piątek, 2 października 2015

Rozdział 16

***

Następnego dnia dziewczyna czuła się znacznie lepiej, leki, które dostawała, działały, lecz nie miała co robić. Dostała osobną salę, na życzenie jej ojca, bo po co miała być z innymi jak i tak by się nie dogadali przez barierę językową.
Pielęgniarki, które do niej przychodziły, coś nie niej mówiły, lecz piłkarka tylko patrzyła na nie.
Z wyrazu ich twarzy odgadła, że nie były zadowolone, co chwile coś na nią krzyczały.
Jedyną osobą, która z nią rozmawiała, był lekarz, który co jakiś czas przychodził do dziewczyny.


-Cześć Ana jak się czujesz?- zapytał wchodząc do sali.
-Dobrze tylko nudzę się, mogę trochę pochodzić, rozprostować nogi.
-Jeszcze nie dzisiaj, jutro, musisz odpoczywać, leki działają i wyglądasz dobrze, ale  nie jest jeszcze cudownie.
-Dobrze tylko jedna rzecz nie daje mi spokoju.
-O co chodzi?
-O pielęgniarki, co tu przyjdą, coś na mnie krzyczą i wychodzą zdenerwowane.
-Nie przejmuj się to stare zrzędy, dzisiaj z urlopu przychodzi pielęgniarka, która również zna hiszpański, bo ma tam rodzinę, więc będziesz miała z kim porozmawiać.
-Dziękuje.
-Mam prośbę, mój syn jest fanem twojego ojca, mogłabyś go poprosić o autograf?- zapytał.
-Oczywiście- odparła z uśmiechem, jeszcze nigdy nie spotkała tak uprzejmego i spokojnego lekarza.
-Dzięki a teraz odpoczywaj.
-Jasne.
-Albo chociaż postaraj się- powiedział spoglądając na korytarz.
-Co?- zapytała zdziwiona, jednak po chwili zrozumiała, o co chodzi.

-Cześć! -krzyknęli piłkarze i po kolei zaczęli wchodzić po sali.
-Hej. Mogę wiedzieć, co wy tu robicie?- zapytała, gdy wszyscy weszli.
-Jak to co?! Przyszliśmy Cię odwiedzić!- krzyknął Fernando.
-Ciszej! Bo zaraz te pieprzone pielęgniarki przylecą! Co wy znowu wymyśliliście?- zapytała, widząc, że każdy ma co najmniej po dwie torby w rękach.
-Przynieśliśmy ci różnie rzeczy- odparł Iker.
-Tu masz mojego laptopa, zgrałem parę filmów, żebyś się nie nudziła, jest też internet i specjalnie dla ciebie zainstalowaliśmy kamery w ośrodku, żebyś mogła nas obserwować- odparł Gerard.
-Dziękuje, nie musieliście.
-To nie wszystko, przynieśliśmy Ci soki, słodycze i jedzenie, bo wiemy, jakie tu jest. A i mamy też dla ciebie piłkę, dla zabawy-  powiedział Juan.
-Dziękuje wam, ale ja tu będę jakieś parę dni, a wy mi zrobiliście zapas na miesiąc.
-Przesadzasz, musisz coś jeść, bo jesteś za chuda- odparł Gerard a do sali weszła pielęgniarka.
-Proszę was o wyjście, koniec odwiedzin- odparła po hiszpańsku.
-Przyjdziemy jutro, trzymaj się.
-To pani jest tą pielęgniarką, o której mi lekarz opowiadał.
-Tak i będę do ciebie często zaglądać, żebyś już nie musiała słuchać krzyków innych pielęgniarek.
-Dziękuje.
-A teraz odpoczywaj.


Do 16 było spokojnie, dziewczynę odwiedzili jeszcze rodzice. Leżała i oglądała wideo z kamer zamontowanych przez piłkarzy, gdy do sali wchodzi selekcjoner reprezentacji Hiszpanii.
-Cześć Ana- powiedział Vicente del Bosque
-Dzień dobry.
-Przepraszam, że dopiero dzisiaj; ale było lekkie zamieszanie.
-Nic się nie stało.
-Mam nadzieje, że to pierwsza i ostatnia taka sytuacja, jak się źle czujesz, to od razu bierz wolne.
-Dobrze, co z meczem? Nie będę mogła wyjść.
-To nic przyjdę jutro i wybierzemy skład, a na meczu będziemy w kontakcie- po paru minutach skończyli rozmowę.

