piątek, 16 października 2015

Rozdział 17

***

-Jak idzie nasz plan?- zapytała Lita.
-Świetnie, masz pieniądze?
-Trzymaj- odparła wręczając dziewczynie kopertę.
-A co z Aną? Ona coś wie- powiedziała Melissa.
-Nią się nie martw, Marc jest za głupi, nie uwierzy jej.
-Po co to robisz?
-Musi cierpieć tak jak ja cierpiałam- syknęła zła.

-Idziemy- powiedziała Ana i ruszyła w stronę stolika dziewczyn.
-Ana?- zapytały zszokowane.
-Lita spierdalaj, a ty idziesz z nami!- krzyknęła i chwyciła Melisse.
-Nigdzie z wami nie idę!- pisnęła.
-Albo idziesz z nami, albo media się dowiedzą i będziesz spalona-syknęła.
-Dobrze- wstała i ruszyła za dwójką.


-Marc siadaj i słuchaj!- powiedziała Ana, wchodząc do pokoju piłkarza.
-Ana?
-Masz mu powiedzieć wszystko albo to się źle dla ciebie skończy-odparł Cesc.
-Melissa? O co tu chodzi?- zapytał zdziwiony.
-Marc ja Cię okłamałam, nie jestem w ciąży.
-Co?! A te zdjęcia?- zapytał zszokowany.
-To nie moje- odparła znudzona.
-Po co to zrobiłaś?- odparł coraz słabszym głosem.
-Jak to po co? Dla pieniędzy, sławy- zaczęła wyliczać, ale piłkarz przerwał jej.
-I myślałaś, że się nie dowiem?! Jak zamierzałaś to ukrywać!-krzyknął a w pokoju pojawiło się kilku piłkarzy.
-Jaki problem, seks z tobą i w końcu bym zaszła.
-Nienawidzę Cię! Jesteś podłą suką! Wypierdalaj z mojego życia! Nigdy już mi się na oczy nie pokazuj!- ryknął, a dziewczyna opuściła pokój.
-Marc- powiedziała Ana, przytulając piłkarza a ręką pokazując by reszta wyszła.
-Dlaczego ja? Czemu mnie to spotyka. Czy ja nie mogę stworzyć normalnego związku?! Co ze mną jest nie tak!- krzyczał, a po policzkach spływały mu łzy.
-Jesteś cudownym, przystojnym piłkarzem. Miłym, spokojnym, kochanym. Nie możesz się załamywać przez jakąś sukę.
-Czemu Ci nie wierzyłem?! Nawrzeszczałem na ciebie a ty i tak mi pomogłaś, nie odwróciłaś się ode mnie- odparł, patrząc na nią.
-Tak robią przyjaciele. A teraz chce widzieć uśmiech na twojej twarzy- odparła a piłkarz lekko się uśmiechnął.
-Jesteś najlepsza na świecie- odparł przytulając ją.
-Chodź na kolacje, a potem do mnie, obejrzymy coś.
-A co z Cesciem? Nie będzie zazdrosny? W końcu to twój chłopak- odparł zasmucony.
-To teraz ja coś powiem, on nie jest moim chłopakiem, udawaliśmy.
-Dlaczego?- zapytał zdziwiony.
-Żeby pokazać Ci, że mnie tracisz, ale chyba nie wyszło.
-Dobrze, że tak zrobiłaś, jestem durny! Ale Cesc i tak nie jest dla ciebie.
-Ej! To mój przyjaciel. A teraz rusz tyłek idziemy na kolacje.
-Dobrze, dobrze.

-Ana mamy problem- odarł Cesc odciągając piłkarkę od stolika.
-O co chodzi?
-O Olę, przyjeżdża jutro, co mam zrobić? Przecież jestem z tobą- powiedział bezradnie.
-Nie martw się, Marc już wie, a reszcie powiemy, że zerwaliśmy, ale jesteśmy przyjaciółmi.
-Dobrze, dziękuje- odparł przytulając ją.
-Nie ma za co, ale chcę ją jutro poznać.
-Jasne.

***

Następnego dnia po śniadaniu Ana powoli ruszyła w stronę boiska, na którym trenowali piłkarze.
Przy wyjściu spotkała Olę.
-Ty pewnie do Cesca?- zapytała, podchodząc do dziewczyny.
-Tak a ty jesteś tą dziewczyną, która była wtedy z Cesciem?
-Tak, Ana.
-Ola- odparła starsza, ściskając dłoń piłkarce.
-Chodź są na boisku, a powiedz mi co czujesz do Cesca?
-Nie wiem, nigdy nie spotkałam takiego człowieka, jest cudowny.
-Pasujecie do siebie idealnie.
-Siema!- krzyknęła, a piłkarze spojrzeli na dziewczyny.
-Ola!- krzyknął Cesc i podbiegł do dziewczyny, całując ją w policzek.
-Kto to?- zapytali piłkarze.
-Jego przyszła dziewczyna- odparła Ana.
-Co?! A co z wami?- krzyknęli zdziwieni.
-Jesteśmy przyjaciółmi.
-Ana! Co ty tu znowu robisz?!- krzyknął trener, patrząc na dziewczynę.
-Stoję! Nie mam już ochoty siedzieć w pokoju, jestem zdrowa i chcę trenować.
-Dzisiaj na pewno nie! Weź piłkę i poćwicz sama z boku, jutro będziesz trenować z chłopakami.
-Dobrze.

***

Po paru dniach nadszedł czas na finał Mistrzostw Europy. Hiszpania po cudownym meczu wygrała z Włochami 4-0.
-Jesteśmy mistrzami!- krzyknął Fernando i rzucił się na Cesca,
-Gratulacje!- krzyknęła Ana.
-Nic by się nie udało bez naszych cudownych trenerów- krzyknął Iker a reszta mu zawtórowała.
-To wasz wieczór cieszcie się- odparł del Bosque.


Następnego dnia z samego rana reprezentacja Hiszpanii wyleciała z lotniska w Polsce.
-Ana chcieliśmy Ci podziękować- odparł Iker podchodząc do dziewczyny.
-Nie ma za co- powiedziała dziewczyna, podnosząc się z siedzenia.
-Nie ma za co?! To też dzięki tobie wygraliśmy!- krzyknął Sergio Ramos.
-Dajcie spokój.
-Mamy dla ciebie prezent- tym razem odezwał się Pique.
-Proszę!- krzyknęli wszyscy i podali dziewczynie dużego misia w koszulce Hiszpanii z podpisami wszystkich piłkarzy.
-Jejku bardzo wam dziękuje!-krzyknęła i przytuliła piłkarzy.
Do końca lotu wszyscy cudownie się bawili, grali, śpiewali.
Na lotnisku w Madrycie czekało mnóstwo kibiców, którzy na widok piłkarzy zaczęli piszczeć i wiwatować.
-No to czas na pożegnanie- odparła i zaczęła się żegnać z Hiszpanami.
-Będę tęsknić- powiedział Cesc i przytulił dziewczynę.
-Odwiedź nas, proszę- odparła i zaczęła płakać.
-Ej! Nie płacz, przyjadę.
-Dbaj o Olę, jesteście sobie pisani.
-Dobrze- powiedział i ruszył w przeciwnym kierunku, a do piłkarki przyszedł Hiszpan.
-W porządku?- zapytał Marc.
-Tak- powiedziała i otarła łzy.
-Będzie dobrze, nie martw się.
-Kto wraca do Barcelony?- zapytała, patrząc na pozostałych.
-Wszyscy- powiedział Jordi i ruszył w kierunku miejsca odprawy.
Po półtorej godzinie wszyscy byli w Barcelonie, na lotnisku czekała na nią rodzina.
-Ana!- krzyknął Thiago i podbiegł do siostry.
-Cześć kochanie- powiedziała przytulając chłopca.
-Dobrze, że już jesteś, tęskniliśmy za tobą-powiedziała Anto i uściskała dziewczynę.
-Ja też.

Następnego dnia..

-Ana, musimy Ci coś powiedzieć- odparł Leo przy obiedzie.
-O co chodzi?
-Jedziemy do Argentyny.
-Rozumiem.
-Jak nie chcesz to nie musisz jechać- odparł szybko.
-Pojadę, nie będę robić wam kłopotu, a i tak nie mam gdzie zostać bo Marc jedzie do rodziny. Kiedy wylatujemy?
-Jutro z rana, jak będziesz chciała, to możesz poznać swoich drugich dziadków.
-Dobrze, kiedy zaczynacie treningi?
-10 sierpnia.
-Ok, przejdę się-powiedziała i wyszła z domu.
Swoje kroki jak zawsze w takich chwilach skierowała na stadion, miała ochotę pograć w piłkę.
Przebrała się w szatni i z piłką pod pachą ruszyła na murawę.
Usiadła na środku boiska i rozglądnęła się. Tak wiele wspomnień wiązała z tym miejscem, tych dobrych, ale i tych złych. Każdego dnia dziękowała Bogu, że może tu być.
-Powinnaś tu zamieszkać- usłyszała i szybko spojrzała w stronę, z której dobiegał głos.
-Taa...
-Co tu znowu robisz?
-Przyszłam pomyśleć, a tylko tu potrafię.
-Znam to uczucie, kiedyś jak grałem to potrafiłem cały dzień przesiedzieć na stadionie i myśleć.
-Nie wiem czemu, ale tylko tu potrafię się uspokoić.
-Czyli coś się stało- odparł trener, patrząc na nią.
-Jedziemy jutro do Argentyny, mam poznać drugich dziadków i boję się, że zakończy się tak jak z pierwszymi.
-Nie możesz tak myśleć, będzie dobrze, a jak noga?
-W porządku, skończyłam rehabilitacje i mogę normalnie grać.
-To świetnie, przydasz się nam na ten sezon.
-Miejmy nadzieję, do widzenia- odparła i podnosząc się z murawy opuściła stadion.


