piątek, 6 maja 2016

Rozdział 32

***

Tygodnie mijały a rodzina Messi wiodła spokojne życie, Ana wraz z Leo codziennie jeździli na treningi a po nich spędzali czas z resztę rodziny.

Tego dnia Ana po treningu zaczekała na ojca, bo nie chciała w taką pogodę wracać pieszo.
Po tym jak Leo przebrał się pobiegli do samochodu.
Z nieba padał deszcz, warunki na drodze były fatalne.
Starali się jechać powoli, nagle Leo stracił panowanie nad samochodem i ostatnie co zobaczyli były oślepiające światło lamp tira.

***

Otworzyła oczy jednak równie szybko je zamknęła. Po chwili spróbowała ponownie, próbowała się podnieść jednak przeszywający ból w nodze uniemożliwił jej to.
Opadła z powrotem na poduszkę i próbowała sobie przypomnieć co się stało, ostatnie co pamiętała to nadjeżdżającego tira z naprzeciwka.
-Dobrze, że już się obudziłaś-usłyszała i spojrzała na drzwi, przez które wszedł starszy mężczyzna.
-Kim pan jest?
-Nazywam się Alvaro Rodriguez, jestem ordynatorem i twoim lekarzem.
-Co mi jest?
-Na szczęście nie masz żadnych wewnętrznych obrażeń, lecz z twoją nogą nie jest dobrze.
-Co?!-krzyknęła.
-Tir uderzył w stronę samochodu po której siedziałaś, to cud, że żyjesz, lecz masz zmiażdżoną lewą nogę, jeśli do kilku dni jej stan się nie poprawi trzeba będzie ją amputować. Przykro mi ale nawet jeśli zachowasz nogę, nigdy już nie powrócisz do gry.
-Co?! Nie to niemożliwe! Ja muszę grać!-krzyknęła i wybuchnęła płaczem.
-Przykro mi-powiedział i wyszedł a Ana od razu zrzuciła kołdrę, jej lewa noga była unieruchomiona i zabandażowana, miejscami widać było czerwona plamy od krwi.
Widząc to dziewczyna ponownie rozpłakała się, nie chciała kończyć kariery, to piłka pozwoliła jej zapomnieć o przeszłości, a teraz miała już nigdy nie zagrać, a ponadto stracić nogę.
Chwyciła telefon i drżącymi rękami wybrała numer piłkarza.
-Cesc-szepnęła przez łzy.
-Ana?! Co się stało?!-krzyknął.
-Przyjedź, proszę-dodała dławiąc się łzami.
-Ana! Co się dzieje!-krzyknął po raz kolejny.
-Proszę-wyszeptała i rozłączyła się.
Zszokowany piłkarz od razu wybrał numer do ojca dziewczyny.
-Leo co się dzieje?!-krzyknął
-Cesc?
-Co z Aną? Co się stało? Dzwoniła do mnie, cały czas płacze!
-To przeze mnie, to wszystko moja wina!-krzyknął zrozpaczony.
-Co?! Co się stało?!
-Mieliśmy wypadek! Ona już nie zagra!
-Co?! Leo uspokój się i powiedz mi co się stało!-krzyknął.
-Straciłem panowanie nad samochodem, uderzył w nas tir, mi się nic nie stało, ale tir uderzył w Ane!
Ma zmiażdżoną nogę, chcą ją amputować! To moja wina!-krzyknął zrozpaczony.
-W jakim szpitalu jesteście?-zapytał po kilku minutach ciszy.
-W centrum-wyszeptał.
-Będę za kilka godzin-powiedział i od razu pojechał na lotnisko.
Argentyńczyk podniósł się z łóżka i przyjrzał się sobie, oprócz kilku zadrapań i zwichniętego nadgarstka, nic poważnego mu się nie stało.
Jednak był załamany, pozbawił córkę kariery i to teraz chodziło po jego głowie, to on chciał być na jej miejscu, to jemu miało się to stać!
Wyszedł z sali i ruszył w kierunku pokoju dziewczyny.
Zatrzymał się przed pomieszczeniem, nie potrafił wejść do środka, opadł na krzesła i schował twarz w dłonie. Nie wiedział ile to trwało, minuty, godziny..
Nie potrafił się pozbierał, siedział i płakał.
-Leo!-krzyknęła Anto biegnąc z dwójką dzieci.
-Anto-wyszeptał i po raz kolejny się rozpłakał.
-Kochanie, proszę Cię nie płacz, co z Aną?-zapytała starając się uspokoić męża.
-To wszystko moja wina, chcą jej amputować nogę, nie będzie już grać! To wszystko moja wina!-wybuchnął a kilka osób na korytarzu spojrzało na niego.
-To był wypadek, takie się zdarzają, to nie twoja wina-powiedziała przytulając go.
-Nie prawda! To ja powinienem tam leżeć, to mi się powinno stać.
-Nie mów tak, to nie jest twoja wina! Rozmawiałeś z nią?
-Nie potrawie-dodał szeptem.
-Panie Messi co pan tu robi! Powinien pan leżeć w łóżku i przyjmować kroplówkę!-krzyknęła pielęgniarka widząc go.
-Idź do sali i zabierz chłopców, ja pójdę do Any-powiedziała i weszła do sali, w której leżała dziewczyna.
Gdy tylko zobaczyła córkę, samej jej się chciał płakać, była w gorszym stanie niż Messi. Powoli podeszła do łóżka i usiadła na krześle obok.
-Ana?-zapytała szeptem.
-Co?
-Jak się czujesz?-zapytała powoli.
-A jak mam się czuć! Mogą mi amputować nogę! Już nigdy nie zagram! Ja chcę grać!-krzyknęła i wybuchnęła płaczem.
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze-powtarzała trzymając dziewczynę w ramionach.
-Dziękuje-wyszeptała po dwudziestu minutach.
-Uspokoiłaś się?
-Tak, ale co ja teraz zrobię? Nie chcę stracić nogi-wyszeptała.
-Nie wiesz czy ją stracisz. Bądź dobrej myśli-odparła uśmiechając się.
-Co z tatą?-zapytała walcząc ze sobą, by się nie rozpłakać.
-Chyba nawet gorzej niż z tobą, psychicznie oczywiście, fizycznie nic mu nie jest.
-Co się stało?zapytała.
-Obwinia się o wypadek, boi się spojrzeć Ci w twarz.
-Przecież to nie jego wina, jechaliśmy powoli, to wszystko przez tą pieprzoną pogodę-powiedziała spokojnie.
-To jemu to wytłumacz, obwinia się o wszystko-powiedziała smutna.
-Możesz go tu przyprowadzić?
-Oczywiście, trzymaj się, wpadnę do ciebie później-powiedział i wyszła.
A dziewczyna spojrzała na drzwi, nie winiła ojca, nie była na niego zła, to nie była jego wina i on musiał to wiedzieć.