***

Następnego dnia z samego rana po śniadaniu, chwyciła piłkę i zaczęła podbijać. Nie miała już ochoty na siedzenie w łóżku, więc postanowiła się zabawić. Po paru minutach do pokoju wbiegła pielęgniarka, widząc co wyprawia dziewczyna krzyknęła i wybiegła po chwili wracając z lekarzem.
-Ana! Czy ty nie możesz nawet dnia usiedzieć na tyłku?- zapytał, widząc co wyprawia piłkarka.
-Wczoraj leżałam w łóżku, dzisiaj już nie zamierzam.
-To chociaż się nie przemęczaj, twoje wyniki są dobre, myślę, że za parę dni wrócisz do pracy.
-Dziękuję a tu dla pana obiecany autograf i koszulka dla syna-odparła wręczając lekarzowi rzecz.
-Ana! Dziękuje Ci bardzo! Mój syn będzie wniebowzięty!- odparł.
-Mogę chociaż trochę pochodzić, mam już dość siedzenia w tych czterech ścianach.
-Dobrze, ale dopiero jak skończy Ci się kroplówka i nie za dużo.
-Jasne- uśmiechnęła się.
-Trzymaj się, wpadnę później.

Przez następną godzinę oglądała film na laptopie i układała skład na dzisiejsze spotkanie.
Gdy tylko kroplówka się skończyła, ubrała buty i szczęśliwa wyszła z sali.
Przechodząc po korytarzach widziała różne dzieci, mniej i bardziej chore, ale wszystkie były uśmiechnięte. W prawie każdej sali widziała flagi reprezentacji Hiszpanii i wpadła na pomysł.
-Ana! Wszędzie Cię szukam!- usłyszała i szybko odwróciła się.
-Marc?! Co tu robisz?- zapytała, witając się z piłkarzem.
-Przyszedłem Cię odwiedzić.
-Nie powinieneś być w hotelu, koncentrować się przed meczem?
-Dostałem pozwolenie od trenera, który za niedługo tu będzie.
-Dobrze, chodźmy do mnie.
-Jasne, co tu robiłaś?
-Zwiedzałam, mam już dość mojej sali, musiałam na chwilę nogi rozprostować a  jak u was?
-Brakuje nam Ciebie, nudno jest- odparł i przytulił dziewczynę. Od czasu wypadku na meczu, piłkarz znowu rozmawiał z dziewczyną, zrozumiał, jak bardzo mu na niej zależy i chce, żeby była szczęśliwa.

Po godzinnej rozmowie z piłkarzem, przyszedł trener a Hiszpan, żegnając się z dziewczyną wyszedł ze szpitala.
-Ana, masz wybraną jedenastkę?
-Po części- odparła pokazując trenerowi rozpiskę.
-Świetny skład a jak z taktyką?
-Oglądałam mecze Portugalii i myślę, że tak powinno być ok- odparła i pokazała trenerowi taktykę.
-Miejmy nadzieję, że to zadziała.
-Mam jeszcze jedną prośbę, jeśli dziś wygramy, mogę pożyczyć na jutro piłkarzy, tu jest wielu małych kibiców i na pewno spotkanie z piłkarzami pomogłoby im.
-Oczywiście, świetny pomysł.


Druga połowa dogrywki dobiegała końca, a na tablicy widniał wynik 0-0. Piłkarka chwyciła kartkę i zaczęła wypisywać potencjalnych strzelców do karnych. Po gwizdku chwyciła za telefon i wybrała numer do trenera.
-Jak myślisz, kto ma strzelać?
-Najlepiej ich zapytać kto jest na siłach, ja mam parę typów- odparła i podała trenerowi nazwiska.
-Zobaczymy, co da się zrobić.
-Niech mnie pan da na głośnik.
-Jasne.
-Dobra chłopaki, koniec obijania się, od tego zależy wasz udział w finale, teraz nie liczy się już meczu, teraz liczą się tylko karne, jesteście tak daleko, ale możecie zajść dalej, musicie dać z siebie wszystko, zasłużyliście na finał. Zróbcie to dla Hiszpanii, kibiców i  dla samych siebie.
-Jeśli wygramy to dla ciebie!- krzyknął Ramos a piłkarze mu zawtórowali.
-To ruszać dupy i wygrywać mi to!- krzyknęła i rozłączyła się.


Został ostatni karny, Cesc podszedł do piłki, dziewczyna czuła, że mu się uda.
Odszedł od piłki i po gwizdku rozpędził się i wpakował piłkę do siatki. Kibice, piłkarze i Ana zaczęli krzyczeć z radości. Hiszpania była w finale!

***

Następnego dnia z samego rana do pokoju dziewczyny wbiegli piłkarze.
-Gratulacje!- krzyknęła, przytulając ich.
-Bez ciebie by się nie udało- odparł Fer i uśmiechnął się.
-Dobra, idziemy. Trener wam wszystko powiedział?- zapytała.
-Tak, mamy nawet prezenty dla dzieciaków- odparł Iker i wskazał na worki stojące koło drzwi.
-Świetnie, tłumacze już czekają, kto zna angielski, może ze starszymi dzieciakami pogadać.
-Jasne!- krzyknęli i ruszyli do świetlicy.
Radość dzieci była nie do opisania, skakały, śpiewały, tańczyły.
Przez kolejne 2 godziny widziała tylko uśmiechy dzieci.
-Jesteś naprawdę cudowną dziewczyną- odparł jej lekarz.
-Oj wiele jeszcze mi brakuje.
-Jutro będziesz mogła wyjść, lecz masz się oszczędzać do finału.
-Dobrze, dziękuje.

Po spotkaniu z dziećmi wszyscy siedzieli u Any i wcinali ciasto.
-Marc! Wszędzie Cię szukałam!- usłyszeli i spojrzeli na drzwi.
-Melissa?! Co tu robisz?- zapytał piłkarz.
-Jak to co?! Przyjechałam do ciebie, w hotelu mi powiedzieli, że jesteś w szpitalu, stało się coś?- zapytała słodko.
-Ana jest chora.
-No tak Ana, muszę Ci coś powiedzieć!- krzyknęła i spojrzała wkurzona na piłkarkę.
-O co chodzi?
-Jestem w ciąży!- pisnęła a w sali zapadła cisza.
-Co?!-powiedziała zdziwiona Ana.
-Naprawdę?!- krzyknął piłkarz i chwycił w ramiona dziewczynę.
-Tak! Mam nawet zdjęcia naszego maleństwa- odparł i wyciągnęła zdjęcia usg, po czym spojrzała z triumfem na Ane.
-To trzeba uczcić!- krzyknął i wraz z dziewczyną wybiegli z sali.
-Straciłam go na zawsze- odparła Ana i zaczęła płakać.
-Ana, nie płacz- powiedział Cesc przytulając dziewczynę.

Następnego dnia z samego rana opuściła szpital i wraz z Cesciem ruszyła w stronę hotelu.
-Jak tam Marc?
-Nie myśl o nim- powiedział i przytulił dziewczynę.
-Coś mi tu nie gra, ona dziwnie na mnie patrzyła.
-Wydaje Ci się.
-Może- odparła wchodząc do hotelu, swoje kroki od razu skierowała do swojego pokoju.
-O której macie dzisiaj trening?
-O 11, ale ty masz siedzieć w pokoju.
-Wpadnę na chwilę.
-Ana!- krzyknął zły.
-Tylko na chwilę, to co robimy?
-Oglądamy film?
-Jasne.
-Będę się zbierał- odparł Cesc po dwóch godzinach.
-Dobrze trzymaj się papa- powiedziała i pocałowała przyjaciela w policzek.
Gdy tylko piłkarz wyszedł, dziewczyna weszła pod prysznic, dawno nie czuła się tak dobrze.
Umyła się, ubrała i wyszła z pokoju, gdy usłyszała głos, przystanęła.
-Tak udało się, łyknął to.
-Tak, tak cieszy się, ale ta jędza coś podejrzewa.
-Spróbuje się jej pozbyć, do zobaczenia popołudniu- odparła Melissa i rozłączyła, się a Ana wybiegła z hotelu.
Idąc w stronę boiska, zastanawiała się nad słowami Melissy, chciała się dowiedzieć co knuje i już wiedziała, co ma zrobić.
-Cześć chłopaki!- krzyknęła, a piłkarze przerwali trening.
-Ana! Miałaś leżeć w łóżku- odparł trener.
-Chwila na świeżym powietrzu mi nie zaszkodzi.
-Dobrze, ale tylko na chwilę i wracasz do łóżka.

-Marc musimy porozmawiać.
-O co chodzi?
-O Melisse.
-Co się stało?
-Słyszałam jej dzisiejszą rozmowę, ona coś ukrywa, podejrzewam, że nie jest w ciąży.
-Co?! Jak możesz tak mówić!- krzyknął.
-Marc posłuchaj mnie musisz z nią porozmawiać- odparła powoli.
-Nie! Jesteś po prostu o nią zazdrosna! Jak możesz być taką przyjaciółką! Powinnaś się cieszyć!
-Marc! Proszę Cię!- krzyknęła zdesperowana.
-Odejdź! Nie chcę Cię już widzieć!- krzyknął, a dziewczyna ze łzami w oczach wybiegła z pokoju.

***

-Co się stało?- zapytał Cesc widząc roztrzęsioną dziewczynę.
-Pokłóciłam się z Marciem.
-O co?
-O Melisse, ona coś ukrywa.
-Co?- zapytał zdziwiony.
-Słyszałam dzisiaj jak mówi, że się nabrał i muszą się mnie pozbyć. Tylko nie wiem, z kim współpracuje.
-Jesteś pewna?
-Tak, musisz mi pomóc to udowodnić.
-Jak?
-Będziemy ją śledzić, dzisiaj po południu ma spotkanie z tym kimś.
-Co? Ana ty miałaś siedzieć w pokoju, a i tak się zorientują, jak nas nie będzie.
-Gererd będzie nas krył.
-Ana ja przez ciebie zwariuje- odparł zrezygnowany.
-Geri kochanie!- krzyknęła, wchodząc do pokoju piłkarza.
-Oho ile mnie to będzie kosztowało?-zapytał przytulając Shakire.
-Ej!
-Zawsze jak słyszę Geri kochanie to czegoś chcecie albo ty, albo Shak.
-I zawsze działa- odparła Kolumbijka.
-To, czego chcesz?- odparł zrezygnowany.
-Musicie nas kryć.
-Co?- odparli równocześnie.
-Idziemy śledzić Melisse, ona coś knuje, wiem to.
-Ana to niebezpieczne, miałaś się oszczędzać.
-Szczęście tego dupka jest dla mnie najważniejsze, nieważne co mówi, ja wiem swoje.
-Marca?
-Tak, ona go okłamuje, muszę to udowodnić.
-Dobrze, co mamy robić.
-Nie wpuszczajcie nikogo do mnie, powiedźcie, że chce odpocząć, a Cesc źle się czuje i śpi.
-Dobrze, ile czasu potrzebujecie?
-Maksymalnie do wieczora, dziękuje- odparł i pocałowała oboje.

-Wychodzi- odparł Cesc widząc Melisse żegnającą się z Marciem.
-Wyjdziemy tyłem i idziemy za nią.
-Dobrze.

Po parunastu minutach doszli do kawiarni, dziewczyna usiadła przy stoliku a para w rogu.
-Czeka na kogoś- odparł Cesc spoglądając w stronę dziewczyny.
-Wiedziałam- powiedziała Ana patrząc, kto wszedł do kawiarni.

***

Następny za tydzień :)


4 komentarze: