***
Od powrotu Any minął tydzień i dziewczyna mogła śmiało stwierdzić, że był to jeden z jej najlepszych tygodni w życiu. Dawno nie czuła się tak swobodnie z piłką. Kochała przychodzić na treningi, cieszyła się widząc piłkarzy.
No i najważniejszą sprawą było to, że znowu mogła być blisko Marca, za którym tak bardzo tęskniła. Każdą wolną chwilę spędzali razem, ciesząc się swoim towarzystwem.
***
Piłkarka siedziała na ławce i obserwowała przebieg spotkania. Barcelona zdominowała Espanyol, nie pozwalając im nawet wyjść ze swojej połowy. Była zadowolona z przebiegu meczu.
Po chwili Marc został sfaulowany i pobiegł z pretensjami do sędziego. Po paru sekundach dostał żółtą kartkę, jednak nadal nie potrafił się uspokoić, piłkarze siłą odciągali go od arbitra.
-Muszę tam iść, on zaraz dostanie czerwoną!-krzyknęła stojąc obok trenera.
-Nie możesz od razu pobiegnie ochrona.
-No i co z tego naraz będziemy grać w 10!
-Dobrze leć-powiedział a piłkarka wbiegła na murawę.
-Marc uspokój się!-krzyknęła stając na przeciw piłkarza.
-Odsuń się!
-Bartra!-ryknęła gdy do piłkarza nic nie docierało.
-Nie teraz!
-Marc proszę uspokój się!-powiedział po raz kolejny stając na przeciwko niego lecz ten ruchem ręki przewrócił ją na ziemie. Po paru sekundach zorientował się co zrobił, ale dziewczyna była już w drodze do tunelu.
-Ana zaczekaj!
-Odwal się ode mnie!-krzyknęła wściekła.
-Przepraszam nie chciałem!-powiedział stając na przeciw niej.
-W dupie to mam, chciałam Ci pomóc a ty to masz gdzieś!-krzyknęła i uderzyła piłkarza w twarz i pobiegła do wyjścia.
Po paru minutach była w domu.
-Ana wszystko w porządku?-zapytała Anto widząc co stało się na meczu.
-Nic nie jest w porządku!-krzyknęła i pobiegła do swojego pokoju.
-Co z nią?-zapytał Leo wchodząc do domu.
-Nie wiem odkąd wróciła nie wychodzi z pokoju.
-Ok-powiedział i ruszył do pokoju córki.
-Ana!-krzyknął stojąc przy drzwiach.
-Idź sobie!
-Ana proszę Cię wpuść mnie!-krzyknął Messi, lecz i to nie pomogło.
Po paru minutach w ich domu pojawił się Bartra.
-A ty tu po co?!-zapytał zły Argentyńczyk.
-Muszę z nią pogadać, nie chciałem.
-Trzeba było się zastanowić wcześniej.
-Wiem, nie powinienem, daj mi z nią porozmawiać.
-Dobrze.
-Ana! Wpuść mnie!
-Spierdalaj!
-Ana proszę Cię, przepraszam daj mi to wytłumaczyć!-krzyknął lecz dziewczyna nie uległa. Piłkarz wybiegł z domu i stanął na przeciwko okna dziewczyny. Podszedł do drzewa i zaczął się wspinać. Powoli szedł po gałęzi i wskoczył do pokoju piłkarki.
-Ana przepraszam!-krzyknął podchodząc do niej.
-Marc idioto mogłeś spaść!-pisnęła.
-Czyli jednak Ci na mnie zależy-powiedział a ta odwróciła się.
-Oh Ana przepraszam, nie chciałem to wszystko przez tego sędziego wybacz mi-powiedział lecz ta nie odwróciła się.
-Wybacz mi!-krzyknął klękając przed nią a ta spojrzała w jego stronę.
-Wstań!
-Wybaczysz mi?
-Nie wiem.
-To ja skoczę z oka!-krzyknął i ruszył.
-Marc przestań!-pisnęła i podbiegła do niego.
-Wybaczysz mi?-zapytał a dziewczyna przytuliła się do niego.
-Tak.
-Dziękuje a teraz chodź idziemy coś zjeść-powiedział i zabrał ją na ręce.
-Pogodzeni?-zapytał Leo.
-Tak.
-Marc ty krwawisz!-krzyknęła Anto a piłkarz spojrzał na rękę, z której ciekła krew.
-To pewnie z tego drzewa-powiedział podchodząc do kranu.
-Z drzewa?!-krzyknęli jednocześnie rodzice dziewczyny.
-Nie wpuściła mnie to musiałem jakoś wejść. Jak widać moja sztuka z dzieciństwa nie poszła na marne, jako jeden z nielicznych potrafiłem tak dobrze wspinać się po drzewach.
-Chodź opatrzę Ci to-powiedziała Anto i chwyciła dłoń piłkarza.
***
Następne tygodnie mijały spokojnie, Ana trenowała i grała z dziewczynami lecz zawsze była na każdym meczu chłopaków pomagając im.
Po każdym treningu siedziała z Marciem i cieszyli się swoim towarzystwem.
-Cześć-powiedział Hiszpan wchodząc do pokoju dziewczyny.
-Hej-powiedziała cicho i opadła na łóżko.
-Co się stało?-zapytał.
-Źle się czuje-powiedziała, wstała i ledwo trzymając się na nogach ruszyła w jego stronę.
-Połóż się zaraz Ci przyniosę lekarstwa-powiedział i odprowadził dziewczynę do łóżka.
-Gdzie macie jakieś leki?-zapytał schodząc na dół.
-Leki? Po co?-zapytał Leo.
-Ana jest chora, ledwo stoi na nogach.
-Już daje-powiedziała Anto i pobiegła do kuchni.
Marc całą noc przesiedział z dziewczyną, która wykończona zasnęła w jego ramionach.
-Spałeś coś?-zapytała następnego dnia.
-Tak-skłamał.
-Jasne jasne, a oczy Ci się ledwo otwierają. Czemu nie położyłeś się koło mnie?
-Tak słodko spałaś, że nie chciałem Cię ruszać.
-Kładź się trening macie później więc się wyśpij.
-A ty jak się czujesz?-zapytał spoglądając na nią.
-Już lepiej, dziękuje, że się mną zająłeś-powiedziała i pocałowała go w policzek.
-To dobrze.
-A teraz idź spać.
-Nie trzeba, naprawdę.
-Marc nie ma gadania, musisz mieć siłę na treningu-powiedziała i wyszła z pokoju.
-Cześć kochanie-powiedziała Anto witając się.
-Hej.
-Jak się czujesz?-zapytała spoglądając na córkę.
-Lepiej-powiedziała i uśmiechnęła się.
-Dzisiaj nie idziesz na trening-powiedział Leo witając córkę.
-Dobrze tato nie będę trenować ale się przejdę, pooglądam.
-Oszczędzaj się Ana.
-Gdzie Marc?-zapytała Anto.
-Całą noc nie spał, kazałam mu się wyspać przed treningiem, jest coś na śniadanie?-zapytała.
-Jasne, siadaj zaraz będzie-powiedziała i podała dziewczynie talerz z kanapkami.
Piłkarka po posiłku wzięła talerz i ruszyła na górę. Po cichu weszła do pokoju i widząc śpiącego piłkarza uśmiechnęła się. Wzięła rzeczy i poszła się umyć, wyszła z łazienki w samej bieliźnie szukając ubrania.
-Takie widoki to ja rozumiem-usłyszała i podskoczyła.
-Marc! Nie śpisz?-zapytała zakładając koszulkę piłkarza, w której zawsze spała.
-Jak mam spać jak mnie rozpraszasz?-zapytał a dziewczyna uderzyła go.
-Chodź tu-powiedział i przesunął się robiąc jej miejsce.
Piłkarka położyła się koło niego i w parę minut oboje spali.
Po paru godzinach dziewczyna obudziła się, w objęciach piłkarza czuła się wspaniale, bezpiecznie.
Spojrzała na zegarek i wyskoczyła z łóżka.
-Marc trening!-krzyknęła budząc piłkarza.
-Co?-zapytał rozespany.
-Za 10 minut masz trening!-powiedziała a piłkarz wyskoczył z łóżka.
W pięć minut ubrali się i wybiegli z domu, dziewczyna była zdziwiona, że ojciec ich nie obudził.
Po paru minutach zdyszani wbiegli do ośrodka treningowego. Marc założył strój i razem z Aną wbiegli na boisko.
-Co wyście robili gołąbeczki?-zapytał Gerard patrząc na parę.
-Zaspaliśmy.
-Zaspaliście?!-krzyknęli piłkarze.
-Tato dlaczego nas nie obudziłeś?!-powiedziała patrząc na ojca.
-Ty jesteś chora a on ledwo stoi na nogach, rozmawiałem z trenerem i pozwolił wam dzisiaj nie trenować, Anto miała wam powiedzieć.
-Nie było jej w domu-odparła i opadła zdyszana na ziemię.
-Ana przed chwilą przyszedł list do ciebie-krzyknął Leo a dziewczyna zbiegła na dół.
-Do mnie?-zapytała zdziwiona.
-Tak i chyba nawet wiem o co chodzi-odparł z uśmiechem a dziewczyna zaczęła czytać list.
-Co?!-krzyknęła.
-Powołanie?-zapytał Leo.
-Jak to możliwe?-zapytała zdziwiona.
-Ana chyba nie sądziłaś, że będzie inaczej, jesteś najlepszą piłkarką Barcy.
-Tato mogę grać? Przecież ty jesteś z Argentyny.
-Twoja matka była Hiszpanką ty się urodziłaś i taką masz narodowość więc spokojnie możesz grać.
-Opowiesz mi o niej?-zapytała cicho.
-Dobrze, chodź-powiedział i ruszył do gabinetu.
-Co tu robimy?-zapytała zdziwiona.
-Nie znałem twojej mamy zbyt długo, parę miesięcy i koniec, nie wiedziałem, że jest w ciąży, nic mi nie powiedziała o tobie.
Była silną kobietą, miała ciężki charakter, jak coś sobie postanowiła to tak musiało być, była zawzięta, uparta lecz i spokojna, pomocna, nigdy nie zostawiła nikogo w potrzebie. Mimo iż z z wyglądu jesteś taka jak ja większość charakteru odziedziczyłaś po Elizabeth-powiedział i wręczył Anie zdjęcie.
-To mama?-zapytała.
-Tak, mieliśmy wtedy po 15 lat, byliśmy młodzi i głupi-dodał z uśmiechem.
-Mogę zatrzymać jej zdjęcie?
-Oczywiście, a teraz leć się pakować jutro wylatujemy do Madrytu, tam masz zbiórkę.
Następnego dnia z samego rana Ana wraz z ojcem wyleciała do stolicy Hiszpanii. Na lotnisku byli na czas, większość dziewczyn już była. Piłkarka czuła się nieswojo, nikogo nie znała.
-Dasz radę-powiedział Leo widząc strach na twarzy córki.
-Wiesz, że wszyscy Cię rozpoznają?-zapytała czując wzrok na sobie.
-Takie życie piłkarza-powiedział i przytulił córkę.
-To Leo Messi!-krzyknęła jedna z piłkarek a reszta otoczyła Argentyńczyka.
Po paru minutach piłkarz wydostał się z grona fanek i pożegnał się z córką.
Następne dwa dni przebiegły spokojnie, Ana mało rozmawiała z pozostałymi piłkarkami, nie potrafiła się przełamać. Mimo iż trenowało jej się świetnie i dostawała pochwały nie czuła się zbyt dobrze w tym towarzystwie.
Zostały im jeszcze 3 dni do spotkania z Angielkami, dziewczyny ostro trenowały i były gotowe do starcia.
Po krótkiej przerwie wszystkie zeszły na obiad.
W tym samym czasie..
-Myślisz, że pozwolą nam wejść?-zapytał jeden z trójki przyjaciół.
-Zobaczymy-odparł najwyższy i podszedł do ochroniarzy.
-Dzień dobry my do Any Messi-powiedział blondyn.
-Hah wszyscy by chcieli do Messi, nie możemy was wpuścić-powiedział grubszy.
-Dlaczego? Mam prawo widzieć się z przyjaciółką!-krzyknął brunet.
-Przyjaciółką?! Chyba Ci się coś pomyliło.
-Mi?! Wiesz kim jestem!-krzyknął zdenerwowany.
-Jak widać nikim ważnym. Zmiatać stąd!
-Jestem Fernando Torres i masz nas natychmiast wpuścić!
-Jasne a ja nazywam się Cesc Fabregas!-krzyknął sarkastycznie niższy z ochroniarzy.
-Ty nie ale ja tak!-powiedział Hiszpan i ściągnął okulary.
-Przepraszam, nie poznałem pana już puszczam.
-EJ! A ja to nikt ważny?!-oburzył się Torres.
-Jak widać nie! Dobra gdzie może być Ana-zapytał Cesc.
-Jest pora obiadowa, pewnie na stołówce-powiedział Juan i ruszył we wskazanym kierunku.
-To przecież Cesc Fabregas, Fernando Torres i Juan Mata!-krzyknęła jedna z hiszpanek widząc
piłkarzy.
-Co?!-zapytała Ana odwracając się w tamtym kierunki, widząc piłkarzy pognała w ich kierunku.
-Cesc!-krzyknęła wskakując na piłkarza.
-A my?-zapytał Juan.
-Cześć chłopaki!-powiedziała i przytuliła się do pozostałych.
-Chodźmy stąd, za dużo uwagi przyciągamy-powiedział Fer i jako pierwszy ruszył do drzwi.
-Co tu robicie?-zapytała wychodząc ze stołówki.
-Przyjechaliśmy Cię odwiedzić-powiedział Juan. Dziewczyna spojrzała przed siebie i nagle zatrzymała się.
-Co się stało?-zapytał Cesc spoglądając w tym samym kierunku. Z windy hotelowej wysiadła trenerka Hiszpanek i z wściekłą miną ruszyła w ich kierunku
-No to po nas-powiedziała Ana.
-Co oni tutaj robią?!-zapytała zła.
-Przyszliśmy odwiedzić Anę.
-Nie macie prawa, moje dziewczyny muszą być skoncentrowane przed meczem! Nie możecie ich rozpraszać.
-Oni tylko na chwilę, za godzinę ich tu nie będzie, proszę dawno się z nimi nie widziałam-powiedziała Ana.
-Za godzinę ma tu ich nie być-fuknęła i ruszyła w przeciwnym kierunku.
-Przemiła kobieta-powiedział Fer a reszta zaśmiała się.
***
Zapraszam na nowy rozdział, dziękuje za tyle miłych komentarzy pod poprzednim postem.
Chciałabym wam życzyć zdrowych i wesołych świąt :)
piątek, 25 grudnia 2015
piątek, 11 grudnia 2015
Rozdział 21
***
Ana od dwóch miesięcy grała w Londyńskiej Chelsea i szczerze mogła przyznać, że to był dobry wybór. Dziewczyny miło ją przyjęły i szybko zgrała się z nimi. Była z Cesciem więc on gdy tylko było jej smutno dodawał otuchy.
Poznała nowych piłkarzy lecz część jej serca dalej tęskniła za Barceloną, za tymi cudownymi ludźmi, za rodziną i za nim. Brakowało jej Marca cholernie i mimo iż miała przy sobie Hiszpana co noc płakała. Brakowało jej ich wspólnych wygłupów, zabaw i rozmów po nocach.
-Jak się czuje moja piłkarka?-zapytał Cesc przy śniadaniu.
-Dobrze-odparła i wysiliła się na uśmiech.
-Minęły już dwa miesiące, został Ci niecały miesiąc możesz wrócić szybciej.
-Nie mam po co wracać, dopóki jest tam ten dupek nie wrócę.
-Dasz radę, nie myśl teraz o Marcu.
-Skąd wiesz?-zapytała zdziwiona.
-Bo znam Cię już trochę, tęsknisz za nim to widać-powiedział i przytulił dziewczynę.
***
-Leo musicie coś zrobić, ona się tu źle czuje-powiedział Cesc w rozmowie telefonicznej.
-Co? Dlaczego?
-Ona tęskni za wami a tym bardziej za Marciem.
-Coś ich łączy, on od jej wyjazdu jest cieniem. Dobra postaramy się to załatwić-odparł i zakończył rozmowę.
-Chłopaki idziemy protestować!-krzyknął Dani podsłuchując rozmowę przyjaciela.
-Co?!-krzyknęli zdziwieni.
-Dani, dziękuje, że mnie uprzedziłeś-powiedział Argentyńczyk.
-Ależ nie ma za co-odparł i uśmiechnął się do przyjaciela.
-Dobra do rzeczy, Ana tęskni za nami a tym bardziej wiecie za kim a on za nią. Musimy ją sprowadzić z powrotem.
-Ale ten ich pieprzony trener i tak usadzi ją na ławce!-krzyknął Gerard.
-Dlatego idziemy protestować!-krzyknął Dani i wszyscy ruszyli do zarządu.
-Co tu robicie?-zapytał Bartomeu.
-Macie zwolnić trenera dziewczyn.
-Co?! Dlaczego?!
-Bo Ana nie wróci a bez niej ta drużyna rozpada się. Od przyjścia tego Sancheza drużyna z pierwszego miejsca spadła na koniec tabeli. Coś tu jest nie tak!-krzyknął Xavi.
-Coś w tym jest. Ale nie mogę od tak kogoś zwolnić. Kto zajmie jego miejsce?
-Jak to kto? Enrique.
-On ma za dużo obowiązków.
-Jakoś wcześniej sobie świetnie radził.
-Nie, nie zwolnię Sancheza a wy wracać do trenowania jutro mecz!-krzyknął i ruszył w przeciwną stronę.
-Wiem co trzeba zrobić!-krzyknął Ivan a reszta spojrzała na niego.
***
Następnego wieczoru Ana razem z Cesciem siedzieli przed telewizorem i czekali na mecz Barcelony.
Gdy tylko piłkarze zaczęli wychodzić na boisko dziewczyna uśmiechnęła się.
Po paru minutach rozbrzmiał dźwięk gwizdka lecz piłkarze Barcelony nie podeszli do piłki tylko ustawili się w rzędzie.
-Co się dzieje?-zapytała zdziwiona.
-Nie wiem.
***
-Chcecie oddać mecz?-zapytał sędzia podchodząc do nich.
-Tak-odparł Xavi.
-Jesteście pewni? dam wam jeszcze 2 minuty-odparł lecz piłkarze nadal nie ruszyli się z miejsca.
Po paru minutach na boisko wbiegł Bartomeu.
-Co wy robicie?!
-Protestujemy!
-Protestujecie?! Nie pozwolę na to!
-Gówno nas to obchodzi prosiliśmy o coś!
-Nie zwolnię go!-krzyknął wkurzony.
-To my nie będziemy grać!
Po paru sekundach dyrektor skapitulował.
-Dobrze zwolnię go.
-I?
-I ściągnę Ane ale zacznijcie grać!-krzyknął i opuścił boisko a piłkarze ustawili się na swoich pozycjach.
-Daj mnie na głośnik-powiedziała dzwoniąc do trenera w przerwie meczu.
-Jasne.
-Co to było?!-krzyknęła.
-Ana?!-zapytał Marc uśmiechając się.
-Co wyście zrobili na początku meczu?!
-Musieliśmy pokazać tym na górze kto tu rządzi, nie mieli racji więc musieliśmy im pokazać-powiedział Ivan.