Następnego dnia po południu byli już w domu rodziny Messich, Ana po szybkim przywitaniu z dziadkami poszła do pokoju i nie wychodziła stamtąd.
-Ana idziemy do rodziców Anto dobrze?- zapytał Leo, wchodząc do pokoju.
-Oczywiście, tylko się przebiorę.

Po godzinie stali już przed domem rodziny Roccuzzo, Drzwi otworzyła im kobiet, matka Anto.
-Anto, Leo, Thiago!- krzyknęła i uściskała wszystkich.
-Cześć mamo- odparła Antonella wchodząc do środka.
-A ty pewnie jesteś Ana tak?
-Tak, dzień dobry- powiedziała, witając się z kobietą.
-Dużo słyszeliśmy o tobie i jesteśmy zaszczyceni, mając taką wnuczkę.
-Dziękuje bardzo- odparła uśmiechając się szeroko.
Do końca spotkania Ana odezwała się tylko parę razy, ale była szczęśliwa, że dziadkowie tak miło ją przyjęli.
Następnego dnia zaraz z rana piłkarka ruszyła na dół. Widząc całą rodzinę przy stole uśmiechnęła się.
-Dzień dobry- odparła i usiadła na wolnym miejscu.
-Jak się spało?- zapytał Leo.
-Świetnie- odparła zajadając się kanapką.
-Ana możesz zostać po śniadaniu na chwilę?- zapytał Jorge.
-Dobrze- odparła niepewnie i do końca posiłku zastanawiała się, o co może chodzić.
-Ana my chcielibyśmy Cię przeprosić. Nie wiem, co w nas wstąpiło wtedy. Nic nas nie usprawiedliwia, bardzo Cię przepraszamy, że musiałaś tak cierpieć za nasze błędy.
Chcielibyśmy z całego serca Cię przeprosić i prosić o wybaczenie- odparła Celia ze łzami w oczach.
-Jeśli kiedykolwiek będziesz chciała się do nas zwracać babcia i dziadek to będziemy zachwyceni, ale nic na siłę- powiedział Jorge spoglądając na wnuczkę.
-Nie płacz babciu- odparła Ana podchodząc do kobiety i przytulając ją.
-Wybaczasz nam?- zapytała.
-Oczywiście.
-Nigdy nie sądziłem, że będę miał taką zdolną i mądrą wnuczkę- powiedział jej dziadek, przytulając dziewczynę.
-Nareszcie!- krzyknął Leo, widząc co wydarzyło się w kuchni.
-Jest tu jakieś boisko? Mam ochotę pograć.
-Jasne, idź się przebierz i pójdziemy- odparł i po paru minutach byli na miejscu.
-Nad czym myślisz?- zapytał Leo, gdy po skończonym meczu leżeli na trawie.
-Nad tym, co by się ze mną działo, gdyby nie tamta kradzież. Pewnie skończyłabym gdzieś pod mostem.
-Nie myśli o tym, co było kiedyś, ciesz się tym, co jest teraz. Bóg chciał, żebyśmy byli razem i tak jest. A ja mam najwspanialszą córkę na świecie.
-Czasami mam wrażenie, że to wszystko sen. Że się po prostu obudzę i to wszytko zniknie.
-Nigdy nie zniknie, jesteś częścią tej rodziny i wiesz mi, że bez ciebie wszytko byłoby inne, gorsze.
Ale musisz mi obiecać jedno.
-Co?
-Nieważne co się stanie, nieważne jak będzie Ci ciężko, nie poddasz się i zawsze będziesz walczyć.
-Obiecuje.

***

Mamy nowy, przecięty jak dla mnie, ale ocenę zostawiam wam.
Nowy może za tydzień, nie wiem, zależy, jak wyrobię się ze szkołą.

Dziś mija 11 lat od debiutu Leo w Barcelonie!!
Oby tych lat było jak najwięcej!


2 komentarze:

  1. Jak zawsze świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawo :) Brakowało mi trochę wątków z Marciem. Według mnie za szybki te wszystkie wydarzenia się potoczyły. Nie widziałam tu uczuć Any, dokładnego opisu wydarzeń, a szkoda... I jeszcze 1 błąd, który razi w oczy.
    Napisałaś:
    "i nie wychodziła z tam tond"
    Poprawna pisownia to:
    "i nie wychodziła stamtąd"
    Mimo to czekam na kolejny rozdział, ponieważ bardzo lubię twoje opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń