Następne dni mijały spokojnie, rodzina Messich odpoczywała właśnie na plaży, ciesząc się ostatnimi chwilami wolnego.
-Ale fajnie-powiedział Thiago przeciągając się na ręczniki.
-No-odparła Ana, po paru minutach podniosła się do pozycji siedzącej i obserwowała morze.
-Co jest?-zapytał Leo przysuwając się bliżej niej.
-Wszystko w porządku-powiedziała nie patrząc na niego.
-Kogo chcesz oszukać? Mnie czy siebie?-zapytał przytulając ją.
-Ja.. ja..-nie dokończyła tylko rozpłakała się.
-Chodź, przejdźmy się-powiedziała wyciągając w jej kierunku dłoń, którą ta przyjęła.
-Dobrze-odparła i ruszyli brzegiem morza.
-Powiedz co się dzieje.
-Chciałabym, żeby wszystko było tak jak kiedyś..-wyszeptała.
-Chodzi o Bartre?
-Tak, dlaczego on mnie nie pamięta?! Chce żeby było tak jak kiedyś, teraz jestem dla niego kompletnie obca, nie zna mnie.
-Daj mu czas, przypomni sobie.
-Ale ile jeszcze to ma trwać?! Kolejny rok!
-Nie krzycz, wiem, że ci ciężko ale dasz rade, wierze w ciebie.
-Ale ja nie.
-Chodź, nie myśl teraz o tym, za parę dni wracamy do domu.
-Dobrze-powiedziała i przytuliła się do ojca.
-To dla ciebie-powiedział Thiago wręczając jej loda.
-Dziękuje kochanie-odparła całując go w czoło.
-Ja też dostanę?-usłyszała i zamarła, odłożyła loda i powoli odwróciła się.
-Marc?!-krzyknęła i podbiegła do niego, w ostatniej chwili opamiętała się-przepraszam-dodała.
-Nie masz za co-odparł i przytulił zaskoczoną dziewczynę. Wtuliła się w niego ufnie, od dawna nie czuła się tak dobrze.
-Co tu robisz?-zapytała.
-Skorzystałem z zaproszenia i jestem-powiedział uśmiechając się.
-Dziękuje tato-odparła przytulając ojca.
-Nie ma za co.
Ten wieczór spędzali rodzinnie przy ognisku. Ana siedziała wtulona w Marca i z uśmiechem spojrzała na rodzinę, tego właśnie potrzebowała, spokoju i miłości.
***
Tygodnie mijały a życie w klubie biegło spokojnym rytmem. Pożegnała się z rodziną i razem z psem spacerem ruszyła na stadion, przebrała się i ruszyła na murawę, na której ćwiczyli piłkarze.
-Cześć!-krzyknęła i uśmiechnęła się do zawodników.
-Gratulacje Ana!-krzyknął Gerard i podbiegł do piłkarki.
-Właśnie, gratulacje! Zasłużyłaś-dodał Luis a dziewczyna zdziwiona spojrzała na nich.
-A powiecie mi o co chodzi?-zapytała.
-To ty nic nie wiesz?!-krzyknął Claudio.
-Leo nie mówiłeś jej?!-zapytał z wyrzutem Neymar.
-Ale o czym?!
-Nie zdążyłem.
-Powiecie mi do cholery o co chodzi?!-krzyknęła zła.
-Zostałaś nominowana do najlepszej trójki Uefa!-krzyknął Dani a reszta zaczęła klaskać.
-Co!-krzyknęła.
-Sama zobacz-powiedział Gerard i podał jej telefon.
-Nie wierze-odparła cicho.
-Gratulacje córciu-powiedział Leo.
-27 sierpnia lecisz z nami do Monaco-odparł Andres.
-Co?! To przecież za dwa tygodnie! Nie zdążę się przygotować!-krzyknęła a piłkarze zaśmiali się.
-Baby-odparł Gererd za co dostał w ramie.
-Za co?!-odparł oburzony.
-Za żywot.
***
Dwa tygodnie minęły szybko i w czwartek 27 sierpnia razem z Andresem, Luisem i Leo pojawiła się na lotnisku.
-Leo!-krzyknął mężczyzna i przytulił piłkarza.
-Cześć Carles-odparł niższy uśmiechając się.
-A ta młoda dama to pewnie Ana?-zapytał spoglądając na dziewczynę.
-Tak, dzień dobry, Ana Messi-powiedziała wyciągając dłoń.
-Carles Puyol.
-Legendarny obrońca Barcy, tak wiem kim pan jest.
-A ty stajesz się legendą, twoja gra i pomoc Barcie jest cudowna.
-Dziękuje-powiedziała i weszła na pokład samolotu.
Zaraz po tym jak samolot wzbił się w powietrze, oparła głowę o okno i zamknęła oczy. Nie spała dobrze tej nocy od nadmiaru emocji, więc już po paru minutach odpłynęła.
Leo widząc, że córka zasnęła ściągnął marynarkę i okrył dziewczynę.
-Zmieniłeś się-powiedział Tarzan patrząc na Argentyńczyka.
-To ona mnie zmieniła-odparł uśmiechając się.
-Jak ona trawiła do ciebie?
-To długa historia-powiedziała i zaczął mówić.
Po kilku godzinach byli już w Monaco, szybko wyszli z samolotu i udali się do hotelu.
Przed 18 zasiadła na widowni, uprzednio witając się z rywalkami, gdy losowanie się zaczęło dyskretnie wyciągnęła notes z torebki wypisując przeciwników Barcy.
-Zostań po gali chwilę, Ana chciała się z tobą widzieć-powiedział Leo nachylając się do Cristiano.
-Jasne-odparł z uśmiechem.
Po tym jak wywołali piłkarki na scenę, wstała i ruszyła przed siebie, odpowiedziała na pytanie i ciekawa czekała na werdykt.
Dziennikarze oddawali głosy a ona z każdą sekundą niecierpliwiła się coraz bardziej, w końcu mężczyzna wszedł na scenę i otworzył kopertę.
-Najlepszą piłkarką tego sezonu w Europie zostaje Ana Messi!-krzyknął a piłkarze Barcelony poderwali się z miejsc i zaczęli klaskać.
-Chciałaby podziękować moim koleżanką i kolegą z Barcy, bez was by się nie udało. Najbardziej jednak dziękuje tobie tato, pokazałeś mi czym jest miłość, dziękuje Ci-odparła gdy odebrała nagrodę.
Szczęśliwa zeszła ze sceny a jej ojciec od razu podbiegł do niej.
-Gratulacje córeczko!-powiedział przytulając ją.
-Dziękuje a teraz leć po swoją-powiedziała i tak się stało. Messi wygrał bezkonkurencyjne.
-Gratulacje!-krzyknął Cris i przytulił dziewczynę.
-Dziękuje, co tam u ciebie?
-Dobrze, trenuje, gram, po staremu.
-Znalazłeś już kogoś?-zapytała.
-Nie-powiedział-Musze lecieć pa-dodał szybko i odszedł.
-Cris! Przestań, nie chciałam-powiedziała doganiając go.
-To po co się pytasz! Powiedziałbym Ci-fuknął.
-Przepraszam-odparła przytulając go.
-A teraz na prawdę muszę iść, do zobaczenia.
-Cris!-krzyknęła a piłkarz odwrócił się-Znajdziesz w końcu-dodała a on uśmiechnął się i odszedł.
W drodze powrotnej w samolocie odbywała się impreza.
-Za parę lat będziesz najlepsza na świecie-powiedział Carles podchodząc do piłkarki.
-Tego nie wiem, dążę do tego a co się stanie to zobaczymy-odparła z uśmiechem.
***
Szła powoli przez park na trening, pogoda była piękna, więc zdecydowała się na spacer.
Rozglądała się podziwiając ludzi, nagle zauważyła małe boisko. Przystanęła niedaleko niego i z uwagą oglądała chłopców biegających za piłką.
Jeden z nich wyróżniał sie od reszty, był znacznie młodszy lecz to jego umiejętności wywyższały go.
Był naprawdę dobry, miał talent i szybkość, idealnie nadawał się do szkółki Barcy.
-Cześć kolego-powiedziała podchodząc do niego gdy pożegnał się z resztą. Ten zdziwiony odwrócił się i pobiegł w przeciwnym kierunku. Szybko jednak dogoniła go.
-Zaczekaj, nic Ci nie zrobię-powiedziała zatrzymując go.