Argentynka wyszła z sali i szybkim krokiem skierowała się do męża.
-Co z nią?-zapytał przestraszony.
-Uspokoiła się, chce z tobą porozmawiać-powiedział spokojnie.
-Dobrze-powiedział ze strachem i ruszył do córki.
-Ana-szepnął widząc ją.
-Cześć tato-odparła uśmiechając się lekko.
-Jak się czujesz?-zapytał, chodź słowa ciężko przechodziły mu prze gardło.
-Lepiej od ciebie, przestań się obwiniać, to nie twoja wina, wypadek jak każdy inny. Proszę Cię, uśmiechnij się, nie winie cie. Rozumiesz?-zapytała zmuszając go by spojrzał na nią. W jego oczach widać było ból i złość.
-Nie prawda! To ja powinienem tu być, to wszystko moja wina!
-Powiedz tak jeszcze raz a wylecisz stąd! To nie jest twoja wina! Rozumiesz to! To nie jest twoja wina!-powtórzyła głośniej a ojciec przytulił ją. Wtuliła się w niego ufnie.
-Przepraszam-szepnął.
-Nie masz za co.
-Jak się czujesz?-zapytał.
-Niezbyt, przeraża mnie to wszystko, nie chcę tracić nogi, chcę żeby wszystko było tak jak kiedyś-powiedziała i już nie powstrzymywała łez.
-Będzie, obiecuje Ci to, będziesz miała dwie nogi i jeszcze zagrasz, obiecuje!
-Wiesz, że to niemożliwe!-powiedziała i szybko otarła łzy widząc wbiegającego brata.
-Przepraszam, nie umiałam go zatrzymać, musiał się z tobą widzieć-odparła Anto.
-Cześć mistrzu-zmusiła się na uśmiech. Chłopiec z uśmiechem podbiegł do siostry i przypadkowo oparł się o jej lewą nogę.
Dziewczyna syknęła i zacisnęła zęby z bólu.
-Przepraszam-szepnął wystraszony.
-Nic się nie stało skarbie, tylko nie dotykaj mi już tej nogi dobrze?-zapytała i przytuliła dziecko uspokajając go.
-Dobrze-powiedział uśmiechając się lekko.
-Widzę, że rodzina Messich w komplecie-powiedział lekarz wchodząc do pokoju.
-Tak, już tak-powiedziała Ana.
-Dobrze, panie Messi, pana wypis już czeka, może pan już opuścić szpital, a raczej sale. Ana co do ciebie to poczekamy do jutra, zobaczymy czy coś się zmieniło, mimo wszystko nie nastawiaj się na nic, to musiałby być cud.
-Wierze w cuda-powiedziała lekarz wyszedł.
-My też-dodała Anto.
-Czy mogłabym się na chwilę przespać? Zmęczona jestem-powiedziała.
-Oczywiście, będziemy czekać na zewnątrz-powiedział Leo.
-Nie, wam też jest potrzebny odpoczynek, widzimy się jutro-powiedział a jej rodzina wyszła.
Spojrzała na okno, było ciemno, czyli leżała tu już kilka godzin.
Bała się nadchodzących dni, bała się, że zostanie kaleką do końca życia.
Nie chciała tego, chciała by znowu było tak jak dawniej, by tego wypadku nie było, nie wiedziała, jak sobie poradzi bez piłki.
Z każdą kolejną myślą coraz więcej łez wypływało z jej oczu.
W końcu zmęczona zasnęła.

***

Następnego dnia obudziły ją krzyki na korytarzu, rozejrzała się po sali. czyli jednak to nie był sen, miała stracić nogę i już nigdy nie zagrać. Z oczy znowu popłynęły jej łzy.
Nie była na to gotowa, w tym momencie potrzebowała Cesca chciała się do niego przytulić, poczuć się bezpiecznie.
-Ana!-usłyszała i podniosła głowę, przed nią stał Fabregas, który szybko podszedł do dziewczyny i chwycił ją w ramiona.
Ta od razu rozpłakała się, siedzieli tak w ciszy, przez długi czas, Cesc próbował uspokoić dziewczynę, jednak bez skutku, do sali od rana dobijali się dziennikarza a później przyszli piłkarze Barcy, jednak dziewczyna nie chciała ich widzieć, nie potrafiła spojrzeć na nich wiedząc, że już nigdy nie zagra razem z nimi na treningu.

Po południu przyszedł chirurg zobaczyć jej nogę. Pielęgniarka powoli odwinęła bandaże a lekarz spojrzał na nogę. Lekko dotknął jej, lecz słysząc krzyk cofnął rękę.
-Przykro mi dziecko ale z tym już nic nie da się zrobić-powiedział patrząc na nią.
-Nie! Nie pozwolę wam jej uciąć!-krzyknęła i po raz pierwszy spojrzała na nogę, a raczej na coś podobnego do nogi. Przeraziła się, wyglądało to okropnie, od razu rozpłakała się i wtuliła w Hiszpana.
-Zabieg będzie za godzinę, przykro mi-powiedział i opuścił salę.
Na zewnątrz czekali rodzice dziewczyny wraz z piłkarzami i trenerem.
-Co z jej nogą?-zapytał Leo.
-Przykro mi, nie da się już nic zrobić, zabieg usunięcia nogi odbędzie się za godzinę.
-Co?!-krzyknęli zszokowani.
-Niestety-odparł i ruszył w przeciwnym kierunku a reszta załamana usiadła na krzesłach.
Po godzinie, z sali wyjechało łóżko, na którym leżała dziewczyna.
Piłkarze poderwali się z miejsc i uśmiechami próbowali dodać dziewczynie otuchy.
-Nie pozwól im na to-wyszeptała przez łzy i odjechała na salę operacyjną.


***

Nowy rozdział będzie za tydzień :)

Proszę o większą aktywność :D

5 komentarzy:

  1. Kurczee, do końca rozdziału myślałam, że to wszystko sen ;/
    Nieźle namieszałaś ;3
    Czekam z niecierpliwością na kontynuację ;**/Zuza

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego? Tak długo czekałam ja rozdział, a doprowadził mnie on do łez. Niech to się okaże cholernym koszmarem. To nie może się tak skończyć...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem w szoku. Ona nie może stracić nogi. Czekam na kolejny. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. no nie :( ona nie może tej nogi stracić :(
    czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny aż się wyruszyłam ;') czekam na następny i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń