środa, 21 września 2016

Informacja

Naprawdę nie wiem co mam napisać. Kolejne przeprosiny?
Ale czy wy mi jeszcze wybaczycie?
Może napisze trochę słów wyjaśnienia:
-nie zawiesiłam bloga po prostu przez ten czas wiele dobrego i złego mnie w życiu spotkało..
-zamierzam go dokończyć a nawet więcej już pisze ostatnie rozdziały tego opowiadania.
-zaczęłam pisać już nowe opowiadanie, większość mam już w głowie ale trzeba to jakoś przelać na papier.
-kiedy ono się pojawi? Nie wiem. Nie zamierzam wam znowu robić takich długich przerw więc chce najpierw troche rozdziałów mieć napisanych zanim zacznę je publikować.
-oczywiście będzie ono o Bartrze i Barcelonie :D
-Dajcie proszę znać czy zamierzacie je czytać i czy ma sens je publikować nawet jeden mały komentarz ma dla mnie znaczenie. Chciałabym wiedzieć ilu was jest :)

To chyba wszystko nowy rozdział na pewno za niedługo się pojawi czekajcie jeszcze trochę. 
I proszę o aktywność :)

niedziela, 3 lipca 2016

Rozdział 34


***

Od miesięcy trenowała ciężko pod okiem Luisa, nikt nie wiedział co tak naprawdę robi dziewczyna po treningach piłkarzy.
Raz próbowali się tego dowiedzieć ale wpadli i przez następne dwie godziny biegali w kółko, od tego czasu nie wtrącali się w ich sprawy.
Z dnia na dzień było coraz lepiej, potrafiła już grać i teraz tylko doskonaliła kondycję.
Była szczęśliwa mogąc znowu poczuć piłkę przy nodze.
-Myślę, że na następny mecz będziesz gotowa-powiedział po treningu.
-Jeszcze parę miesięcy temu leżałam i użalałam się nad sobą, dziękuje Ci, że wtedy mi pomogłeś i pomagasz do teraz, bez ciebie nic bym nie zrobiła.
-Nie ma za co, bardzo się cieszę.
-Dobra jedźmy na stadion bo Ci idioci znowu coś narobią przed meczem-powiedziała i ruszyła do wyjścia.
-Nie zapomniałaś o czymś?-zapytał i rzucił jej kulę.
-Dzięki, za niedługo w końcu się ich pozbędę-odparła z uśmiechem.
Po paru minutach byli na stadionie, weszła na chwilę do piłkarzy życząc im powodzenia i usiadła na rezerwie.
Zobaczyła wbiegających na rozgrzewkę wszystkich piłkarzy i usiadła na ławce rezerwowych.
Po pierwszej połowie Barcelona przegrywała bramką z Malagą, karnego dla Barcy nie wykorzystał jej ojciec, zła, gdy tylko sędzia zakończył połowę stanęła i zagrodziła piłkarzom zejście do szatni.
-Co robisz?-zapytał Neymar.
-Obracać się i wracać na boisko!-krzyknęła zła.
-Co?!-krzyknęli zdziwieni.
-Claudio stań proszę w bramce a reszta brać piłki i ustawić się na linii jedenastego metra.
-Co robisz?-zapytał Enrique gdy piłkarze ruszyli na murawę.
-Pokaże tym idiotą jak się strzela karne-odparła i z uśmiechem ruszyła do piłkarzy.
-Niech będzie-powiedział i dorównał jej kroku.
-Ustawcie się po kolei i strzelajcie karne, bo to co ostatnio się dzieje przy jedenastkach to horror, Messi i Neymar, co wy wyprawiacie? Marnujecie tylko okazje do strzelenia gola, proszę się ustawić i pokazać mi, że ktokolwiek potrafi strzelić-powiedziała a oni wykonali jej polecenie.
Zaczęli strzelać większość piłek nie trafiła nawet w bramkę.
-Dobra koniec!-krzyknęła zła-Czy wy wszyscy musicie strzelać na siłę, żaden z was nie próbował strzelać technicznie, a potem większość piłek wylatuje w kosmos.
-Dobrze mówi, starajcie się używać mniej siły a więcej techniki-dodał Luis.
-Trzymaj-fuknęła i rzuciła ojcu kule a pozostali zdziwieni spojrzeli na nią.
Nadal na jednej nodze podskoczyła do piłki i spojrzała na piłkarzy, którzy z zaciekawieniem obserwowali jej ruchy. Popatrzyła na trenera, który uśmiechnął się.
-Pokaż im jak to się robi-odparł i zaśmiał się z ich min.
Dziewczyna po raz ostatni spojrzała na piłkarzy i stanęła przy piłce, wzięła rozmach i technicznie władowała piłkę do bramki, zdziwiony bramkarz nawet nie spojrzał na piłkę.
-Co do cholery!-krzyknął zdziwiony.
-Umiesz chodzi i do tego grać!-krzyknął Marc i przytulił ją.
-Ale jak? Przecież widziałem, że nie potrafisz stanąć na nogi-powiedział Leo.
-Pewien uparty i kochany mężczyzna pokazał mi, że wszystko jest możliwe gdy się tylko chcę, pomógł mi stanąć na nogi i gdy lekarze potwierdzili, że mogę grać pomógł mi-powiedziała i przytuliła się do Enrique.
-Nie wierze-wyszeptał Leo a Ana wzięła piłkę i zrobiła kilka trików na koniec strzelając bramkę.
-To uwierz, mogę chodzić i grać!-krzyknęła i podbiegła do niego a on przytulił ją.
-Tak bardzo się cieszę-wyszeptał.
-To jak chłopaki pokażecie Maladze w drugiej połowie? Chcę widzieć najlepszą Barcę! I idźcie mi to wygrać!-krzyknęła i ruszyła na ławkę trenerską a piłkarze z powrotem na swoje pozycje.

Tego dnia stał się cud, jedna z najlepszych piłkarek na świecie stanęła na nogi i znowu powróciła do grania. To był jeden z pamiętnych dni w historii piłki.

***

Czerwiec..

Zaraz po treningu wszedł do auta i ruszył przed siebie, czuł, że musi tak zrobić. Jechał i rozglądał się dookoła, nigdy tędy nie jechał a przynajmniej nie pamięta. Zatrzymał się i wyszedł z samochodu, ruszył w głąb lasu, po paru minutach doszedł do pięknej opuszczonej plaży.
Widok zaparł mu dech w piersiach, mimo iż czuł, że nie był tu pierwszy raz.
Ściągnął buty i podszedł do morza, oparł się o głaz i nagle chwycił się za głowę.
Przed oczami przebiegły mu wszystkie chwile z Aną, gdy to minęło upadł na kolana.
Wiedział już wszystko, całował się tu z Aną, dlatego plaża nie była dla niego obca.
Zastanawiał się tylko dlaczego dziewczyna nie pokazała mu tego miejsca ponownie, nie chciała by o nim wiedział
Wsiadł do auta i pojechał na boisko gdzie dziewczyna miała trening, zaczekał w samochodzie i gdy tylko dziewczyna pojawiła się przed wejściem wyszedł i podszedł do niej.
-Marc? Co tu robisz?-zapytała zdziwiona.
-Przyjechałem po ciebie, chce pogadać-powiedział i ruszył w stronę pojazdu a dziewczyna za nim.
-Dobrze, to o czym chciałeś pogadać?-zapytała gdy już jechali.
-Zaczekaj chwile-powiedział i dojechał na miejsce.
-Co?!-zapytała zdziwiona gdzie zajechali.
-Czemu nie powiedziałaś mi o tym miejscu?-zapytał gdy doszedł na plaże.
-Skąd o nim wiesz?
-Przypadkiem odkryłem, nie odpowiedziałaś na moje pytanie-odparł spoglądając na nią.
-Nie było potrzeby-powiedziała speszona.
-Nie? A to, że całowaliśmy się tu też nie było potrzebne?-zapytał podchodząc do niej.
-Skąd wiesz?!
-Przypomniałem sobie o tobie wszystko, właśnie tu, przypomniałem sobie, że całowałem Cię tu w twoje urodziny, że uciekłaś chociaż nie wiem czemu, przypomniałem sobie co chciałem Ci powiedzieć w czasie wypadku.
-Co chciałeś mi powiedzieć?-zapytała gdy dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów.
-Wiedziałem to już przed wypadkiem, po nim ponownie te uczucie odżyło we mnie. Ana kocham cie! To chciałem Ci powiedzieć, przed wypadkiem, po nim znowu się w tobie zakochałem.
-Co?!-zapytała zdumiona.
-Kocham Cię-odparł i musnął jej wargi.
-Marc-odparła odsuwając się od niego.
-Co?
-Ja nie mogę-powiedziała i cofnęła się.
-Dlaczego?-zapytał i ponownie ją pocałował.
-Marc-szepnęła.
-Powiedz słowo a przestane i zapomnę-odparł i spojrzał na nią.
Podniosła wzrok, uśmiechnęła się lekko i tym razem to ona pocałowała.
-Kocham Cię-odparła gdy oderwali się od siebie. Piłkarz uśmiechnął się i mocno przytulił dziewczynę.
-Tęskniłem-powiedział i po raz kolejny ją pocałował nie mogąc nacieszyć się smakiem jej ust.
-Możemy na razie zachować to w tajemnicy, nasz związek?-zapytała.
-Jeśli chcesz. Jak będziesz gotowa to powiemy wszystkim-odparł z uśmiechem, wziął ją za rękę i ruszył w stronę samochodu.

***

Przepraszam!!!
Bardzo was przepraszam za brak rozdziału od ponad miesiąca.

Przez ten czas wydarzyło się wiele w moim życiu, złego i dobrego. Mówiąc szczerze nie miałam ani czasu ani głowy do pisania. Teraz postaram się to nadrobić.
Mamy rozdział krótki ale przełomowy, teraz będzie o wiele więcej Any i Marca ale o tym już tyle.

Dziękuje wam za to, że jesteście ze mną i mam nadzieje, że nadal będziecie do następnego rozdziału, który na pewno pojawi się niebawem :) 

piątek, 20 maja 2016

Rozdział 33

***

Otworzyła oczy i powoli zaczęła widzieć obrazy. Była na sali pooperacyjnej.
Czyli już po wszystkim, nie ma nogi, bała się spojrzeć pod kołdrę.
Nie była na to gotowa.
Mimo wszystko zmusiła się i powoli odsunęła kołdrę.
Zdziwiona otworzyła szeroko oczy, miała dwie nogi, nadal miała lewą.
-Chyba ja też zacznę wierzyć w cuda-odparł lekarz wchodząc do sali.
-Co z moją nogą? Przecież jechałam na operacje.
-I byłaś na niej, po podaniu Ci narkozy, lekarze jeszcze raz obejrzeli nogę i zdziwieni doszli do wniosku, że stał się cud, nie widzieli tego wcześniej, ale twoja noga zaczęła się regenerować. Stwierdzili nie usuwać jej i zobaczyć co będzie się działo-powiedział z uśmiechem.
-Naprawdę?! Będę mogła grać?!-krzyknęła szczęśliwa.
-Tego nie powiedziałem, nawet jeśli udało nam się ją uratować, to nigdy nie będzie już tak sprawna jak przed wypadkiem, nie wiem nawet czy będziesz potrafiła chodzić.
-Co?! To po co mi ta noga! To tylko niepotrzebny kikut!
-Ciesz się, że ją masz, nie myśli teraz o przyszłości-odparł i wyszedł.
Wściekła uderzyła się w nogę, co było błędem bo od razu poczuła silny ból i krzyknęła, po paru sekundach w sali byli już przestraszeni piłkarze.
-Wynoście się! Słyszeliście?! Wynocha!-ryknęła i wybuchła płaczem, życie dla niej straciło sens, mimo iż zachowała nogę to po co, nie wiedziała czy będzie w stanie samodzielnie chodzić, po co jej takie życie?
Już nigdy nie poczuje tej adrenaliny z piłką przy nodze, tego szczęścia ze strzelonego gola czy z wygranego meczu. Teraz będzie tylko kaleką, która nic nie będzie potrafiła zrobić.
Nie chciała tak żyć, to nie miało sensu.

***

Miesiąc później..

Od dwóch tygodni była w domu, jednak wszystko się zmieniło. Całymi dniami siedziała w pokoju, nie wychodziła z niego.
Była cieniem siebie, niewiele jadła, przy każdej czynności potrzebowała pomocy.
Nie dopuszczała do siebie nikogo, nawet Cesc.
Marc też próbował parę razy z nią porozmawiać ale bez skutecznie.
Pewnego dnia w szale histerii zniszczyła wszystko co przypominało jej o piłce, zdjęcia, koszulki, wszystko co w nawet najmniejszym stopniu przywracało wspomnienia.
Nie chciała nic słyszeć o piłce, nie dopuszczała do siebie piłkarzy, nie obchodziły ją już mecze, mimo iż każdy piłkarz czy piłkarka Barcy dedykowali jej golę.
Nie widziała tego i nie chciała widzieć, nie mogła grać w piłkę to nie chciała mieć z nią nic wspólnego.

***

Miesiące mijały a Ana nie zmieniła się, jej noga z dnia na dzień była lepsza jednak nadal nie nadawała się do niczego, tak twierdziła dziewczyna.
Ana cały czas siedziała w pokoju, nie wychodziła z niego, odcięła się od świata. Mimo iż Leo próbował wszystkiego, sprowadzał lekarzy z całego świata, nikt nie pomógł jego córce. Zamknęła się na dobre.
-Cześć kochanie-odparł wchodząc do pokoju. Spojrzała na niego i odwróciła wzrok. Położył obiad i gazetę piłkarską, którą od razu porwała na strzępy i wyszedł. I tak było codziennie, siedział tam godzinami, z dnia na dzień opowiadając coraz mniej o klubie, mimo wszystko mówił o czym tylko się dało. Próbował, zachęcał ja do rozmowy jednak bezskutecznie.

Wyszedł z pokoju i załamany ruszył na dół.
-Znowu nic?-zapytała Anto.
-Nie-powiedział i usłyszał dzwonek do drzwi. ruszył w ich kierunku.
-Cześć-powiedział i wszedł do środka.
-Co tu robisz?-zapytał zdziwiony piłkarz widząc trenera.
-Przyszedłem porozmawiać z Aną.
-Powodzenia, ja próbuje od paru miesięcy-powiedział piłkarz i zaprowadził Enrique pod drzwi pokoju dziewczyny.
-Cześć Ana-powiedział wchodząc do środka. Zdziwiona spojrzała na niego lecz nic nie odpowiedziała.
-Jak tu wygląda! Siedzisz w ciemnościach i zaduchu!-powiedział i odsłonił i otworzył okno. Dziewczyna skrzywiła się lecz nadal nic nie odpowiedziała.
-Zamieniasz się w mima? I co nie zamieszasz się odezwać do końca życia?! Nie wygłupiaj się, musisz iść na przód, już za dużo użalasz się nad sobą!-krzyknął.
-Użalam się? To proszę bardzo zamień się ze mną! Nie potrawie nic zrobić bez czyjejś pomocy! Chcesz tak żyć?! Proszę bardzo, chętnie się zamienię, bo ja już mam dość.
-Brawo-powiedział z uśmiechem.
-Podpuściłeś mnie!-syknęła.
-A jak niby miałem zmusić się do gadania? Masz 17 lat i marnujesz sobie życie, musisz wstać na nogi i ruszyć dalej.
-Problem leży w tym, ze nie potrawie wstać.
-Ruszaj tyłek i wstań-rozkazał jej.
-To mi pomóż-syknęła zła.
-Nie, sama dasz radę-powiedział i spojrzał jak zaciska zęby i próbuje wstać. Po paru żmudnych próbach w końcu się jej udało.
-Widzisz, potrafisz.
-Super.wstałam po pół godzinie, jest się z czego cieszyć.
-Właśnie jest, wstałaś i to się liczy, mogłabyś to zrobić po paru godzinach ale udało Ci się.
-I co z tego? Wielkie mi rzeczy, wstałam z łóżka! Ale co dalej! Jak chcę grać! Chcę znowu poczuć zapach murawy i piłkę przy nodze.
-To jaki problem? Bierz piłkę i graj-powiedział patrząc na nią.
-Kpisz sobie ze mnie? Dobrze wiesz, że nie potrawie stanąć na tej nodze a co dopiero grać!-krzyknęła wściekła.
-Nie? A próbowałaś? Od paru miesięcy użalasz się nad sobą, nie dopuszczasz nikogo do siebie, twoi rodzice nie wiedzą co mają już robić, spójrz czasem na nich a nie tylko na siebie. Cały świat Cię wspiera!-krzyknął.
-Ja..-zaczęła lecz nie wiedziała co ma powiedzieć.
-Właśnie, brakuje Ci słów. Musisz się ruszyć, iść dalej, nie ważne jak będzie ciężko musisz iść na przód, dla siebie, dla rodziców, dla wszystkich, którzy próbują Ci pomóc.
-Dziękuje-powiedziała w końcu i przytuliła trenera.
-A teraz odłóż kule i podejdź do mnie-odparł robiąc trzy kroki do tyłu.
-Myślałam, że żartowałeś, nie potrawie-dodała ze smutkiem.
-Nie próbowałaś, jak nie spróbujesz to się nie dowiesz-powiedział i spojrzał na nią a ta po chwili zastanowienia odłożyła kule.
Złapała równowagę i zrobiła krok do przodu, od razu runęła w ręce mężczyzny.
-Nie potrawie.
-Jeszcze raz-rozkazał. Stanęła ponownie i ruszyła do przodu, zrobiła krok lekko kulejąc i stanęła.
Po chwili powtórzyła czynność.
-Umiem chodzić!-krzyknęła szczęśliwa i przytuliła się do trenera.
-Mówiłem, Leo opowiadał mi, że z twoją nogą jest z dnia na dzień coraz lepiej więc zrozumiałem, że mimo tego co mówili zaczniesz chodzić.
-Dziękuje Ci-wyszeptała a po jej policzkach popłynęły łzy, pierwszy raz od miesięcy były to łzy szczęścia.
-Brawo mała, trochę wiary w siebie i wszystko Ci się uda-powiedział z uśmiechem-a teraz zbieraj się-dodał.
-Co?! Gdzie?!-zapytała zdziwiona.
-Jak to gdzie, jedziesz ze mną na trening chłopaków. Twój ojciec pewnie jest już na miejscu.
-Nie chcę, nie chcę patrzyć na ich grę, wiedząc, że ja nie mogę.
-A kto Ci powiedział, że nie możesz? Teraz może nie ale skoro tym razem lekarze pomylili się to czemu nie miało by się stać tak w przypadku twojej gry?-zapytał.
-Nie wiem czy to możliwe-wyszeptała.
-Wszystko jest możliwy. Spraw by na twarzy twojego ojca pojawił się uśmiech, który zniknął kilka miesięcy temu. Pokaż mu, że jesteś twarda jak przystało na Messiego.
-Dobrze, pojadę z tobą-odpowiedziała uśmiechając się szeroko.
-I właśnie taki uśmiech chcę widzieć na twojej buzi bez przerwy. Ogarnij się i ubierz to-powiedział i wyciągnął z torby koszulkę trenerską-Bardzo brakowało nam twoich rad, masz co nadrabiać. Trzeba ich ustawić do pionu-powiedział ze śmiechem.
Dziewczyna ubrała się szybko i powoli o kulach wyszła za trenerem z pokoju.
-Ana?-zapytała zszokowana matka.
-Przepraszam i dziękuje za te kilka miesięcy-powiedziała przytulając Argentynkę.
-Od dawna czekałam na to, jak udało Ci się zejść? Zniosłeś ją?-zapytała Hiszpana.
-Sama zeszła, trochę trzeba było wbić jej do tego zakutego łba, że potrafi ale udało się.
-Ej!-krzyknęła i zauważyła brata przyczajonego w koncie pokoju.
Podeszła powoli do niego.
-Przepraszam mistrzu, zaniedbała Cię ale wynagrodzę Ci to-powiedziała odkładając kule i przytulając chłopca.
-Tęskniłem za tobą.
-Ja też Thiago, ja też.
-Zagrasz ze mną?-zapytał patrząc na piłkę.
-Jeszcze nie ale kiedyś na pewno, zbieraj się jedziesz z nami-powiedziała a chłopiec pobiegł do pokoju, po paru sekundach wrócił w koszulce Barcy ze swoim imieniem i numerem 10.
-No i pięknie wyglądasz-powiedział i ruszyła do drzwi-Wrócimy z tatą-powiedział i wyszła na podwórko.
Promienie słoneczne od razu uderzyły w nią. Brakowało jej tego, tęskniła za tym.
-Dobra, ruszać się, bo spóźnimy się na trening-powiedział Luis i włożył chłopca do samochodu.

Po 20 minutach byli na stadionie, weszła do środka lecz zatrzymała się przed wejściem na murawę.
-Co się stało?-zapytał trener.
-Boję się-powiedziała.
-Czego?
-Że już nigdy tu nie zagram-odparła cicho.
-Nie dopuszczę do tego, moja najlepsza napastniczka i pani kapitan musi wrócić-powiedział i ruszył na murawę.
Stała jeszcze chwilę i ruszyła powoli na boisko.
Uśmiechnęła się widząc wygłupiających się piłkarzy.
-Co to za obijanie się!-krzyknęła a piłkarze zastygli w bezruchu i ucichli. Powoli odwrócili się, myśląc, że zwariowali.
-Ana!-krzyknął Marc i podbiegł do dziewczyny od razu przytulając ją.
-Tęskniłam-wyszeptała i puściła piłkarza.
-Nareszcie córciu-powiedział Leo i ze łzami w oczach przytulił dziewczynę.
-Przepraszam tato za wszystko co wam zrobiłam.
-Nie masz za co, ważne, że się podniosłaś-powiedział i puścił ją.
-Ja też się cieszę-powiedziała i schyliła się po kule.
-Pomogę-powiedział od razu.
-Nie! Potrafię sama!-powiedziała i w końcu podniosła je i ruszyła na ławkę rezerwowych.
-Dziękuje-powiedział Leo i przytulił Luisa.
-Nie ma za co, trzeba było tylko ustawić ja i pokazać, że życie toczy się dalej.
-Luis! Potrzebuje listy powołanych na jutrzejszy mecz z Realem-krzyknęła.
-A ty skąd wiesz?-zdziwili się oboje.
-Mam swojego informatora-powiedziała przytulając brata.
-Zaraz Ci dam-powiedział ruszając do niej.

Następnego dnia, stanęła w tunelu wsłuchując się w okrzyki kibiców, musiała przyznać, brakowało jej tego.
-Idziesz?-zapytał Enrique stając koło niej.
-Tak-powiedziała i powoli ruszyła przed siebie, gdy tylko pojawiła się na murawie dostała owacje na stojąco, z uśmiechem podziękowała kibicom i usiadła na ławce rezerwowych.
Spojrzała na wychodzących piłkarzy i uśmiechnęła się do ojca.
Popatrzyła na piłkarzy Realu szukając Cristiano, ten spojrzał na nią i zdziwiony sprintem podbiegł do niej.
-Ana!-krzyknął przytulając ją.
-Dusisz mnie-wyszeptała.
-Tak bardzo się ciesze widząc Cię-powiedział uśmiechając się.
-Ja też się ciesze, że cię widzie ale wracaj na boisko bo czekają na ciebie-powiedziała spoglądając na murawę.
-Strzele dla ciebie bramkę.
-Byle jedną, to Barca ma wygrać-odparła z uśmiechem.
-Zobaczymy-powiedział śmiejąc się i pobiegł do kolegów.
-Widzisz? Cały świat cieszy się z twojego powrotu-powiedział Luis stając koło niej.
-Podasz mi kule?-zapytała.
-Oczywiście.

Mecz zakończył się wynikiem 2-2 a gole strzelali najlepsi ze swoich drużyn Leo i Cristiano, obydwoje dedykowali swoje gole Anie.

Następnego dnia pojechała z ojcem na trening regeneracyjny, usiadła na ławce i posmutniała.
Mimo iż cieszyła się z gry piłkarzy, było jej smutno bo wiedziała, że ona już nie zagra.
Tą zmianę nastroju od razu zobaczył trener Barcelony.
-Co się stało?
-Jest mi przykro patrząc na nich, wiem, że to samolubne ale chciałabym być na ich miejscu, teraz jestem bezwartościowa i niepotrzebna.
-Zaraz Cię palne w ten łeb, przestań tak mówić, zrobię wszystko co w mojej mocy byś zaczęła grać, zostań dzisiaj po treningu to poćwiczymy chodzenie-odparł uśmiechając się.
-Dobrze.
Tak jak powiedziała, została po treningu żegnając się z ojcem i mówiąc, że wróci później.
-Chodź na środek, będzie więcej miejsca-powiedział i ruszył we wskazane miejsce a dziewczyna za nim.
-Nie wiem czy to ma jakikolwiek sens-odparła smutno.
-Nie załamuj się, jesteś naprawdę silną kobietą i dasz sobie z tym rade.
-Dobrze-powiedziała i odłożyła kule, on cofnął się kilka kroków i pozwolił dziewczynie ruszyć.
Spojrzała na niego a on uśmiechem dodał jej otuchy. Zrobiła krok i nie przewróciła się, zrobiła kilka kolejnych i w końcu doszła do niego, mimo iż noga ją bolała to był to ból znośny.
-Brawo-powiedział-Próbujemy dalej?-zapytał a ona przytaknęła.
I tak ćwiczyli przez następne kilka godzin, z każdym krokiem radziła sobie coraz lepiej.
-Mimo wszystko, nie mów na razie rodzicom, nie chcę im robić nadziei. Na razie niech to pozostanie między nam-powiedziała siadając na murawie.
-Oczywiście ale ruszaj się i idziemy.
-Gdzie?-zapytała zdziwiona.
-Do szpitala, trzeba porozmawiać z twoim lekarzem co o tym sądzi-powiedział i ruszył do wyjścia a dziewczyna o kulach powoli za nim.

-Dzień dobry-powiedziała widząc lekarza na korytarzu.
-Ana? Co Cię do mnie sprowadza?-zapytał zdziwiony.
-Możemy porozmawiać na osobności?-zapytała rozglądając się.
-To o co chodzi?-zapytał siadając za biurkiem w swoim gabinecie.
-O to-powiedziała i odłożyła kule, powoli stanęła i ruszyła do niego.
-Ale.. ale jak to-wydusił po chwili.
-Właśnie chcemy się tego dowiedzieć-powiedział Enrique.
-Nie wiem jaki cudem ale zaraz pojedziesz na badania i zobaczymy co tam z twoją nogą-powiedział i zabrał dziewczynę na rezonans.
-Naprawdę, przy tobie zacznę wierzyć w cuda-powiedział uśmiechając się.
-Co wyszło?
-Twoja noga całkowicie zregenerowała się i z tego co patrzę będziesz mogła chodzić normalnie no i oczywiście po długiej rehabilitacji zaczniesz grać-powiedział ponownie się uśmiechając.
-Naprawdę?! Udało się!-krzyknęła i przytuliła trenera.
-Mówiłem, że nie możesz przestać wierzyć.
-Proszę o zachowanie tego dla siebie, chcę zrobić niespodziankę wszystkim-powiedziała spoglądając na lekarza.
-Oczywiście, za niedługo mam nadzieje zobaczyć Cię znowu na boisku-odparł i odszedł.

***
Dzisiaj specjalnie dla was dłuższy rozdział :D

Czytamy, czytamy ;) 

piątek, 6 maja 2016

Rozdział 32

***

Tygodnie mijały a rodzina Messi wiodła spokojne życie, Ana wraz z Leo codziennie jeździli na treningi a po nich spędzali czas z resztę rodziny.

Tego dnia Ana po treningu zaczekała na ojca, bo nie chciała w taką pogodę wracać pieszo.
Po tym jak Leo przebrał się pobiegli do samochodu.
Z nieba padał deszcz, warunki na drodze były fatalne.
Starali się jechać powoli, nagle Leo stracił panowanie nad samochodem i ostatnie co zobaczyli były oślepiające światło lamp tira.

***

Otworzyła oczy jednak równie szybko je zamknęła. Po chwili spróbowała ponownie, próbowała się podnieść jednak przeszywający ból w nodze uniemożliwił jej to.
Opadła z powrotem na poduszkę i próbowała sobie przypomnieć co się stało, ostatnie co pamiętała to nadjeżdżającego tira z naprzeciwka.
-Dobrze, że już się obudziłaś-usłyszała i spojrzała na drzwi, przez które wszedł starszy mężczyzna.
-Kim pan jest?
-Nazywam się Alvaro Rodriguez, jestem ordynatorem i twoim lekarzem.
-Co mi jest?
-Na szczęście nie masz żadnych wewnętrznych obrażeń, lecz z twoją nogą nie jest dobrze.
-Co?!-krzyknęła.
-Tir uderzył w stronę samochodu po której siedziałaś, to cud, że żyjesz, lecz masz zmiażdżoną lewą nogę, jeśli do kilku dni jej stan się nie poprawi trzeba będzie ją amputować. Przykro mi ale nawet jeśli zachowasz nogę, nigdy już nie powrócisz do gry.
-Co?! Nie to niemożliwe! Ja muszę grać!-krzyknęła i wybuchnęła płaczem.
-Przykro mi-powiedział i wyszedł a Ana od razu zrzuciła kołdrę, jej lewa noga była unieruchomiona i zabandażowana, miejscami widać było czerwona plamy od krwi.
Widząc to dziewczyna ponownie rozpłakała się, nie chciała kończyć kariery, to piłka pozwoliła jej zapomnieć o przeszłości, a teraz miała już nigdy nie zagrać, a ponadto stracić nogę.
Chwyciła telefon i drżącymi rękami wybrała numer piłkarza.
-Cesc-szepnęła przez łzy.
-Ana?! Co się stało?!-krzyknął.
-Przyjedź, proszę-dodała dławiąc się łzami.
-Ana! Co się dzieje!-krzyknął po raz kolejny.
-Proszę-wyszeptała i rozłączyła się.
Zszokowany piłkarz od razu wybrał numer do ojca dziewczyny.
-Leo co się dzieje?!-krzyknął
-Cesc?
-Co z Aną? Co się stało? Dzwoniła do mnie, cały czas płacze!
-To przeze mnie, to wszystko moja wina!-krzyknął zrozpaczony.
-Co?! Co się stało?!
-Mieliśmy wypadek! Ona już nie zagra!
-Co?! Leo uspokój się i powiedz mi co się stało!-krzyknął.
-Straciłem panowanie nad samochodem, uderzył w nas tir, mi się nic nie stało, ale tir uderzył w Ane!
Ma zmiażdżoną nogę, chcą ją amputować! To moja wina!-krzyknął zrozpaczony.
-W jakim szpitalu jesteście?-zapytał po kilku minutach ciszy.
-W centrum-wyszeptał.
-Będę za kilka godzin-powiedział i od razu pojechał na lotnisko.
Argentyńczyk podniósł się z łóżka i przyjrzał się sobie, oprócz kilku zadrapań i zwichniętego nadgarstka, nic poważnego mu się nie stało.
Jednak był załamany, pozbawił córkę kariery i to teraz chodziło po jego głowie, to on chciał być na jej miejscu, to jemu miało się to stać!
Wyszedł z sali i ruszył w kierunku pokoju dziewczyny.
Zatrzymał się przed pomieszczeniem, nie potrafił wejść do środka, opadł na krzesła i schował twarz w dłonie. Nie wiedział ile to trwało, minuty, godziny..
Nie potrafił się pozbierał, siedział i płakał.
-Leo!-krzyknęła Anto biegnąc z dwójką dzieci.
-Anto-wyszeptał i po raz kolejny się rozpłakał.
-Kochanie, proszę Cię nie płacz, co z Aną?-zapytała starając się uspokoić męża.
-To wszystko moja wina, chcą jej amputować nogę, nie będzie już grać! To wszystko moja wina!-wybuchnął a kilka osób na korytarzu spojrzało na niego.
-To był wypadek, takie się zdarzają, to nie twoja wina-powiedziała przytulając go.
-Nie prawda! To ja powinienem tam leżeć, to mi się powinno stać.
-Nie mów tak, to nie jest twoja wina! Rozmawiałeś z nią?
-Nie potrawie-dodał szeptem.
-Panie Messi co pan tu robi! Powinien pan leżeć w łóżku i przyjmować kroplówkę!-krzyknęła pielęgniarka widząc go.
-Idź do sali i zabierz chłopców, ja pójdę do Any-powiedziała i weszła do sali, w której leżała dziewczyna.
Gdy tylko zobaczyła córkę, samej jej się chciał płakać, była w gorszym stanie niż Messi. Powoli podeszła do łóżka i usiadła na krześle obok.
-Ana?-zapytała szeptem.
-Co?
-Jak się czujesz?-zapytała powoli.
-A jak mam się czuć! Mogą mi amputować nogę! Już nigdy nie zagram! Ja chcę grać!-krzyknęła i wybuchnęła płaczem.
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze-powtarzała trzymając dziewczynę w ramionach.
-Dziękuje-wyszeptała po dwudziestu minutach.
-Uspokoiłaś się?
-Tak, ale co ja teraz zrobię? Nie chcę stracić nogi-wyszeptała.
-Nie wiesz czy ją stracisz. Bądź dobrej myśli-odparła uśmiechając się.
-Co z tatą?-zapytała walcząc ze sobą, by się nie rozpłakać.
-Chyba nawet gorzej niż z tobą, psychicznie oczywiście, fizycznie nic mu nie jest.
-Co się stało?zapytała.
-Obwinia się o wypadek, boi się spojrzeć Ci w twarz.
-Przecież to nie jego wina, jechaliśmy powoli, to wszystko przez tą pieprzoną pogodę-powiedziała spokojnie.
-To jemu to wytłumacz, obwinia się o wszystko-powiedziała smutna.
-Możesz go tu przyprowadzić?
-Oczywiście, trzymaj się, wpadnę do ciebie później-powiedział i wyszła.
A dziewczyna spojrzała na drzwi, nie winiła ojca, nie była na niego zła, to nie była jego wina i on musiał to wiedzieć.

Argentynka wyszła z sali i szybkim krokiem skierowała się do męża.
-Co z nią?-zapytał przestraszony.
-Uspokoiła się, chce z tobą porozmawiać-powiedział spokojnie.
-Dobrze-powiedział ze strachem i ruszył do córki.
-Ana-szepnął widząc ją.
-Cześć tato-odparła uśmiechając się lekko.
-Jak się czujesz?-zapytał, chodź słowa ciężko przechodziły mu prze gardło.
-Lepiej od ciebie, przestań się obwiniać, to nie twoja wina, wypadek jak każdy inny. Proszę Cię, uśmiechnij się, nie winie cie. Rozumiesz?-zapytała zmuszając go by spojrzał na nią. W jego oczach widać było ból i złość.
-Nie prawda! To ja powinienem tu być, to wszystko moja wina!
-Powiedz tak jeszcze raz a wylecisz stąd! To nie jest twoja wina! Rozumiesz to! To nie jest twoja wina!-powtórzyła głośniej a ojciec przytulił ją. Wtuliła się w niego ufnie.
-Przepraszam-szepnął.
-Nie masz za co.
-Jak się czujesz?-zapytał.
-Niezbyt, przeraża mnie to wszystko, nie chcę tracić nogi, chcę żeby wszystko było tak jak kiedyś-powiedziała i już nie powstrzymywała łez.
-Będzie, obiecuje Ci to, będziesz miała dwie nogi i jeszcze zagrasz, obiecuje!
-Wiesz, że to niemożliwe!-powiedziała i szybko otarła łzy widząc wbiegającego brata.
-Przepraszam, nie umiałam go zatrzymać, musiał się z tobą widzieć-odparła Anto.
-Cześć mistrzu-zmusiła się na uśmiech. Chłopiec z uśmiechem podbiegł do siostry i przypadkowo oparł się o jej lewą nogę.
Dziewczyna syknęła i zacisnęła zęby z bólu.
-Przepraszam-szepnął wystraszony.
-Nic się nie stało skarbie, tylko nie dotykaj mi już tej nogi dobrze?-zapytała i przytuliła dziecko uspokajając go.
-Dobrze-powiedział uśmiechając się lekko.
-Widzę, że rodzina Messich w komplecie-powiedział lekarz wchodząc do pokoju.
-Tak, już tak-powiedziała Ana.
-Dobrze, panie Messi, pana wypis już czeka, może pan już opuścić szpital, a raczej sale. Ana co do ciebie to poczekamy do jutra, zobaczymy czy coś się zmieniło, mimo wszystko nie nastawiaj się na nic, to musiałby być cud.
-Wierze w cuda-powiedziała lekarz wyszedł.
-My też-dodała Anto.
-Czy mogłabym się na chwilę przespać? Zmęczona jestem-powiedziała.
-Oczywiście, będziemy czekać na zewnątrz-powiedział Leo.
-Nie, wam też jest potrzebny odpoczynek, widzimy się jutro-powiedział a jej rodzina wyszła.
Spojrzała na okno, było ciemno, czyli leżała tu już kilka godzin.
Bała się nadchodzących dni, bała się, że zostanie kaleką do końca życia.
Nie chciała tego, chciała by znowu było tak jak dawniej, by tego wypadku nie było, nie wiedziała, jak sobie poradzi bez piłki.
Z każdą kolejną myślą coraz więcej łez wypływało z jej oczu.
W końcu zmęczona zasnęła.

***

Następnego dnia obudziły ją krzyki na korytarzu, rozejrzała się po sali. czyli jednak to nie był sen, miała stracić nogę i już nigdy nie zagrać. Z oczy znowu popłynęły jej łzy.
Nie była na to gotowa, w tym momencie potrzebowała Cesca chciała się do niego przytulić, poczuć się bezpiecznie.
-Ana!-usłyszała i podniosła głowę, przed nią stał Fabregas, który szybko podszedł do dziewczyny i chwycił ją w ramiona.
Ta od razu rozpłakała się, siedzieli tak w ciszy, przez długi czas, Cesc próbował uspokoić dziewczynę, jednak bez skutku, do sali od rana dobijali się dziennikarza a później przyszli piłkarze Barcy, jednak dziewczyna nie chciała ich widzieć, nie potrafiła spojrzeć na nich wiedząc, że już nigdy nie zagra razem z nimi na treningu.

Po południu przyszedł chirurg zobaczyć jej nogę. Pielęgniarka powoli odwinęła bandaże a lekarz spojrzał na nogę. Lekko dotknął jej, lecz słysząc krzyk cofnął rękę.
-Przykro mi dziecko ale z tym już nic nie da się zrobić-powiedział patrząc na nią.
-Nie! Nie pozwolę wam jej uciąć!-krzyknęła i po raz pierwszy spojrzała na nogę, a raczej na coś podobnego do nogi. Przeraziła się, wyglądało to okropnie, od razu rozpłakała się i wtuliła w Hiszpana.
-Zabieg będzie za godzinę, przykro mi-powiedział i opuścił salę.
Na zewnątrz czekali rodzice dziewczyny wraz z piłkarzami i trenerem.
-Co z jej nogą?-zapytał Leo.
-Przykro mi, nie da się już nic zrobić, zabieg usunięcia nogi odbędzie się za godzinę.
-Co?!-krzyknęli zszokowani.
-Niestety-odparł i ruszył w przeciwnym kierunku a reszta załamana usiadła na krzesłach.
Po godzinie, z sali wyjechało łóżko, na którym leżała dziewczyna.
Piłkarze poderwali się z miejsc i uśmiechami próbowali dodać dziewczynie otuchy.
-Nie pozwól im na to-wyszeptała przez łzy i odjechała na salę operacyjną.


***

Nowy rozdział będzie za tydzień :)

Proszę o większą aktywność :D

sobota, 23 kwietnia 2016

Rozdział 31

***

Następne dni mijały spokojnie, rodzina Messich odpoczywała właśnie na plaży, ciesząc się ostatnimi chwilami wolnego.
-Ale fajnie-powiedział Thiago przeciągając się na ręczniki.
-No-odparła Ana, po paru minutach podniosła się do pozycji siedzącej i obserwowała morze.
-Co jest?-zapytał Leo przysuwając się bliżej niej.
-Wszystko w porządku-powiedziała nie patrząc na niego.
-Kogo chcesz oszukać? Mnie czy siebie?-zapytał przytulając ją.
-Ja.. ja..-nie dokończyła tylko rozpłakała się.
-Chodź, przejdźmy się-powiedziała wyciągając w jej kierunku dłoń, którą ta przyjęła.
-Dobrze-odparła i ruszyli brzegiem morza.
-Powiedz co się dzieje.
-Chciałabym, żeby wszystko było tak jak kiedyś..-wyszeptała.
-Chodzi o Bartre?
-Tak, dlaczego on mnie nie pamięta?! Chce żeby było tak jak kiedyś, teraz jestem dla niego kompletnie obca, nie zna mnie.
-Daj mu czas, przypomni sobie.
-Ale ile jeszcze to ma trwać?! Kolejny rok!
-Nie krzycz, wiem, że ci ciężko ale dasz rade, wierze w ciebie.
-Ale ja nie.
-Chodź, nie myśl teraz o tym, za parę dni wracamy do domu.
-Dobrze-powiedziała i przytuliła się do ojca.
-To dla ciebie-powiedział Thiago wręczając jej loda.
-Dziękuje kochanie-odparła całując go w czoło.
-Ja też dostanę?-usłyszała i zamarła, odłożyła loda i powoli odwróciła się.
-Marc?!-krzyknęła i podbiegła do niego, w ostatniej chwili opamiętała się-przepraszam-dodała.
-Nie masz za co-odparł i przytulił zaskoczoną dziewczynę. Wtuliła się w niego ufnie, od dawna nie czuła się tak dobrze.
-Co tu robisz?-zapytała.
-Skorzystałem z zaproszenia i jestem-powiedział uśmiechając się.
-Dziękuje tato-odparła przytulając ojca.
-Nie ma za co.

Ten wieczór spędzali rodzinnie przy ognisku. Ana siedziała wtulona w Marca i z uśmiechem spojrzała na rodzinę, tego właśnie potrzebowała, spokoju i miłości.

***

Tygodnie mijały a życie w klubie biegło spokojnym rytmem. Pożegnała się z rodziną i razem z psem spacerem ruszyła na stadion, przebrała się i ruszyła na murawę, na której ćwiczyli piłkarze.
-Cześć!-krzyknęła i uśmiechnęła się do zawodników.
-Gratulacje Ana!-krzyknął Gerard i podbiegł do piłkarki.
-Właśnie, gratulacje! Zasłużyłaś-dodał Luis a dziewczyna zdziwiona spojrzała na nich.
-A powiecie mi o co chodzi?-zapytała.
-To ty nic nie wiesz?!-krzyknął Claudio.
-Leo nie mówiłeś jej?!-zapytał z wyrzutem Neymar.
-Ale o czym?!
-Nie zdążyłem.
-Powiecie mi do cholery o co chodzi?!-krzyknęła zła.
-Zostałaś nominowana do najlepszej trójki Uefa!-krzyknął Dani a reszta zaczęła klaskać.
-Co!-krzyknęła.
-Sama zobacz-powiedział Gerard i podał jej telefon.
-Nie wierze-odparła cicho.
-Gratulacje córciu-powiedział Leo.
-27 sierpnia lecisz z nami do Monaco-odparł Andres.
-Co?! To przecież za dwa tygodnie! Nie zdążę się przygotować!-krzyknęła a piłkarze zaśmiali się.
-Baby-odparł Gererd za co dostał w ramie.
-Za co?!-odparł oburzony.
-Za żywot.

***

Dwa tygodnie minęły szybko i w czwartek 27 sierpnia razem z Andresem, Luisem i Leo pojawiła się na lotnisku.
-Leo!-krzyknął mężczyzna i przytulił piłkarza.
-Cześć Carles-odparł niższy uśmiechając się.
-A ta młoda dama to pewnie Ana?-zapytał spoglądając na dziewczynę.
-Tak, dzień dobry, Ana Messi-powiedziała wyciągając dłoń.
-Carles Puyol.
-Legendarny obrońca Barcy, tak wiem kim pan jest.
-A ty stajesz się legendą, twoja gra i pomoc Barcie jest cudowna.
-Dziękuje-powiedziała i weszła na pokład samolotu.
Zaraz po tym jak samolot wzbił się w powietrze, oparła głowę o okno i zamknęła oczy. Nie spała dobrze tej nocy od nadmiaru emocji, więc już po paru minutach odpłynęła.
Leo widząc, że córka zasnęła ściągnął marynarkę i okrył dziewczynę.
-Zmieniłeś się-powiedział Tarzan patrząc na Argentyńczyka.
-To ona mnie zmieniła-odparł uśmiechając się.
-Jak ona trawiła do ciebie?
-To długa historia-powiedziała i zaczął mówić.
Po kilku godzinach byli już w Monaco, szybko wyszli z samolotu i udali się do hotelu.


Przed 18 zasiadła na widowni, uprzednio witając się z rywalkami, gdy losowanie się zaczęło dyskretnie wyciągnęła notes z torebki wypisując przeciwników Barcy.
-Zostań po gali chwilę, Ana chciała się z tobą widzieć-powiedział Leo nachylając się do Cristiano.
-Jasne-odparł z uśmiechem.
Po tym jak wywołali piłkarki na scenę, wstała i ruszyła przed siebie, odpowiedziała na pytanie i ciekawa czekała na werdykt.
Dziennikarze oddawali głosy a ona z każdą sekundą niecierpliwiła się coraz bardziej, w końcu mężczyzna wszedł na scenę i otworzył kopertę.
-Najlepszą piłkarką tego sezonu w Europie zostaje Ana Messi!-krzyknął a piłkarze Barcelony poderwali się z miejsc i zaczęli klaskać.
-Chciałaby podziękować moim koleżanką i kolegą z Barcy, bez was by się nie udało. Najbardziej jednak dziękuje tobie tato, pokazałeś mi czym jest miłość, dziękuje Ci-odparła gdy odebrała nagrodę.
Szczęśliwa zeszła ze sceny a jej ojciec od razu podbiegł do niej.
-Gratulacje córeczko!-powiedział przytulając ją.
-Dziękuje a teraz leć po swoją-powiedziała i tak się stało. Messi wygrał bezkonkurencyjne.
-Gratulacje!-krzyknął Cris i przytulił dziewczynę.
-Dziękuje, co tam u ciebie?
-Dobrze, trenuje, gram, po staremu.
-Znalazłeś już kogoś?-zapytała.
-Nie-powiedział-Musze lecieć pa-dodał szybko i odszedł.
-Cris! Przestań, nie chciałam-powiedziała doganiając go.
-To po co się pytasz! Powiedziałbym Ci-fuknął.
-Przepraszam-odparła przytulając go.
-A teraz na prawdę muszę iść, do zobaczenia.
-Cris!-krzyknęła a piłkarz odwrócił się-Znajdziesz w końcu-dodała a on uśmiechnął się i odszedł.
W drodze powrotnej w samolocie odbywała się impreza.
-Za parę lat będziesz najlepsza na świecie-powiedział Carles podchodząc do piłkarki.
-Tego nie wiem, dążę do tego a co się stanie to zobaczymy-odparła z uśmiechem.

***

Szła powoli przez park na trening, pogoda była piękna, więc zdecydowała się na spacer.
Rozglądała się podziwiając ludzi, nagle zauważyła małe boisko. Przystanęła niedaleko niego i z uwagą oglądała chłopców biegających za piłką.
Jeden z nich wyróżniał sie od reszty, był znacznie młodszy lecz to jego umiejętności wywyższały go.
Był naprawdę dobry, miał talent i szybkość, idealnie nadawał się do szkółki Barcy.
-Cześć kolego-powiedziała podchodząc do niego gdy pożegnał się z resztą. Ten zdziwiony odwrócił się i pobiegł w przeciwnym kierunku. Szybko jednak dogoniła go.
-Zaczekaj, nic Ci nie zrobię-powiedziała zatrzymując go.
-Czego chcesz?-zapytał przestraszony.
-Świetnie grasz, masz talent. Grasz w klubie?
-Nie-odparł kręcąc głową.
-Jak masz na imię?
-Juan.
-A ja Ana Messi.
-Wiem, twój ojciec to Leo Messi, jest najlepszy!-krzyknął.
-Mogłabym porozmawiać z twoimi rodzicami?-zapytała a on posmutniał.
-Nie mam rodziców.
-A jakaś babcia? Ktokolwiek?
-Mieszkam w domu dziecka, nie mam nikogo-powiedział zasmucony.
-To chodź pokaż mi gdzie a ja coś załatwię-powiedziała z uśmiechem.
Zdziwiona otworzyła buzie gdy okazało się, że  chłopiec mieszka w tym samym ośrodku co ona kiedyś.
-Idź na obiad i zaczekaj później tu na mnie-powiedziała  a on z uśmiechem ruszył na stołówkę.
-Dzień dobry-odparła z uśmiechem wchodzą do gabinetu dyrektora.
-Ana? Co tu robisz?-zapytała zdziwiona.
-Przyszłam porozmawiać o tym chłopcu, Juan ma na imię i chyba ma z 11 lat.
-A tak, jest u nas nowy, przeniesiono go z Madrytu za złe zachowanie.
-Chciałabym mu pomóc, widziałam dzisiaj w parku jak gra, jest świetny, może udałoby mi się załatwić mu grę w Barcie-powiedziała z uśmiechem.
-Jeśli tylko Ci się uda będę szczęśliwa, tu jest mu ciężko, niewiele mówi, jest skryty.
-Mogę prosić o  numer do pani? Dam znać jak mi poszło.
-Oczywiście-odparła i wręczyła dziewczynie kartkę.
-Gdzie idziemy?-zapytał chłopiec gdy wyszli z ośrodka.
-Zabiorę Cię na trening do Barcy, może uda Ci się pokazać i zagrać w kubie.
-Naprawdę?!-krzyknął zdziwiony.
-Zobaczymy co da się zrobić-odparła z uśmiechem.
-Cześć Ana-odparł trener młodzików widząc dziewczynę.
-Dzień dobry.
-Co Cię tu sprowadza?-zapytał rozkładając pachołki.
-Przyprowadziłam Ci nowy talent-odparła.
-Tak?-zapytał zdziwiony podnosząc się i patrząc na chłopca.
-Jest bardzo dobry, daj mu szanse.
-Dobrze, niech idzie się przebrać.
-Nie mam w co-odparł zasmucony.
-Jest z domu dziecka, nie ma stroju ani korków-odparła po cichu nachylając się do trenera.
-Chodź chłopie zaraz coś Ci znajdziemy-odparł z uśmiechem i poprowadził go do szatni.
-Dałeś mu coś?-zapytała gdy mężczyzna wrócił.
-Tak. A co z jego grą widziałaś go?
-Tak, grał w parku ze starszymi od siebie, robił ich jak chciał, to wykapany napastnik, przyda Ci się.
-Mam nadzieje, że to prawda, potrzeba nam jakiegoś bramkostrzelnego piłkarza.
-Da radę, idź i daj z siebie wszystko-dodała dając chłopcu otuchy.
-On jest świetny, muszę mieć go u siebie-odparł trener po treningu.
-Mówiłam, postaram się to załatwić, ale co ze szkołą, mógłby uczyć się w La Masii?
-Jasne, załatwie dla niego wszystko za darmo, ze względu na sieroctwo.
-Dziękuje.
-I co?-zapytał chłopiec podchodząc do nich.
-Gratulacje, od poniedziałku przenosisz się do nas, będziesz tu mieszkał, uczył się i trenował.
-Naprawdę?! Nie będę musiał mieszkać w ośrodku?!-krzyknął ucieszony.
-Nie, zamieszkasz w naszej szkółce.
-Dziękuje!-krzyknął i przytulił trenera a po jego małej twarzy zaczęły spływać łzy. Uśmiechnęła się i spojrzała na zegarek.
-Cholera!-krzyknęła.
-Co się stało?
-Za pięć minut kończy się mój trening, chodź Juan to może uda nam się zdążyć na trening chłopaków-powiedziała i razem z małym Hiszpanem pobiegła w kierunku wyjścia.
-Gdzieś ty była!-krzyknął zły trener widząc piłkarkę.
-Przepraszam ale załatwiałam młody talent do La Masii.
-Co?!
-Spotkałam go w parku, okazało się, że mieszka w tym samym domu dziecka co ja, przyprowadziłam go na trening i właśnie stał się nowym zawodnikiem Barcy. Nie wiedziałam, ze jest już tak późno, przepraszam.
-Dobrze, tym razem rozumiem, idź się przebierz i trenujesz dzisiaj z chłopakami-odparł z lekkim uśmiechem.
-Zostań tu, za chwilę wrócę, weź sobie piłkę i pograj.
-Dobrze-powiedział malec z uśmiechem.
Pobiegła do szatni i zostawiła chłopca samego.
-A kogo my tu mamy?-zapytał Ivan Racitić widząc chłopca, ten szybko puścił piłkę i cofnął się kilka kroków.
-Nie bój się, nic Ci nie zrobię. Jak masz na imię?-zapytał klękając.
-Juan.
-A ja Ivan, gdzie masz rodziców? Zgubiłeś się?
-Nie mam, zginęli jak byłem mamy mieszkam w domu dziecka-powiedział cicho.
-Przykro mi-odparł zdziwiony.
-To nic, Ana załatwiła mi grę w Barcie!
-Naprawdę? Ana wielu osobą pomogła. Chcesz pograć?-zapytał kopiąc do niego piłkę.
-Jasne-odparł z uśmiechem.
Grali przez te kilka minut, a Chorwat z każdą minutą podziwiał wielki talent chłopca.
-Kto to? Ty go przyprowadziłeś?-zapytał Leo widząc chłopca.
-Nie ja a twoja córka-odparł z uśmiechem.
-Co ona znowu wykombinowała-odparł chwytając się głowę.
-Gra pan z nami?-zapytał chłopiec.
-Jasne, jestem Leo a ty?
-Tak wiem, Leo Messi, ja jestem Juan-odparł witając się z piłkarzem. Po paru minutach na murawie byli już wszyscy piłkarze i grali razem z chłopcem.
-Ana, wytłumaczysz mi to? Kto to jest?-zapytał Leo widząc córkę.
-Juan miałeś na mnie zaczekać-odparła widząc jak chłopiec bawi się z piłkarzami.
-Przepraszam-odparł spuszczając głowę.
-Nic się nie stało, to Juan spotkałam go dzisiaj w parku, mieszka w tym samym domu dziecka co ja kiedyś.
-To sierota?-zdziwił się Leo.
-Tak, widziałam jak gra, jest niesamowity, przyprowadziłam go do szkółki i tam już pozostanie.
-Brawo! Będziesz kiedyś grał w pierwszej drużynie-odparł Ivan przybijając piątkę z chłopcem. Musiał przyznać polubił go i było mu szkoda, że taki fajny dzieciak musi mieszkać w domu dziecka.
-Mógłby zostać  u nas na noc? Przyda mi się trochę normalności, od poniedziałku będzie mieszkał już w szkółce-zapytała Ana patrząc na ojca.
-Dobrze, trzeba coś załatwić by go adoptowali, jest jeszcze dzieckiem, nie powinien być sam-odparł przytulając się do córki.
-Postaram się-odparła i podeszła do chłopca- weź sobie piłkę i idź na bok boiska, jak skończy się trening pojedziesz dzisiaj na noc do mnie dobrze?-zapytała.
-Jasne, dzięki-powiedział i przytulił się do niej.
-Za chwilę będzie tu moja żona i córka, możesz pobawić się z nimi. O już są-odparł i podbieg przywitać się z żoną-zajmiecie się Juanem? Ma 11 lat i jest z domu dziecka, Ana go znalazła, nie chcę żeby siedział sam.
-Dobrze kochanie-odparła i podeszła do dziecka.
-Cześć jestem Althea a ty?-powiedziała jego córka podchodząc do chłopca.

-Wróciliśmy!-krzyknęła dziewczyna a Thiago od razu podbiegł przywitać się z siostrą.
-Kto to?-zapytał zdziwiony widząc chłopaka.
-To Juan, zostanie dzisiaj u nas na noc, pokażesz mu swój pokój?-zapytał Leo.
-Jasne, chodź za domem mamy boisko i możemy pograć!-krzyknął Thiago i razem pobiegli na górę.
-Kto to?-zapytała Anto widząc chłopca.
-Zaraz wszystko wyjaśnię-powiedziała siadając do stołu.
-Biedny chłopiec-odparła Argentynka po wysłuchaniu opowieści.
-Ale znalazła się Ana, która wszystkich uratuje-odparł Leo i przytulił lekko córkę.
-Staram się.
-Idę się zdrzemnąć-powiedział Leo i ruszył do salonu.
-Ja też, padam po tym treningu-odparła i ruszyła za ojcem.

Następnego dnia na Camp Nou pojawiło się wiele osób. Dziś był trening otwarty dla rodzin i znajomych piłkarzy.
Thiago i Juan pierwsi wbiegli na murawę i poszli grać w piłkę, po chwili dołączyli do nich następni chłopcy.
-Dzień dobry-odparła widząc trenera młodzików.
-Mamy problem.
-O co chodzi?-zapytała zdziwiona.
-Juan nie zostanie zarejestrowany jako piłkarz Barcy-odparł zły.
-Co?! Dlaczego?!-krzyknęła.
-Nie posiada prawnego opiekuna i nie możemy przyjąć go do La Masii.
-Obiecał mi pan!-krzyknął Juan i ze łzami w oczach pobiegł do tunelu, Ana już chciała pobiec za nim lecz szybszy był Ivan.
-Nie da się nic zrobić?
-Niestety, chyba, że ktoś go adoptuje-odparł smutno.
-Do kiedy mamy czas?
-Do środy.
-To tylko trzy dni. Dobrze, nie przyjmuj nikogo na jego miejsce, spróbuje coś załatwić-odparła i ruszyła do tunelu.
Uśmiechnęła się widząc Juana w ramionach Chorwata i nagle wpadła na pomysł.
-Ivan!-krzyknęła a oni spojrzeli na nią.
-O co chodzi?-zapytał.
-Juan, nie martw się, będziesz grał w Barcy, załatwię Ci to, wracaj na murawę i idź do mojego taty, on się zajmie tobą-powiedziała a chłopiec wykonał jej polecenie.
-Co chcesz zrobić?
-Nie jest Ci obojętny-powiedziała spoglądając na niego.
-Co?!
-Pokochałeś go Ivan-odparła.

-Ja.. Ja nie wiem-odparł zmieszany.
-Ivan, możecie mu pomóc, jego los nie jest Ci obojętny, może to właśnie wy go zaadoptujecie? Może to na was czekał całe życie.
-Zastanawiałem się nad tym od wczoraj, rozmawiałam już nawet z żoną.
-Wierz mi, on będzie Ci za to dziękował do końca życia. Ja nadal dziękuje tacie za to że uratował mnie od dalszego piekła-odparła i ruszyła na murawę-Idź, powiedz mu to-dodała z uśmiechem.
-Przygotuj umowę, jeszcze jutro Juan będzie zawodnikiem Barcelony-powiedziała Ana do trenera.
-Jak to zrobiłaś?-zapytał zdziwiony.
-Ja nic nie zrobiłam, to Ivan uratował tego chłopca.
-Juan chodź tu na chwilę-krzyknął Rakitić a chłopiec od razu podbiegł do mężczyzny.
-O co chodzi?
-Mam do ciebie pytanie, jeśli nie będziesz chciał to od razu powiedz-dodał szybko.
-Dobrze-odparł niepewnie.
-Chcielibyśmy Cię adoptować, chciałbyś?-zapytał wystraszony.
-Naprawdę?! Będziesz moim tatą!-krzyknął a wszyscy spojrzeli na nich.
-Jeśli ty będziesz moim synem-powiedział a chłopiec ze łzami w oczach rzucił się na piłkarza.

***

Tak jak obiecałam jest i nowy rozdział :) Dzisiaj specjalnie dla was dłuższy :D


Co do tego przyjmowania do szkółki, nie wiem jak to wygląda, wymyśliłam coś.

niedziela, 17 kwietnia 2016

Rozdział 30

***

Kolejny trening i kolejne spóźnienie Argentyńczyków.
-Oni sobie jaja robią?! To już godzina!-krzyknęła wściekła piłkarka.
-Ana, daj spokój, tak było i zawsze będzie, nie zmienisz tego-powiedział Leo.
-A chcesz się założyć?-zapytała widząc piłkarzy.
-Cześć Ana!-krzyknął Sergio a dziewczyna odpowiedziała uśmiechem.
-Może mi ktoś kurwa powiedzieć co wy wyprawiacie?-krzyknęła gdy wszyscy znaleźli się na murawie.
-Co?-zapytali zszokowani.
-Gówno! Na którą mieliście trening?! Na 17 a jest 18.03 coś tu jest kurwa nie tak! Wszyscy do szeregu!-krzyknęła a zszokowani piłkarze ustawili się w rzędzie.
-Czy ty sobie na za dużo nie pozwalasz?-zapytał Higuain.
-Tak sądzisz?-zapytała podchodząc do niego.
-Tak.
-A mam wszystkim powiedzieć, co robiłeś w dzieciństwie gdy nikt nie patrzył?-zapytała a piłkarz zbladł.
-Skąd ty..-zaczął cicho.
-Ja wszystko wiem, nie tylko o tobie, wiem wszystko co mi potrzebne o was wszystkich. Więc nie zadzierajcie ze mną!-syknęła a piłkarze ucichli-jutro widzę was tu o 6 rano, minuta spóźnienia i będzie z wami źle! A teraz ruszać te cholerne tyłki i do treningu!-krzyknęła a piłkarze od razu pobiegli przed siebie.
-Jak ty to robisz?-zapytał trener.
-Nie może pan im tak odpuszczać, wejdą panu na głowę, niech pan czasami krzyknie, to działa i kary za spóźnienia będą idealne w ich przypadku-powiedziała i ruszyła na ławkę.
-Dobry pomysł-odparł Argentyńczyk.
-Sergio chodź tu na chwilę!-krzyknęła a piłkarz podszedł do niej.
-Co się stało?-zapytał.
-Możesz mi wypisać cały wasz skład z pozycjami i pierwszą jedenastkę?-zapytała.
-Jasne-powiedział i po paru minutach odszedł.

Za dwie 6 uśmiechnięta weszła na murawę, szczęśliwa widząc na niej wszystkich piłkarzy.
-Widzicie jakie to łatwe? Od dzisiaj macie przychodzić na każdy trening o 5 minut szybciej a teraz zostawiam was z panem Martino-powiedziała i usiadła z boku boiska.
-Mogę na chwilę przerwać?-zapytała gdy trener zaczął rozdzielać składy.
-Oczywiście.
-Wasz ostatni mecz był kiepski, jeśli chcecie wygrać mistrzostwo świata musicie coś zmienić a nie liczyć na gola w ostatnich minutach, Mam do was propozycję, jeśli chcecie możecie ją wykorzystać.
Będę wołać nazwiskami, ustawcie się tak jak wam powiem-odparła a piłkarze przytaknęli.
-Bramka Romero, daje od lewej Zabaleta, Demichelis, Garay i Rojo. W pomocy na lewej Di Maria, Mascherano a na prawej Messi, z przodu z lewej Lavezzi ,Aguero i Palacino-skończyła i spojrzała na piłkarzy.
-Jesteś pewna?-zapytał Leo.
-Myślę, że tak, będziesz ofensywnym pomocnikiem, świetnie operujesz piłką i spokojnie dasz radę, zaatakujesz z zaskoczenia, nie będą wiedzieć co mają z tobą zrobić, jak cię kryć, możesz schodzić do środka, jakby coś nie szło, szybko zrobicie zmianę i wrócicie do poprzedniego ustawienia. I co myślisz?-zapytała ojca.
-Może się udać-powiedział i spojrzał na trenera.
-Zagramy tak, jeśli coś pójdzie nie tak wrócimy do poprzedniego stano-powiedział i rozpoczął mecz.

***

-Udało się-szepnęła ze łzami w oczach gdy sędzie zakończył mecz pomiędzy Argentyną a Niemcami.
Drużyna z Ameryki południowej wygrała 3-0, wszystkie gole strzelił Messi.
-Jesteś niemożliwa-powiedział Leo podchodząc i przytulając córkę.
-Gratulacje-powiedział ocierając łzy.
-Czemu płaczesz?
-Cieszę się, cholernie się cieszę, że wygraliście, jestem z was dumna.
-Brawo tato!-krzyknął Thiago podbiegając do ojca.

-Nie zapomniałeś o czymś?-zapytała Ana podchodząc do Sergio.
-Tak, tak, już idę-powiedział i ruszył w stronę reporterki.
-Chciałbym coś powiedzieć-odparł przerywając Angelowi.
-Tak a co?-zainteresowała się dziennikarka.
-Chciałbym powiedzieć, ze piłka nożna jest dla wszystkich, nawet dziewczyny mogą w nią grać, a nawet być lepsze od chłopaków. Jeszcze niedawno myślałem inaczej ale ktoś mnie uświadomił.
Dziewczyny są najlepsze!-krzyknął i odszedł a Ana wybuchnęła śmiechem.
-Twórczy jesteś-powiedziała i odeszła do rodziny.

***

Dwa dni później wypoczywali już na słonecznej Ibizie.
-Thiago chodź tu!-krzyknęła wstając z łóżka.
-Co?
-Co ty na to żeby spędzić dzisiaj dzień razem, damy rodzicom odpocząć. Pójdziemy na plaże, zjemy pizze i pogramy w piłkę-zaproponowała.
-Jasne!-krzyknął szczęśliwy.
-Chodź idziemy pogadać z rodzicami-powiedziała i wzięła go na barana.
-Nie noś go, jest ciężki-powiedziała Anto widząc dzieci.
-Nie jest źle, przyszliśmy z wami porozmawiać-powiedziała Ana.
-Co się stało?-zapytał Leo siadając przy stole.
-Dzisiaj się rozstajemy, my idziemy na plaże a wy macie dzień dla siebie.
-Nie wiem czy to dobry pomysł-zaczął Leo.
-Nic nam nie będzie a wy odpoczniecie w swoim towarzystwie a Mateo może zająć się opiekunka, a później ja, jak wrócimy.
-To nie jest głupi pomysł, dawno nigdzie nie byliśmy.
-To postanowione, Thiago idź się spakować-powiedziała a chłopiec wbiegł z pokoju-miłej zabawy, używajcie prezerwatyw, chyba 3 dzieci na razie starczy co?-dodała ze śmiechem.
-Spadaj!-krzyknął Leo czerwieniąc się jak burak.

 -Jaką pizze zamawiamy?-zapytała Ana, gdy siedzieli w pizzerii.
-Największą!-krzyknął ucieszony.
-Niech będzie-powiedziała i zamówiła pizze.
Cały dzień spędzili na plaży, później poszli na pizze, pograli w piłkę i wieczorem obejrzeli film.
-Idziemy spać-powiedziała gdy zegar wybił 23.
-Jeszcze nie.
-Jeśli teraz pójdziesz spać przeczytam Ci bajkę i obiecuje, że jeszcze powtórzymy dzisiejszy dzień-powiedziała a chłopiec od razu pobiegł do pokoju.
Po pół godzinie Thiago spał a Ana zabrała Mateo do łóżeczka na dole i załączyła telewizor.
Po paru minutach usłyszała głosy przed domem, spojrzała na chłopca i ruszyła otworzyć drzwi.
-Bądźcie cicho i idźcie do pokoju, maluchy śpią-powiedziała widząc lekko pijanych rodziców.

Następnego dnia z uśmiechem spojrzała na Thiago, który żywo opowiadał rodzicom co robił poprzedniego dnia.
-Taka mała uwaga, bądźcie ciszej w nocy, dwa razy musiałam wstawać do Mateo bo obudziły go wasze krzyki-powiedziała gdy Thiago poszedł oglądać bajkę.
-Przepraszamy-powiedziała Anto czerwieniąc się.
-Jak się udał dzień?
-Było cudownie, bardzo wam dziękujemy-powiedział Leo.
-Nie ma za co, wchodźcie częściej, my z Thiago dajemy radę a mały nie protestował-powiedziała i przytuliła rodziców.

****

Bardzo, bardzo, bardzo was przepraszam!
Nie miałam ostatnio ochoty na nic, zaniedbałam bloga, wiem ale postaram się wam odwdzięczyć.
Następny będzie w piątek góra w sobotę.

Jeszcze raz was przepraszam i życzę miłego tygodnia :)

czwartek, 24 marca 2016

Rozdział 29

***

Mistrzostwa świata trwały w najlepsze. Jednak Ana cały czas obawiała się jednej rzeczy, która przyszła szybciej niż myślała. Dziś miał odbyć się mecz półfinałowy pomiędzy Hiszpanią a Argentyną.
-Chłopcy mam nadzieje, że dacie dzisiaj z siebie wszystko jednak ja ten mecz z wiadomych powodów obejrzę z trybun-powiedziała po ostatnim treningu.
-Oczywiście rozumiemy to-powiedział trener i ruszył w stronę wyjścia.
-Skopiemy im tyłki!-krzyknął Fernando i pobiegł do szatni a reszta ruszyła za nim.
-Ana!-usłyszała i odwróciła się.
-Tata?!-krzyknęła i podbiegła do ojca.
-Cześć skarbie, tęskniłem-powiedział i przytulił córkę.
-Co tu robisz?-zapytała.
-Mamy trening zaraz, będziesz na meczu?-zapytał ruszając w stronę murawy.
-Tak, na trybunach, ja lecę bo zaraz wyjeżdżamy do hotelu, widzimy się wieczorem pa-powiedziała i pocałowała ojca.

Wieczorem zasiadła na trybunach i ze stresem oglądała to co działa się na murawie. Oby dwie drużyny grały zawzięcie jednak to Hiszpanie dominowali. Po gwizdku kończącym pierwszą połowę drżącymi rękami chwyciła telefon i wybrała numer ojca. Nie chciała tego robić ale musiała, czuła, że musi to zrobić.
-Ana?
-Lewa strona, to ich słaby punkt, tam atakujcie, cofnij się trochę i z tam tond zacznij akcje.
-Dziękuje Ci-powiedział i rozłączył się.
Zaraz po końcowym gwizdku podniosła się i ze łzami ruszyła w stronę szatni Hiszpanów.
Weszła do środka i jeszcze bardziej zaczęła płakać widząc w jakim stanie są piłkarze.
Teraz już wiedziała co zrobiła, zdradziła ich, zdradziła swoich przyjaciół, nie mogła tam dłużej zostać.
-Odchodzę przepraszam-powiedziała przerywając ciszę.
-Co?!-krzyknęli piłkarze.
-Przepraszam-powiedziała cicho i wyszła z pomieszczenia, swoje kroki skierowała na murawę.
-Wygraliśmy!-krzyknął jej ojciec jednak widząc córkę uspokoił się.
-Wiem-powiedziała szeptem.
-Nie musiałaś tego robić-powiedział i przytulił ją.
-Nie mogłam po raz kolejny patrzeć na twoje łzy, na to, że kolejny raz cierpisz przez reprezentacje, musiałam to zrobić.
-Kocham Cię najmocniej na świecie-powiedział i przytulił córkę.
-Ana! Możesz nam to wytłumaczyć!-krzyknął Fabregas wbiegając na murawę.
-O co chodzi?-zapytał Leo.
-Ana zrezygnowała ze stanowiska trenera.
-Co?! Ana nie możesz!
-Nie potrafię tak, nie po tym co im zrobiłam-powiedziała i rozpłakała się.
-Idź z nimi porozmawiać, zrozumieją-powiedział i spojrzał na córkę.
-Dobrze-powiedziała i wtuliła się w Hiszpana.
Siedziała i płakała już od 15 minut, żaden z piłkarzy nie poganiał jej, każdy z niecierpliwością czekał na wyjaśnienia.
-Zrobiłam coś, przez co nie mogę być już waszym trenerem.
-Co zrobiłaś?-zapytał trener.
-Ja... ja was zdradziłam-powiedziała cicho, lecz piłkarze usłyszeli.
-Zdradziłaś?
-Pomogłam Argentynie, w przerwie rozmawiałam z ojcem. Przepraszam was! Nie potrafiłam inaczej, nie chciałam po raz kolejny widzieć zawodu na twarzy taty, jego łez po porażce w reprezentacji. Wiem co zrobiłam i nie mogę już z wami zostać, przepraszam-powiedziała i po raz kolejny wybuchnęła płaczem.
Przez kilka minut w szatni panowała cisza, co jakiś czas dało się słyszeć łkanie dziewczyny.
-Ana ja rozumiem to co zrobiłaś i myślę, że reszta również-powiedział Iker a reszta przytaknęła.
-Naprawdę?-zapytała podnosząc głowę.
-Pod jednym warunkiem, wybaczymy Ci tylko wtedy jak wybijesz sobie z głowy ten głupi pomysł i wrócisz do nas, bez ciebie będzie nam cholernie ciężko, nie możesz nas teraz opuścić-dodał.
-Kocham was chłopaki!-powiedziała a reszta przytuliła ją.
-W porządku?-zapytał jej ojciec widząc jak wychodzi z szatni.
-Tak-powiedziała z uśmiechem.
-Ana zostaniesz z nami na finał?-zapytał Leo.
-Nie wiem czy to dobry pomysł, Hiszpania za parę dni ma mecz a Marc..-nie dokończyła.
-Hiszpania da radę a Marciem się nie przejmuj, odpocznij trochę dobrze Ci to zrobi.
-Jedź, twój tata dobrze mówi, odpocznij-powiedział trener i pożegnał się z dziewczyną.
-Dobrze pojadę-powiedziała i przytuliła ojca.
Piłkarze przed finałem dostali dwa dni wolnego, który mogli spędzić z rodzinami.
Po wyjeździe dziadków Ana wraz z ojcem chodzili po mieście, ciesząc się ostatnimi chwilami spokoju.
Wieczorem, gdy tylko wrócili do hotelu Ana poszła się położyć.
Ze snu wybudził ją dźwięk telefon, nie otwierając oczy znalazła urządzenie i przyłożyła do ucha.
-Tak?-zapytała cicho.
-Ana chciałbym uzgodnić z tobą pewne kwestie-odparł Del Bosque.
-Co?-zapytała próbując się obudzić.
-Matko przepraszam Ana! Zapomniałem o zmianie czasu.
-Nic się nie stało. Wszystkie moje uwagi na temat tego meczu dałam Pique. Mógłby mnie pan dać na głośnik.
-Oczywiście.
-Pique!-krzyknęła a piłkarz pisnął.
-Ana wystraszyłaś mnie!-powiedział trzymając się za serce.
-Gdzie masz kartki do trenera?-zapytała.
-Co?
-Przed wylotem dałam Ci kartki, miałeś je przekazać-powiedziała załamana.
-Aaa! Zapomniałem-powiedział i wyciągnął plik kartek z torby.
-Tam wszystko jest rozpisane, odezwę się w przerwie-powiedziała i zakończyła rozmowę.
Ubrała kapcie i po cichu zeszła do sali telewizyjnej, usiadła na sofie i załączyła telewizor.
-Nie za późno na telewizje?-usłyszała i podskoczyła.
-Wystraszyłeś mnie-powiedziała chwytając się za serce.
-Co tu robisz?-zapytał Leo.
-Praca wzywa. Hiszpania gra mecz i muszę go oglądać.
-Miałaś się nie przepracowywać-powiedział Leo.
-To ich ostatni mecz, jeszcze odpocznę, oglądasz ze mną?
-Pewnie, idę zrobić nam coś do picia-powiedział i po paru minutach przyszedł z herbatą.

Gdy tylko mecz się zaczął Ana chwyciła za zeszyt i zaczęła rozpisywać wszystko, pod koniec pierwszej połowy oparła się o ojca i zmęczona zasnęła.
Kilka minut po gwizdku telefon piłkarki zadzwonił, Leo szybko chwycił urządzenie i wyszedł na korytarz.
-Ana, jaki masz plan na drugą połowę?-usłyszał w słuchawce.
-Ana zasnęła.
-Leo?
-Tak, zasnęła ale wszystko napisała mogę podać.
-Ok, mów-powiedział i po paru minutach zakończył połączenie.
-Co się stało?-zapytała budząc się po 20 minutach.
-Zasnęłaś.
-Co?! Przerwa już była?!-krzyknęła wystraszona,
-Spokojnie, dzwonił Vincent, przekazałem mu wszystkie twoje wskazówki, Hiszpania wygrywa 2 do 0 po golach Torresa.
-Dziękuje-powiedziała i spojrzała na telewizor.
Pod koniec meczu, wykończona zamknęła oczy.

-Ana! Leo!-usłyszała wołanie i powoli podniosła się.
-Javier? Co ty tutaj robisz?-zapytała zdziwiona.
-To chyba ja powinienem Cię o to zapytać-powiedział a dziewczyna rozejrzała się.
-Kurwa! Tato rusz się!-krzyknęła i potrząsnęła ojcem.
-Co?-zapytał zaspany.
-Zasnęliśmy, rusz się, zanim ktoś nas zobaczy-powiedziała a piłkarz przetarł oczy.
-Cholera!-krzyknął.
-Która godzina?-zapytała starszego z nich.
-8.30 zaraz kończy się śniadanie, trener pytał o was, więc poszedłem was szukać.
-Dobra ja lece do pokoju tam zjem śniadanie, widzimy się o 10 przy recepcji-powiedziała i pobiegła do windy.

Punkt 10 Ana wyszła z windy i podeszła do dwóch Argentyńczyków, razem z nimi ruszyła na stadion, był on na tyle blisko, że zbiórkę mieli na murawie,
-Tam jest wolna szatnia, przebież się, będziesz trenować z nami-powiedział Leo i wszedł do pomieszczenia.
-Mogę z wami grać?-zapytała gdy podawali sobie piłkę na murawie.
-Myślę, że trener się zgodzi-odpowiedział Mascherano.
-O której macie trening?-zapytała spoglądając na zegarek.
-O 11.
-Przecież 11 była pół godziny temu, gdzie reszta?
-Pewnie zaraz będą, tu nikt nie przestrzega zasad-powiedział Leo.
-O są!-krzyknął Javier i podszedł do kolegów.
-Leo prosiłem, żeby nie przyprowadzać obcych na trening-odezwał się trener.
-Ale ona będzie z nami trenować-powiedział a piłkarze wybuchnęli śmiechem.
-Leo, jesteś moim przyjacielem, ale nie przesadzasz? To jest dziewczyna i do tego dziecko-powiedział Aguero,
-Ona jest lepsza od was-powiedział Leo i stanął obok córki.
-Jak się nazywasz?-zapytała zła podchodząc do piłkarza.
-Ja?
-Nie koleżanką obok-odparła a część parsknęła,
-Jak możesz tego nie wiedzieć-powiedział z wyrzutem.
-Jak widać nie jesteś zbyt ważny i nie znam Cię.
-Sergio Aguero-wycedził zły.
-Więc posłuchaj mnie Aguero, to że jestem dziewczyną, nie znaczy, że nie mogę grać w piłkę, masz jakieś chore uprzedzenia! Może zakład jeśli grając w przeciwnej drużynie strzele 3 gole, po najbliższym meczu, powiesz w mediach, że dziewczyny też mogą grać w piłkę i są leprze od chłopaków-syknęła.
-Dwa gole muszą być wypracowane tylko przez ciebie i musisz mnie minąć.
-Jasne.
-Ale jeśli przegrasz nie przyjdziesz już na żaden trening.
-Umowa stoi-powiedziała i podała mu dłoń.
-Dobrze, Ana weź piłkę i pograj sobie z boku jak będzie mecz to zagrasz.
-Jasne-powiedziała i ruszyła w przeciwną stronę.

Po 40 minutach słyszała dzwonek telefonu, odstawiła piłkę i chwyciła urządzenie.
-Marc?
-Cześć Ana, co tam?
-Cieszę się, że dzwonisz, dobrze, właśnie jestem na treningu-powiedziała z uśmiechem.
-To nie będę przeszkadzać.
-Nie przeszkadzasz a co u was? Wróciłeś już do Barcelony?
-Tak, dzisiaj przyjechali moi rodzice i masz pozdrowienia.
-Dziękuje, a jak się czujesz?
-Głowa mnie ostatnio boli.
-To idź do lekarza-powiedziała zmartwiona.
-Ana mecz!-krzyknął Leo.
-Zaraz przyjdę!-krzyknęła.
-Dobrze pójdę do tego lekarza-powiedział po chwili Hiszpan.
-Idź dzisiaj i zadzwoń po wizycie-powiedziała i pożegnała się z Bartrą.
-O królowa raczyła skończyć pogaduszki-zakpił Aguero.
-Przeginasz! Nie wtrącaj się w moje życie! Jeśli mam ochotę rozmawiać z kimkolwiek, a tym bardziej z Marciem to będę to robić o każdej porze dnia i nocy a ty mi nie będziesz rozkazywać! Nie wiesz co się wydarzyło w moim czy Marca życiu, nie wiesz co nas spotkało! Więc, jeśli on zadzwoni to odbiorę a ty mi kurwa nie przeszkodzisz!-krzyknęła wściekła podchodząc do piłkarza.
-Bartra dzwonił?-zapytał Leo odciągając córkę od przyjaciela.
-Tak.
-Dobrze, zaczynamy mecz-powiedział Martino podając składy.

-Dalej będziesz twierdzić, że dziewczyny są od was gorsze?-zapytała gdy minęła go i strzeliła 5 bramkę, Argentyńczyk spojrzał na nią i odszedł.
-Koniec treningu!-krzyknął trener a piłkarze ruszyli do szatni.
-Idziesz?-zapytał Leo.
-Zaraz przyjdę-powiedziała i ruszyła do piłkarza siedzącego na murawie.
-Wstajesz?-zapytała stając nad Argentyńczykiem.
-Czemu się do mnie odzywasz? Przecież byłem dla ciebie taki niemiły.
-Bo nie jestem taka głupia jak ty.
-Przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło, dziewczyny są na prawdę dobre i teraz to widzę. Może zacząć od nowa?-zapytał wstając.
-Ana Messi-powiedziała wyciągając do niego rękę.
-Sergio Aguero-odparł przyjmując ją.

***

Zmiana czasu użyta na potrzeby opowiadania, w rzeczywistości jest inaczej :)

Przepraszam za taką długą przerwę, postaram się coś dodać przez święta :)