-Czego chcesz?-zapytał przestraszony.
-Świetnie grasz, masz talent. Grasz w klubie?
-Nie-odparł kręcąc głową.
-Jak masz na imię?
-Juan.
-A ja Ana Messi.
-Wiem, twój ojciec to Leo Messi, jest najlepszy!-krzyknął.
-Mogłabym porozmawiać z twoimi rodzicami?-zapytała a on posmutniał.
-Nie mam rodziców.
-A jakaś babcia? Ktokolwiek?
-Mieszkam w domu dziecka, nie mam nikogo-powiedział zasmucony.
-To chodź pokaż mi gdzie a ja coś załatwię-powiedziała z uśmiechem.
Zdziwiona otworzyła buzie gdy okazało się, że chłopiec mieszka w tym samym ośrodku co ona kiedyś.
-Idź na obiad i zaczekaj później tu na mnie-powiedziała a on z uśmiechem ruszył na stołówkę.
-Dzień dobry-odparła z uśmiechem wchodzą do gabinetu dyrektora.
-Ana? Co tu robisz?-zapytała zdziwiona.
-Przyszłam porozmawiać o tym chłopcu, Juan ma na imię i chyba ma z 11 lat.
-A tak, jest u nas nowy, przeniesiono go z Madrytu za złe zachowanie.
-Chciałabym mu pomóc, widziałam dzisiaj w parku jak gra, jest świetny, może udałoby mi się załatwić mu grę w Barcie-powiedziała z uśmiechem.
-Jeśli tylko Ci się uda będę szczęśliwa, tu jest mu ciężko, niewiele mówi, jest skryty.
-Mogę prosić o numer do pani? Dam znać jak mi poszło.
-Oczywiście-odparła i wręczyła dziewczynie kartkę.
-Gdzie idziemy?-zapytał chłopiec gdy wyszli z ośrodka.
-Zabiorę Cię na trening do Barcy, może uda Ci się pokazać i zagrać w kubie.
-Naprawdę?!-krzyknął zdziwiony.
-Zobaczymy co da się zrobić-odparła z uśmiechem.
-Cześć Ana-odparł trener młodzików widząc dziewczynę.
-Dzień dobry.
-Co Cię tu sprowadza?-zapytał rozkładając pachołki.
-Przyprowadziłam Ci nowy talent-odparła.
-Tak?-zapytał zdziwiony podnosząc się i patrząc na chłopca.
-Jest bardzo dobry, daj mu szanse.
-Dobrze, niech idzie się przebrać.
-Nie mam w co-odparł zasmucony.
-Jest z domu dziecka, nie ma stroju ani korków-odparła po cichu nachylając się do trenera.
-Chodź chłopie zaraz coś Ci znajdziemy-odparł z uśmiechem i poprowadził go do szatni.
-Dałeś mu coś?-zapytała gdy mężczyzna wrócił.
-Tak. A co z jego grą widziałaś go?
-Tak, grał w parku ze starszymi od siebie, robił ich jak chciał, to wykapany napastnik, przyda Ci się.
-Mam nadzieje, że to prawda, potrzeba nam jakiegoś bramkostrzelnego piłkarza.
-Da radę, idź i daj z siebie wszystko-dodała dając chłopcu otuchy.
-On jest świetny, muszę mieć go u siebie-odparł trener po treningu.
-Mówiłam, postaram się to załatwić, ale co ze szkołą, mógłby uczyć się w La Masii?
-Jasne, załatwie dla niego wszystko za darmo, ze względu na sieroctwo.
-Dziękuje.
-I co?-zapytał chłopiec podchodząc do nich.
-Gratulacje, od poniedziałku przenosisz się do nas, będziesz tu mieszkał, uczył się i trenował.
-Naprawdę?! Nie będę musiał mieszkać w ośrodku?!-krzyknął ucieszony.
-Nie, zamieszkasz w naszej szkółce.
-Dziękuje!-krzyknął i przytulił trenera a po jego małej twarzy zaczęły spływać łzy. Uśmiechnęła się i spojrzała na zegarek.
-Cholera!-krzyknęła.
-Co się stało?
-Za pięć minut kończy się mój trening, chodź Juan to może uda nam się zdążyć na trening chłopaków-powiedziała i razem z małym Hiszpanem pobiegła w kierunku wyjścia.