-O co chodziło?-zapytała.
-Tego Ci nie możemy powiedzieć ale było to w słusznej sprawie-tym razem głos zabrał Luis.
-Nie możecie tak robić! Macie wygrać ligę! Nie możecie pozwalać sobie nawet na takie coś proszę was.
-Właśnie Barca ma być królową Hiszpanii-krzyknął Fabregas.
-Cesc?!-krzyknął Pique.
-Geri!
-Cesc kochanie co u ciebie?-powiedział Hiszpan wyrywając telefon trenerowi.
-Ej! Koniec tego wracać na boisko i wygrywać mi ten mecz!-krzyknęła dziewczyna i rozłączyła się.
Następnego dnia z samego rana pojechała z Cesciem na trening. Po treningu przyszła pora na mecz. Dziewczyny od pierwszych minut prowadziły grę i wygrywały 2 golami.
-Ana chodź tu-krzyknął Mourinho.
-O co chodzi?-zapytała podchodząc do trenera.
-Witaj Ana.
-Eee dzień dobry-odparła zdziwiona.
-Chciałbym Ci coś powiedzieć.
-Dobrze, co się stało?
-Za długo z tym zwlekałem i popełniłem kilka błędów. Chciałbym żebyś do nas wróciła-odparł dyrektor Barcelony.
-Co?! Ja nie wrócę dopóki on tam będzie!
-Nie dałaś mi skończyć. Zwolniłem Sancheza, trenerem znowu jest Enrique. Wróć do nas Barcelona beż ciebie gra fatalnie.
-A to nie przypadkiem przez tego pieprzonego trenera?
-Ana wrócisz do nas?-zapytał po raz kolejny.
-Ja nie wiem-powiedziała i spojrzała na koleżanki z klubu.
-Dam Ci czas.
-Niech pan zaczeka-powiedziała i podeszła do piłkarek.
-Dziewczyny przerwijcie na chwile-powiedziała podchodząc do nich.
-Co sie stało?
-Od dłuższego czasu o tym myślałam i dzisiaj mogę to spełnić. Dziękuje wam za te 2 miesiące. Nauczyłam się tu wiele, pokazałyście mi jak wygląda Angielski football, poznałam wiele nowych i wspaniałych koleżanek, dojrzałam lecz teraz już wiem, że pora wracać. Moje serce od zawsze należało do Barcelony a ten wyjazd uświadomił mnie w tym. Dziękuje wam za wszystko, nigdy was nie zapomnę.
-Ana to my Ci dziękujemy, byłaś wspaniała-powiedziała pani kapitan i przytuliła dziewczynę.
Po paru godzinach Ana była w Barcelonie, stojąc na lotnisku była szczęśliwa jak nigdy. W końcu była w domu i nie mogła się doczekać gdy tylko zobaczy piłkarzy.
Po paru minutach była już w domu.
-Ana?-zapytała jej macocha.
-Cześć, stęskniła się-powiedziała przytulając ją.
-Czemu nie mówiłaś, że przyjeżdżasz w odwiedziny?-zapytała wchodząc do domu.
-Wróciłam na stałe.
-To cudownie-powiedziała i ponownie przytuliła dziewczynę.
-Tata na treningu?-zapytała.
-Tak.
-To my lecimy. Wrócę z tatą, chodź Paco!-krzyknęła i razem z psem wybiegła z domu.
Po paru minutach stali przed stadionem. Gdy tylko stanęła w tunelu uśmiechnęła się, dawno nie czuła się tak wspaniale.
Powoli ruszyła w stronę murawy, stanęła przy linii i spojrzała na piłkarzy, którzy zamiast trenować wygłupiali się.
-Ana?!-krzyknął Claudio widząc dziewczynę.
-Co?-powiedział zdziwiony Bartra i szybko odwrócił się. Widząc dziewczynę powoli ruszył w jej kierunku.
Ana spojrzała na Hiszpana i biegiem pokonała dystans dzielący ich.
-Marc! Tak bardzo tęskniłam!-krzyknęła rzucając się na piłkarza.
-Nie rób mi tego więcej!-powiedział przytulając piłkarkę.
-Nie zrobię!-powiedziała i po raz kolejny przytuliła piłkarza.
-Ja wiem, że wy ten tego ale my też się stęskniliśmy-powiedział Gerard a dziewczyna oderwała się od Hiszpana.
-Geri!-krzyknęła i przytuliła piłkarza.
-Brakowało nam ciebie-tym razem odezwał się Sergio
-Nawet nie wiecie jak mi was też-powiedziała i po kolei przywitała się z każdym.
-Dobra kończymy dzisiaj trening-powiedział Enrique.
-Nie, chciałabym zagrać znowu z chłopakami-powiedziała podchodząc do trenera.
-Dobrze, cieszę się, że wróciłaś-powiedział i przytulił piłkarkę.
Po godzinnej grze trener zakończył trening. Dziewczyna razem z Marciem opuściła stadion.
-Gdzie Ana?-zapytała Anto widząc męża.
-A jak myślisz?-zapytał całując ją.
-No tak, dajmy im się nacieszyć.
-Szkoda tylko, że Marc widzi ją częściej niż ja.
-Oj Leo nie pamiętasz jak my byliśmy młodzi, całymi dniami siedzieliśmy razem, niech się cieszą
życiem.
-Może masz racje-powiedział i przyciągnął żonę do siebie.
-Messi, Messi, Messi co ja z tobą mam?-zapytała całując męża.
-Wszystko co najlepsze.
-Pojedziesz po Thiago?-zapytała.
-Jasne.
Ana od dwóch miesięcy grała w Londyńskiej Chelsea i szczerze mogła przyznać, że to był dobry wybór. Dziewczyny miło ją przyjęły i szybko zgrała się z nimi. Była z Cesciem więc on gdy tylko było jej smutno dodawał otuchy.
Poznała nowych piłkarzy lecz część jej serca dalej tęskniła za Barceloną, za tymi cudownymi ludźmi, za rodziną i za nim. Brakowało jej Marca cholernie i mimo iż miała przy sobie Hiszpana co noc płakała. Brakowało jej ich wspólnych wygłupów, zabaw i rozmów po nocach.
-Jak się czuje moja piłkarka?-zapytał Cesc przy śniadaniu.
-Dobrze-odparła i wysiliła się na uśmiech.
-Minęły już dwa miesiące, został Ci niecały miesiąc możesz wrócić szybciej.
-Nie mam po co wracać, dopóki jest tam ten dupek nie wrócę.
-Dasz radę, nie myśl teraz o Marcu.
-Skąd wiesz?-zapytała zdziwiona.
-Bo znam Cię już trochę, tęsknisz za nim to widać-powiedział i przytulił dziewczynę.
***
-Leo musicie coś zrobić, ona się tu źle czuje-powiedział Cesc w rozmowie telefonicznej.
-Co? Dlaczego?
-Ona tęskni za wami a tym bardziej za Marciem.
-Coś ich łączy, on od jej wyjazdu jest cieniem. Dobra postaramy się to załatwić-odparł i zakończył rozmowę.
-Chłopaki idziemy protestować!-krzyknął Dani podsłuchując rozmowę przyjaciela.
-Co?!-krzyknęli zdziwieni.
-Dani, dziękuje, że mnie uprzedziłeś-powiedział Argentyńczyk.
-Ależ nie ma za co-odparł i uśmiechnął się do przyjaciela.
-Dobra do rzeczy, Ana tęskni za nami a tym bardziej wiecie za kim a on za nią. Musimy ją sprowadzić z powrotem.
-Ale ten ich pieprzony trener i tak usadzi ją na ławce!-krzyknął Gerard.
-Dlatego idziemy protestować!-krzyknął Dani i wszyscy ruszyli do zarządu.
-Co tu robicie?-zapytał Bartomeu.
-Macie zwolnić trenera dziewczyn.
-Co?! Dlaczego?!
-Bo Ana nie wróci a bez niej ta drużyna rozpada się. Od przyjścia tego Sancheza drużyna z pierwszego miejsca spadła na koniec tabeli. Coś tu jest nie tak!-krzyknął Xavi.
-Coś w tym jest. Ale nie mogę od tak kogoś zwolnić. Kto zajmie jego miejsce?
-Jak to kto? Enrique.
-On ma za dużo obowiązków.
-Jakoś wcześniej sobie świetnie radził.
-Nie, nie zwolnię Sancheza a wy wracać do trenowania jutro mecz!-krzyknął i ruszył w przeciwną stronę.
-Wiem co trzeba zrobić!-krzyknął Ivan a reszta spojrzała na niego.
***
Następnego wieczoru Ana razem z Cesciem siedzieli przed telewizorem i czekali na mecz Barcelony.
Gdy tylko piłkarze zaczęli wychodzić na boisko dziewczyna uśmiechnęła się.
Po paru minutach rozbrzmiał dźwięk gwizdka lecz piłkarze Barcelony nie podeszli do piłki tylko ustawili się w rzędzie.
-Co się dzieje?-zapytała zdziwiona.
-Nie wiem.
***
-Chcecie oddać mecz?-zapytał sędzia podchodząc do nich.
-Tak-odparł Xavi.
-Jesteście pewni? dam wam jeszcze 2 minuty-odparł lecz piłkarze nadal nie ruszyli się z miejsca.
Po paru minutach na boisko wbiegł Bartomeu.
-Co wy robicie?!
-Protestujemy!
-Protestujecie?! Nie pozwolę na to!
-Gówno nas to obchodzi prosiliśmy o coś!
-Nie zwolnię go!-krzyknął wkurzony.
-To my nie będziemy grać!
Po paru sekundach dyrektor skapitulował.
-Dobrze zwolnię go.
-I?
-I ściągnę Ane ale zacznijcie grać!-krzyknął i opuścił boisko a piłkarze ustawili się na swoich pozycjach.
-Daj mnie na głośnik-powiedziała dzwoniąc do trenera w przerwie meczu.
-Jasne.
-Co to było?!-krzyknęła.
-Ana?!-zapytał Marc uśmiechając się.
-Co wyście zrobili na początku meczu?!
-Musieliśmy pokazać tym na górze kto tu rządzi, nie mieli racji więc musieliśmy im pokazać-powiedział Ivan.
-O co chodziło?-zapytała.
-Tego Ci nie możemy powiedzieć ale było to w słusznej sprawie-tym razem głos zabrał Luis.
-Nie możecie tak robić! Macie wygrać ligę! Nie możecie pozwalać sobie nawet na takie coś proszę was.
-Właśnie Barca ma być królową Hiszpanii-krzyknął Fabregas.
-Cesc?!-krzyknął Pique.
-Geri!
-Cesc kochanie co u ciebie?-powiedział Hiszpan wyrywając telefon trenerowi.
-Ej! Koniec tego wracać na boisko i wygrywać mi ten mecz!-krzyknęła dziewczyna i rozłączyła się.
Następnego dnia z samego rana pojechała z Cesciem na trening. Po treningu przyszła pora na mecz. Dziewczyny od pierwszych minut prowadziły grę i wygrywały 2 golami.
-Ana chodź tu-krzyknął Mourinho.
-O co chodzi?-zapytała podchodząc do trenera.
-Witaj Ana.
-Eee dzień dobry-odparła zdziwiona.
-Chciałbym Ci coś powiedzieć.
-Dobrze, co się stało?
-Za długo z tym zwlekałem i popełniłem kilka błędów. Chciałbym żebyś do nas wróciła-odparł dyrektor Barcelony.
-Co?! Ja nie wrócę dopóki on tam będzie!
-Nie dałaś mi skończyć. Zwolniłem Sancheza, trenerem znowu jest Enrique. Wróć do nas Barcelona beż ciebie gra fatalnie.
-A to nie przypadkiem przez tego pieprzonego trenera?
-Ana wrócisz do nas?-zapytał po raz kolejny.
-Ja nie wiem-powiedziała i spojrzała na koleżanki z klubu.
-Dam Ci czas.
-Niech pan zaczeka-powiedziała i podeszła do piłkarek.
-Dziewczyny przerwijcie na chwile-powiedziała podchodząc do nich.
-Co sie stało?
-Od dłuższego czasu o tym myślałam i dzisiaj mogę to spełnić. Dziękuje wam za te 2 miesiące. Nauczyłam się tu wiele, pokazałyście mi jak wygląda Angielski football, poznałam wiele nowych i wspaniałych koleżanek, dojrzałam lecz teraz już wiem, że pora wracać. Moje serce od zawsze należało do Barcelony a ten wyjazd uświadomił mnie w tym. Dziękuje wam za wszystko, nigdy was nie zapomnę.
-Ana to my Ci dziękujemy, byłaś wspaniała-powiedziała pani kapitan i przytuliła dziewczynę.
Po paru godzinach Ana była w Barcelonie, stojąc na lotnisku była szczęśliwa jak nigdy. W końcu była w domu i nie mogła się doczekać gdy tylko zobaczy piłkarzy.
Po paru minutach była już w domu.
-Ana?-zapytała jej macocha.
-Cześć, stęskniła się-powiedziała przytulając ją.
-Czemu nie mówiłaś, że przyjeżdżasz w odwiedziny?-zapytała wchodząc do domu.
-Wróciłam na stałe.
-To cudownie-powiedziała i ponownie przytuliła dziewczynę.
-Tata na treningu?-zapytała.
-Tak.
-To my lecimy. Wrócę z tatą, chodź Paco!-krzyknęła i razem z psem wybiegła z domu.
Po paru minutach stali przed stadionem. Gdy tylko stanęła w tunelu uśmiechnęła się, dawno nie czuła się tak wspaniale.
Powoli ruszyła w stronę murawy, stanęła przy linii i spojrzała na piłkarzy, którzy zamiast trenować wygłupiali się.
-Ana?!-krzyknął Claudio widząc dziewczynę.
-Co?-powiedział zdziwiony Bartra i szybko odwrócił się. Widząc dziewczynę powoli ruszył w jej kierunku.
Ana spojrzała na Hiszpana i biegiem pokonała dystans dzielący ich.
-Marc! Tak bardzo tęskniłam!-krzyknęła rzucając się na piłkarza.
-Nie rób mi tego więcej!-powiedział przytulając piłkarkę.
-Nie zrobię!-powiedziała i po raz kolejny przytuliła piłkarza.
-Ja wiem, że wy ten tego ale my też się stęskniliśmy-powiedział Gerard a dziewczyna oderwała się od Hiszpana.
-Geri!-krzyknęła i przytuliła piłkarza.
-Brakowało nam ciebie-tym razem odezwał się Sergio
-Nawet nie wiecie jak mi was też-powiedziała i po kolei przywitała się z każdym.
-Dobra kończymy dzisiaj trening-powiedział Enrique.
-Nie, chciałabym zagrać znowu z chłopakami-powiedziała podchodząc do trenera.
-Dobrze, cieszę się, że wróciłaś-powiedział i przytulił piłkarkę.
Po godzinnej grze trener zakończył trening. Dziewczyna razem z Marciem opuściła stadion.
-Gdzie Ana?-zapytała Anto widząc męża.
-A jak myślisz?-zapytał całując ją.
-No tak, dajmy im się nacieszyć.
-Szkoda tylko, że Marc widzi ją częściej niż ja.
-Oj Leo nie pamiętasz jak my byliśmy młodzi, całymi dniami siedzieliśmy razem, niech się cieszą
życiem.
-Może masz racje-powiedział i przyciągnął żonę do siebie.
-Messi, Messi, Messi co ja z tobą mam?-zapytała całując męża.
-Wszystko co najlepsze.
-Pojedziesz po Thiago?-zapytała.
-Jasne.
***
Aktywność na stronie bardzo spadła więc postanowiłam zaczekać z rozdziałem. Dodaje dziś bo są jeszcze osoby, które na niego czekają :)
Zastanawiam się czy jest sens dodawania następnych rozdziałów..
Wybór zostawiam wam :)
niedziela, 29 listopada 2015
Rozdział 20
***
Od tamtego wydarzenia minął miesiąc. A w klubie nie było najlepiej.
Odkąd przyszedł nowy trener, nic nie było dobrze. Ana straciła miejsce w podstawowym składzie, większość meczów przesiadywała na ławce lub na trybunach. Nie była z tego powodu zadowolona, lecz nie chciała się skarżyć. Dziewczyny w nowym ustawieniu grały fatalnie i przez to spadły do środka tabeli.
***
-Dlaczego jeszcze jesteś w domu?- zapytał Leo, wchodząc do pokoju dziewczyny.
-Nie idę na trening.
-Czemu?- zapytał zdziwiony.
-Po co? Jutro znowu siedzę na trybunach. To już przestaje mieć sens. Powoli tracę chęć grania.
-Nie możesz tak mówić. Musisz walczyć, uda się, uwierz mi.
-Dobrze, ale dzisiaj idę na wasz- powiedziała i przytuliła ojca.
Następnego dnia siedziała razem z rodziną przed telewizorem i skakała po kanałach.
-Zostaw na chwilę-powiedział Leo widząc rozpoczynające się wiadomości.
-A na koniec coś z piłki nożnej w wykonaniu kobiet- powiedział prowadzący.
-Czy to już koniec kariery Any Messi?- zapytał jeden z prowadzących.
-Dziewczyna, odkąd do klubu przybył nowy trener jest nikim, nie gra w ogóle, chodzi na imprezy, pije.
Czyżby Leo Messi nie dawał sobie rady z rozwydrzoną córką?- dodał drugi z nich.
-Oto co na to trener dziewczyn:
-Ana zacznie grać, gdy nauczy się, że nie jest najważniejsza, że nic nie kręci się wokół niej. Nie będę wystawiał zawodniczki, która ma w dupie klub i woli imprezować- powiedział i zakończył konferencję.
-Co?!- krzyknęła, wściekła wstając z kanapy.
-Ana uspokój się- powiedziała Anto.
-Ja uważam, że jestem najważniejsza?! Jakie znowu imprezy?! Skąd oni to wzięli?! Ten frajer od początku miał coś do mnie!- krzyknęła i ruszyła w stronę drzwi.
-Gdzie idziesz?- zapytał Leo.
-Wrócę za godzinę- powiedziała i wybiegła z domu. Po paru minutach stała pod gabinetem trenera.
-Czemu pan takie bzdury wygaduje!- krzyknęła, wchodząc do środka.
-Bzdury? Mówię samą prawdę.
-Jasne, rozumiem, że mnie pan nie lubi, ale co ja mam zrobić żeby mi pan pozwolił grać.
-Dobrze, jeśli chcesz możemy załatwić to w inny sposób- powiedział powoli podchodząc do niej.
-O co panu chodzi?- zapytała przestraszona.
-Dobrze wiesz-odparł stając przed nią i ograniczając jej drogę ucieczki.
-Proszę mnie zostawić.
-Nie chcesz grać?- zapytał, dotykając jej policzka.
-Chcę- odparła przestraszona.
-To musisz na to zapracować- powiedział, wkładając jej ręce pod bluzkę.
-Nie!- krzyknęła, strącając jego dłonie.
-No proszę Cię Messi, jeden szybki numerek i zagrasz jutro- wrócił do poprzedniej czynności i wpił się w jej usta.
-Dupek!- krzyknęła i uderzyła go w twarz, wybiegając z gabinetu.
Roztrzęsiona wybiegła ze stadionu i udała się do domu.
-Ana? Co się stało?- zapytał Leo widząc, w jakim stanie jest córka.
-Zostaw mnie- szepnęła i pobiegła do pokoju.
-Co się jej stało?- zapytała Anto.
-Nie wiem, ale czuje, że ma to coś wspólnego z tym dupkiem.
-Zadzwoń po Marca- powiedziała i pocałowała męża, ten bez dyskusji wykręcił numer piłkarza. Po paru minutach Hiszpan był już w domu Messich.
-Ana wpuść mnie- powiedział pukając do jej drzwi.
-Idź sobie- powiedziała a Bartra wyczuł w jej głosie, że płakała.
-Nigdzie nie pójdę, wpuść mnie- odparł stanowczo a dziewczyna otworzyła mu drzwi.
-Skarbie- powiedział i od razu ją przytulił.
-Marc- szepnęła.
-Co się stało?- zapytał, lecz ta od razu wybuchnęła płaczem, wtulając się w jego pierś.
Nim zdołał zadać ponownie pytanie, ona spała przytulona do niego.
Westchnął i ułożył się obok niej.
-Teraz opowiesz mi, co się stało?- zapytał, gdy rano obudziła się.
-Nie chcę- odparła i znowu zaczęła płakać.
-Będzie Ci lepiej, nieważne co powiesz, pomogę Ci.
-On próbował mnie zgwałcić- wyszeptała.
-Co?!- wykrzyknął, wyskakując z łóżka.
-Powiedział, że jak się z nim prześpię to zagram dzisiaj, obmacywał mnie, ale udało mi się uciec- powiedziała zrozpaczona.
-Zabije go!- krzyknął i gdy tylko udało mu się uspokoić dziewczynę, wybiegł z pokoju.
-Co tu się dzieje?!- spytał Leo słysząc krzyk.
-Ten debil chciał zgwałcić Anę!- krzyknął, a Leo poczerwieniał ze złości.
-Zabije!- krzyknął i pobiegł do samochodu, zaraz za nim poszedł Marc i roztrzęsiona Ana.
-Czemu nie jesteś przebrana?!- syknął trener, widząc piłkarkę.
-Chciałeś ją zgwałcić!- krzyknął Leo i podbiegł do mężczyzny, przyciskając go do ściany.
-Leo?! Zostaw go!- krzyknął Enrique i odciągnął piłkarza.
-Zapłacisz za to, co jej zrobiłeś!
-Co tu się dzieje?!- krzyknął trener.
-Nic jej nie zrobiłem- odparł otrzepując się.
-Obmacywałeś ją! Chciałeś ją zgwałcić!
-Masz dowód?- zapytał spokojnie, a Leo wyrwał się i uderzył go w twarz.
-Tato!- krzyknęła i pociągnęła go za rękę.
-Zapłaci za to, co Ci zrobił- ryknął.
-Zostaw go, proszę- szepnęła i rozpłakała się, a ojciec od razu ja przytulił.
***
Do przerwy świątecznej zostały raptem 4 mecze, a Ana zagrała tylko w paru i to po góra 15 minut. Dziewczyna, piłkarze i kibice byli zawiedzeni. Piłkarka od paru dni myślała nad pewną zmianą w swoim życiu i już wiedziała, jaką podjęła decyzje.
-Chciałabym coś powiedzieć- odparła, gdy wszyscy byli na murawie.
-Z niecierpliwością czekamy co masz nam do powiedzenia- powiedział trener, lecz dziewczyna nie spojrzała na niego.
-Odchodzę z klubu- odparła patrząc na wszystkich.
-Co?! Nie!- krzyknął Marc, a reszta zdziwiona spojrzała na niego.
-Podjęłam już decyzje, chcę odejść z klubu, tu prawie nic nie gram i nie chcę do końca kariery przesiedzieć na trybunach-odparła patrząc zła na Sancheza.
-Ana jesteś pewna?- zapytała jedna z jej koleżanek.
-Tak.
-A gdzie chcesz odejść?- zapytał zrozpaczony Marc.
-Jeśli wszystko pójdzie dobrze to do Chelsea.
-Ana to jest twoja decyzja, ale zastanów się.. Spróbuj może na razie na wypożyczeniu- odparł Enrique.
-Dobrze.
-Ana, czemu mi nie powiedziałaś?- zapytał Leo.
-Chciałam sama podjąć tę decyzje.
-A gdzie zamieszkasz?- zapytał.
-U Cesca rozmawiałam już z nim, zgodził się.
-Jeśli tego chcesz. Ale spróbuj na razie na wypożyczeniu, zobaczysz jak to jest, a jak Ci się nie spodoba to wrócisz.
-Dobrze tato- powiedziała i ze łzami w oczach przytuliła ojca.
Nie chciała opuszczać tego klubu, ale chciała grać, a w obecnej sytuacji nie mogła. Było jej okropnie żal, że musi odejść od rodziny, przyjaciół, ale nie widziała innego wyjścia.
-Będę tęsknić- powiedział piłkarz i ostatnimi siłami zmusił się, by nie płakać.
-Ja też- powiedziała i po jej policzkach popłynęły łzy.
-Nie płacz, proszę. Zdobądź dla mnie bramkę. Będę oglądać każdy twój mecz- powiedział przytulając ją do siebie, po raz ostatni spojrzała na Hiszpana i odeszła w stronę odprawy.
***
-Bartra podejdź tu- krzyknął Enrique, gdy jego piłkarz wpadł na kolejną osobę.
-O co chodzi?
-To ja się powinienem o to pytać. Co się z tobą dzieje?
-Nic naprawdę.
-Masz podkrążone oczy i ledwo stoisz na nogach. Spałeś coś?
-Nie potrafię.
-To przez Anę prawda?- zapytał zmartwiony.
-Nie, wszystko w porządku!- krzyknął.
-Znam Cię nie od dziś i wiem, kiedy coś jest nie tak. Wiem jak bardzo byliście blisko z Aną, ale ona pojechała spełniać marzenia chyba tego chciałeś prawda?
-Tak, ale jest mi tak ciężko bez niej- powiedział zrozpaczony.
-Wiem Marc, ale to szybko minie, zanim się obejrzysz ona będzie z powrotem-powiedział i poklepał piłkarza po plecach.
Piłkarz usiadł na murawie i po raz kolejny się rozpłakał. Nie wiedział co się z nim dzieje, ale strata dziewczyny była ciosem i nie potrafił się podnieść. Brakowało mu jej uśmiechu, wygłupów. Chciał by była przy nim już na zawsze.
-Co się dzieje?- zapytał Leo podchodząc bliżej, a za nim ruszyli piłkarze.
-Nic, koniec treningu na dzisiaj- powiedział trener, lecz żaden z piłkarzy nie ruszył się z miejsca.
-Nam wszystkim jej brakuje, ale musisz iść dalej Marc, przecież za parę miesięcy ona wróci- odparł Luis a reszta zdziwiona spojrzała na niego.
-Wiem, ale nie potrafię.
-Potrafisz, dasz radę- tym razem głos zabrał Dani.
Jeszcze przez parę minut rozmawiali z piłkarzem i gdy tylko się uspokoił, ruszyli do szatni.
***
No i jest następny, Marca będzie więcej, uzbrójcie się w cierpliwość, jeszcze trochę :)
Nowy rozdział za tydzień lub dwa ;)
Od tamtego wydarzenia minął miesiąc. A w klubie nie było najlepiej.
Odkąd przyszedł nowy trener, nic nie było dobrze. Ana straciła miejsce w podstawowym składzie, większość meczów przesiadywała na ławce lub na trybunach. Nie była z tego powodu zadowolona, lecz nie chciała się skarżyć. Dziewczyny w nowym ustawieniu grały fatalnie i przez to spadły do środka tabeli.
***
-Dlaczego jeszcze jesteś w domu?- zapytał Leo, wchodząc do pokoju dziewczyny.
-Nie idę na trening.
-Czemu?- zapytał zdziwiony.
-Po co? Jutro znowu siedzę na trybunach. To już przestaje mieć sens. Powoli tracę chęć grania.
-Nie możesz tak mówić. Musisz walczyć, uda się, uwierz mi.
-Dobrze, ale dzisiaj idę na wasz- powiedziała i przytuliła ojca.
Następnego dnia siedziała razem z rodziną przed telewizorem i skakała po kanałach.
-Zostaw na chwilę-powiedział Leo widząc rozpoczynające się wiadomości.
-A na koniec coś z piłki nożnej w wykonaniu kobiet- powiedział prowadzący.
-Czy to już koniec kariery Any Messi?- zapytał jeden z prowadzących.
-Dziewczyna, odkąd do klubu przybył nowy trener jest nikim, nie gra w ogóle, chodzi na imprezy, pije.
Czyżby Leo Messi nie dawał sobie rady z rozwydrzoną córką?- dodał drugi z nich.
-Oto co na to trener dziewczyn:
-Ana zacznie grać, gdy nauczy się, że nie jest najważniejsza, że nic nie kręci się wokół niej. Nie będę wystawiał zawodniczki, która ma w dupie klub i woli imprezować- powiedział i zakończył konferencję.
-Co?!- krzyknęła, wściekła wstając z kanapy.
-Ana uspokój się- powiedziała Anto.
-Ja uważam, że jestem najważniejsza?! Jakie znowu imprezy?! Skąd oni to wzięli?! Ten frajer od początku miał coś do mnie!- krzyknęła i ruszyła w stronę drzwi.
-Gdzie idziesz?- zapytał Leo.
-Wrócę za godzinę- powiedziała i wybiegła z domu. Po paru minutach stała pod gabinetem trenera.
-Czemu pan takie bzdury wygaduje!- krzyknęła, wchodząc do środka.
-Bzdury? Mówię samą prawdę.
-Jasne, rozumiem, że mnie pan nie lubi, ale co ja mam zrobić żeby mi pan pozwolił grać.
-Dobrze, jeśli chcesz możemy załatwić to w inny sposób- powiedział powoli podchodząc do niej.
-O co panu chodzi?- zapytała przestraszona.
-Dobrze wiesz-odparł stając przed nią i ograniczając jej drogę ucieczki.
-Proszę mnie zostawić.
-Nie chcesz grać?- zapytał, dotykając jej policzka.
-Chcę- odparła przestraszona.
-To musisz na to zapracować- powiedział, wkładając jej ręce pod bluzkę.
-Nie!- krzyknęła, strącając jego dłonie.
-No proszę Cię Messi, jeden szybki numerek i zagrasz jutro- wrócił do poprzedniej czynności i wpił się w jej usta.
-Dupek!- krzyknęła i uderzyła go w twarz, wybiegając z gabinetu.
Roztrzęsiona wybiegła ze stadionu i udała się do domu.
-Ana? Co się stało?- zapytał Leo widząc, w jakim stanie jest córka.
-Zostaw mnie- szepnęła i pobiegła do pokoju.
-Co się jej stało?- zapytała Anto.
-Nie wiem, ale czuje, że ma to coś wspólnego z tym dupkiem.
-Zadzwoń po Marca- powiedziała i pocałowała męża, ten bez dyskusji wykręcił numer piłkarza. Po paru minutach Hiszpan był już w domu Messich.
-Ana wpuść mnie- powiedział pukając do jej drzwi.
-Idź sobie- powiedziała a Bartra wyczuł w jej głosie, że płakała.
-Nigdzie nie pójdę, wpuść mnie- odparł stanowczo a dziewczyna otworzyła mu drzwi.
-Skarbie- powiedział i od razu ją przytulił.
-Marc- szepnęła.
-Co się stało?- zapytał, lecz ta od razu wybuchnęła płaczem, wtulając się w jego pierś.
Nim zdołał zadać ponownie pytanie, ona spała przytulona do niego.
Westchnął i ułożył się obok niej.
-Teraz opowiesz mi, co się stało?- zapytał, gdy rano obudziła się.
-Nie chcę- odparła i znowu zaczęła płakać.
-Będzie Ci lepiej, nieważne co powiesz, pomogę Ci.
-On próbował mnie zgwałcić- wyszeptała.
-Co?!- wykrzyknął, wyskakując z łóżka.
-Powiedział, że jak się z nim prześpię to zagram dzisiaj, obmacywał mnie, ale udało mi się uciec- powiedziała zrozpaczona.
-Zabije go!- krzyknął i gdy tylko udało mu się uspokoić dziewczynę, wybiegł z pokoju.
-Co tu się dzieje?!- spytał Leo słysząc krzyk.
-Ten debil chciał zgwałcić Anę!- krzyknął, a Leo poczerwieniał ze złości.
-Zabije!- krzyknął i pobiegł do samochodu, zaraz za nim poszedł Marc i roztrzęsiona Ana.
-Czemu nie jesteś przebrana?!- syknął trener, widząc piłkarkę.
-Chciałeś ją zgwałcić!- krzyknął Leo i podbiegł do mężczyzny, przyciskając go do ściany.
-Leo?! Zostaw go!- krzyknął Enrique i odciągnął piłkarza.
-Zapłacisz za to, co jej zrobiłeś!
-Co tu się dzieje?!- krzyknął trener.
-Nic jej nie zrobiłem- odparł otrzepując się.
-Obmacywałeś ją! Chciałeś ją zgwałcić!
-Masz dowód?- zapytał spokojnie, a Leo wyrwał się i uderzył go w twarz.
-Tato!- krzyknęła i pociągnęła go za rękę.
-Zapłaci za to, co Ci zrobił- ryknął.
-Zostaw go, proszę- szepnęła i rozpłakała się, a ojciec od razu ja przytulił.
***
Do przerwy świątecznej zostały raptem 4 mecze, a Ana zagrała tylko w paru i to po góra 15 minut. Dziewczyna, piłkarze i kibice byli zawiedzeni. Piłkarka od paru dni myślała nad pewną zmianą w swoim życiu i już wiedziała, jaką podjęła decyzje.
-Chciałabym coś powiedzieć- odparła, gdy wszyscy byli na murawie.
-Z niecierpliwością czekamy co masz nam do powiedzenia- powiedział trener, lecz dziewczyna nie spojrzała na niego.
-Odchodzę z klubu- odparła patrząc na wszystkich.
-Co?! Nie!- krzyknął Marc, a reszta zdziwiona spojrzała na niego.
-Podjęłam już decyzje, chcę odejść z klubu, tu prawie nic nie gram i nie chcę do końca kariery przesiedzieć na trybunach-odparła patrząc zła na Sancheza.
-Ana jesteś pewna?- zapytała jedna z jej koleżanek.
-Tak.
-A gdzie chcesz odejść?- zapytał zrozpaczony Marc.
-Jeśli wszystko pójdzie dobrze to do Chelsea.
-Ana to jest twoja decyzja, ale zastanów się.. Spróbuj może na razie na wypożyczeniu- odparł Enrique.
-Dobrze.
-Ana, czemu mi nie powiedziałaś?- zapytał Leo.
-Chciałam sama podjąć tę decyzje.
-A gdzie zamieszkasz?- zapytał.
-U Cesca rozmawiałam już z nim, zgodził się.
-Jeśli tego chcesz. Ale spróbuj na razie na wypożyczeniu, zobaczysz jak to jest, a jak Ci się nie spodoba to wrócisz.
-Dobrze tato- powiedziała i ze łzami w oczach przytuliła ojca.
Nie chciała opuszczać tego klubu, ale chciała grać, a w obecnej sytuacji nie mogła. Było jej okropnie żal, że musi odejść od rodziny, przyjaciół, ale nie widziała innego wyjścia.
-Będę tęsknić- powiedział piłkarz i ostatnimi siłami zmusił się, by nie płakać.
-Ja też- powiedziała i po jej policzkach popłynęły łzy.
-Nie płacz, proszę. Zdobądź dla mnie bramkę. Będę oglądać każdy twój mecz- powiedział przytulając ją do siebie, po raz ostatni spojrzała na Hiszpana i odeszła w stronę odprawy.
***
-Bartra podejdź tu- krzyknął Enrique, gdy jego piłkarz wpadł na kolejną osobę.
-O co chodzi?
-To ja się powinienem o to pytać. Co się z tobą dzieje?
-Nic naprawdę.
-Masz podkrążone oczy i ledwo stoisz na nogach. Spałeś coś?
-Nie potrafię.
-To przez Anę prawda?- zapytał zmartwiony.
-Nie, wszystko w porządku!- krzyknął.
-Znam Cię nie od dziś i wiem, kiedy coś jest nie tak. Wiem jak bardzo byliście blisko z Aną, ale ona pojechała spełniać marzenia chyba tego chciałeś prawda?
-Tak, ale jest mi tak ciężko bez niej- powiedział zrozpaczony.
-Wiem Marc, ale to szybko minie, zanim się obejrzysz ona będzie z powrotem-powiedział i poklepał piłkarza po plecach.
Piłkarz usiadł na murawie i po raz kolejny się rozpłakał. Nie wiedział co się z nim dzieje, ale strata dziewczyny była ciosem i nie potrafił się podnieść. Brakowało mu jej uśmiechu, wygłupów. Chciał by była przy nim już na zawsze.
-Co się dzieje?- zapytał Leo podchodząc bliżej, a za nim ruszyli piłkarze.
-Nic, koniec treningu na dzisiaj- powiedział trener, lecz żaden z piłkarzy nie ruszył się z miejsca.
-Nam wszystkim jej brakuje, ale musisz iść dalej Marc, przecież za parę miesięcy ona wróci- odparł Luis a reszta zdziwiona spojrzała na niego.
-Wiem, ale nie potrafię.
-Potrafisz, dasz radę- tym razem głos zabrał Dani.
Jeszcze przez parę minut rozmawiali z piłkarzem i gdy tylko się uspokoił, ruszyli do szatni.
***
No i jest następny, Marca będzie więcej, uzbrójcie się w cierpliwość, jeszcze trochę :)
Nowy rozdział za tydzień lub dwa ;)
sobota, 14 listopada 2015
Rozdział 19
***
Ana razem z psem o 12 wylądowała w Londynie. Musiała jakoś dostać się do mieszkania Fabregasa, gdzie była umówiona z Olą. Hiszpan o niczym nie wiedział. Ana chciała mu zrobić niespodziankę i korzystając z prezentu od rodziców, wybrała się do stolicy Anglii.
-Chodź piesku musimy jakoś dać radę- powiedziała i razem ze zwierzakiem opuściła lotnisko.
Po godzinie chodzenia po Londynie jakoś udało im się dotrzeć pod posiadłość Fabregasa.
-Cześć- odparł Ana widząc dziewczynę.
-Hej Ana!- krzyknęła i przytuliła dziewczynę.
-Cesc na zgrupowaniu?- zapytała, wchodząc do domu.
-Tak, nic mu nie mówiłam będzie niespodzianka.
-Dziękuje- odparła i zasiadły do rozmowy.
Zaraz po wygranym meczu przez Chelsea dziewczyny ruszyły na murawę. Ana stanęła na boisku i spojrzała w stronę Hiszpana, który był do niej odwrócony plecami. Powoli ruszyła w jego kierunku.
-Ana?!- krzyknął zdziwiony, widząc piłkarkę a ta ostatnie kilka metrów pokonała biegiem i rzuciła się w ramiona piłkarza.
-Tęskniłam- powiedziała i mocniej wtuliła się w piłkarza.
-Co tu robisz?- zapytał, rozglądając się na boki.
-Skorzystałam z prezentu i przyjechałam na mecz.
-Chodź pogadamy w domu, bo wzbudzasz coraz większą ciekawość- powiedział widząc, że wszyscy się na nich patrzą.
-Czy mnie wzrok nie myli?- zapytał Jose Mourinho.
-Dzień dobry, Ana Messi- przedstawiła się.
-Jose Mourinho, miło mi Cię poznać.
-Mi również- odparła z uśmiechem.
-Korzystając z okazji, miałabyś ochotę spróbować w angielskiej lidze? Widziałem twój poprzedni sezon, jesteś niesamowita.
-Dziękuje, ale na razie nigdzie się nie wybieram- powiedziała i razem z Cesciem opuściła murawę.
Miesiąc później..
-Ana rozmawiałyśmy i podjęłyśmy decyzję, żebyś to ty została nowym kapitanem- powiedziała obecna pani kapitan.
-Jesteście pewne?- zapytała, przebierając się w strój treningowy.
-Tak, będziesz świetnym kapitanem, należy Ci się.
-Dobrze, dziękuje-powiedziała przyjmując opaskę.
Po paru minutach piłkarki wyszły na murawę, jednak nie było na nim Enrique, lecz jakiś mężczyzna.
-Kim pan jest?- zapytała, podchodząc do niego.
-Nazywam sie Juan Sanchez i jestem waszym nowym trenerem.
-Co?! A gdzie Luis?- zapytała zdziwiona.
-Nie trenuje już was tylko chłopaków- odparł obojętnie.
-Nie, to niemożliwe! Tak nie może być!- krzyknęła zła.
-Skończ się wydzierać. Kim ty w ogóle jesteś?
-Jestem kapitanem i mam prawo wiedzieć- powiedziała spoglądając na nowego trenera.
-Tak? A jak się nazywasz?- zapytał z kpiną.
-Ana Messi.
-No tak Messi. Myślisz, że jak masz sławnego ojca, to wszystko Ci wolno?! Pewnie tutaj też grasz tylko dzięki niemu?!- syknął.
-Oho to przegiął- powiedziała jedna z piłkarek.
-Jak śmiesz! Nie znasz mnie i już oceniasz!- krzyknęła.
-Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na ty smarkulo, u mnie nie liczy się nazwisko, tylko talent.
-Pan jest popierdolony! Nie ma pan prawa oceniać mnie! Nigdy pan mnie nie widział a już ocenia!- krzyknęła i wściekła ruszyła w stronę tunelu.
-Jeśli teraz opuścisz trening, jesteś zawieszona na 2 spotkania!- krzyknął, lecz dziewczyna nie odwróciła się, tylko wściekła ruszyła do biura Enrique.
-Dlaczego?!- krzyknęła, wchodząc do środka.
-Wiedziałem, że przyjdziesz.
-Dlaczego nie jesteś już naszym trenerem?
-Nie wiem, takie dostałem rozkazy, teraz trenuje tylko chłopaków. A co się stało?
-Zdążyłam przebywać z tym idiotą 5 minut i już dostałam zawieszenie.
-Co?! Dlaczego?!- krzyknął.
-Stwierdził, że jak mam takie nazwisko to wszytko mi wolno a u niego liczy się talent, no to mu powiedziałam i wyszła i dostałam zawieszenie na dwa mecze!
-Uspokój się, dzisiaj potrenujesz z nami, a potem zobaczymy- powiedział i ruszyli na murawę.
-O królowa raczyła wrócić na trening!- odparł trener, widząc piłkarkę a ta wściekła ruszyła w jego kierunku.
-Jest pan podłym człowiekiem! Nie wiem, jak mogli kogoś takiego zatrudnić!
-Powiedz jeszcze słowo, a przesiedzisz cały sezon na trybunach!
-Ana daj spokój- powiedział Enrique chwytając piłkarkę za rękę.
-Co za pieprzony dupek!- krzyknęła i kopnęła piłkę w światło bramki, po chwili opadła na ziemię i próbowała się uspokoić.
-Co się stało?- zapytał Leo, który, jak i reszta piłkarzy, widział co się stało.
-Przyszedł dupek i się rządzi, nikt mi nie będzie mówił, że gram tu tylko przez nazwisko!
-Spokojnie, nie przejmuj się nim- powiedział Leo przytulając córkę.
-Gdzie Paco?- zapytała, nie widząc pieska.
-Jest w szatni z chłopakami, za chwilę przyjdzie- odparł.
Paco, odkąd przyszedł na pierwszy trening i pokazał swoje umiejętności bywał na każdym treningu i meczu. Dostał oficjalne pozwolenie od władz klubu i ligi i mógł na każdym meczu, siedzieć koło piłkarzy na ławce. On nie był zwykłym psem, był kimś więcej, piłkarze i kibice od pierwszej chwili pokochali go, po przegranym meczu potrafił siedzieć i pocieszać piłkarzy a po wygranym razem z nimi cieszyć się.
-Paco!- krzyknęła dziewczyna, widząc psa, który słysząc swoje imię, podbiegł do właścicielki.
-Co to za kundel?- zapytał nowy trener dziewczyn, widząc psa.
-To nie jest żaden kundel. To Paco!- powiedziała, podchodząc do trenera.
-Co tu robi pies?! To jest boisko!
-Paco ma oficjalne pozwolenie, jest na każdym meczu i treningu. A panu nic do tego- powiedziała i odeszła od niego.
Reszta meczu przebiegła w miarę spokojnie, Ana starała się nie patrzeć na nowego trenera.
-Gramy mecz? Chciałbym zobaczyć jak grają dziewczyny- zapytał Sanchez.
-Oczywiście. Ana idź do dziewczyn- powiedział a dziewczyna niechętne ruszyła w stronę nowego trenera.
-Messi na ławkę- powiedział widząc dziewczynę.
-Dlaczego? Przecież gramy innym ustawieniem.
-Bo ja tak chce, na ławke.
***
-Mogę w końcu wejść?- zapytała, gdy została sama na ławce rezerwowych.
-Nie.
-Ale zostało 15 minut.
-Kto tu jest trenerem? Ja czy ty?- zapytał a dziewczyna podniosła się.
-Gdzie idziesz?- zapytał zdziwiony.
-Tam, gdzie będę mogła pograć- powiedziała i ruszyła do ławki piłkarzy.
-Niech zgadnę chcesz wejść?- zapytał z uśmiechem.
-Mogę?- zapytała.
-Jasne.
Po chwili weszła na boisko za Luisa i gra rozpoczęła się ponownie.
Po dwóch minutach Ana po asyście ojca zdobyła przepiękną bramkę z główki. Wracając na własną połowę podeszła do trenera.
-Może być?- zapytała, podnosząc ręce.
-Ujdzie, z takimi rozgrywającymi nawet dziecko strzeliłoby bramkę- powiedział a Ana ostatnimi siłami odeszła nic nie mówiąc.
Przez następne 5 minut mecz przebiegał spokojnie, po chwili wszyscy usłyszeli pisk i przerwali grę.
-Paco!- krzyknęła, widząc psa, który leżał, zwijając się z bólu.
-Co się dzieje?- zapytali piłkarze.
-Co mu pan zrobił?!- krzyknęła.
-Plątał się pod nogami, to go przesunąłem.
-Kopnął go pan!- krzyknęła, biorąc psa na ręce.
-Do lekarza- powiedział Leo i razem z córką opuścili stadion. Po paru minutach czekali przed gabinetem weterynarza.
-Co z nim?- zapytał przestraszona, gdy zobaczyła lekarza.
-Spokojnie, na szczęście psu nic nie jest, parę siniaków i zwichnięta łapa. Dostał leki przeciwbólowe i na wzmocnienie, niech się nie przemęcza i możecie wracać do domu.
-Bardzo panu dziękujemy- powiedział Leo i opuścili przychodnie.
-Co tak późno?- zapytała Anto, gdy pozostali weszli do domu.
-Były lekkie problemy- powiedział Leo przytulając żonę.
-Co się stało Paco?- zapytała, widząc psa na rękach córki.
-Nie mam ochoty o tym gadać, pójdę odpocząć- powiedziała Ana i poszła na górę.
-Zaraz Ci wszystko wyjaśnię.
Ana razem z psem o 12 wylądowała w Londynie. Musiała jakoś dostać się do mieszkania Fabregasa, gdzie była umówiona z Olą. Hiszpan o niczym nie wiedział. Ana chciała mu zrobić niespodziankę i korzystając z prezentu od rodziców, wybrała się do stolicy Anglii.
-Chodź piesku musimy jakoś dać radę- powiedziała i razem ze zwierzakiem opuściła lotnisko.
Po godzinie chodzenia po Londynie jakoś udało im się dotrzeć pod posiadłość Fabregasa.
-Cześć- odparł Ana widząc dziewczynę.
-Hej Ana!- krzyknęła i przytuliła dziewczynę.
-Cesc na zgrupowaniu?- zapytała, wchodząc do domu.
-Tak, nic mu nie mówiłam będzie niespodzianka.
-Dziękuje- odparła i zasiadły do rozmowy.
Zaraz po wygranym meczu przez Chelsea dziewczyny ruszyły na murawę. Ana stanęła na boisku i spojrzała w stronę Hiszpana, który był do niej odwrócony plecami. Powoli ruszyła w jego kierunku.
-Ana?!- krzyknął zdziwiony, widząc piłkarkę a ta ostatnie kilka metrów pokonała biegiem i rzuciła się w ramiona piłkarza.
-Tęskniłam- powiedziała i mocniej wtuliła się w piłkarza.
-Co tu robisz?- zapytał, rozglądając się na boki.
-Skorzystałam z prezentu i przyjechałam na mecz.
-Chodź pogadamy w domu, bo wzbudzasz coraz większą ciekawość- powiedział widząc, że wszyscy się na nich patrzą.
-Czy mnie wzrok nie myli?- zapytał Jose Mourinho.
-Dzień dobry, Ana Messi- przedstawiła się.
-Jose Mourinho, miło mi Cię poznać.
-Mi również- odparła z uśmiechem.
-Korzystając z okazji, miałabyś ochotę spróbować w angielskiej lidze? Widziałem twój poprzedni sezon, jesteś niesamowita.
-Dziękuje, ale na razie nigdzie się nie wybieram- powiedziała i razem z Cesciem opuściła murawę.
Miesiąc później..
-Ana rozmawiałyśmy i podjęłyśmy decyzję, żebyś to ty została nowym kapitanem- powiedziała obecna pani kapitan.
-Jesteście pewne?- zapytała, przebierając się w strój treningowy.
-Tak, będziesz świetnym kapitanem, należy Ci się.
-Dobrze, dziękuje-powiedziała przyjmując opaskę.
Po paru minutach piłkarki wyszły na murawę, jednak nie było na nim Enrique, lecz jakiś mężczyzna.
-Kim pan jest?- zapytała, podchodząc do niego.
-Nazywam sie Juan Sanchez i jestem waszym nowym trenerem.
-Co?! A gdzie Luis?- zapytała zdziwiona.
-Nie trenuje już was tylko chłopaków- odparł obojętnie.
-Nie, to niemożliwe! Tak nie może być!- krzyknęła zła.
-Skończ się wydzierać. Kim ty w ogóle jesteś?
-Jestem kapitanem i mam prawo wiedzieć- powiedziała spoglądając na nowego trenera.
-Tak? A jak się nazywasz?- zapytał z kpiną.
-Ana Messi.
-No tak Messi. Myślisz, że jak masz sławnego ojca, to wszystko Ci wolno?! Pewnie tutaj też grasz tylko dzięki niemu?!- syknął.
-Oho to przegiął- powiedziała jedna z piłkarek.
-Jak śmiesz! Nie znasz mnie i już oceniasz!- krzyknęła.
-Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na ty smarkulo, u mnie nie liczy się nazwisko, tylko talent.
-Pan jest popierdolony! Nie ma pan prawa oceniać mnie! Nigdy pan mnie nie widział a już ocenia!- krzyknęła i wściekła ruszyła w stronę tunelu.
-Jeśli teraz opuścisz trening, jesteś zawieszona na 2 spotkania!- krzyknął, lecz dziewczyna nie odwróciła się, tylko wściekła ruszyła do biura Enrique.
-Dlaczego?!- krzyknęła, wchodząc do środka.
-Wiedziałem, że przyjdziesz.
-Dlaczego nie jesteś już naszym trenerem?
-Nie wiem, takie dostałem rozkazy, teraz trenuje tylko chłopaków. A co się stało?
-Zdążyłam przebywać z tym idiotą 5 minut i już dostałam zawieszenie.
-Co?! Dlaczego?!- krzyknął.
-Stwierdził, że jak mam takie nazwisko to wszytko mi wolno a u niego liczy się talent, no to mu powiedziałam i wyszła i dostałam zawieszenie na dwa mecze!
-Uspokój się, dzisiaj potrenujesz z nami, a potem zobaczymy- powiedział i ruszyli na murawę.
-O królowa raczyła wrócić na trening!- odparł trener, widząc piłkarkę a ta wściekła ruszyła w jego kierunku.
-Jest pan podłym człowiekiem! Nie wiem, jak mogli kogoś takiego zatrudnić!
-Powiedz jeszcze słowo, a przesiedzisz cały sezon na trybunach!
-Ana daj spokój- powiedział Enrique chwytając piłkarkę za rękę.
-Co za pieprzony dupek!- krzyknęła i kopnęła piłkę w światło bramki, po chwili opadła na ziemię i próbowała się uspokoić.
-Co się stało?- zapytał Leo, który, jak i reszta piłkarzy, widział co się stało.
-Przyszedł dupek i się rządzi, nikt mi nie będzie mówił, że gram tu tylko przez nazwisko!
-Spokojnie, nie przejmuj się nim- powiedział Leo przytulając córkę.
-Gdzie Paco?- zapytała, nie widząc pieska.
-Jest w szatni z chłopakami, za chwilę przyjdzie- odparł.
Paco, odkąd przyszedł na pierwszy trening i pokazał swoje umiejętności bywał na każdym treningu i meczu. Dostał oficjalne pozwolenie od władz klubu i ligi i mógł na każdym meczu, siedzieć koło piłkarzy na ławce. On nie był zwykłym psem, był kimś więcej, piłkarze i kibice od pierwszej chwili pokochali go, po przegranym meczu potrafił siedzieć i pocieszać piłkarzy a po wygranym razem z nimi cieszyć się.
-Paco!- krzyknęła dziewczyna, widząc psa, który słysząc swoje imię, podbiegł do właścicielki.
-Co to za kundel?- zapytał nowy trener dziewczyn, widząc psa.
-To nie jest żaden kundel. To Paco!- powiedziała, podchodząc do trenera.
-Co tu robi pies?! To jest boisko!
-Paco ma oficjalne pozwolenie, jest na każdym meczu i treningu. A panu nic do tego- powiedziała i odeszła od niego.
Reszta meczu przebiegła w miarę spokojnie, Ana starała się nie patrzeć na nowego trenera.
-Gramy mecz? Chciałbym zobaczyć jak grają dziewczyny- zapytał Sanchez.
-Oczywiście. Ana idź do dziewczyn- powiedział a dziewczyna niechętne ruszyła w stronę nowego trenera.
-Messi na ławkę- powiedział widząc dziewczynę.
-Dlaczego? Przecież gramy innym ustawieniem.
-Bo ja tak chce, na ławke.
***
-Mogę w końcu wejść?- zapytała, gdy została sama na ławce rezerwowych.
-Nie.
-Ale zostało 15 minut.
-Kto tu jest trenerem? Ja czy ty?- zapytał a dziewczyna podniosła się.
-Gdzie idziesz?- zapytał zdziwiony.
-Tam, gdzie będę mogła pograć- powiedziała i ruszyła do ławki piłkarzy.
-Niech zgadnę chcesz wejść?- zapytał z uśmiechem.
-Mogę?- zapytała.
-Jasne.
Po chwili weszła na boisko za Luisa i gra rozpoczęła się ponownie.
Po dwóch minutach Ana po asyście ojca zdobyła przepiękną bramkę z główki. Wracając na własną połowę podeszła do trenera.
-Może być?- zapytała, podnosząc ręce.
-Ujdzie, z takimi rozgrywającymi nawet dziecko strzeliłoby bramkę- powiedział a Ana ostatnimi siłami odeszła nic nie mówiąc.
Przez następne 5 minut mecz przebiegał spokojnie, po chwili wszyscy usłyszeli pisk i przerwali grę.
-Paco!- krzyknęła, widząc psa, który leżał, zwijając się z bólu.
-Co się dzieje?- zapytali piłkarze.
-Co mu pan zrobił?!- krzyknęła.
-Plątał się pod nogami, to go przesunąłem.
-Kopnął go pan!- krzyknęła, biorąc psa na ręce.
-Do lekarza- powiedział Leo i razem z córką opuścili stadion. Po paru minutach czekali przed gabinetem weterynarza.
-Co z nim?- zapytał przestraszona, gdy zobaczyła lekarza.
-Spokojnie, na szczęście psu nic nie jest, parę siniaków i zwichnięta łapa. Dostał leki przeciwbólowe i na wzmocnienie, niech się nie przemęcza i możecie wracać do domu.
-Bardzo panu dziękujemy- powiedział Leo i opuścili przychodnie.
-Co tak późno?- zapytała Anto, gdy pozostali weszli do domu.
-Były lekkie problemy- powiedział Leo przytulając żonę.
-Co się stało Paco?- zapytała, widząc psa na rękach córki.
-Nie mam ochoty o tym gadać, pójdę odpocząć- powiedziała Ana i poszła na górę.
-Zaraz Ci wszystko wyjaśnię.
***
Dzisiaj krócej, ale jest :D Następny powinien pojawić się za tydzień.
Jeśli chodzi o psa to wiadomo, że jest to fikcja, bo nie wpuściliby go na stadion, ale co do jego gry to już nie. Pochwalę się, że ten pomysł zaczerpnęłam z własnego życia. A mianowicie moja sunia tak gra w piłkę. Jest niesamowita, potrafi podbić kilka razy piłkę i nie wiem skąd to umie :D
No nic do nowego ;)
Dzisiaj krócej, ale jest :D Następny powinien pojawić się za tydzień.
Jeśli chodzi o psa to wiadomo, że jest to fikcja, bo nie wpuściliby go na stadion, ale co do jego gry to już nie. Pochwalę się, że ten pomysł zaczerpnęłam z własnego życia. A mianowicie moja sunia tak gra w piłkę. Jest niesamowita, potrafi podbić kilka razy piłkę i nie wiem skąd to umie :D
No nic do nowego ;)
piątek, 30 października 2015
Rozdział 18
***
Jak co rano po porannej toalecie ubrana zeszła na dół. W kuchni siedziała jej cała rodzina.
-Wszystkiego najlepszego!- krzyknął Thiago i podbiegł z rysunkiem do siostry.
-Dziękuje- odparła zdziwiona.
-Sto lat!- zaczęli śpiewać jej rodzice i z tortem podeszli do córki a dziewczyna, widząc to rozpłakała się.
-Co się stało?- zapytała Anto.
-Pierwszy raz ktoś pamięta o moich urodzinach!- krzyknęła przez łzy.
-My zawsze będziemy- odparł Leo i przytulił córkę.
-To dla ciebie- powiedzieli i wręczyli jej prezent, który dziewczyna od razu otworzyła.
-Jej! Dziękuje! Dziękuje! Dziękuje!-krzyknęła, widząc bilet na mecz Chelsea.
-Będziesz mogła spotkać się z Cesciem.
-Dziękuje!- po raz kolejny krzyknęła i przytuliła rodziców.
-To nie wszystko, zarobiłaś już pieniądze i z klubu też dostajesz, dlatego założyliśmy Ci konto w banku, masz tam swoje wszystkie pieniądze i trochę od nas- powiedziała Antonella wręczając córce kartę bankową.
-A teraz zbieraj się- powiedział Leo.
-Gdzie?
-Zobaczysz. Długo nad tym myśleliśmy i zdecydowaliśmy, że to będzie dla ciebie najlepszy prezent- odparł podjeżdżając pod schronisko.
-Mogę adoptować psa?!- krzyknęła szczęśliwa.
-Tak.
-Dziękuje! Zawsze chciałam mieć zwierzaka- odparła rozglądając się za odpowiednim zwierzakiem.
-Co to za pieski?- zapytała pracownika.
-Te szczeniaki zostały do nas przywiezione dwa tygodnie temu, znaleziono je w stawie, ledwo uszły z życiem.
-Podoba Ci się któryś?- zapytał Leo.
-Chyba tak- odparła biorąc na ręce najmniejszego.
-Jesteś pewna? Jest najsłabszy w miocie, nie lepiej silniejszego- zapytał pracownik a piłkarka spojrzała na psa i widząc jego wzrok uśmiechnęła się.
-Ten jest na całe życie, widzę to, tato mogę z tobą porozmawiać- odparła wstając.
-O co chodzi?
-Widząc te wszystkie zwierzęta, chce mi się płakać, może udałoby nam się jakoś im pomóc pieniężnie i zorganizować jakiś dzień, twoje nazwisko przyciągnie tłumy.
-Nasze nazwisko. Cały czas zadziwia mnie, jak wiele miłości masz w sobie, oczywiście, że im pomożemy. Pieniądze przekażemy dziś, a dzień otwarty zrobimy tak za tydzień, rozgłosi się to w mediach i powinno się udać.
-Dziękuje.
-Proszę, to dla schroniska- odparł Leo wręczając czek starszemu mężczyźnie.
-Bardzo panu dziękuje!- krzyknął i rozpłakał się.
-Nie ma za co, to plan mojej córki, wymyśliła jeszcze, by rozgłosić w mediach i urządzić dzień otwarty.
-Nie wiem jak mam wam dziękować, to wiele dla mnie znaczy- odparł i po krótkiej rozmowie rodzina opuściła schronisko.
-Wszystkiego najlepszego!- usłyszała i szybko odwróciła się.
-Dziękuje- powiedziała przytulając się do piłkarza.
-Wychodzimy!- powiedział i zabrał piłkarkę na ręce a szczeniak odezwał się- A to kto?- zapytał zdziwiony.
-Nowy mieszkaniec tego domu- odparła podchodząc do pieska.
-Jak ma na imię?
-Paco.
-Fajnie, to zabieraj Paco i wychodzimy- powiedział schodząc na dół.
-Dam Ci znać, o której macie wrócić- powiedział po cichu Leo a Ana i Paco opuścili dom.
Przez resztę popołudnia Ana bawiła się cudownie z Marciem. Najpierw byli w parku, później zjedli obiad a na koniec Marc zabrał Ane na plaże.
-Tu jest pięknie- odparła widząc zachodzące słońce.
-Niedawno odkryłem to miejsce, nigdy nie ma tu ludzi, a ty jesteś pierwszą osobą, którą tu zabrałem.
-Dziękuje Ci.
-Za co?
-Za ten dzień, to był jeden z najlepszych w całym życiu.
-Idziemy się kąpać?
-Nie mam stroju.
-No to w rzeczach.
-Nie chcę wracać mokra.
-Mam zapasowe, przebierzesz się- nalegał.
-A Paco?
-Zaczeka na plaży albo wejdzie do wody jak będzie chciał- powiedział Hiszpan i pobiegł do morza a dziewczyna za nim.
Przez następną godzinę bawili się jak małe dzieci, a Paco obserwował ich z plaży, co jakiś czas podchodząc do wody.
-Jeszcze raz Ci dziękuje- powiedziała stojąc na plaży i patrząc na chłopaka.
-Nie ma za co- odparł i spojrzał w jej oczy powoli przysuwając twarz w jej stronę. Delikatnie dotknął jej ust, by po chwili śmielej ją pocałować.
-Nie Marc!- powiedziała, odsuwając się od piłkarza.
-O co chodzi?
-My nie możemy, nie chcę być twoim pocieszeniem po stracie Melissy.
-Ale to nie tak- powiedział.
-Przepraszam- powiedziała i zabierając psa, pobiegła w stronę samochodu.
-Ale ty nic nie rozumiesz- powiedział ciszej i zrezygnowany ruszył do auta.
Droga powrotna minęła w ciszy, Ana, gdy tylko samochód zatrzymał się, wysiadła i ruszyła w stronę drzwi, piłkarz jednak dogonił ją.
-Ana, proszę Cię zapomnijmy o tym, jeśli chcesz- powiedział smutny.
-Dziękuje- odparła i otworzyła drzwi.
-Niespodzianka!- usłyszała i po chwili zobaczyła tłum ludzi. Jej koleżanki z klubu, piłkarzy Barcelony i reprezentacji Hiszpanii, a nawet trenera.
Po pierwszym szoku ruszyła szczęśliwa, witając się ze wszystkimi.
-Jak tam urodziny mijają?- zapytał Marc po godzinie.
-Świetnie, nie wiedziała, że tyle osób się mną interesuje.
-I jeszcze więcej-odparł i spojrzał na dziewczynę, która posmutniała.
-Co się stało?-zapytał.
-Nic.
-Znam Cię nie od dziś, mnie nie okłamiesz.
-Myślałam, że Cesc przyjedzie.
-Nie martw się, może nie mógł, jesteś dla niego ważna i na pewno, gdyby mógł na pewno by przyjechał- odparł przytulając ją.
-Tak myślisz?- zapytała, odsuwając się i uśmiechając się.
-Ja miałbym nie przyjechać?- usłyszała i szybko odwróciła się.
-Cesc!-krzyknęła, podbiegła i przytuliła Hiszpana.
-Wszystkiego najlepszego mała- odparł wręczając jej prezent.
-Jest piękna, dziękuje- powiedziała widząc koszulkę Chelsea z nazwiskiem Fabregasa.
-Żebyś zawsze o mnie pamiętała.
Resztę wieczoru dziewczyna bawiła się wyśmienicie, około północy większość z obecnych była już mocno pijana, dziewczyna nie chciała pić, nie chciała wracać do tamtych czasów.
-Chodź na chwilę- powiedział Marc i pociągnął ją za rękę.
-O co chodzi?
-Mam dla ciebie prezent, specjalnie zostawiłem na później- powiedział i wyciągnął naszyjnik z literką M.
-Mam taki sam z literą A, mam nadzieje, że będziemy przyjaciółmi na zawsze- powiedział i założył piłkarce biżuterię.
-Nie wiem co mam powiedzieć, jest cudowny.
Impreza skończyła się koło 2, Ci co byli na siłach wracali do domu a reszta, włączając w to głównie reprezentantów została w domu Messich.
Następnego dnia Ana razem z Paco ruszyła na dół, o dziwo w domu panował porządek.
-Jak tu czysto- powiedziała wchodząc do kuchni.
-Rano była tu ekipa sprzątająca- powiedział Leo.
-Jak dużo ludzi jest u nas?
-Około 20, część wyjechała z rana, został głównie Madryt i spoza Hiszpanii.
-A gdzie są?
-Większość w salonie, ledwo żywych- powiedział ze śmiechem.
-Dziękuje za wczorajszy dzień.
-Nie ma za co, prezenty są u nas i u Thiago w pokoju, a jest tego masa.
-Później przejrzę, chodź Paco trzeba im trochę życie popsuć- powiedziała i razem z psem ruszyła do salonu.
-Cześć wszystkim- krzyknęła i zaśmiała się, słysząc jęki.
-Ana- powiedział Sergio.
-O co chodzi Sergio? Jak się wczoraj bawiliście?- po raz kolejny krzyknęła.
-Zlituj się- powiedział Juan.
-Co ja bym bez was zrobiła- zaśmiała się a Paco zapiszczał.
-Co to za szczur?- zapytał Ramos.
-Ja Ci dam szczur!- krzyknęła, a szczeniak podszedł do piłkarza i ugryzł go w palec.
-Ała!
-Masz za swoje, to nie jest żaden szczur! Poznajcie Paco, mój nowy piesek.
-Cześć Paco- powiedział Sergio a pies nastroszył się.
-Nie lubi Cię- powiedział Xabi.
-Jak większość- dodał Iker.
-Ej!
-Nie uwierzycie co on potrafi- powiedziała i ruszyła do ogrodu a piłkarze za nią. Ana wzięła piłkę i rzuciła ją do góry a pies podbiegł do niej i zaczął podbijać i biegać.
-Przecież ta piłka jest większa od niego- powiedział Sergio.
-Może weźmiemy go do składu zamiast ciebie Ramos?- zapytał Iker.
-Bo się obrażę!- krzyknął Hiszpan a reszta zaśmiała się.
***
I przedstawiam wam nowy rozdział!
Następny przy większej aktywności :)
Jak co rano po porannej toalecie ubrana zeszła na dół. W kuchni siedziała jej cała rodzina.
-Wszystkiego najlepszego!- krzyknął Thiago i podbiegł z rysunkiem do siostry.
-Dziękuje- odparła zdziwiona.
-Sto lat!- zaczęli śpiewać jej rodzice i z tortem podeszli do córki a dziewczyna, widząc to rozpłakała się.
-Co się stało?- zapytała Anto.
-Pierwszy raz ktoś pamięta o moich urodzinach!- krzyknęła przez łzy.
-My zawsze będziemy- odparł Leo i przytulił córkę.
-To dla ciebie- powiedzieli i wręczyli jej prezent, który dziewczyna od razu otworzyła.
-Jej! Dziękuje! Dziękuje! Dziękuje!-krzyknęła, widząc bilet na mecz Chelsea.
-Będziesz mogła spotkać się z Cesciem.
-Dziękuje!- po raz kolejny krzyknęła i przytuliła rodziców.
-To nie wszystko, zarobiłaś już pieniądze i z klubu też dostajesz, dlatego założyliśmy Ci konto w banku, masz tam swoje wszystkie pieniądze i trochę od nas- powiedziała Antonella wręczając córce kartę bankową.
-A teraz zbieraj się- powiedział Leo.
-Gdzie?
-Zobaczysz. Długo nad tym myśleliśmy i zdecydowaliśmy, że to będzie dla ciebie najlepszy prezent- odparł podjeżdżając pod schronisko.
-Mogę adoptować psa?!- krzyknęła szczęśliwa.
-Tak.
-Dziękuje! Zawsze chciałam mieć zwierzaka- odparła rozglądając się za odpowiednim zwierzakiem.
-Co to za pieski?- zapytała pracownika.
-Te szczeniaki zostały do nas przywiezione dwa tygodnie temu, znaleziono je w stawie, ledwo uszły z życiem.
-Podoba Ci się któryś?- zapytał Leo.
-Chyba tak- odparła biorąc na ręce najmniejszego.
-Jesteś pewna? Jest najsłabszy w miocie, nie lepiej silniejszego- zapytał pracownik a piłkarka spojrzała na psa i widząc jego wzrok uśmiechnęła się.
-Ten jest na całe życie, widzę to, tato mogę z tobą porozmawiać- odparła wstając.
-O co chodzi?
-Widząc te wszystkie zwierzęta, chce mi się płakać, może udałoby nam się jakoś im pomóc pieniężnie i zorganizować jakiś dzień, twoje nazwisko przyciągnie tłumy.
-Nasze nazwisko. Cały czas zadziwia mnie, jak wiele miłości masz w sobie, oczywiście, że im pomożemy. Pieniądze przekażemy dziś, a dzień otwarty zrobimy tak za tydzień, rozgłosi się to w mediach i powinno się udać.
-Dziękuje.
-Proszę, to dla schroniska- odparł Leo wręczając czek starszemu mężczyźnie.
-Bardzo panu dziękuje!- krzyknął i rozpłakał się.
-Nie ma za co, to plan mojej córki, wymyśliła jeszcze, by rozgłosić w mediach i urządzić dzień otwarty.
-Nie wiem jak mam wam dziękować, to wiele dla mnie znaczy- odparł i po krótkiej rozmowie rodzina opuściła schronisko.
-Wszystkiego najlepszego!- usłyszała i szybko odwróciła się.
-Dziękuje- powiedziała przytulając się do piłkarza.
-Wychodzimy!- powiedział i zabrał piłkarkę na ręce a szczeniak odezwał się- A to kto?- zapytał zdziwiony.
-Nowy mieszkaniec tego domu- odparła podchodząc do pieska.
-Jak ma na imię?
-Paco.
-Fajnie, to zabieraj Paco i wychodzimy- powiedział schodząc na dół.
-Dam Ci znać, o której macie wrócić- powiedział po cichu Leo a Ana i Paco opuścili dom.
Przez resztę popołudnia Ana bawiła się cudownie z Marciem. Najpierw byli w parku, później zjedli obiad a na koniec Marc zabrał Ane na plaże.
-Tu jest pięknie- odparła widząc zachodzące słońce.
-Niedawno odkryłem to miejsce, nigdy nie ma tu ludzi, a ty jesteś pierwszą osobą, którą tu zabrałem.
-Dziękuje Ci.
-Za co?
-Za ten dzień, to był jeden z najlepszych w całym życiu.
-Idziemy się kąpać?
-Nie mam stroju.
-No to w rzeczach.
-Nie chcę wracać mokra.
-Mam zapasowe, przebierzesz się- nalegał.
-A Paco?
-Zaczeka na plaży albo wejdzie do wody jak będzie chciał- powiedział Hiszpan i pobiegł do morza a dziewczyna za nim.
Przez następną godzinę bawili się jak małe dzieci, a Paco obserwował ich z plaży, co jakiś czas podchodząc do wody.
-Jeszcze raz Ci dziękuje- powiedziała stojąc na plaży i patrząc na chłopaka.
-Nie ma za co- odparł i spojrzał w jej oczy powoli przysuwając twarz w jej stronę. Delikatnie dotknął jej ust, by po chwili śmielej ją pocałować.
-Nie Marc!- powiedziała, odsuwając się od piłkarza.
-O co chodzi?
-My nie możemy, nie chcę być twoim pocieszeniem po stracie Melissy.
-Ale to nie tak- powiedział.
-Przepraszam- powiedziała i zabierając psa, pobiegła w stronę samochodu.
-Ale ty nic nie rozumiesz- powiedział ciszej i zrezygnowany ruszył do auta.
Droga powrotna minęła w ciszy, Ana, gdy tylko samochód zatrzymał się, wysiadła i ruszyła w stronę drzwi, piłkarz jednak dogonił ją.
-Ana, proszę Cię zapomnijmy o tym, jeśli chcesz- powiedział smutny.
-Dziękuje- odparła i otworzyła drzwi.
-Niespodzianka!- usłyszała i po chwili zobaczyła tłum ludzi. Jej koleżanki z klubu, piłkarzy Barcelony i reprezentacji Hiszpanii, a nawet trenera.
Po pierwszym szoku ruszyła szczęśliwa, witając się ze wszystkimi.
-Jak tam urodziny mijają?- zapytał Marc po godzinie.
-Świetnie, nie wiedziała, że tyle osób się mną interesuje.
-I jeszcze więcej-odparł i spojrzał na dziewczynę, która posmutniała.
-Co się stało?-zapytał.
-Nic.
-Znam Cię nie od dziś, mnie nie okłamiesz.
-Myślałam, że Cesc przyjedzie.
-Nie martw się, może nie mógł, jesteś dla niego ważna i na pewno, gdyby mógł na pewno by przyjechał- odparł przytulając ją.
-Tak myślisz?- zapytała, odsuwając się i uśmiechając się.
-Ja miałbym nie przyjechać?- usłyszała i szybko odwróciła się.
-Cesc!-krzyknęła, podbiegła i przytuliła Hiszpana.
-Wszystkiego najlepszego mała- odparł wręczając jej prezent.
-Jest piękna, dziękuje- powiedziała widząc koszulkę Chelsea z nazwiskiem Fabregasa.
-Żebyś zawsze o mnie pamiętała.
Resztę wieczoru dziewczyna bawiła się wyśmienicie, około północy większość z obecnych była już mocno pijana, dziewczyna nie chciała pić, nie chciała wracać do tamtych czasów.
-Chodź na chwilę- powiedział Marc i pociągnął ją za rękę.
-O co chodzi?
-Mam dla ciebie prezent, specjalnie zostawiłem na później- powiedział i wyciągnął naszyjnik z literką M.
-Mam taki sam z literą A, mam nadzieje, że będziemy przyjaciółmi na zawsze- powiedział i założył piłkarce biżuterię.
-Nie wiem co mam powiedzieć, jest cudowny.
Impreza skończyła się koło 2, Ci co byli na siłach wracali do domu a reszta, włączając w to głównie reprezentantów została w domu Messich.
Następnego dnia Ana razem z Paco ruszyła na dół, o dziwo w domu panował porządek.
-Jak tu czysto- powiedziała wchodząc do kuchni.
-Rano była tu ekipa sprzątająca- powiedział Leo.
-Jak dużo ludzi jest u nas?
-Około 20, część wyjechała z rana, został głównie Madryt i spoza Hiszpanii.
-A gdzie są?
-Większość w salonie, ledwo żywych- powiedział ze śmiechem.
-Dziękuje za wczorajszy dzień.
-Nie ma za co, prezenty są u nas i u Thiago w pokoju, a jest tego masa.
-Później przejrzę, chodź Paco trzeba im trochę życie popsuć- powiedziała i razem z psem ruszyła do salonu.
-Cześć wszystkim- krzyknęła i zaśmiała się, słysząc jęki.
-Ana- powiedział Sergio.
-O co chodzi Sergio? Jak się wczoraj bawiliście?- po raz kolejny krzyknęła.
-Zlituj się- powiedział Juan.
-Co ja bym bez was zrobiła- zaśmiała się a Paco zapiszczał.
-Co to za szczur?- zapytał Ramos.
-Ja Ci dam szczur!- krzyknęła, a szczeniak podszedł do piłkarza i ugryzł go w palec.
-Ała!
-Masz za swoje, to nie jest żaden szczur! Poznajcie Paco, mój nowy piesek.
-Cześć Paco- powiedział Sergio a pies nastroszył się.
-Nie lubi Cię- powiedział Xabi.
-Jak większość- dodał Iker.
-Ej!
-Nie uwierzycie co on potrafi- powiedziała i ruszyła do ogrodu a piłkarze za nią. Ana wzięła piłkę i rzuciła ją do góry a pies podbiegł do niej i zaczął podbijać i biegać.
-Przecież ta piłka jest większa od niego- powiedział Sergio.
-Może weźmiemy go do składu zamiast ciebie Ramos?- zapytał Iker.
-Bo się obrażę!- krzyknął Hiszpan a reszta zaśmiała się.
***
I przedstawiam wam nowy rozdział!
Następny przy większej aktywności :)
piątek, 16 października 2015
Rozdział 17
***
-Jak idzie nasz plan?- zapytała Lita.
-Świetnie, masz pieniądze?
-Trzymaj- odparła wręczając dziewczynie kopertę.
-A co z Aną? Ona coś wie- powiedziała Melissa.
-Nią się nie martw, Marc jest za głupi, nie uwierzy jej.
-Po co to robisz?
-Musi cierpieć tak jak ja cierpiałam- syknęła zła.
-Idziemy- powiedziała Ana i ruszyła w stronę stolika dziewczyn.
-Ana?- zapytały zszokowane.
-Lita spierdalaj, a ty idziesz z nami!- krzyknęła i chwyciła Melisse.
-Nigdzie z wami nie idę!- pisnęła.
-Albo idziesz z nami, albo media się dowiedzą i będziesz spalona-syknęła.
-Dobrze- wstała i ruszyła za dwójką.
-Marc siadaj i słuchaj!- powiedziała Ana, wchodząc do pokoju piłkarza.
-Ana?
-Masz mu powiedzieć wszystko albo to się źle dla ciebie skończy-odparł Cesc.
-Melissa? O co tu chodzi?- zapytał zdziwiony.
-Marc ja Cię okłamałam, nie jestem w ciąży.
-Co?! A te zdjęcia?- zapytał zszokowany.
-To nie moje- odparła znudzona.
-Po co to zrobiłaś?- odparł coraz słabszym głosem.
-Jak to po co? Dla pieniędzy, sławy- zaczęła wyliczać, ale piłkarz przerwał jej.
-I myślałaś, że się nie dowiem?! Jak zamierzałaś to ukrywać!-krzyknął a w pokoju pojawiło się kilku piłkarzy.
-Jaki problem, seks z tobą i w końcu bym zaszła.
-Nienawidzę Cię! Jesteś podłą suką! Wypierdalaj z mojego życia! Nigdy już mi się na oczy nie pokazuj!- ryknął, a dziewczyna opuściła pokój.
-Marc- powiedziała Ana, przytulając piłkarza a ręką pokazując by reszta wyszła.
-Dlaczego ja? Czemu mnie to spotyka. Czy ja nie mogę stworzyć normalnego związku?! Co ze mną jest nie tak!- krzyczał, a po policzkach spływały mu łzy.
-Jesteś cudownym, przystojnym piłkarzem. Miłym, spokojnym, kochanym. Nie możesz się załamywać przez jakąś sukę.
-Czemu Ci nie wierzyłem?! Nawrzeszczałem na ciebie a ty i tak mi pomogłaś, nie odwróciłaś się ode mnie- odparł, patrząc na nią.
-Tak robią przyjaciele. A teraz chce widzieć uśmiech na twojej twarzy- odparła a piłkarz lekko się uśmiechnął.
-Jesteś najlepsza na świecie- odparł przytulając ją.
-Chodź na kolacje, a potem do mnie, obejrzymy coś.
-A co z Cesciem? Nie będzie zazdrosny? W końcu to twój chłopak- odparł zasmucony.
-To teraz ja coś powiem, on nie jest moim chłopakiem, udawaliśmy.
-Dlaczego?- zapytał zdziwiony.
-Żeby pokazać Ci, że mnie tracisz, ale chyba nie wyszło.
-Dobrze, że tak zrobiłaś, jestem durny! Ale Cesc i tak nie jest dla ciebie.
-Ej! To mój przyjaciel. A teraz rusz tyłek idziemy na kolacje.
-Dobrze, dobrze.
-Ana mamy problem- odarł Cesc odciągając piłkarkę od stolika.
-O co chodzi?
-O Olę, przyjeżdża jutro, co mam zrobić? Przecież jestem z tobą- powiedział bezradnie.
-Nie martw się, Marc już wie, a reszcie powiemy, że zerwaliśmy, ale jesteśmy przyjaciółmi.
-Dobrze, dziękuje- odparł przytulając ją.
-Nie ma za co, ale chcę ją jutro poznać.
-Jasne.
***
Następnego dnia po śniadaniu Ana powoli ruszyła w stronę boiska, na którym trenowali piłkarze.
Przy wyjściu spotkała Olę.
-Ty pewnie do Cesca?- zapytała, podchodząc do dziewczyny.
-Tak a ty jesteś tą dziewczyną, która była wtedy z Cesciem?
-Tak, Ana.
-Ola- odparła starsza, ściskając dłoń piłkarce.
-Chodź są na boisku, a powiedz mi co czujesz do Cesca?
-Nie wiem, nigdy nie spotkałam takiego człowieka, jest cudowny.
-Pasujecie do siebie idealnie.
-Siema!- krzyknęła, a piłkarze spojrzeli na dziewczyny.
-Ola!- krzyknął Cesc i podbiegł do dziewczyny, całując ją w policzek.
-Kto to?- zapytali piłkarze.
-Jego przyszła dziewczyna- odparła Ana.
-Co?! A co z wami?- krzyknęli zdziwieni.
-Jesteśmy przyjaciółmi.
-Ana! Co ty tu znowu robisz?!- krzyknął trener, patrząc na dziewczynę.
-Stoję! Nie mam już ochoty siedzieć w pokoju, jestem zdrowa i chcę trenować.
-Dzisiaj na pewno nie! Weź piłkę i poćwicz sama z boku, jutro będziesz trenować z chłopakami.
-Dobrze.
***
Po paru dniach nadszedł czas na finał Mistrzostw Europy. Hiszpania po cudownym meczu wygrała z Włochami 4-0.
-Jesteśmy mistrzami!- krzyknął Fernando i rzucił się na Cesca,
-Gratulacje!- krzyknęła Ana.
-Nic by się nie udało bez naszych cudownych trenerów- krzyknął Iker a reszta mu zawtórowała.
-To wasz wieczór cieszcie się- odparł del Bosque.
Następnego dnia z samego rana reprezentacja Hiszpanii wyleciała z lotniska w Polsce.
-Ana chcieliśmy Ci podziękować- odparł Iker podchodząc do dziewczyny.
-Nie ma za co- powiedziała dziewczyna, podnosząc się z siedzenia.
-Nie ma za co?! To też dzięki tobie wygraliśmy!- krzyknął Sergio Ramos.
-Dajcie spokój.
-Mamy dla ciebie prezent- tym razem odezwał się Pique.
-Proszę!- krzyknęli wszyscy i podali dziewczynie dużego misia w koszulce Hiszpanii z podpisami wszystkich piłkarzy.
-Jejku bardzo wam dziękuje!-krzyknęła i przytuliła piłkarzy.
Do końca lotu wszyscy cudownie się bawili, grali, śpiewali.
Na lotnisku w Madrycie czekało mnóstwo kibiców, którzy na widok piłkarzy zaczęli piszczeć i wiwatować.
-No to czas na pożegnanie- odparła i zaczęła się żegnać z Hiszpanami.
-Będę tęsknić- powiedział Cesc i przytulił dziewczynę.
-Odwiedź nas, proszę- odparła i zaczęła płakać.
-Ej! Nie płacz, przyjadę.
-Dbaj o Olę, jesteście sobie pisani.
-Dobrze- powiedział i ruszył w przeciwnym kierunku, a do piłkarki przyszedł Hiszpan.
-W porządku?- zapytał Marc.
-Tak- powiedziała i otarła łzy.
-Będzie dobrze, nie martw się.
-Kto wraca do Barcelony?- zapytała, patrząc na pozostałych.
-Wszyscy- powiedział Jordi i ruszył w kierunku miejsca odprawy.
Po półtorej godzinie wszyscy byli w Barcelonie, na lotnisku czekała na nią rodzina.
-Ana!- krzyknął Thiago i podbiegł do siostry.
-Cześć kochanie- powiedziała przytulając chłopca.
-Dobrze, że już jesteś, tęskniliśmy za tobą-powiedziała Anto i uściskała dziewczynę.
-Ja też.
Następnego dnia..
-Ana, musimy Ci coś powiedzieć- odparł Leo przy obiedzie.
-O co chodzi?
-Jedziemy do Argentyny.
-Rozumiem.
-Jak nie chcesz to nie musisz jechać- odparł szybko.
-Pojadę, nie będę robić wam kłopotu, a i tak nie mam gdzie zostać bo Marc jedzie do rodziny. Kiedy wylatujemy?
-Jutro z rana, jak będziesz chciała, to możesz poznać swoich drugich dziadków.
-Dobrze, kiedy zaczynacie treningi?
-10 sierpnia.
-Ok, przejdę się-powiedziała i wyszła z domu.
Swoje kroki jak zawsze w takich chwilach skierowała na stadion, miała ochotę pograć w piłkę.
Przebrała się w szatni i z piłką pod pachą ruszyła na murawę.
Usiadła na środku boiska i rozglądnęła się. Tak wiele wspomnień wiązała z tym miejscem, tych dobrych, ale i tych złych. Każdego dnia dziękowała Bogu, że może tu być.
-Powinnaś tu zamieszkać- usłyszała i szybko spojrzała w stronę, z której dobiegał głos.
-Taa...
-Co tu znowu robisz?
-Przyszłam pomyśleć, a tylko tu potrafię.
-Znam to uczucie, kiedyś jak grałem to potrafiłem cały dzień przesiedzieć na stadionie i myśleć.
-Nie wiem czemu, ale tylko tu potrafię się uspokoić.
-Czyli coś się stało- odparł trener, patrząc na nią.
-Jedziemy jutro do Argentyny, mam poznać drugich dziadków i boję się, że zakończy się tak jak z pierwszymi.
-Nie możesz tak myśleć, będzie dobrze, a jak noga?
-W porządku, skończyłam rehabilitacje i mogę normalnie grać.
-To świetnie, przydasz się nam na ten sezon.
-Miejmy nadzieję, do widzenia- odparła i podnosząc się z murawy opuściła stadion.
Następnego dnia po południu byli już w domu rodziny Messich, Ana po szybkim przywitaniu z dziadkami poszła do pokoju i nie wychodziła stamtąd.
-Ana idziemy do rodziców Anto dobrze?- zapytał Leo, wchodząc do pokoju.
-Oczywiście, tylko się przebiorę.
Po godzinie stali już przed domem rodziny Roccuzzo, Drzwi otworzyła im kobiet, matka Anto.
-Anto, Leo, Thiago!- krzyknęła i uściskała wszystkich.
-Cześć mamo- odparła Antonella wchodząc do środka.
-A ty pewnie jesteś Ana tak?
-Tak, dzień dobry- powiedziała, witając się z kobietą.
-Dużo słyszeliśmy o tobie i jesteśmy zaszczyceni, mając taką wnuczkę.
-Dziękuje bardzo- odparła uśmiechając się szeroko.
Do końca spotkania Ana odezwała się tylko parę razy, ale była szczęśliwa, że dziadkowie tak miło ją przyjęli.
Następnego dnia zaraz z rana piłkarka ruszyła na dół. Widząc całą rodzinę przy stole uśmiechnęła się.
-Dzień dobry- odparła i usiadła na wolnym miejscu.
-Jak się spało?- zapytał Leo.
-Świetnie- odparła zajadając się kanapką.
-Ana możesz zostać po śniadaniu na chwilę?- zapytał Jorge.
-Dobrze- odparła niepewnie i do końca posiłku zastanawiała się, o co może chodzić.
-Ana my chcielibyśmy Cię przeprosić. Nie wiem, co w nas wstąpiło wtedy. Nic nas nie usprawiedliwia, bardzo Cię przepraszamy, że musiałaś tak cierpieć za nasze błędy.
Chcielibyśmy z całego serca Cię przeprosić i prosić o wybaczenie- odparła Celia ze łzami w oczach.
-Jeśli kiedykolwiek będziesz chciała się do nas zwracać babcia i dziadek to będziemy zachwyceni, ale nic na siłę- powiedział Jorge spoglądając na wnuczkę.
-Nie płacz babciu- odparła Ana podchodząc do kobiety i przytulając ją.
-Wybaczasz nam?- zapytała.
-Oczywiście.
-Nigdy nie sądziłem, że będę miał taką zdolną i mądrą wnuczkę- powiedział jej dziadek, przytulając dziewczynę.
-Nareszcie!- krzyknął Leo, widząc co wydarzyło się w kuchni.
-Jest tu jakieś boisko? Mam ochotę pograć.
-Jasne, idź się przebierz i pójdziemy- odparł i po paru minutach byli na miejscu.
-Nad czym myślisz?- zapytał Leo, gdy po skończonym meczu leżeli na trawie.
-Nad tym, co by się ze mną działo, gdyby nie tamta kradzież. Pewnie skończyłabym gdzieś pod mostem.
-Nie myśli o tym, co było kiedyś, ciesz się tym, co jest teraz. Bóg chciał, żebyśmy byli razem i tak jest. A ja mam najwspanialszą córkę na świecie.
-Czasami mam wrażenie, że to wszystko sen. Że się po prostu obudzę i to wszytko zniknie.
-Nigdy nie zniknie, jesteś częścią tej rodziny i wiesz mi, że bez ciebie wszytko byłoby inne, gorsze.
Ale musisz mi obiecać jedno.
-Co?
-Nieważne co się stanie, nieważne jak będzie Ci ciężko, nie poddasz się i zawsze będziesz walczyć.
-Obiecuje.
***
Mamy nowy, przecięty jak dla mnie, ale ocenę zostawiam wam.
Nowy może za tydzień, nie wiem, zależy, jak wyrobię się ze szkołą.
Dziś mija 11 lat od debiutu Leo w Barcelonie!!
Oby tych lat było jak najwięcej!
-Jak idzie nasz plan?- zapytała Lita.
-Świetnie, masz pieniądze?
-Trzymaj- odparła wręczając dziewczynie kopertę.
-A co z Aną? Ona coś wie- powiedziała Melissa.
-Nią się nie martw, Marc jest za głupi, nie uwierzy jej.
-Po co to robisz?
-Musi cierpieć tak jak ja cierpiałam- syknęła zła.
-Idziemy- powiedziała Ana i ruszyła w stronę stolika dziewczyn.
-Ana?- zapytały zszokowane.
-Lita spierdalaj, a ty idziesz z nami!- krzyknęła i chwyciła Melisse.
-Nigdzie z wami nie idę!- pisnęła.
-Albo idziesz z nami, albo media się dowiedzą i będziesz spalona-syknęła.
-Dobrze- wstała i ruszyła za dwójką.
-Marc siadaj i słuchaj!- powiedziała Ana, wchodząc do pokoju piłkarza.
-Ana?
-Masz mu powiedzieć wszystko albo to się źle dla ciebie skończy-odparł Cesc.
-Melissa? O co tu chodzi?- zapytał zdziwiony.
-Marc ja Cię okłamałam, nie jestem w ciąży.
-Co?! A te zdjęcia?- zapytał zszokowany.
-To nie moje- odparła znudzona.
-Po co to zrobiłaś?- odparł coraz słabszym głosem.
-Jak to po co? Dla pieniędzy, sławy- zaczęła wyliczać, ale piłkarz przerwał jej.
-I myślałaś, że się nie dowiem?! Jak zamierzałaś to ukrywać!-krzyknął a w pokoju pojawiło się kilku piłkarzy.
-Jaki problem, seks z tobą i w końcu bym zaszła.
-Nienawidzę Cię! Jesteś podłą suką! Wypierdalaj z mojego życia! Nigdy już mi się na oczy nie pokazuj!- ryknął, a dziewczyna opuściła pokój.
-Marc- powiedziała Ana, przytulając piłkarza a ręką pokazując by reszta wyszła.
-Dlaczego ja? Czemu mnie to spotyka. Czy ja nie mogę stworzyć normalnego związku?! Co ze mną jest nie tak!- krzyczał, a po policzkach spływały mu łzy.
-Jesteś cudownym, przystojnym piłkarzem. Miłym, spokojnym, kochanym. Nie możesz się załamywać przez jakąś sukę.
-Czemu Ci nie wierzyłem?! Nawrzeszczałem na ciebie a ty i tak mi pomogłaś, nie odwróciłaś się ode mnie- odparł, patrząc na nią.
-Tak robią przyjaciele. A teraz chce widzieć uśmiech na twojej twarzy- odparła a piłkarz lekko się uśmiechnął.
-Jesteś najlepsza na świecie- odparł przytulając ją.
-Chodź na kolacje, a potem do mnie, obejrzymy coś.
-A co z Cesciem? Nie będzie zazdrosny? W końcu to twój chłopak- odparł zasmucony.
-To teraz ja coś powiem, on nie jest moim chłopakiem, udawaliśmy.
-Dlaczego?- zapytał zdziwiony.
-Żeby pokazać Ci, że mnie tracisz, ale chyba nie wyszło.
-Dobrze, że tak zrobiłaś, jestem durny! Ale Cesc i tak nie jest dla ciebie.
-Ej! To mój przyjaciel. A teraz rusz tyłek idziemy na kolacje.
-Dobrze, dobrze.
-Ana mamy problem- odarł Cesc odciągając piłkarkę od stolika.
-O co chodzi?
-O Olę, przyjeżdża jutro, co mam zrobić? Przecież jestem z tobą- powiedział bezradnie.
-Nie martw się, Marc już wie, a reszcie powiemy, że zerwaliśmy, ale jesteśmy przyjaciółmi.
-Dobrze, dziękuje- odparł przytulając ją.
-Nie ma za co, ale chcę ją jutro poznać.
-Jasne.
***
Następnego dnia po śniadaniu Ana powoli ruszyła w stronę boiska, na którym trenowali piłkarze.
Przy wyjściu spotkała Olę.
-Ty pewnie do Cesca?- zapytała, podchodząc do dziewczyny.
-Tak a ty jesteś tą dziewczyną, która była wtedy z Cesciem?
-Tak, Ana.
-Ola- odparła starsza, ściskając dłoń piłkarce.
-Chodź są na boisku, a powiedz mi co czujesz do Cesca?
-Nie wiem, nigdy nie spotkałam takiego człowieka, jest cudowny.
-Pasujecie do siebie idealnie.
-Siema!- krzyknęła, a piłkarze spojrzeli na dziewczyny.
-Ola!- krzyknął Cesc i podbiegł do dziewczyny, całując ją w policzek.
-Kto to?- zapytali piłkarze.
-Jego przyszła dziewczyna- odparła Ana.
-Co?! A co z wami?- krzyknęli zdziwieni.
-Jesteśmy przyjaciółmi.
-Ana! Co ty tu znowu robisz?!- krzyknął trener, patrząc na dziewczynę.
-Stoję! Nie mam już ochoty siedzieć w pokoju, jestem zdrowa i chcę trenować.
-Dzisiaj na pewno nie! Weź piłkę i poćwicz sama z boku, jutro będziesz trenować z chłopakami.
-Dobrze.
***
Po paru dniach nadszedł czas na finał Mistrzostw Europy. Hiszpania po cudownym meczu wygrała z Włochami 4-0.
-Jesteśmy mistrzami!- krzyknął Fernando i rzucił się na Cesca,
-Gratulacje!- krzyknęła Ana.
-Nic by się nie udało bez naszych cudownych trenerów- krzyknął Iker a reszta mu zawtórowała.
-To wasz wieczór cieszcie się- odparł del Bosque.
Następnego dnia z samego rana reprezentacja Hiszpanii wyleciała z lotniska w Polsce.
-Ana chcieliśmy Ci podziękować- odparł Iker podchodząc do dziewczyny.
-Nie ma za co- powiedziała dziewczyna, podnosząc się z siedzenia.
-Nie ma za co?! To też dzięki tobie wygraliśmy!- krzyknął Sergio Ramos.
-Dajcie spokój.
-Mamy dla ciebie prezent- tym razem odezwał się Pique.
-Proszę!- krzyknęli wszyscy i podali dziewczynie dużego misia w koszulce Hiszpanii z podpisami wszystkich piłkarzy.
-Jejku bardzo wam dziękuje!-krzyknęła i przytuliła piłkarzy.
Do końca lotu wszyscy cudownie się bawili, grali, śpiewali.
Na lotnisku w Madrycie czekało mnóstwo kibiców, którzy na widok piłkarzy zaczęli piszczeć i wiwatować.
-No to czas na pożegnanie- odparła i zaczęła się żegnać z Hiszpanami.
-Będę tęsknić- powiedział Cesc i przytulił dziewczynę.
-Odwiedź nas, proszę- odparła i zaczęła płakać.
-Ej! Nie płacz, przyjadę.
-Dbaj o Olę, jesteście sobie pisani.
-Dobrze- powiedział i ruszył w przeciwnym kierunku, a do piłkarki przyszedł Hiszpan.
-W porządku?- zapytał Marc.
-Tak- powiedziała i otarła łzy.
-Będzie dobrze, nie martw się.
-Kto wraca do Barcelony?- zapytała, patrząc na pozostałych.
-Wszyscy- powiedział Jordi i ruszył w kierunku miejsca odprawy.
Po półtorej godzinie wszyscy byli w Barcelonie, na lotnisku czekała na nią rodzina.
-Ana!- krzyknął Thiago i podbiegł do siostry.
-Cześć kochanie- powiedziała przytulając chłopca.
-Dobrze, że już jesteś, tęskniliśmy za tobą-powiedziała Anto i uściskała dziewczynę.
-Ja też.
Następnego dnia..
-Ana, musimy Ci coś powiedzieć- odparł Leo przy obiedzie.
-O co chodzi?
-Jedziemy do Argentyny.
-Rozumiem.
-Jak nie chcesz to nie musisz jechać- odparł szybko.
-Pojadę, nie będę robić wam kłopotu, a i tak nie mam gdzie zostać bo Marc jedzie do rodziny. Kiedy wylatujemy?
-Jutro z rana, jak będziesz chciała, to możesz poznać swoich drugich dziadków.
-Dobrze, kiedy zaczynacie treningi?
-10 sierpnia.
-Ok, przejdę się-powiedziała i wyszła z domu.
Swoje kroki jak zawsze w takich chwilach skierowała na stadion, miała ochotę pograć w piłkę.
Przebrała się w szatni i z piłką pod pachą ruszyła na murawę.
Usiadła na środku boiska i rozglądnęła się. Tak wiele wspomnień wiązała z tym miejscem, tych dobrych, ale i tych złych. Każdego dnia dziękowała Bogu, że może tu być.
-Powinnaś tu zamieszkać- usłyszała i szybko spojrzała w stronę, z której dobiegał głos.
-Taa...
-Co tu znowu robisz?
-Przyszłam pomyśleć, a tylko tu potrafię.
-Znam to uczucie, kiedyś jak grałem to potrafiłem cały dzień przesiedzieć na stadionie i myśleć.
-Nie wiem czemu, ale tylko tu potrafię się uspokoić.
-Czyli coś się stało- odparł trener, patrząc na nią.
-Jedziemy jutro do Argentyny, mam poznać drugich dziadków i boję się, że zakończy się tak jak z pierwszymi.
-Nie możesz tak myśleć, będzie dobrze, a jak noga?
-W porządku, skończyłam rehabilitacje i mogę normalnie grać.
-To świetnie, przydasz się nam na ten sezon.
-Miejmy nadzieję, do widzenia- odparła i podnosząc się z murawy opuściła stadion.
Następnego dnia po południu byli już w domu rodziny Messich, Ana po szybkim przywitaniu z dziadkami poszła do pokoju i nie wychodziła stamtąd.
-Ana idziemy do rodziców Anto dobrze?- zapytał Leo, wchodząc do pokoju.
-Oczywiście, tylko się przebiorę.
Po godzinie stali już przed domem rodziny Roccuzzo, Drzwi otworzyła im kobiet, matka Anto.
-Anto, Leo, Thiago!- krzyknęła i uściskała wszystkich.
-Cześć mamo- odparła Antonella wchodząc do środka.
-A ty pewnie jesteś Ana tak?
-Tak, dzień dobry- powiedziała, witając się z kobietą.
-Dużo słyszeliśmy o tobie i jesteśmy zaszczyceni, mając taką wnuczkę.
-Dziękuje bardzo- odparła uśmiechając się szeroko.
Do końca spotkania Ana odezwała się tylko parę razy, ale była szczęśliwa, że dziadkowie tak miło ją przyjęli.
Następnego dnia zaraz z rana piłkarka ruszyła na dół. Widząc całą rodzinę przy stole uśmiechnęła się.
-Dzień dobry- odparła i usiadła na wolnym miejscu.
-Jak się spało?- zapytał Leo.
-Świetnie- odparła zajadając się kanapką.
-Ana możesz zostać po śniadaniu na chwilę?- zapytał Jorge.
-Dobrze- odparła niepewnie i do końca posiłku zastanawiała się, o co może chodzić.
-Ana my chcielibyśmy Cię przeprosić. Nie wiem, co w nas wstąpiło wtedy. Nic nas nie usprawiedliwia, bardzo Cię przepraszamy, że musiałaś tak cierpieć za nasze błędy.
Chcielibyśmy z całego serca Cię przeprosić i prosić o wybaczenie- odparła Celia ze łzami w oczach.
-Jeśli kiedykolwiek będziesz chciała się do nas zwracać babcia i dziadek to będziemy zachwyceni, ale nic na siłę- powiedział Jorge spoglądając na wnuczkę.
-Nie płacz babciu- odparła Ana podchodząc do kobiety i przytulając ją.
-Wybaczasz nam?- zapytała.
-Oczywiście.
-Nigdy nie sądziłem, że będę miał taką zdolną i mądrą wnuczkę- powiedział jej dziadek, przytulając dziewczynę.
-Nareszcie!- krzyknął Leo, widząc co wydarzyło się w kuchni.
-Jest tu jakieś boisko? Mam ochotę pograć.
-Jasne, idź się przebierz i pójdziemy- odparł i po paru minutach byli na miejscu.
-Nad czym myślisz?- zapytał Leo, gdy po skończonym meczu leżeli na trawie.
-Nad tym, co by się ze mną działo, gdyby nie tamta kradzież. Pewnie skończyłabym gdzieś pod mostem.
-Nie myśli o tym, co było kiedyś, ciesz się tym, co jest teraz. Bóg chciał, żebyśmy byli razem i tak jest. A ja mam najwspanialszą córkę na świecie.
-Czasami mam wrażenie, że to wszystko sen. Że się po prostu obudzę i to wszytko zniknie.
-Nigdy nie zniknie, jesteś częścią tej rodziny i wiesz mi, że bez ciebie wszytko byłoby inne, gorsze.
Ale musisz mi obiecać jedno.
-Co?
-Nieważne co się stanie, nieważne jak będzie Ci ciężko, nie poddasz się i zawsze będziesz walczyć.
-Obiecuje.
***
Mamy nowy, przecięty jak dla mnie, ale ocenę zostawiam wam.
Nowy może za tydzień, nie wiem, zależy, jak wyrobię się ze szkołą.
Dziś mija 11 lat od debiutu Leo w Barcelonie!!
Oby tych lat było jak najwięcej!
piątek, 2 października 2015
Rozdział 16
***
Następnego dnia dziewczyna czuła się znacznie lepiej, leki, które dostawała, działały, lecz nie miała co robić. Dostała osobną salę, na życzenie jej ojca, bo po co miała być z innymi jak i tak by się nie dogadali przez barierę językową.
Pielęgniarki, które do niej przychodziły, coś nie niej mówiły, lecz piłkarka tylko patrzyła na nie.
Z wyrazu ich twarzy odgadła, że nie były zadowolone, co chwile coś na nią krzyczały.
Jedyną osobą, która z nią rozmawiała, był lekarz, który co jakiś czas przychodził do dziewczyny.
-Cześć Ana jak się czujesz?- zapytał wchodząc do sali.
-Dobrze tylko nudzę się, mogę trochę pochodzić, rozprostować nogi.
-Jeszcze nie dzisiaj, jutro, musisz odpoczywać, leki działają i wyglądasz dobrze, ale nie jest jeszcze cudownie.
-Dobrze tylko jedna rzecz nie daje mi spokoju.
-O co chodzi?
-O pielęgniarki, co tu przyjdą, coś na mnie krzyczą i wychodzą zdenerwowane.
-Nie przejmuj się to stare zrzędy, dzisiaj z urlopu przychodzi pielęgniarka, która również zna hiszpański, bo ma tam rodzinę, więc będziesz miała z kim porozmawiać.
-Dziękuje.
-Mam prośbę, mój syn jest fanem twojego ojca, mogłabyś go poprosić o autograf?- zapytał.
-Oczywiście- odparła z uśmiechem, jeszcze nigdy nie spotkała tak uprzejmego i spokojnego lekarza.
-Dzięki a teraz odpoczywaj.
-Jasne.
-Albo chociaż postaraj się- powiedział spoglądając na korytarz.
-Co?- zapytała zdziwiona, jednak po chwili zrozumiała, o co chodzi.
-Cześć! -krzyknęli piłkarze i po kolei zaczęli wchodzić po sali.
-Hej. Mogę wiedzieć, co wy tu robicie?- zapytała, gdy wszyscy weszli.
-Jak to co?! Przyszliśmy Cię odwiedzić!- krzyknął Fernando.
-Ciszej! Bo zaraz te pieprzone pielęgniarki przylecą! Co wy znowu wymyśliliście?- zapytała, widząc, że każdy ma co najmniej po dwie torby w rękach.
-Przynieśliśmy ci różnie rzeczy- odparł Iker.
-Tu masz mojego laptopa, zgrałem parę filmów, żebyś się nie nudziła, jest też internet i specjalnie dla ciebie zainstalowaliśmy kamery w ośrodku, żebyś mogła nas obserwować- odparł Gerard.
-Dziękuje, nie musieliście.
-To nie wszystko, przynieśliśmy Ci soki, słodycze i jedzenie, bo wiemy, jakie tu jest. A i mamy też dla ciebie piłkę, dla zabawy- powiedział Juan.
-Dziękuje wam, ale ja tu będę jakieś parę dni, a wy mi zrobiliście zapas na miesiąc.
-Przesadzasz, musisz coś jeść, bo jesteś za chuda- odparł Gerard a do sali weszła pielęgniarka.
-Proszę was o wyjście, koniec odwiedzin- odparła po hiszpańsku.
-Przyjdziemy jutro, trzymaj się.
-To pani jest tą pielęgniarką, o której mi lekarz opowiadał.
-Tak i będę do ciebie często zaglądać, żebyś już nie musiała słuchać krzyków innych pielęgniarek.
-Dziękuje.
-A teraz odpoczywaj.
Do 16 było spokojnie, dziewczynę odwiedzili jeszcze rodzice. Leżała i oglądała wideo z kamer zamontowanych przez piłkarzy, gdy do sali wchodzi selekcjoner reprezentacji Hiszpanii.
-Cześć Ana- powiedział Vicente del Bosque
-Dzień dobry.
-Przepraszam, że dopiero dzisiaj; ale było lekkie zamieszanie.
-Nic się nie stało.
-Mam nadzieje, że to pierwsza i ostatnia taka sytuacja, jak się źle czujesz, to od razu bierz wolne.
-Dobrze, co z meczem? Nie będę mogła wyjść.
-To nic przyjdę jutro i wybierzemy skład, a na meczu będziemy w kontakcie- po paru minutach skończyli rozmowę.
***
Następnego dnia z samego rana po śniadaniu, chwyciła piłkę i zaczęła podbijać. Nie miała już ochoty na siedzenie w łóżku, więc postanowiła się zabawić. Po paru minutach do pokoju wbiegła pielęgniarka, widząc co wyprawia dziewczyna krzyknęła i wybiegła po chwili wracając z lekarzem.
-Ana! Czy ty nie możesz nawet dnia usiedzieć na tyłku?- zapytał, widząc co wyprawia piłkarka.
-Wczoraj leżałam w łóżku, dzisiaj już nie zamierzam.
-To chociaż się nie przemęczaj, twoje wyniki są dobre, myślę, że za parę dni wrócisz do pracy.
-Dziękuję a tu dla pana obiecany autograf i koszulka dla syna-odparła wręczając lekarzowi rzecz.
-Ana! Dziękuje Ci bardzo! Mój syn będzie wniebowzięty!- odparł.
-Mogę chociaż trochę pochodzić, mam już dość siedzenia w tych czterech ścianach.
-Dobrze, ale dopiero jak skończy Ci się kroplówka i nie za dużo.
-Jasne- uśmiechnęła się.
-Trzymaj się, wpadnę później.
Przez następną godzinę oglądała film na laptopie i układała skład na dzisiejsze spotkanie.
Gdy tylko kroplówka się skończyła, ubrała buty i szczęśliwa wyszła z sali.
Przechodząc po korytarzach widziała różne dzieci, mniej i bardziej chore, ale wszystkie były uśmiechnięte. W prawie każdej sali widziała flagi reprezentacji Hiszpanii i wpadła na pomysł.
-Ana! Wszędzie Cię szukam!- usłyszała i szybko odwróciła się.
-Marc?! Co tu robisz?- zapytała, witając się z piłkarzem.
-Przyszedłem Cię odwiedzić.
-Nie powinieneś być w hotelu, koncentrować się przed meczem?
-Dostałem pozwolenie od trenera, który za niedługo tu będzie.
-Dobrze, chodźmy do mnie.
-Jasne, co tu robiłaś?
-Zwiedzałam, mam już dość mojej sali, musiałam na chwilę nogi rozprostować a jak u was?
-Brakuje nam Ciebie, nudno jest- odparł i przytulił dziewczynę. Od czasu wypadku na meczu, piłkarz znowu rozmawiał z dziewczyną, zrozumiał, jak bardzo mu na niej zależy i chce, żeby była szczęśliwa.
Po godzinnej rozmowie z piłkarzem, przyszedł trener a Hiszpan, żegnając się z dziewczyną wyszedł ze szpitala.
-Ana, masz wybraną jedenastkę?
-Po części- odparła pokazując trenerowi rozpiskę.
-Świetny skład a jak z taktyką?
-Oglądałam mecze Portugalii i myślę, że tak powinno być ok- odparła i pokazała trenerowi taktykę.
-Miejmy nadzieję, że to zadziała.
-Mam jeszcze jedną prośbę, jeśli dziś wygramy, mogę pożyczyć na jutro piłkarzy, tu jest wielu małych kibiców i na pewno spotkanie z piłkarzami pomogłoby im.
-Oczywiście, świetny pomysł.
Druga połowa dogrywki dobiegała końca, a na tablicy widniał wynik 0-0. Piłkarka chwyciła kartkę i zaczęła wypisywać potencjalnych strzelców do karnych. Po gwizdku chwyciła za telefon i wybrała numer do trenera.
-Jak myślisz, kto ma strzelać?
-Najlepiej ich zapytać kto jest na siłach, ja mam parę typów- odparła i podała trenerowi nazwiska.
-Zobaczymy, co da się zrobić.
-Niech mnie pan da na głośnik.
-Jasne.
-Dobra chłopaki, koniec obijania się, od tego zależy wasz udział w finale, teraz nie liczy się już meczu, teraz liczą się tylko karne, jesteście tak daleko, ale możecie zajść dalej, musicie dać z siebie wszystko, zasłużyliście na finał. Zróbcie to dla Hiszpanii, kibiców i dla samych siebie.
-Jeśli wygramy to dla ciebie!- krzyknął Ramos a piłkarze mu zawtórowali.
-To ruszać dupy i wygrywać mi to!- krzyknęła i rozłączyła się.
Został ostatni karny, Cesc podszedł do piłki, dziewczyna czuła, że mu się uda.
Odszedł od piłki i po gwizdku rozpędził się i wpakował piłkę do siatki. Kibice, piłkarze i Ana zaczęli krzyczeć z radości. Hiszpania była w finale!
***
Następnego dnia z samego rana do pokoju dziewczyny wbiegli piłkarze.
-Gratulacje!- krzyknęła, przytulając ich.
-Bez ciebie by się nie udało- odparł Fer i uśmiechnął się.
-Dobra, idziemy. Trener wam wszystko powiedział?- zapytała.
-Tak, mamy nawet prezenty dla dzieciaków- odparł Iker i wskazał na worki stojące koło drzwi.
-Świetnie, tłumacze już czekają, kto zna angielski, może ze starszymi dzieciakami pogadać.
-Jasne!- krzyknęli i ruszyli do świetlicy.
Radość dzieci była nie do opisania, skakały, śpiewały, tańczyły.
Przez kolejne 2 godziny widziała tylko uśmiechy dzieci.
-Jesteś naprawdę cudowną dziewczyną- odparł jej lekarz.
-Oj wiele jeszcze mi brakuje.
-Jutro będziesz mogła wyjść, lecz masz się oszczędzać do finału.
-Dobrze, dziękuje.
Po spotkaniu z dziećmi wszyscy siedzieli u Any i wcinali ciasto.
-Marc! Wszędzie Cię szukałam!- usłyszeli i spojrzeli na drzwi.
-Melissa?! Co tu robisz?- zapytał piłkarz.
-Jak to co?! Przyjechałam do ciebie, w hotelu mi powiedzieli, że jesteś w szpitalu, stało się coś?- zapytała słodko.
-Ana jest chora.
-No tak Ana, muszę Ci coś powiedzieć!- krzyknęła i spojrzała wkurzona na piłkarkę.
-O co chodzi?
-Jestem w ciąży!- pisnęła a w sali zapadła cisza.
-Co?!-powiedziała zdziwiona Ana.
-Naprawdę?!- krzyknął piłkarz i chwycił w ramiona dziewczynę.
-Tak! Mam nawet zdjęcia naszego maleństwa- odparł i wyciągnęła zdjęcia usg, po czym spojrzała z triumfem na Ane.
-To trzeba uczcić!- krzyknął i wraz z dziewczyną wybiegli z sali.
-Straciłam go na zawsze- odparła Ana i zaczęła płakać.
-Ana, nie płacz- powiedział Cesc przytulając dziewczynę.
Następnego dnia z samego rana opuściła szpital i wraz z Cesciem ruszyła w stronę hotelu.
-Jak tam Marc?
-Nie myśl o nim- powiedział i przytulił dziewczynę.
-Coś mi tu nie gra, ona dziwnie na mnie patrzyła.
-Wydaje Ci się.
-Może- odparła wchodząc do hotelu, swoje kroki od razu skierowała do swojego pokoju.
-O której macie dzisiaj trening?
-O 11, ale ty masz siedzieć w pokoju.
-Wpadnę na chwilę.
-Ana!- krzyknął zły.
-Tylko na chwilę, to co robimy?
-Oglądamy film?
-Jasne.
-Będę się zbierał- odparł Cesc po dwóch godzinach.
-Dobrze trzymaj się papa- powiedziała i pocałowała przyjaciela w policzek.
Gdy tylko piłkarz wyszedł, dziewczyna weszła pod prysznic, dawno nie czuła się tak dobrze.
Umyła się, ubrała i wyszła z pokoju, gdy usłyszała głos, przystanęła.
-Tak udało się, łyknął to.
-Tak, tak cieszy się, ale ta jędza coś podejrzewa.
-Spróbuje się jej pozbyć, do zobaczenia popołudniu- odparła Melissa i rozłączyła, się a Ana wybiegła z hotelu.
Idąc w stronę boiska, zastanawiała się nad słowami Melissy, chciała się dowiedzieć co knuje i już wiedziała, co ma zrobić.
-Cześć chłopaki!- krzyknęła, a piłkarze przerwali trening.
-Ana! Miałaś leżeć w łóżku- odparł trener.
-Chwila na świeżym powietrzu mi nie zaszkodzi.
-Dobrze, ale tylko na chwilę i wracasz do łóżka.
-Marc musimy porozmawiać.
-O co chodzi?
-O Melisse.
-Co się stało?
-Słyszałam jej dzisiejszą rozmowę, ona coś ukrywa, podejrzewam, że nie jest w ciąży.
-Co?! Jak możesz tak mówić!- krzyknął.
-Marc posłuchaj mnie musisz z nią porozmawiać- odparła powoli.
-Nie! Jesteś po prostu o nią zazdrosna! Jak możesz być taką przyjaciółką! Powinnaś się cieszyć!
-Marc! Proszę Cię!- krzyknęła zdesperowana.
-Odejdź! Nie chcę Cię już widzieć!- krzyknął, a dziewczyna ze łzami w oczach wybiegła z pokoju.
***
-Co się stało?- zapytał Cesc widząc roztrzęsioną dziewczynę.
-Pokłóciłam się z Marciem.
-O co?
-O Melisse, ona coś ukrywa.
-Co?- zapytał zdziwiony.
-Słyszałam dzisiaj jak mówi, że się nabrał i muszą się mnie pozbyć. Tylko nie wiem, z kim współpracuje.
-Jesteś pewna?
-Tak, musisz mi pomóc to udowodnić.
-Jak?
-Będziemy ją śledzić, dzisiaj po południu ma spotkanie z tym kimś.
-Co? Ana ty miałaś siedzieć w pokoju, a i tak się zorientują, jak nas nie będzie.
-Gererd będzie nas krył.
-Ana ja przez ciebie zwariuje- odparł zrezygnowany.
-Geri kochanie!- krzyknęła, wchodząc do pokoju piłkarza.
-Oho ile mnie to będzie kosztowało?-zapytał przytulając Shakire.
-Ej!
-Zawsze jak słyszę Geri kochanie to czegoś chcecie albo ty, albo Shak.
-I zawsze działa- odparła Kolumbijka.
-To, czego chcesz?- odparł zrezygnowany.
-Musicie nas kryć.
-Co?- odparli równocześnie.
-Idziemy śledzić Melisse, ona coś knuje, wiem to.
-Ana to niebezpieczne, miałaś się oszczędzać.
-Szczęście tego dupka jest dla mnie najważniejsze, nieważne co mówi, ja wiem swoje.
-Marca?
-Tak, ona go okłamuje, muszę to udowodnić.
-Dobrze, co mamy robić.
-Nie wpuszczajcie nikogo do mnie, powiedźcie, że chce odpocząć, a Cesc źle się czuje i śpi.
-Dobrze, ile czasu potrzebujecie?
-Maksymalnie do wieczora, dziękuje- odparł i pocałowała oboje.
-Wychodzi- odparł Cesc widząc Melisse żegnającą się z Marciem.
-Wyjdziemy tyłem i idziemy za nią.
-Dobrze.
Po parunastu minutach doszli do kawiarni, dziewczyna usiadła przy stoliku a para w rogu.
-Czeka na kogoś- odparł Cesc spoglądając w stronę dziewczyny.
-Wiedziałam- powiedziała Ana patrząc, kto wszedł do kawiarni.
Następnego dnia dziewczyna czuła się znacznie lepiej, leki, które dostawała, działały, lecz nie miała co robić. Dostała osobną salę, na życzenie jej ojca, bo po co miała być z innymi jak i tak by się nie dogadali przez barierę językową.
Pielęgniarki, które do niej przychodziły, coś nie niej mówiły, lecz piłkarka tylko patrzyła na nie.
Z wyrazu ich twarzy odgadła, że nie były zadowolone, co chwile coś na nią krzyczały.
Jedyną osobą, która z nią rozmawiała, był lekarz, który co jakiś czas przychodził do dziewczyny.
-Cześć Ana jak się czujesz?- zapytał wchodząc do sali.
-Dobrze tylko nudzę się, mogę trochę pochodzić, rozprostować nogi.
-Jeszcze nie dzisiaj, jutro, musisz odpoczywać, leki działają i wyglądasz dobrze, ale nie jest jeszcze cudownie.
-Dobrze tylko jedna rzecz nie daje mi spokoju.
-O co chodzi?
-O pielęgniarki, co tu przyjdą, coś na mnie krzyczą i wychodzą zdenerwowane.
-Nie przejmuj się to stare zrzędy, dzisiaj z urlopu przychodzi pielęgniarka, która również zna hiszpański, bo ma tam rodzinę, więc będziesz miała z kim porozmawiać.
-Dziękuje.
-Mam prośbę, mój syn jest fanem twojego ojca, mogłabyś go poprosić o autograf?- zapytał.
-Oczywiście- odparła z uśmiechem, jeszcze nigdy nie spotkała tak uprzejmego i spokojnego lekarza.
-Dzięki a teraz odpoczywaj.
-Jasne.
-Albo chociaż postaraj się- powiedział spoglądając na korytarz.
-Co?- zapytała zdziwiona, jednak po chwili zrozumiała, o co chodzi.
-Cześć! -krzyknęli piłkarze i po kolei zaczęli wchodzić po sali.
-Hej. Mogę wiedzieć, co wy tu robicie?- zapytała, gdy wszyscy weszli.
-Jak to co?! Przyszliśmy Cię odwiedzić!- krzyknął Fernando.
-Ciszej! Bo zaraz te pieprzone pielęgniarki przylecą! Co wy znowu wymyśliliście?- zapytała, widząc, że każdy ma co najmniej po dwie torby w rękach.
-Przynieśliśmy ci różnie rzeczy- odparł Iker.
-Tu masz mojego laptopa, zgrałem parę filmów, żebyś się nie nudziła, jest też internet i specjalnie dla ciebie zainstalowaliśmy kamery w ośrodku, żebyś mogła nas obserwować- odparł Gerard.
-Dziękuje, nie musieliście.
-To nie wszystko, przynieśliśmy Ci soki, słodycze i jedzenie, bo wiemy, jakie tu jest. A i mamy też dla ciebie piłkę, dla zabawy- powiedział Juan.
-Dziękuje wam, ale ja tu będę jakieś parę dni, a wy mi zrobiliście zapas na miesiąc.
-Przesadzasz, musisz coś jeść, bo jesteś za chuda- odparł Gerard a do sali weszła pielęgniarka.
-Proszę was o wyjście, koniec odwiedzin- odparła po hiszpańsku.
-Przyjdziemy jutro, trzymaj się.
-To pani jest tą pielęgniarką, o której mi lekarz opowiadał.
-Tak i będę do ciebie często zaglądać, żebyś już nie musiała słuchać krzyków innych pielęgniarek.
-Dziękuje.
-A teraz odpoczywaj.
Do 16 było spokojnie, dziewczynę odwiedzili jeszcze rodzice. Leżała i oglądała wideo z kamer zamontowanych przez piłkarzy, gdy do sali wchodzi selekcjoner reprezentacji Hiszpanii.
-Cześć Ana- powiedział Vicente del Bosque
-Dzień dobry.
-Przepraszam, że dopiero dzisiaj; ale było lekkie zamieszanie.
-Nic się nie stało.
-Mam nadzieje, że to pierwsza i ostatnia taka sytuacja, jak się źle czujesz, to od razu bierz wolne.
-Dobrze, co z meczem? Nie będę mogła wyjść.
-To nic przyjdę jutro i wybierzemy skład, a na meczu będziemy w kontakcie- po paru minutach skończyli rozmowę.
***
Następnego dnia z samego rana po śniadaniu, chwyciła piłkę i zaczęła podbijać. Nie miała już ochoty na siedzenie w łóżku, więc postanowiła się zabawić. Po paru minutach do pokoju wbiegła pielęgniarka, widząc co wyprawia dziewczyna krzyknęła i wybiegła po chwili wracając z lekarzem.
-Ana! Czy ty nie możesz nawet dnia usiedzieć na tyłku?- zapytał, widząc co wyprawia piłkarka.
-Wczoraj leżałam w łóżku, dzisiaj już nie zamierzam.
-To chociaż się nie przemęczaj, twoje wyniki są dobre, myślę, że za parę dni wrócisz do pracy.
-Dziękuję a tu dla pana obiecany autograf i koszulka dla syna-odparła wręczając lekarzowi rzecz.
-Ana! Dziękuje Ci bardzo! Mój syn będzie wniebowzięty!- odparł.
-Mogę chociaż trochę pochodzić, mam już dość siedzenia w tych czterech ścianach.
-Dobrze, ale dopiero jak skończy Ci się kroplówka i nie za dużo.
-Jasne- uśmiechnęła się.
-Trzymaj się, wpadnę później.
Przez następną godzinę oglądała film na laptopie i układała skład na dzisiejsze spotkanie.
Gdy tylko kroplówka się skończyła, ubrała buty i szczęśliwa wyszła z sali.
Przechodząc po korytarzach widziała różne dzieci, mniej i bardziej chore, ale wszystkie były uśmiechnięte. W prawie każdej sali widziała flagi reprezentacji Hiszpanii i wpadła na pomysł.
-Ana! Wszędzie Cię szukam!- usłyszała i szybko odwróciła się.
-Marc?! Co tu robisz?- zapytała, witając się z piłkarzem.
-Przyszedłem Cię odwiedzić.
-Nie powinieneś być w hotelu, koncentrować się przed meczem?
-Dostałem pozwolenie od trenera, który za niedługo tu będzie.
-Dobrze, chodźmy do mnie.
-Jasne, co tu robiłaś?
-Zwiedzałam, mam już dość mojej sali, musiałam na chwilę nogi rozprostować a jak u was?
-Brakuje nam Ciebie, nudno jest- odparł i przytulił dziewczynę. Od czasu wypadku na meczu, piłkarz znowu rozmawiał z dziewczyną, zrozumiał, jak bardzo mu na niej zależy i chce, żeby była szczęśliwa.
Po godzinnej rozmowie z piłkarzem, przyszedł trener a Hiszpan, żegnając się z dziewczyną wyszedł ze szpitala.
-Ana, masz wybraną jedenastkę?
-Po części- odparła pokazując trenerowi rozpiskę.
-Świetny skład a jak z taktyką?
-Oglądałam mecze Portugalii i myślę, że tak powinno być ok- odparła i pokazała trenerowi taktykę.
-Miejmy nadzieję, że to zadziała.
-Mam jeszcze jedną prośbę, jeśli dziś wygramy, mogę pożyczyć na jutro piłkarzy, tu jest wielu małych kibiców i na pewno spotkanie z piłkarzami pomogłoby im.
-Oczywiście, świetny pomysł.
Druga połowa dogrywki dobiegała końca, a na tablicy widniał wynik 0-0. Piłkarka chwyciła kartkę i zaczęła wypisywać potencjalnych strzelców do karnych. Po gwizdku chwyciła za telefon i wybrała numer do trenera.
-Jak myślisz, kto ma strzelać?
-Najlepiej ich zapytać kto jest na siłach, ja mam parę typów- odparła i podała trenerowi nazwiska.
-Zobaczymy, co da się zrobić.
-Niech mnie pan da na głośnik.
-Jasne.
-Dobra chłopaki, koniec obijania się, od tego zależy wasz udział w finale, teraz nie liczy się już meczu, teraz liczą się tylko karne, jesteście tak daleko, ale możecie zajść dalej, musicie dać z siebie wszystko, zasłużyliście na finał. Zróbcie to dla Hiszpanii, kibiców i dla samych siebie.
-Jeśli wygramy to dla ciebie!- krzyknął Ramos a piłkarze mu zawtórowali.
-To ruszać dupy i wygrywać mi to!- krzyknęła i rozłączyła się.
Został ostatni karny, Cesc podszedł do piłki, dziewczyna czuła, że mu się uda.
Odszedł od piłki i po gwizdku rozpędził się i wpakował piłkę do siatki. Kibice, piłkarze i Ana zaczęli krzyczeć z radości. Hiszpania była w finale!
***
Następnego dnia z samego rana do pokoju dziewczyny wbiegli piłkarze.
-Gratulacje!- krzyknęła, przytulając ich.
-Bez ciebie by się nie udało- odparł Fer i uśmiechnął się.
-Dobra, idziemy. Trener wam wszystko powiedział?- zapytała.
-Tak, mamy nawet prezenty dla dzieciaków- odparł Iker i wskazał na worki stojące koło drzwi.
-Świetnie, tłumacze już czekają, kto zna angielski, może ze starszymi dzieciakami pogadać.
-Jasne!- krzyknęli i ruszyli do świetlicy.
Radość dzieci była nie do opisania, skakały, śpiewały, tańczyły.
Przez kolejne 2 godziny widziała tylko uśmiechy dzieci.
-Jesteś naprawdę cudowną dziewczyną- odparł jej lekarz.
-Oj wiele jeszcze mi brakuje.
-Jutro będziesz mogła wyjść, lecz masz się oszczędzać do finału.
-Dobrze, dziękuje.
Po spotkaniu z dziećmi wszyscy siedzieli u Any i wcinali ciasto.
-Marc! Wszędzie Cię szukałam!- usłyszeli i spojrzeli na drzwi.
-Melissa?! Co tu robisz?- zapytał piłkarz.
-Jak to co?! Przyjechałam do ciebie, w hotelu mi powiedzieli, że jesteś w szpitalu, stało się coś?- zapytała słodko.
-Ana jest chora.
-No tak Ana, muszę Ci coś powiedzieć!- krzyknęła i spojrzała wkurzona na piłkarkę.
-O co chodzi?
-Jestem w ciąży!- pisnęła a w sali zapadła cisza.
-Co?!-powiedziała zdziwiona Ana.
-Naprawdę?!- krzyknął piłkarz i chwycił w ramiona dziewczynę.
-Tak! Mam nawet zdjęcia naszego maleństwa- odparł i wyciągnęła zdjęcia usg, po czym spojrzała z triumfem na Ane.
-To trzeba uczcić!- krzyknął i wraz z dziewczyną wybiegli z sali.
-Straciłam go na zawsze- odparła Ana i zaczęła płakać.
-Ana, nie płacz- powiedział Cesc przytulając dziewczynę.
Następnego dnia z samego rana opuściła szpital i wraz z Cesciem ruszyła w stronę hotelu.
-Jak tam Marc?
-Nie myśl o nim- powiedział i przytulił dziewczynę.
-Coś mi tu nie gra, ona dziwnie na mnie patrzyła.
-Wydaje Ci się.
-Może- odparła wchodząc do hotelu, swoje kroki od razu skierowała do swojego pokoju.
-O której macie dzisiaj trening?
-O 11, ale ty masz siedzieć w pokoju.
-Wpadnę na chwilę.
-Ana!- krzyknął zły.
-Tylko na chwilę, to co robimy?
-Oglądamy film?
-Jasne.
-Będę się zbierał- odparł Cesc po dwóch godzinach.
-Dobrze trzymaj się papa- powiedziała i pocałowała przyjaciela w policzek.
Gdy tylko piłkarz wyszedł, dziewczyna weszła pod prysznic, dawno nie czuła się tak dobrze.
Umyła się, ubrała i wyszła z pokoju, gdy usłyszała głos, przystanęła.
-Tak udało się, łyknął to.
-Tak, tak cieszy się, ale ta jędza coś podejrzewa.
-Spróbuje się jej pozbyć, do zobaczenia popołudniu- odparła Melissa i rozłączyła, się a Ana wybiegła z hotelu.
Idąc w stronę boiska, zastanawiała się nad słowami Melissy, chciała się dowiedzieć co knuje i już wiedziała, co ma zrobić.
-Cześć chłopaki!- krzyknęła, a piłkarze przerwali trening.
-Ana! Miałaś leżeć w łóżku- odparł trener.
-Chwila na świeżym powietrzu mi nie zaszkodzi.
-Dobrze, ale tylko na chwilę i wracasz do łóżka.
-Marc musimy porozmawiać.
-O co chodzi?
-O Melisse.
-Co się stało?
-Słyszałam jej dzisiejszą rozmowę, ona coś ukrywa, podejrzewam, że nie jest w ciąży.
-Co?! Jak możesz tak mówić!- krzyknął.
-Marc posłuchaj mnie musisz z nią porozmawiać- odparła powoli.
-Nie! Jesteś po prostu o nią zazdrosna! Jak możesz być taką przyjaciółką! Powinnaś się cieszyć!
-Marc! Proszę Cię!- krzyknęła zdesperowana.
-Odejdź! Nie chcę Cię już widzieć!- krzyknął, a dziewczyna ze łzami w oczach wybiegła z pokoju.
***
-Co się stało?- zapytał Cesc widząc roztrzęsioną dziewczynę.
-Pokłóciłam się z Marciem.
-O co?
-O Melisse, ona coś ukrywa.
-Co?- zapytał zdziwiony.
-Słyszałam dzisiaj jak mówi, że się nabrał i muszą się mnie pozbyć. Tylko nie wiem, z kim współpracuje.
-Jesteś pewna?
-Tak, musisz mi pomóc to udowodnić.
-Jak?
-Będziemy ją śledzić, dzisiaj po południu ma spotkanie z tym kimś.
-Co? Ana ty miałaś siedzieć w pokoju, a i tak się zorientują, jak nas nie będzie.
-Gererd będzie nas krył.
-Ana ja przez ciebie zwariuje- odparł zrezygnowany.
-Geri kochanie!- krzyknęła, wchodząc do pokoju piłkarza.
-Oho ile mnie to będzie kosztowało?-zapytał przytulając Shakire.
-Ej!
-Zawsze jak słyszę Geri kochanie to czegoś chcecie albo ty, albo Shak.
-I zawsze działa- odparła Kolumbijka.
-To, czego chcesz?- odparł zrezygnowany.
-Musicie nas kryć.
-Co?- odparli równocześnie.
-Idziemy śledzić Melisse, ona coś knuje, wiem to.
-Ana to niebezpieczne, miałaś się oszczędzać.
-Szczęście tego dupka jest dla mnie najważniejsze, nieważne co mówi, ja wiem swoje.
-Marca?
-Tak, ona go okłamuje, muszę to udowodnić.
-Dobrze, co mamy robić.
-Nie wpuszczajcie nikogo do mnie, powiedźcie, że chce odpocząć, a Cesc źle się czuje i śpi.
-Dobrze, ile czasu potrzebujecie?
-Maksymalnie do wieczora, dziękuje- odparł i pocałowała oboje.
-Wychodzi- odparł Cesc widząc Melisse żegnającą się z Marciem.
-Wyjdziemy tyłem i idziemy za nią.
-Dobrze.
Po parunastu minutach doszli do kawiarni, dziewczyna usiadła przy stoliku a para w rogu.
-Czeka na kogoś- odparł Cesc spoglądając w stronę dziewczyny.
-Wiedziałam- powiedziała Ana patrząc, kto wszedł do kawiarni.
***
Następny za tydzień :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)