-Gdzieś ty była!-krzyknął zły trener widząc piłkarkę.
-Przepraszam ale załatwiałam młody talent do La Masii.
-Co?!
-Spotkałam go w parku, okazało się, że mieszka w tym samym domu dziecka co ja, przyprowadziłam go na trening i właśnie stał się nowym zawodnikiem Barcy. Nie wiedziałam, ze jest już tak późno, przepraszam.
-Dobrze, tym razem rozumiem, idź się przebierz i trenujesz dzisiaj z chłopakami-odparł z lekkim uśmiechem.
-Zostań tu, za chwilę wrócę, weź sobie piłkę i pograj.
-Dobrze-powiedział malec z uśmiechem.
Pobiegła do szatni i zostawiła chłopca samego.
-A kogo my tu mamy?-zapytał Ivan Racitić widząc chłopca, ten szybko puścił piłkę i cofnął się kilka kroków.
-Nie bój się, nic Ci nie zrobię. Jak masz na imię?-zapytał klękając.
-Juan.
-A ja Ivan, gdzie masz rodziców? Zgubiłeś się?
-Nie mam, zginęli jak byłem mamy mieszkam w domu dziecka-powiedział cicho.
-Przykro mi-odparł zdziwiony.
-To nic, Ana załatwiła mi grę w Barcie!
-Naprawdę? Ana wielu osobą pomogła. Chcesz pograć?-zapytał kopiąc do niego piłkę.
-Jasne-odparł z uśmiechem.
Grali przez te kilka minut, a Chorwat z każdą minutą podziwiał wielki talent chłopca.
-Kto to? Ty go przyprowadziłeś?-zapytał Leo widząc chłopca.
-Nie ja a twoja córka-odparł z uśmiechem.
-Co ona znowu wykombinowała-odparł chwytając się głowę.
-Gra pan z nami?-zapytał chłopiec.
-Jasne, jestem Leo a ty?
-Tak wiem, Leo Messi, ja jestem Juan-odparł witając się z piłkarzem. Po paru minutach na murawie byli już wszyscy piłkarze i grali razem z chłopcem.
-Ana, wytłumaczysz mi to? Kto to jest?-zapytał Leo widząc córkę.
-Juan miałeś na mnie zaczekać-odparła widząc jak chłopiec bawi się z piłkarzami.
-Przepraszam-odparł spuszczając głowę.
-Nic się nie stało, to Juan spotkałam go dzisiaj w parku, mieszka w tym samym domu dziecka co ja kiedyś.
-To sierota?-zdziwił się Leo.
-Tak, widziałam jak gra, jest niesamowity, przyprowadziłam go do szkółki i tam już pozostanie.
-Brawo! Będziesz kiedyś grał w pierwszej drużynie-odparł Ivan przybijając piątkę z chłopcem. Musiał przyznać polubił go i było mu szkoda, że taki fajny dzieciak musi mieszkać w domu dziecka.
-Mógłby zostać u nas na noc? Przyda mi się trochę normalności, od poniedziałku będzie mieszkał już w szkółce-zapytała Ana patrząc na ojca.
-Dobrze, trzeba coś załatwić by go adoptowali, jest jeszcze dzieckiem, nie powinien być sam-odparł przytulając się do córki.
-Postaram się-odparła i podeszła do chłopca- weź sobie piłkę i idź na bok boiska, jak skończy się trening pojedziesz dzisiaj na noc do mnie dobrze?-zapytała.
-Jasne, dzięki-powiedział i przytulił się do niej.
-Za chwilę będzie tu moja żona i córka, możesz pobawić się z nimi. O już są-odparł i podbieg przywitać się z żoną-zajmiecie się Juanem? Ma 11 lat i jest z domu dziecka, Ana go znalazła, nie chcę żeby siedział sam.
-Dobrze kochanie-odparła i podeszła do dziecka.
-Cześć jestem Althea a ty?-powiedziała jego córka podchodząc do chłopca.
-Wróciliśmy!-krzyknęła dziewczyna a Thiago od razu podbiegł przywitać się z siostrą.
-Kto to?-zapytał zdziwiony widząc chłopaka.
-To Juan, zostanie dzisiaj u nas na noc, pokażesz mu swój pokój?-zapytał Leo.
-Jasne, chodź za domem mamy boisko i możemy pograć!-krzyknął Thiago i razem pobiegli na górę.
-Kto to?-zapytała Anto widząc chłopca.
-Zaraz wszystko wyjaśnię-powiedziała siadając do stołu.
-Biedny chłopiec-odparła Argentynka po wysłuchaniu opowieści.
-Ale znalazła się Ana, która wszystkich uratuje-odparł Leo i przytulił lekko córkę.
-Staram się.
-Idę się zdrzemnąć-powiedział Leo i ruszył do salonu.
-Ja też, padam po tym treningu-odparła i ruszyła za ojcem.
Następnego dnia na Camp Nou pojawiło się wiele osób. Dziś był trening otwarty dla rodzin i znajomych piłkarzy.
Thiago i Juan pierwsi wbiegli na murawę i poszli grać w piłkę, po chwili dołączyli do nich następni chłopcy.
-Dzień dobry-odparła widząc trenera młodzików.
-Mamy problem.
-O co chodzi?-zapytała zdziwiona.
-Juan nie zostanie zarejestrowany jako piłkarz Barcy-odparł zły.
-Co?! Dlaczego?!-krzyknęła.
-Nie posiada prawnego opiekuna i nie możemy przyjąć go do La Masii.
-Obiecał mi pan!-krzyknął Juan i ze łzami w oczach pobiegł do tunelu, Ana już chciała pobiec za nim lecz szybszy był Ivan.
-Nie da się nic zrobić?
-Niestety, chyba, że ktoś go adoptuje-odparł smutno.
-Do kiedy mamy czas?
-Do środy.
-To tylko trzy dni. Dobrze, nie przyjmuj nikogo na jego miejsce, spróbuje coś załatwić-odparła i ruszyła do tunelu.
Uśmiechnęła się widząc Juana w ramionach Chorwata i nagle wpadła na pomysł.
-Ivan!-krzyknęła a oni spojrzeli na nią.
-O co chodzi?-zapytał.
-Juan, nie martw się, będziesz grał w Barcy, załatwię Ci to, wracaj na murawę i idź do mojego taty, on się zajmie tobą-powiedziała a chłopiec wykonał jej polecenie.
-Co chcesz zrobić?
-Nie jest Ci obojętny-powiedziała spoglądając na niego.
-Co?!
-Pokochałeś go Ivan-odparła.
-Ja.. Ja nie wiem-odparł zmieszany.
-Ivan, możecie mu pomóc, jego los nie jest Ci obojętny, może to właśnie wy go zaadoptujecie? Może to na was czekał całe życie.
-Zastanawiałem się nad tym od wczoraj, rozmawiałam już nawet z żoną.
-Wierz mi, on będzie Ci za to dziękował do końca życia. Ja nadal dziękuje tacie za to że uratował mnie od dalszego piekła-odparła i ruszyła na murawę-Idź, powiedz mu to-dodała z uśmiechem.
-Przygotuj umowę, jeszcze jutro Juan będzie zawodnikiem Barcelony-powiedziała Ana do trenera.
-Jak to zrobiłaś?-zapytał zdziwiony.
-Ja nic nie zrobiłam, to Ivan uratował tego chłopca.
-Juan chodź tu na chwilę-krzyknął Rakitić a chłopiec od razu podbiegł do mężczyzny.
-O co chodzi?
-Mam do ciebie pytanie, jeśli nie będziesz chciał to od razu powiedz-dodał szybko.
-Dobrze-odparł niepewnie.
-Chcielibyśmy Cię adoptować, chciałbyś?-zapytał wystraszony.
-Naprawdę?! Będziesz moim tatą!-krzyknął a wszyscy spojrzeli na nich.
-Jeśli ty będziesz moim synem-powiedział a chłopiec ze łzami w oczach rzucił się na piłkarza.
***
Tak jak obiecałam jest i nowy rozdział :) Dzisiaj specjalnie dla was dłuższy :D
Co do tego przyjmowania do szkółki, nie wiem jak to wygląda, wymyśliłam coś.
Wspaniały rozdział. Końcówkę czytałam ze łzami w oczach. Ahh te złote serce Any. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńŚwietny *,* czekam na następny ;) dodaj szybko, życzę weny ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Czekam na następny
OdpowiedzUsuń