sobota, 26 września 2015

Rozdział 15

***

Po wygranej fazie grupowej drużyna pracowała na pełnych obrotach, wszyscy byli skoncentrowani jednak Ana zauważyła, że z jednym piłkarzem nie jest dobrze.
-Fernando zostań na chwilę- zawołała po skończonym treningu.
-O co chodzi?
-To ja bym się chciała zapytać, o co chodzi? Na treningu byłeś nieobecny i mam wrażenie, że jesteś smutny.
-Nic mi nie jest- odparł spuszczając głowę.
-Fernando!
-Dobrze, Olalla powiedziała, że nie przyjadą na ćwierćfinały, a przecież do każdego ktoś przyjeżdża! Ja tak za nimi tęsknie!
-Fer, nie smuć się a dlaczego nie może?
-Powiedziała, że ma jakieś badanie i nie da rady.
-To w meczu dasz z siebie wszystko i pokażesz im, jak bardzo ich kochasz dobrze?
-Tak- odparł i ruszył do szatni.


-Juan zaczekaj!- krzyknęła Ana, widząc na korytarzu piłkarza.
-Coś się stało?
-Potrzebuje numer do żony Torresa.
-Po co Ci?- zapytał zdziwiony.
-Fer powiedział mi, że nie przyjedzie z dziećmi i jest załamany, chcę z nią pogadać i zapytać, czy dałoby się coś zrobić, żeby się jednak pojawili.
-Świetny pomysł, wiedziałem, że coś mu jest.
-Dzięki, ale nie mów mu o tym.
-Jasne.

Gdy tylko dostała numer, chwyciła za telefon i zdzwoniła do kobiety.
-Halo- usłyszała.
-Dzień dobry, pani jest żoną Fernanro Torresa?
-Tak, o co chodzi? Kim pani jest?
-Już wyjaśniam, nazywam się Ana Messi i jestem drugim trenerem reprezentacji Hiszpanii, rozmawiałam z Fernando i powiedział mi, że pani nie przyjedzie z dziećmi.
-No tak, nie mogę.
-Chciałabym się zapytać, czy dałoby się coś zrobić, żebyście się pojawili, on to naprawdę przeżywa, jest załamany, tęskni za wami.
-Matko, nie wiedziałam, że aż tak to przeżywa, dobrze przełożę badania i przyjedziemy.
-Naprawdę?! To świetnie.
-Proszę mu nic nie mówić, będzie niespodzianka.
-Jasne- odparła i rozłączyła się.

***

Dwa dni później, od samego rana w hotelu panowało poruszenie.
Od samego rana przyjeżdżali różni goście, większość do piłkarzy. Po hotelu biegało coraz więcej dzieci a za nimi szczęśliwi rodzice.

Zeszła do holu i na schodach zauważyła smutnego Fernando.
-Cześć- odparła siadając obok niego.
-Hej.
-Fer, nie smuć się, proszę Cię- odparła i spojrzała na zegarek, wiedziała, że zaraz ma przyjechać jego rodzina.
-Ale ja tak tęsknie, wszyscy przyjechali, a ja jestem sam.
-Nie wszyscy, ja też siedzę sama.
-Ale ty masz Cesca.
-Fer spójrz na mnie, twoja rodzina bardzo Cię kocha i na pewno zrobiłaby wszystko, żeby tu przyjechać.
-Wiem- odparł i lekko się uśmiechną.
-To teraz spójrz- odparła i popatrzyła na drzwi, przez które weszła rodzina Torres.
-Olalla!- krzyknął i podbiegł do rodziny.
-Cześć kochanie- odparła i pocałowała męża.
-Co tu robicie?!- zapytał, a po jego policzka popłynęły łzy.
-Ktoś mi wyjaśnił, że cholernie za nami tęsknisz a my za tobą i nie możemy spokojnie siedzieć w domu.
-Ana! Jesteś wspaniała!- krzyknął piłkarz i podbiegł do dziewczyny.
-Nie mogłam patrzeć jak cierpisz.
-Dziękuje Ci, ale jak Ci się to udało?
-To już moja tajemnica a teraz leć się cieszyć.

***

-Cześć, gdzie masz Gerarda?- zapytała, wchodząc do pokoju piłkarzy.
-Shakira przyjechała, poszli gdzieś.
-A do ciebie ktoś przyjeżdża?
-Tak, Ola, ale to dopiero za parę dni, będzie na meczu.
-To super a powiedz mi, czujesz coś do niej?- zapytała, siadając koło piłkarza.
-Nie wiem, pierwszy raz spotkałem taką dziewczynę, wiesz zawsze to były tylko przelotne romanse, ale nie teraz, ona jest wyjątkowa, gdy tylko słyszę jej głos, od razu się uśmiecham, nie wiem co się ze mną dzieje.
-Zakochałeś się Cesc!- krzyknęła i przytuliła piłkarza.
-Nie prawda.
-Prawda, prawda a teraz chodź na obiad.

Na stołówce było niewiele osób, wszyscy usiedli przy jednym stoliku i w świetnej atmosferze zjedli obiad. Zaraz po posiłku razem z Fabregasem opuściła pomieszczenie.
-Anto? Tata?- zapytała zdziwiona, widząc rodzinę w holu.
-Cześć!- krzyknął Thiago i podbiegł do obojga.
-Ana możesz nam to wytłumaczyć?- zapytał Leo widząc córkę w objęciach Cesca.
-Tato, nie tutaj, chodźcie do pokoju- odparła a jej ojciec rzucił się na Hiszpana przyciskając go do ściany.
-Zabije Cię Fabregas!- ryknął.
-Tato!- krzyknęła przerażona dziewczyna.
-Leo zastaw go!- krzyknął Sergio Ramos odciągając go od piłkarza.
-Dzięki Sergi- powiedziała i uśmiechnęła się do piłkarza.
-Na górę!- ryknęła i ruszyła w stronę windy.

-Ale z Fabregasem?! Czemu nic nie powiedziałaś! On jest dla ciebie za stary!- krzyczał wchodząc do pokoju-krzyknął wkurzony.
-To nie tak!
-Wytłumacz nam to- powiedział dalej zły.
-Ja nie jestem z Cesciem.
-Jakoś wyglądało to inaczej- fuknął.
-No bo my udajemy, po tym, co Anto mi powiedziała, postanowiłam spróbować i jak na razie działa.
-Matko! Co ja z wami mam!- krzyknął i przytulił córkę, słysząc pukanie do drzwi.
-Już wiedzą?- zapytał Cesc wchodząc ostrożnie do pokoju.
-Tak- odparła uśmiechając się.
-Cesc, chciałbym Cię przeprosić, nie powinienem- odparł Leo podchodząc do piłkarza.
-Spoko, też bym tak zareagował- powiedział i uścisnął dłoń z kolegą- Dobra ja lecę pa- powiedział Cesc i wyszedł.
-Gdzie Thiago?- zapytała dziewczyna, nie widząc chłopca.
-Był tu przed chwilą!- krzyknął Leo.
-Dobra spokojnie wy sprawdźcie na dole, a ja zobaczę u piłkarzy.
-Ok.

Dziewczyna sprawdziła wszystkie pokoje, jednak w żadnym nie było chłopca. Opuściła ostatni i ruszyła korytarzem na dół.
-Thiago!- krzyknęła, widząc brata na rękach Marca.
-Gdzie ty byłeś?! Martwiliśmy się o ciebie!
-Zobaczyłem go na korytarzu, chciał pić, więc zabrałem go do sklepu.
-Dziękuje Ci- odparła przytulając piłkarza.
-Nie ma za co.
-Dobra Thiago idziemy, bo rodzice się martwią.

***

Dwa dni później nadeszła pora na ćwierćfinał z Francją, stanęła koło trenera i zaczęła obserwować grę, już w 19 minucie Hiszpania wygrywała 1-0 po golu Sergio Ramosa. Gra Hiszpanów podobała się zarówno Anie, jak i kibicom.
Dziewczyna mimo dobre gry zespołu nie czuła się dobrze, przechodziły ją dreszcze, bolała głowa. Jednak nie mogła tego nikomu powiedzieć, bo musiała zostać do końca spotkania.

Zaraz po końcowym gwizdku, spojrzała na cieszących się piłkarzy i zobaczyła ciemność.

-Ana!- krzyknął Marc, widząc dziewczynę opadającą na ziemię.
Podbiegł do piłkarki i chwycił ją w ramiona.
-Co się dzieje?- zapytał Iker przerywając zabawę i podbiegając do piłkarza.
-Ana! Ana!- krzyczał, próbując ją ocucić.
-Co się stało?- zapytał zdziwiony trener podchodząc do nich.
-Ona jest rozpalona!- krzyknął przerażony piłkarz.
-Do karetki!- krzyknął trener, a piłkarz chwycił dziewczynę.


-Gdzie ja jestem?- zapytała, powoli rozglądając się po pomieszczeniu.
-Ana!- krzyknęli Marc i Cesc.
-Co się stało?- odparła słabo.
-Jesteś w szpitalu, zemdlałaś na meczu.
-Co?!
-Spokojnie pójdę po lekarza- odparł Cesc i wyszedł z pokoju, po chwili wracając z wysokim brunetem.
-Panów proszę o wyjście- odparł lekarz a piłkarze opuścili salę.
-Mogę wiedzieć, co się dzieje?
-Nie wiem jakim cudem nikt tego nie zauważył, Ana ty co najmniej od paru dni jesteś chora, masz zapalenie oskrzeli.
-Jakim cudem?
-Nie czułaś się ostatnie źle?
-Może trochę, ale myślałam, że to tylko przeziębienie.
-No niestety.
-Mogę wracać do domu?
-Czy ty słyszysz, co do ciebie mówię, jesteś chora, musisz zostać u nas na co najmniej parę dni.
-Dobrze, skąd pan zna Hiszpański?- zapytała.
-Studiowałem w Hiszpanii, a teraz odpoczywaj.
-Mogę na chwilę zobaczyć się z piłkarzami?
-Ale tylko na chwilę.

-Ana!- krzyknął Leo, wbiegając do sali.
-Tato spokojnie, nic mi nie jest.
-Czemu się nie szanujesz? Jak się źle czułaś, to trzeba było zostać w pokoju.
-Myślałam, że to przeziębienie, a nie mogę zaniedbywać obowiązków.
-Zdrowia też nie- powiedział, patrząc na nią srogo.
-Leo daj już spokój, zrozumiała, denerwowanie się nic tu nie da- odparła Anto.
-Dobrze, ale nie rób tak już więcej.
-Jasne, zdrzemnę się na chwilę, bo głowa mnie boli.
-Oczywiście przyjdziemy później- odparła Anto i razem z Leo opuścili salę.

-Co z nią?- zapytał Iker.
-Poszła spać, musi odpocząć, nie wchodźcie na razie do niej- odparł widząc coraz więcej piłkarzy na korytarzu.
-Dobrze- powiedział Cesc i podszedł do sali.

***
Czytając te rozdziały, czuje, że nie są dobrze napisane, ale mogę was pocieszyć, później będzie zdecydowanie lepiej :)
Następny za tydzień ;)
A i dziękuje za 5000 wyświetleń jesteście wspaniałe <3

wtorek, 22 września 2015

Rozdział 14

***

Euro trwało w najlepsze, piłkarze z meczu na mecz grali coraz lepiej i za 2 dni mieli zakończyć fazę grupową.
Ana z piłkarzami dogadywała się coraz lepiej, tworzyli jedną wielką rodzinę. Codziennie wieczorem grali w pokoju jednego z piłkarzy. Dzisiaj wypadło na pokój Gerarda i Cesca.
-To, w co gramy?- zapytała, siadając koło piłkarzy.
-W rozbieranego pokera!- krzyknął Torres.
-Ty się lepiej w ten pusty łeb walnij!
-Dobra spokój, gramy w butelkę?- zapytał Ramos.
-Jasne- odpowiedziała Ana a reszta się dołączyła.
Przez parę kolejek na szczęście mogła tylko oglądać poczynania piłkarzy.
-Teraz ja!- krzyknął Juan i zakręcił butelką.
-Pytanie, czy wyzwanie?- spytał Fabregasa.
-Wyzwanie- Hiszpan spojrzał na wszystkich, zastanawiając się nad zadaniem dla kolegi.
-Wiem! Wejdziesz do szafy z Aną na 20 minut!
-Co?!- krzyknęliśmy oboje.
-Nie! Nigdy!- powiedziała dziewczyna.
-Oj Ana psujesz zabawę, wiedziałaś, w co wchodzisz- powiedział Victor.
-Ale to nie powinno być moje zadanie, tylko jego!
-Daj spokój- powiedział Cesc i wyciągnął do dziewczyny rękę a siedzący obok Bartra poczerwieniał ze złości.
-Dobra- powiedziała i chwyciła rękę piłkarza.
-Tylko bez płodzenia mi tam dzieci!- krzyknął Sergio, a dziewczyna pokazała mu język.
-Panie przodem- odparł Hiszpan.
-Super- odparła sarkastycznie.
-Daj spokój będzie fajnie- odparł stając obok niej.
-Ostrzegam tylko mnie dotknij a wylecisz z reprezentacji.
-Dobra, dobra spokojnie. To, co robimy?
-Nie wiem- odparła i skuliła się.
-Co się stało?- zapytał zdziwiony.
-Nic- mimo że była silną dziewczyną, bała się paru rzeczy i jedną z nich była ciemność, nienawidziła siedzieć w ciemnościach.
-Spokojnie mi możesz powiedzieć.
-A nie będziesz się śmiał?
-Nie.
-Boje się ciemności- odparła szeptem a piłkarz słysząc to, przytulił ją.
-Nie bój się, przy mnie nic Ci nie grozi, jak chcesz to możemy posiedzieć w ciszy.
-Dziękuje- odparła wtulając się w piłkarza.
Po dwudziestu minutach usłyszeli głosy.
-Dobra gołąbeczki wychodzimy- odparł Jose i otworzył szafę, a piłkarze zdziwieni spojrzeli na nich.
-Na co się gapicie?- zapytała i wstała.
-Co tam się działo?
-To już nie wasza sprawa- odparła i zauważyła, że Marc wychodzi.
-Marc czekaj!- krzyknęła i pobiegła za nim.
-Co chcesz?-zapytał oschle.
-O co Ci chodzi?
-O co? Co ty z nim robiłaś?
-Nic!
-Jasne- odparł sarkastycznie.
-O co Ci chodzi? Masz do mnie pretensje, że się z kimś przytulałam?! Ja Ci nie robię problemów, że się spotykasz z Melissą!- krzyknęła i wybiegła z pokoju płacząc.

***

Od tego wydarzenia minął tydzień, dziewczyna starała się zapomnieć o tamtej sytuacji.
Po wieczornej rehabilitacji wróciła do pokoju.
-Aaaaaaaaaa!- krzyknęła, otwierając szafę- Zbiórką!- ryknęła, wychodząc na korytarz.
-Co jest?- zapytali piłkarze.
-Nie wiem, który z was idioci to zrobił, ale miarka się przebrała ubierać się i za 2 minuty widzę was z powrotem!- krzyknęła a piłkarze po chwili wrócili.
-Co tu się dzieje?- zapytał trener, widząc swoich podopiecznych wychodzących z hotelu.
-Proszę sobie zobaczyć, co zrobili w mojej szafie, nie wiem kto ale wszyscy poniosą konsekwencje.
-Ana wytłumacz nam, o co chodzi?- głos zabrał Iker.
-Któryś z was wysmarował mi wszystkie ubrania jakąś mazią, jeśli myślicie, że to był super kawał, to się mylicie. Poniesiecie karę, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego a teraz ruszać dupy i biegać- krzyknęła.
-Ale zaczyna padać.
-Co mnie to obchodzi! Będziecie biegać, dopóki ktoś się nie przyzna.

Od dwudziestu minut piłkarze biegali, a z nieba zaczęły spadać coraz większe krople deszczu. Po chwili zauważyła dwójkę piłkarzy idących w jej stronę.
-No bo ten, to my byliśmy- odparł zmieszany Gerard.
-Mogłam się domyślić! Po co to?
-To był tylko żart.
-Świetny! Dobra możecie wracać do hotelu- krzyknęła do piłkarzy.
-My też?- zapytał Cesc.
-Nie! Wy dalej macie biegać!
-Ale przecież..
-Nie ma żadnego ale.
-Dobra do mnie!- krzyknęła po pół godziny.
-Nareszcie!
-Gerard ty idziesz do mojego pokoju, jak wrócę, wszystko ma być czyste! A ty idziesz ze mną- pokazała na Cesc i ruszyła na siłownię.
-Co chcesz?
-Możesz mi coś wyjaśnić. Najpierw pomagasz mi w tej zasranej szafie, a teraz robisz mi kawały.
Czemu mi to robisz? Co ja Ci takiego zrobiłam?- zapytała.
-To nie tak- odparł i spuścił głowę.
-No to jak?
-No bo ja po prostu tęsknie za Gerardem- odparł smutny.
-Czekaj, możesz zacząć od początku.
-Gram w Chelsea i po prostu brakuje mi Pique, zawsze byliśmy razem, brakuje mi go, naszych wygłupów, dlatego robimy kawały, żeby przypomnieć sobie stare czasy, a dlaczego tobie, nie wiem, jesteś tu jedyną dziewczyną i tak jakoś, dla zabawy.
-Cesc rozumiem, że Ci ciężko, ale nie możecie tak robić, będziecie tylko denerwować innych, znajdźcie sobie inne zajęcie.
-Dobrze, a nie będziesz zła?
-Na was? Nigdy- odparła i przytuliła piłkarza.

***

Od tego wydarzenia Ana i Cesc zbliżyli się do siebie. Stali się prawdziwymi przyjaciółmi, wolne chwile spędzali w swoim towarzystwie co nie podobało się Marcowi..

***

Ana od paru dni nie odzywała się do wszystkich, na posiłki chodziła dopiero, gdy wszyscy wyszli, niemała ochoty z nikim przebywać. Chciała odpocząć od wszystkiego.
-Mogłabym dostać parę dni wolnego?- zapytała, wchodząc do gabinetu trenera.
-Oczywiście, wiem ile pracy tutaj wykonałaś, więc na ile byś chciała?
-Na 3 dni, chciałabym pozwiedzać Polskę.
-Ale sama nie możesz jechać.
-Dlaczego?  Mam prawie 16 lat dam radę.
-Nie mogę Cię samej puścić, Cesc z tobą pojedzie złapał małą kontuzję więc może jechać.
-Dobrze, niech będzie- odparła zrezygnowana- Może mu pan powiedzieć?
-Jasne już do niego dzwonie.
-Trenerze mogę na chwile?- odparł piłkarz, wchodząc do gabinetu.
-O! Dobrze, że przyszedłeś, właśnie miałem do ciebie dzwonić.
-O co chodzi?
-Wyjeżdżasz.
-Co?!- krzyknął zszokowany Hiszpan.
-Uspokój się, pojedziesz z Aną pozwiedzać Polskę. Nie mogę jej puścić samej, a ty jesteś kontuzjowany.
-Jasne, chętnie pojadę to, kiedy wyjeżdżamy?
-Jutro z rana.
-Ok.

Następnego dnia z samego rana Ana i Cesc opuścili hotel i samolotem udali się do stolicy Polski.
-Cesc! Ta dziewczyna za nami cały czas się na ciebie patrzy, spodobałeś się jej- odpowiedziała szeptem.
-Która!- krzyknął rozglądając się.
-Zamknij się! Idź do niej zagadać.
-Nie, pewnie leci na moją kasy i sławę jak każda.
-Tak ja na pewno też.
-Dobra, nie o to mi chodziło, idę- odparł i ruszył do dziewczyny.
-Dała mi swój numer!- krzyknął, wracając.
-To zabierz ją gdzieś dzisiaj, a ja zostanę w hotelu.
-Myślisz?
-Pewnie, chodź, musimy wymyśli plan.

Wieczorem, gdy wyprawiła Cesca na randkę postanowiła zadzwonić do rodziców.
-Cześć co u was?- zapytała, widząc wszystkich w przed laptopem.
-Dobrze, Thiago tęskni za tobą i my również- odparła Anto.
-Czekaj, czekaj! Ty nie jesteś w swoim pokoju- powiedział Leo.
-Jesteśmy w Warszawie, mam parę dni wolnego na zwiedzanie.
-Jesteśmy?
-No ja i Cesc.
-Cesc?!- zapytali tamci.
-Ma kontuzje, a samej mi nie pozwolili wyjechać.
-A gdzie on jest?
-Na randce- odparła i uśmiechnęła się.
-Masz już plan na to, co Ci mówiłam?- zapytała Anto.
-Mam i zaraz po powrocie wdrażać go w życie- powiedziała i po krótkiej rozmowie wyłączyła się i poszła spać.


-Jak było na randce?- zapytała rano przy śniadaniu.
-Fajnie, Ola jest super dziewczyną, mieszka nad morzem a tu przyjechała do koleżanki. Zaprosiłem ją kiedyś do nas.
-To super, mam do ciebie dosyć dziwną prośbę.
-O co chodzi?
-Będziesz moim chłopakiem?
-Co?!
-Oh uspokój się, na niby muszę pokazać Marcowi, że mnie traci, pomożesz mi?
-Jasne, mów co wymyśliłaś.

***

Zaraz po powrocie Ana postanowiła wcielić swój plan w życie.
Właśnie ubierała buty, gdy usłyszała pukanie do drzwi, podniosła się z ziemi i otworzyła.
-Cześć- odparł Cesc całując ją w policzek.
-Hej.
-Gotowa?-zapytał.
-Jasne, dziękuje, że mi pomagasz.
-Nie ma za co, zawsze do usług-odparł przepuszczając ją w drzwiach i chwytając za rękę.
Szybkim krokiem pokonali dystans do stołówki.
-Zaczynamy- powiedziała Ana wchodząc do środka.
Po paru sekundach wszyscy spojrzeli zszokowani na nich.
-Wiedziałem!- krzyknął Gerard, podbiegając do pary i gratulując im, po chwili robili to kolejni, tylko jedna osoba opuściła szybko pomieszczenie.

Zaraz po śniadaniu wszyscy ruszyli do autokaru a Ana z Cesciem nadal kontynuowali swoje przedstawienie.
-Czy ja o czymś nie wiem?- zapytał trener, widząc przytuloną parę.
-Nie- odparli i ruszyli do autokaru, jak zawsze zajmując siedzenia z tyłu.

***
-Możesz mi to wyjaśnić?!- krzyknął Marc, wchodząc do pokoju piłkarki.
-Cześć Marc miło Cię widzieć-odparła spoglądając na piłkarza.
-Od kiedy ty jesteś z Fabregasem!
-Od paru dni, masz z tym jakiś problem?!
-Tak! On nie jest chłopakiem dla ciebie! To kobieciarz!
-Chyba sama powinnam wybrać, czy jest dla mnie czy nie! A od kiedy ty się tak mną interesujesz?!
-Jak to od kiedy, zawsze!
-Tak?! A ostatnio miałeś mnie w dupie! Latałeś wszędzie za tą pieprzoną Melissą!
-Co?! Nie mów tak o niej!
-Odejdź! Ta rozmowa nie ma już sensu!- krzyknęła, a piłkarz wściekły opuścił jej pokój.


Wiedziała, że tak będzie a mimo to rozpłakała się, jak dziecko. Było jej przykro, że od tak dawna nie może przytulić się do Marca, normalnie porozmawiać. Z dnia na dzień traciła go coraz szybciej i nic nie mogła zrobić. Nawet nie była pewna czy spotykając się z Cesciem nie straci go na zawsze.

***
Rozdział szybki i do dupy.. Przepraszam za poślizg, ale nie wyrabiam ze szkołą.
Następny rozdział będzie w piątek lub sobotę. Do następnego :)

piątek, 18 września 2015

Rozdział 13

***

Otworzyła drzwi do pokoju i zaniemówiła. Jej apartament był ogromny, na środku znajdowało się łóżko, wielki telewizor naprzeciw.
Weszła do środka i opadła zmęczona na łóżko, była dopiero 11 a ona była wykończona, w samolocie nie mogła przespać się podczas podróży, bo było tak głośno, że nie dało się nawet oka zamknąć.
-Ana jedziemy na trening- odparł Iker wchodząc do pokoju.
-Dobrze, już idę.
Po paru minutach byli w ośrodku treningowym, Ana usiadła na murawie i przeglądała papiery.
-Ana chodź tu- powiedział trener a dziewczyna powoli  ruszyła w jego stronę.
-Po treningach chłopaków ty będziesz miała swoje, musisz odbyć rehabilitacje, sztab będzie do twojej dyspozycji. A i przedstaw się- powiedział i uśmiechnął się.
-Cześć, nazywam się Ana Messi i będę waszym 2 trenerem. Od razu mówię, że nie ze mną głupie gierki. Nie znoszę sprzeciwu a tym bardziej braku szacunku. Każda, chociażby najmniejsza głupa z waszej strony będzie srogo karana, nie zamierzam się z wami cackać i może być tak, że nie dotrwamy do końca w pełnym składzie. Wy nie wchodzicie w moje sprawy a ja w wasze.
Wierzcie mi lub nie ale ze mną się nie zadziera, a jak już to słono za to płaci. Część z was już to wie- powiedziała i spojrzała na osłupiałych piłkarzy.
-Mówi prawdę, Munir jak raz z nią zadarł to przez 2 miesiące żadna dziewczyna w Hiszpanii się do niego nie odezwała- powiedział Gerard.
-Dobrze, dziękuje Ana- powiedział trener.
-Czy podczas treningu mogę po kolei na parę minut wołać do siebie piłkarzy? Chciałabym z nimi porozmawiać, poznać ich.
-Oczywiście, ale nie na długo.
-Dobrze, chłopaki po kolei alfabetycznie będziecie do mnie przychodzić, muszę z wami porozmawiać, wiecie, kto jest pierwszy?
-Ja idę pierwszy- odparł Xabi Alonso.
-Nie matole ja idę- powiedział Alvaro Arbeloa.
-Kiepsko u was z alfabetem pierwszy idzie Jordi Alba  następnych będę wołać.
-Ok.
-Dobrze Jordi, znamy się z klubu, lecz i tak chciałabym zadać Ci parę pytań, zacznijmy od tego jakie masz zainteresowania oprócz piłki nożnej?- zapytała.
I tak do końca treningu, Ana dowiedziała się wszystkiego, co chciała i już miała listę dowcipnisiów zrobioną, dobrze wiedziała, na kogo ma uważać.
Przebrała się i ruszyła na siłownie, gdzie czekał fizjoterapeuta.
-Cześć Ana nazywam się Pablo, zaczynamy?
-Oczywiście.
Po paru godzinach miała wolne i mogła spokojnie odpocząć, przebrała się w strój i ruszyła na basen.
-Ale dupa- powiedział Cesc do Gerarda a dziewczyna spojrzała na nich.
-Jeszcze słowo a załatwię Ci ławkę do końca turnieju- wysyczała i usiadła na wolny leżak, włożyła słuchawki do uszu i zamknęła oczy.
-Ostra- powiedział Cesc i zajął się grą na telefonie.
-Co do cholery?!- krzyknęła, gdy poczuła wodę na brzuchu, otworzyła oczy i podniosła piłkę leżącą na ziemi.
-Który to?- krzyknęła, a piłkarze szybko spojrzeli w inną stronę.
-Mówcie albo jutro będziecie mieli taki trening, że na nogi nie wstaniecie.
-To ja- odparł Cesc.
-No tak mogłam się domyślić, jutro zostajesz godzinę po treningu i będzie biegać. Zrozumiałeś?!
-Tak- odparł załamany.
-To świetnie życzę miłej nocy- odparła i ruszyła do pokoju.

***

-Cześć tato, co u was?- zapytała, odbierając telefon.
-Hej, u nas dobrze, ale co ty im robisz?
-Co?- zapytała zdziwiona.
-Dzwonił do mnie Gerard i skarżył się, że dałaś Cescowi kare.
-Hahaha, papużki nierozłączki, zasłużył, to dostał, nie dam sobie wchodzić na głowę.
-Zuch dziewczyna, tylko tak dalej.
-Mogę pogadać z Anto?- zapytała.
-Jasne.
-Cześć mała jak się masz?- zapytała starsza z dziewczyn.
-Dobrze, muszę z tobą pogadać- odparła i opowiedziała jej całą historię z Marciem.
-Nie martw się, jest zakochany, za niedługo zrozumie, że Cię traci, ale dam Ci niezawodny sposób.
Wzbudź w nim zazdrość, to zawsze działa uwierz mi- powiedziała i rozłączyła się.

-Zazdrość?- zapytał Messi, unosząc brew.
-Na ciebie też podziałało kochanie- powiedziała i pocałowała piłkarza.
-Co ja z wami mam?- zapytał i przytulił Argentynkę.

***

Parę dni później Hiszpania grała pierwszy mecz w fazie grupowej, który zakończył się wynikiem 1-1. Dziewczyna, jak i trener nie do końca byli zadowoleni z wyniku meczu.

-Dobra chłopaki dzisiaj ja prowadzę trening- odparła i usłyszała jęki.
-Jeszcze słowo a będziecie biegać do końca.
-To, co robimy pani trener?- uśmiechnął się Cesc.
-Dzisiaj zrobimy coś innego- powiedziała i ruszyła do autokaru, a zdziwieni piłkarze podążyli za nią.
-Czy ktoś nam wytłumaczy, gdzie jedziemy?- spytał kapitan, patrząc na trenerów.
-Jedziemy do lasu na paintball- powiedziała.
-Co?!- krzyknęli równocześnie, lecz dziewczyna już nic nie odpowiedziała.

Po godzinie byli na miejscu.

-Gdzie my jesteśmy? To środek lasu!- krzyknął Ramos.
-Opanujcie się i chodźcie!- krzyknęła, a piłkarze ruszyli za nią.
Po paru minutach byli na miejscu a piłkarzom szczęki opadły. Trzeba było przyznać, wyglądało to imponująco.
-Dobra to jest Paweł i zaraz wam wszystko wytłumaczy- powiedziała i odeszła do trenera.
-Myślisz, że to pomoże?- zapytał Vincente del Bosque
-Mam nadzieje- powiedziała i zaczęła obserwować piłkarzy.
Stała koło Pawła i patrzyła na to, co wyprawiają zawodnicy reprezentacji Hiszpanii.
Wyglądało to fatalnie, każdy biegał w różne strony, strzelając gdzie popadnie.
Po 30 minutach gry Ana nie wytrzymała.
-Stop!- krzyknęła, a piłkarze zdziwieni spojrzeli na nią.
-O co chodzi?
-Dalej nie wiecie, dlaczego tutaj przyjechaliśmy?
-Żeby się pobawić?- zapytał Gerard.
-Po to by wam pokazać co robicie źle, podczas ostatniego meczu zabrakło komunikacji, nie odzywaliście się do siebie, biegaliście jak popierdoleni po tym boisku i to samo jest tu. Nie uda wam się wygrać, dopóki nie będziecie zgrani, pomagajcie sobie wzajemnie, gdy widzicie wroga, to ostrzegajcie swoich, rozumiecie?
-Tak!
-To super, a teraz mi to pokażcie, wygrana drużyna będzie zwolniona z jutrzejszego biegania.
-Z czego?- zapytali równocześnie.
-Trzeba poprawić waszą kondycję, jutro o 7 zaczynamy.
-Przecież to środek nocy- jęknął Cesc.
-To o 6.
-Co?
-5, dalej chcesz negocjować?- zapytała stając naprzeciwko piłkarza.
-Fabregas zamknij się!- krzyknęli pozostali.
-No to super a teraz do gry.
Stanęła z boku i zaczęła obserwować piłkarzy, którym coraz lepiej szła współpraca. Ich gra wyglądała inaczej.
-Chyba działa.
-A nie mówiłam- odparła uśmiechając się.

***

Dzisiaj krócej, ale za to nowy rozdział pojawi się w jutro lub w niedziele, zależy jaka będzie aktywność :)
Do następnego!

piątek, 11 września 2015

Rozdział 12

***

Następne miesiące mijały w miarę spokojnie, Ana w każdym meczu pomagała trenerowi wybierać piłkarzy i konsultowała z nim wszystkie decyzje. Piłkarze Dumy Katalonii zakończyli sezon z potrójną koroną, piłkarką natomiast do wygrania ligi został jeden mecz z odwiecznymi rywalkami, piłkarkami Realu Madryt.

Pogoda jak to w maju była cudowna, słońce świeciło coraz mocniej, Ana przez cały tydzień intensywnie przygotowywała się do tego meczu, wiedziała, że nie może zawieść, że drużyna na nią liczy.
-Mam złe wieści- odparł Leo, gdy Ana weszła do kuchni.
-O co chodzi?
-Lita jest nową piłkarką Realu i zagra w następnym meczu.
-To nic damy rady, taka dobra to ona nie jest.
-Ale ja się martwię o ciebie, ona może chcieć się zemścić.
-Nic mi nie będzie, dam radę, to co jedziemy?- zapytała, spoglądając na zegarek.
-Pewnie- odparł i pożegnał się i rodziną.

-A wy co tu robicie?- zapytała, widząc piłkarzy na lotnisku.
-Jak to, co jedziemy z wami, nie możemy ominąć takiego meczu- odparł Andres.
-A Enrique wie?
-Yyy no ten zaraz się dowie- powiedział Dani i na widok trenera ustawił się z resztą piłkarzy w rzędzie.
-A wy tu po co?- zapytał zdziwiony Luis.
-Idź!- odparli piłkarze i wypchnęli Xaviego na środek.
-No więc tak my jedziemy z wami.
-Że co proszę?- zapytał z niedowierzaniem.
-No jak to co?! Nie możemy opuścić takiego meczu! To przecież Real Madryt w damskiej wersji!
-Dobrze a co z treningiem?- zapytał zrezygnowany.
-Odbędziemy z dziewczynami.
-A rzeczy? Przecież zostajemy tam na noc.
-Mamy wszystko- powiedział i wskazał na piłkarzy, którzy podnieśli torby do góry.
-Co ja z wami mam- odparł zrezygnowany i odszedł do reszty sztabu.
-Udało się- krzyknął Xavi i podbiegł do reszty piłkarzy.
-Czy wy się dobrze czujecie?- zapytała z niedowierzaniem piłkarka.
-Oczywiście- odparli chórem.

***

Spojrzała na tablicę wyników, na której widniał wynik 0-0. Chociaż się starała, biegała tam i z powrotem, strzelała, to nie potrafiła strzelić gola. Każdy jej drybling został szybko zakończony.
Była wściekła na siebie, że nie potrafiła strzelić gola i dać zwycięstwo.
Piłkarka Barcelony została sfaulowana i Ana podeszła do piłki, ustawiła ją sobie i strzeliła, niestety bramkarka zdołała odbić piłkę, a sędzia zakończył pierwszą połowę.
Ana wściekła kopnęła nogą w ziemię i opadła na murawę, wiedziała, że zawiodła siebie, drużynę i kibiców, zrezygnowana podniosła się i spojrzała na trybuny, gdzie siedzieli zawodnicy Realu i Barcelony i pokręciła głową.
Wchodząc do szatni minęła się z piłkarkami i została w środku sama z trenerem.
-Co się dzieje?
-Nie wiem, nie potrafię się przez chwilę utrzymać przy piłce, znają każde moje zagranie.
-To spróbuj tego, co ćwiczyliśmy na treningu.
-Nie wiem, czy dam rade.
-Dasz, wiem to- odparł klepiąc ją po plecach.

Gdy tylko dostała piłkę, ruszyła do przodu mijając 2 zawodniczki, gdy poczuła ból w prawej nodze i upadła na ziemię.

-Ana!- krzyknął Messi, widząc faul na swojej córce, a stadion zamarł. Poderwał się, przeskoczył barierki i podbiegł do córki.
-Nic Ci się nie stało?- zapytał wystraszony.
-Noga mnie boli- wysyczała z bólu a piłkarz szybko zawołał lekarza i ściągnął dziewczynie ochraniacz.
-Nie wygląda to za ciekawie, będziesz musiała opuścić boisko- odparł klubowa lekarka.
-Nie!
-Ana to może być poważna kontuzja- powiedział Messi, idąc koło noszy.
-Co z nią?- zapytał przerażony trener.
-Musi zejść i jechać na badania.
-Nie! Wracam na boisko- krzyknęła schodząc z noszy.
-To niebezpieczne!
-Później pojadę na badania! Teraz muszę grać!- minęła trenera i kulejąc wróciła na murawę, widząc jak sędzia daje czerwoną kartkę Licie, która spowodowała faul.
-Ze mną się nie zadziera łamago- powiedziała przechodząc obok niej i trącając ją łokciem.

-Możesz grać?-zapytał sędzia spotkania.
-Tak.
-Ana! Ana!- dało się słyszeć rosnący doping na trybunach.
Podeszła do piłki i podała ją koleżance, chociaż noga okropnie ją bolała, nie zamierzała się poddać i przegrać tego meczu.
Do 89 minuty wynik się nie zmienił, publiczność coraz bardziej dopingowała swoje drużyny, wiedząc, że taki wynik nie rozstrzygnie losów ligi.
Ana zacisnęła zęby i dostając piłkę szybko spojrzała na trenera, który pokiwał głową i pobiegła w stronę przeciwnej bramki, wykonywała wszystkie triki, który trenowała na treningu, a piłkarki zaskoczone nie potrafiły jej zatrzymać, minęła ostatnią zawodniczkę i podbiegła do bramkarki wykonując zwód, który nauczył ją trener i pakując piłkę do bramki.
-Taaaaaaaaaaaaaaaak!- krzyknęła i podbiegła do trybuny, na której siedzieli piłkarze i pokazując na nich zadedykowała im gola, po chwili tonąc w uściskach koleżanek z drużyny.
Po kilku sekundach sędzia zakończył spotkanie, a piłkarze obu drużyn weszli na boisko.
-Do lekarza!- krzyknął jej ojciec, przytulając ją.
-Zaraz pójdę- odparła i usiadła na murawie, czując coraz większy ból w kostce.
-Trzeba ją zawieść do szpitala- odparł Enrique a piłkarze wzięli dziewczynę na ręce i zaprowadzili ją do karetki.
-Byłaś niesamowita, ale teraz musisz jechać na badania- odparł trener uśmiechając się.
-Dobrze pojadę- powiedziała wsiadając do karetki.

***

-Czy wie pani jakie było nieodpowiedzialne pani zachowanie?- zapytał lekarz, wchodząc do sali.
-Gdybym miała cofnąć czas, nie zmieniłabym nic, musiałam tam wrócić i pomóc drużynie.
-Choć efektowna była twoja bramka, to nie mam dla ciebie dobrych wiadomości.
-Co jest?
-Masz mocno skręcony staw skokowy i muszę Ci go unieruchomić w gipsie na 2 tygodnie.
-Jakoś dam radę, wygraliśmy ligę to mogę odpocząć- powiedziała uśmiechając się.
-Dawno nie widziałem takiego ducha walki- odparł lekarz, zakładając Anie gips.

***

-Gdzie Ana Messi?- przekrzykiwali się piłkarze, wpadając do szpitala.
-Proszę o ciszę!- krzyknęła starsza pielęgniarka.
-Gdzie jest Ana Messi?- zapytał Andres przepychając się do recepcji.
-Sala numer 7, ale nie mogą panowie tam wszyscy wejść!- krzyknęła, widząc jak piłkarze biegną we wskazanym kierunku.
-Nic Ci nie jest?!- krzyknęli równocześnie wbiegając do sali.
-Spokój!- krzyknęła a piłkarze ucichli.
-Co jest?- zapytał Marc.
-Nic mi nie jest, to tylko skręcenie kostki, gips na dwa tygodnie, przeżyje- odparła uśmiechając się.
-Piękny drybling, skąd tyś się nauczyła takich sztuczek?
-Trenowała i z pomocą pewnej osoby się udało.
-Kogo?- zapytali równocześnie.
-Jego- powiedziała i pokazała ręką na drzwi przez które wszedł Luis Enrique.
-Wiedziałem, że skądś kojarzę ten ostatni zwód!- krzyknął Xavi a reszta spojrzała na niego.

Po paru godzinach piłkarze opuścili salę, a dziewczyna musiała zostać do rana na obserwacji.
-Można?- usłyszała i podniosła głowę, patrząc z niedowierzaniem na drzwi.
-Pewnie, co tu robicie?- spytała, przyglądając się piłkarzom.
-Musieliśmy zobaczyć co z tobą, to nie wyglądało za ciekawie- powiedział Cristiano Ronaldo i podał jej koszyk ze słodyczami.
-Dziękuję, nic się nie stało gips na dwa tygodnie i po sprawię.
Piłkarze Realu posiedzieli jeszcze z piłkarką, jednak widząc, że jest zmęczona, opuścili salę.

-Ana jak się czujesz?- zapytała Anto, gdy tylko piłkarka przekroczyła próg domu.
-Dobrze, jeszcze trochę boli, ale jest ok.
-Oglądaliśmy mecz, jesteś niesamowita a twoja determinacja jest godna podziwu.
-Dziękuje.
-Cześć Ana, boli Cię?- zapytał Thiago podchodząc do siostry.
-Nie, jak chcesz to możesz coś pomalować- powiedziała siadając w salonie.
-Dobrze się czujesz?- zapytała babcia.
-Tak dziękuje- powiedziała zdziwiona Ana.
-Namaluje Ci piłkę- odparł Thiago.
-Dobrze, znajdź tylko jakieś miejsce- powiedziała ze śmiechem patrząc na gips cały popisany przez piłkarzy.

***

Następny tydzień minął spokojnie, Ana większość czasu przesiedziała w domu, czasami jeździła z ojcem na treningi.
-Otworze!- krzyknęła, słysząc dzwonek do drzwi.
-Cześć Ana.
-Dzień dobry- odparła zdziwiona widząc selekcjonera reprezentacji Hiszpanii.
-Mogę wejść?
-Jasne- odparła przesuwając się w drzwiach.
-Chciałbym porozmawiać z tobą i twoimi rodzicami.
-Anto, Tato!- krzyknęła.
-O co chodzi?- zapytał Leo i widząc trener przywitał się z nim.
-Ana od dłuższego czasu śledzę twoją grę i zaangażowanie w Barcelonę i przyszedłem tutaj z pewną propozycją, a mianowicie widziałem co się stało podczas El Clasico i chciałbym się ciebie zapytać, czy nie zechciałabyś pojechać z reprezentacją na tegoroczne Euro w Polsce? Byłabyś takim drugim trenerem, moją prawą ręką, pomagałabyś mi wybierać skład, oglądałabyś wszystko i podawałabyś mi wszystkie twoje uwagi.
-Naprawdę?- zapytała z niedowierzaniem.
-Oczywiście nic za darmo, to byłaby taka twoja praca- odparła Ana spojrzała na rodziców.
-Jeśli chcesz, w szkole oceny masz bardzo dobre, to mogłaby być nagroda.
-Zgadzacie się?
-Tak.
-To oczywiście z chęcią pojadę, a kiedy jest Euro?- zapytała patrząc na starszego mężczyznę.
- 4 Czerwca jest wylot do Polski a powrót zależy od tego, jak daleko dojdziemy.
-Dobrze, mogę prosić listę powołanych, rozkład Euro i państwa, jakie grają?
-Oczywiście zaraz przyniosę- odparł i ruszył do auta.
-Dziękuje wam- powiedziała i przytuliła rodziców.
-Przyjedziemy tam do was w odwiedziny i masz być grzeczna- pogroził jej palcem Leo.
-Tu masz wszystkie papiery i jako pierwsze zadanie proszę poinformuj piłkarzy Barcelony kto jedzie i kiedy wylatujemy.
-Oczywiście- powiedziała i pożegnała się z trenerem.
-Tato, o której masz trening?- zapytała.
-Zaraz jadę.
-To jadę z tobą, muszę ich poinformować- odparła podając ojcu kartki i zabierając kule.

Po paru minutach byli przed stadionem, Ana wysiadła z auta i powoli zaczęła skakać do obiektu. Gips musiała mieć na nodze jeszcze przez tydzień, ale nie przeszkadzało jej to, nie czuła się z nim źle.
-Cześć chłopaki- powiedziała, gdy wszyscy weszli na murawę.
-Jak noga?
-Dobrze, chciałaby wam coś powiedzieć.
-O co chodzi?- zapytali zaciekawieni.
-Część z was będzie musiała się ze mną dłużej użerać, jako że zostałam drugim trenerem reprezentacji Hiszpanii i jadę z wami na Euro!
-Gratulacje!- krzyknęli piłkarze i przytulili dziewczynę.
-Dobrze a teraz lista powołanych. Pique, Iniesta, Xavi, Pedro, Busquets, Alba i za kontuzjowanego Raula Albiole jedzie Bartra. Macie być wszyscy na lotnisku 4 czerwca o 8 rano. Wszystko jasne?
-Tak- krzyknęli chórem.
-No to do treningu.
Dziewczyna siedziała i rozmyślała czy da radę w reprezentacji, nie znała tam prawie połowę składu, ale była pewna, że jeżeli wszyscy są jak oni, to będzie to najciekawszy wyjazd w jej życiu.

***
Witam was z nowym rozdziałem!
Po pierwsze chciałabym pogratulować nowego członka rodziny Messi.
Witaj na świecie Mateo!

Następny rozdział za tydzień, bo szkoła nie oszczędza!
Dziękuje bardzo za ponad 4000 wyświetleń i mam nadzieje, że będzie ich jeszcze więcej!
Do nowego!


niedziela, 6 września 2015

Rozdział 11

***

Miesiąc później..


Ana czuła się dobrze, chodziła na treningi, grała mecze, lecz nie wszystko było w porządku.
Coraz mniej czasu spędzała z Marciem. Piłkarz cały swój wolny czas spędzał z Melissą a dla dziewczyny miał coraz mniej czasu.

Piłkarze Barcelony trenowali teraz coraz silniej, do El Clasico pozostał jeden dzień. Ana widziała skupienie na ich twarzach. Nie żartowali, byli poważni i trenowali na pełnych obrotach.

W dniu meczu Ana zasiadła na ławce rezerwowych i jak zawsze chwyciła kartke i długopis.
Co mecz tak robiła i stało się to jej rutyną. Przerwała pisanie i spojrzała na piłkarzy wychodzących na murawę. Cały stadion krzyczał i wiwatował, każdy kibic chciał wspomóc swoją drużynę.

Pierwsza połowa nie wyglądała za ciekawie w 6 minucie gola strzelił Neymar, lecz później wszystko zaczęło wyglądać źle, piłkarze nie potrafili wymienić kilku celnych podań, co wykorzystali gracze Realu i po 45 minutach na tablicy wyników widniało 3-1 dla Królewskich.
Zaniepokojony trener stał przy linii bocznej i krzyczał na piłkarzy. Po usłyszeniu gwizdka dziewczyna podeszła do trenera.
-Mogę ja do nich iść?- zapytała.
-Ana ja nie jestem pewien czy to dobry pomysł.
-Ostatnio mówiłeś o zaufaniu, ja Ci zaufałam, teraz ty mi zaufaj, proszę wiem co robić.
-Dobrze- odparł zrezygnowany i ruszył w stronę ławki rezerwowych.
-Bartra, Rakitic Alba na rozgrzewkę!- krzyknęła i ruszyła w stronę szatni.
-Co się z wami dzieje?!- krzyknęła, wchodząc do szatni.
-Gdzie Enrique?- zapytał któryś z piłkarzy.
-Gówno was to obchodzi, teraz ja mówię! Co się dzieje? Wy nie potraficie wymienić paru podań! Może ja pójdę i powiem, że oddajecie walkowerem? Gracie jak banda dzieciaków, a nawet gorzej! Jestem pewna, że jakbym wystawiła przedszkolaków to zagraliby lepiej! Gdzie są te treningi?! Jak wy nie potraficie w piłkę kopnąć. Co się z wami dzieje? Gdzie ta drużyna, która tak chętnie wychodziła na mecze, strzelała bramki, cieszyła się z gry? Popatrzcie na kibiców, przez cały czas was wspierają a wy pokazujecie im dno! Chcecie się poddać?!
-Nie!- krzyknęli piłkarze.
-To do roboty! Nic nie jest jeszcze stracone! Zacznijcie grać szybciej, uruchomcie skrzydła, więcej strzałów z dystansu. A teraz zmiany. Do obrony wejdzie Bartra zejdzie Mathieu i wejdzie Alba za Busquetsa, Bartra pójdzie do środka, Mascherano do pomocy a Alba na lewą. Pomoc za Xaviego wejdzie Rakitić, a co do ataku też mam coś do powiedzenia. Messi przestań schodzić do środka i wypychać Luisa na prawą stronę, on jest rasową dziewiątką, tam nie da rady. Jak chcesz grać w środku, to się cofnij! Wszystko jasne?!
-Tak!- krzyknęli piłkarze i za dziewczyną wyszli na murawę.
Ana stanęła koło piłkarzy i wytłumaczyła im jak mają grać, po czym weszli na murawę.
-Jesteś tego pewna?- zapytał zdziwiony trener.
-Tak, wiem, co robię.

***

-Druga połowa zaczęła się, wielkie zdziwienie przyniósł nam fakt, że to córka Messiego Ana, a nie trener Barcelony zeszła do szatni i to ona przeprowadziła zmiany. Czyżby trener nie miał pomysłu na grę? Czy to koniec ery Enrique w Barcelonie?- odparł komentator, patrząc na mecz.
-Może to nowa taktyka Enrique?- zapytał drugi z nich.
-Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

***

Stanęła przy linii bocznej, obok trenera i obserwowała grę, w drugiej połowie wyglądało to znacznie lepiej, piłkarze zastosowali się do zaleceń Any i już w 46 minucie było 3-2.
-Dalej dacie radę!- krzyczała na piłkarzy.
Druga połowa była również zawzięta co pierwsza, lecz to drużyna z Katalonii prowadziła grę, stwarzała sobie sytuacje bramkowe.
-Jak to zrobiłaś?!- krzyknął szczęśliwy trener, gdy jego drużyna strzeliła wyrównującego gola.
-Ma się ten dar- uśmiechnęła się i ponownie spojrzała na boisko.
-Luis to jest twój mecz, strzelisz dzisiaj czuje to- powiedziała do piłkarza, który stał kilka metrów od niej.
-Dla ciebie- uśmiechnął się.
W 65 minucie gola dla Barcelony strzelił Marc Bartra, Ana szczęśliwa chciała pobiec do piłkarza, lecz gdy zauważyła, że ten biegnie w stronę trybun i dedykuje gola Melissie odwróciła się i ze łzami w oczach pobiegła na ławkę rezerwowych.
-Ana nie płacz- odparł Xavi i przytulił dziewczynę.
-Dobrze, będę twarda- odparła i z powrotem ruszyła do trenera.

-To już ostatnie sekundy tego meczu, Barcelona mknie z ostatnim atakiem, Messi podaje do Rakiticia a ten prostopadłą piłkę posyła do Suareza, Urugwajczyk minął 3 zawodników Realu i mocnym strzałem wpakował piłkę do siatki.
Niewiarygodne! Barcelona po walecznej walce w drugiej połowie wygrywa gran derbi 5-3!

Gdy usłyszała gwizdek kończący mecz opadła na kolana, była wyczerpana emocjami, tym całym meczem. Po chwili poczuła, że traci grunt pod nogami.
-Ej puszczajcie mnie!- krzyknęła ze śmiechem.
-Ana! Ana!- krzyczeli piłkarza, a po chwili dołączył do nich cały stadion.
-Dobra, dajcie już spokój- odparła i po chwili stała na ziemi.
-Ana, ratujesz mi życie- odparł trener i uśmiechnął się do dziewczyny.
-Nic nie zrobiłam.
-Nie?! Dziewczyno ty, nam pomogłaś wygrać mecz z Realem!!!- krzyknął Dani i pobiegł do szatni.
-To tylko trochę gadania to wy zrobiliście resztę, byliście wspaniali gratulacje- odparła i przytuliła piłkarzy.
-A teraz do szatni, bo śmierdzicie!- krzyknęła, a piłkarze ze śmiechem ruszyli do tunelu.

-To ta słynna Ana Messi, która pokonała Real Madryt?- zapytał Cristiano Ronaldo podchodząc do piłkarki.
-Tak jestem Ana, ale nie pokonałam Realu.
-Twoja taktyka była super, gratulacje.
-Dziękuje.
-Powodzenia w klubie- odparł i ściskając dziewczynę, ruszył do swojej szatni.

-Ana!- krzyknął Marc i podbiegł do dziewczyny.
-Nie mam ochoty z tobą rozmawiać- odparła oschle.
-O co Ci chodzi?- zapytał zdziwiony.
-Daj mi spokój Marc.
-Co? Co się stało?
-Zostaw mnie!!- krzyknęła i pobiegła na parking, a zdziwiony piłkarz ruszył do szatni.

Stała przy samochodzie ojca i czekała na resztę rodziny. Po policzkach spływały jej łzy, nie chciała płakać, ale nie mogła, było jej przykro, że Marc coraz bardziej oddala się od niej, a potwierdzenie tego zdobyła na meczu.
Skuliła się na ziemi i coraz bardziej płakała dopóki nie poczuła czyiś rąk.
-Ana co się dzieje?- zapytał zdziwiony Leo.
-Nic- odparła i szybko przetarła policzki.
-Płakałaś?
-Nie.
-Dani organizuje imprezę i jesteś gościem honorowym.
-Nie chcę tam iść, nie dzisiaj- odparła znowu zaczęła płakać.
-Dobrze, ale nie płacz już, wrócisz z Anto i Thiago do domu dobrze?- zapytał. a ta jedynie pokiwała głową i ufnie wtuliła się w ojca.
-Co się stało?- zapytała Anto podchodząc z Thiago do samochodu.
-Pogadamy później- szepnął i wszedł do samochodu.

-To, co się stało Anie?- zapytała zaniepokojona, gdy piłkarz się przebierał.
-Sam nie wiem, znalazłem ją przy samochodzie, płakała, ale starała się to ukryć.
-Ona ma jakiś problem, trzeba do niej dotrzeć.
-Wiem, ale nie wiem jak.

-Nic mi nie jest, naprawdę- odparła wchodząc do pokoju.
-Ana musisz nam powiedzieć, co się dzieje.
-Nic, chciałam wam tylko powiedzieć, żebyście szli razem do Daniego, ja zajmę się Thiago.
-Sama nie wiem..
-Należy wam się, dawno nigdzie nie byliście, a ja dam sobie spokojnie radę.
-Dobrze, ale jakby się coś działo to dzwoń- dziewczyna uśmiechnęła się i wyszła z pokoju.

-Leo chciałbym z tobą porozmawiać- krzyknął trener i ręką wskazał drzwi.
-O co chodzi?
-O Ane.
-Oo ja chyba przeszkadzam!- krzyknął pijany Gerard, wchodząc do pokoju.
-To pierwsza i ostatnia impreza, na którą wam pozwalam- odparł z uśmiechem i zamknął drzwi.
-To o co chodzi?
-Ana, gdy wróciła szybciej z Argentyny była na treningu, rozmawiałem z nią i wiem czemu tak często płaczę- widząc pytający wzrok piłkarza dodał- widziałem was dzisiaj na parkingu.
-To, co się z nią dzieje?
-Ona przeżywa to, jak przyjęli ją dziadkowie a jeszcze bardziej nową dziewczynę Marca, ona jest o nią zazdrosna, Bartra coraz mniej czasu z nią spędza.
-A dzisiaj zadedykował gola tej Melissie! No tak, ale ja jestem głupi!- krzyknął, a w pokoju rozległ się dźwięk telefonu.

***
W tym samym czasie...

Ana siedziała przed telewizorem i oglądała powtórkę meczu, gdy usłyszała dzwonek do drzwi.
-Dobry wieczór- odparła sparaliżowana widząc swoich dziadków.
-Witaj Ana- odparł kobieta a dziewczyna poczuła łzy w oczach przypominając sobie co się ostatnio stało, jednak ostatnimi siłami powstrzymała się i wpuściła ich do środka.
-Co państwo tutaj robią?
-Przyjechaliśmy was odwiedzić- odparł Jorge i rozglądnął się po pokoju.
-Gdzie Anto i Leo?- zapytała Celia.
-Na imprezie u Daniego Alvesa z okazji wygranego meczu.
-A Thiago?
-Śpi.
-Dobrze to my pójdziemy do naszego pokoju- odparła kobieta i razem z mężem wyszli z salonu, a dziewczyna szybko chwyciła telefon i wybrała numer ojca.
-Tato!- krzyknęła.
-Co się stało?!
-Twoi rodzice przyjechali- odparła a po drugiej stronie nastała cisza.
-Co?!- krzyknął zdumiony piłkarz.
-To, co słyszałeś!
-Dobra spokojnie zaraz będziemy- odparł piłkarz i rozłączył się.

-Co się stało?- zapytał zdziwiony trener.
-Moi rodzice przyjechali!- krzyknął i wybiegł z pokoju.
-Anto jedziemy do domu!- krzyknął, wbiegając do kuchni, gdzie jego wybranka rozmawiała z pozostałymi dziewczynami.
-Co? Dlaczego?!
-Wyobraź sobie, że moi szanowni rodzice do  nas przyjechali!- krzyknął wkurzony piłkarz, a dziewczyna bez słowa wyszła z nim z domu.

-Gdzie oni są?!- zapytał Messi, wbiegając do domu.
-Powiedzieli, że idą do swojego pokoju i nie drzyj się tak, bo Thiago śpi- odparła a piłkarz ruszył we wskazanym kierunku.

-Co wy tu robicie?
-Jak to, co przyjechaliśmy was odwiedzić- odparła oburzona kobieta.
-Po tym, co zrobiliście ostatnio?! Wiecie jak ona cierpi!
-To nie jest tylko nasza wina, dlaczego nie powiedzieliście nam szybciej?!
-Jesteście nienormalni!- krzyknął piłkarz i wyszedł z pokoju.
-Leo uspokój się- odparła Antonella i przytuliła piłkarza.
-Gdzie Ana?
-Odprowadziłam ją do pokoju, musi odpocząć.
-Pójdę do niej.
-Dobrze- odparła kobieta a piłkarz ruszył na piętro.

-Śpisz?- zapytał piłkarz, wchodząc do pokoju.
-Nie- odparła i szybko przetarła twarz.
-Nie płacz, dlaczego nie powiedziałaś mi, że masz takie problemy- zapytał przytulając ją.
-Jakie problemy? Nic mi nie jest.
-Ana, chcę Ci pomóc, dziadkami się nie przejmuj, wyjadą szybciej niż Ci się wydaje, a z Marciem powinnaś porozmawiać.
-Nie, on nie ma czasu, teraz zajmuje się tylko swoją dziewczyną- odparła oschle.
-Kiedyś też będziesz miała chłopaka i zrozumiesz go, a ciebie na pewno nie odtrąci, zaufaj mi a teraz idź spać późno jest- odparł całując ją w czoło.
-Zostaniesz ze mną?
-Oczywiście- powiedział i położył się koło piłkarki.

***

Następnego dnia Ana z samego rana miała ochotę wyjść z domu, nie chciała już myśleć o tym, co się stało wczoraj, chciała żyć dniem dzisiejszym dlatego uśmiechnięta ruszyła na dół.
-Cześć-powiedziała uśmiechnięta i pocałowała rodziców.
-Coś ty taka uśmiechnięta?- zapytała Anto.
-Nie wiem, tak jakoś.
-Thiago wyspałeś się?- zapytała, wchodząc do salonu, gdzie chłopiec siedział z dziadkami.
-Tak! Gramy w piłkę?
-Później, teraz muszę się przejść- odparła i przytuliła chłopca.
-Lepiej uważaj na siebie- powiedział Leo wchodząc do salonu.
-Dlaczego?
-Jesteś gwiazdą- odparł ze śmiechem i podał jej gazetę, a ta spojrzała na okładkę.
"Ana Messi bohaterem El Clasico!"
Ana Messi przyćmiła piłkarzy i to ona była bohaterem wczorajszego spotkania. Dzięki jej determinacji, taktyce i przeprowadzonym zmianą Barcelona w szaleńczym boju pokonała Real Madryt 5-3! Wyższość dziewczyny i jej talent podkreślił nawet Crack Królewskich Cristiano Ronaldo!
-Aha? Super, ale ja nic nie zrobiłam, nie wiem, po co ta fascynacja.
-Nic nie zrobiłaś? Twoja taktyka była genialna, skąd ty masz taki dar, to ja nie wiem! Ta gazeta to dopiero początek, wszystkie gazety o tobie piszą!
-Kiedyś im przejdzie, to do zobaczenia- odparła i wyszła.
-Ty jej tak pozwalasz na samowolkę?- spytała babcia dzieci.
-Tak pozwalam! Nie wtrącajcie się do mojego wychowywania! Sami nie chcecie jej uznać tom po co się wtrącacie!
-Leo, uspokój się! Zapominasz do kogo mówisz!
-Nie, nie zapominam się! To wy się zapominacie! Zastanówcie się, czy chcecie to dalej ciągnąć!


W tym samym czasie...

Dziewczyna po wyjściu z domu swoje kroki skierowała w stronę stadionu, tylko to jej pomagało zapomnieć, odreagować.

Przebrała się i skierowała na murawę, chwyciła piłkę i zaczęła strzelać na bramkę.
-Ana? Co się znowu stało?- zapytał zaniepokojony trener.
-Nic, musiałam odreagować.
-Jak z dziadkami?
-Nie wiem, nie odzywam się do nich.
-Dobrze, nie będę poruszać tego tematu, pokaż mi, nad czym przed chwilą pracowałaś.
-To kombinacja paru zwodów, lecz dalej nie dopracowana, nie wiem jak ją skończyć.
-Pokarz- odparł a dziewczyna ruszyła z piłką, pokazując kolejne dryblingi.
-Fajnie, lecz przy zwodzie na prawo bardziej się pochyl, lepiej wyjdzie a na koniec spróbuj tego- chwycił piłkę i wykonał zwód.
-Łał! Nie nauczę się tego- odparła.
-Spróbuj, ja będę obrońcą.
Przez następne kilka godzin trenowała z byłym piłkarzem, świetnie się przy tym bawiąc.
-A jak z Marciem?
-Jest coraz gorzej, olewa mnie coraz bardziej.
-Jesteś tego pewna?- zapytał i spojrzał na tunel, z którego wyszedł piłkarz.
-Ana!
-Co tu robisz?- zapytała zdziwiona.
-Wszędzie Cię szukałem.
-Po co?
-Jak to po co? Stęskniłem się za tobą, gramy?-zapytał, chwytając piłkę.
-Dobrze- odparła uśmiechając się.
Po paru minutach telefon piłkarza rozdzwonił się, a ten szybko go odebrał.
-Teraz nie mogę.
-Gram z Aną na stadionie.
-Dobrze przyjadę, czekaj na mnie- odparł i rozłączył się.
-Melissa?- zapytała zła piłkarka.
-Tak, muszę iść widzimy się innym razem- powiedział i pobiegł w stronę wyjścia.
-Nadal uważasz, że nie ma mnie gdzieś? 10 minut ze mną nie zagrał, bo pojawiła się ta suka!- krzyknęła i ruszyła w stronę tunelu.
-Daj mu czas, w końcu zrozumie, co traci.
-Wtedy może być już za późno.

***
No i mamy nowy, dłuższy rozdział. Mam nadzieje, że będzie wam się podobał, ja właśnie kończę to opowiadanie i będzie ono miało 32 rozdziały. Chyba że mnie coś jeszcze natchnie, to zobaczymy :)
Następny, jeśli się uda to w tygodniu, a jeśli nie to w weekend. papa.
Uwielbiam go! :D



środa, 2 września 2015

Rozdział 10

***

Następnego dnia z samego rana rodzina Messich siedziała już w samolocie, Ana całą podróż rozmyślała nad tym, jak wypadnie jej pierwsza wizyta u dziadków, bała się, ale słowa Marca trochę ją uspokoiły.

-Gotowa?- zapytał jej ojciec, gdy stali przed drzwiami.
-Tak- odparła i razem z ojcem przekroczyła próg domu.
Najpierw starsza kobieta, z tego co zauważyła Ana musiała być jej babcią wyściskała syna, a zaraz za nią pojawił się starszy mężczyzna, który poszedł w ślady kobiety.
Przez następne parę minut wszyscy się witali i nikt nie zwracał uwagi na dziewczynę.
-Ana chodź tu- odparł Leo i ręką zachęcił dziewczynę.
-Dobrze- odparła niepewnie.
-Mamo, tato chciałbym wam przedstawić moją córkę, Ana poznaj moich rodziców a swoich dziadków.
-Dzień dobry- powiedziała cicho.
-Kiedy zamierzałeś nam o niej powiedzieć- odparł oschle ojciec piłkarza.
-No przecież wam mówię.
-A przepraszam bardzo, skąd ona się wzięła?- zapytała z wyrzutem starsza kobieta.
-Adoptowaliśmy ją.
-Więc to przybrane dziecko, a nie twoja córka!- krzyknęła kobieta a dziewczyna, słysząc to zaczęła płakać i wybiegła z domu.
-Ana!- krzyknął Thiago i pobiegł za piłkarką.
-Co wy robicie?!- zapytał wściekły Messi.
-Po co sprowadzałeś sobie na głowę kolejne kłopoty, masz przecież Thiago a jakbyście chcieli to możecie mieć kolejne dziecko, a nie jakiegoś bachora z sierocińca, nie wiadomo co taka narobi.
-Co?! Ana jest moją biologiczną córką! Nie wiedziałem o jej istnieniu przez 15 lat!
-To skąd wierz, że jest twoja?!
-Bo robiłem badania, nie wiesz, przez co ona przeszła a wy jeszcze tak ją przyjmujecie!- krzyknął wściekły i wybiegł z domu.
-Anto możesz nam to wytłumaczyć- spytał już spokojnie ojciec piłkarza.
-Oczywiście- usiadła i zaczęła rozmowę.

***

-Thiago! Ana!- krzyczał Leo, lecz nigdzie nie mógł znaleźć dzieci.
-Nigdzie ich nie ma!- krzyknął, wchodząc do domu.
-Spokojnie pewnie gdzieś poszli- odparła Celia.
-Leo, Thiago zna to miejsce doskonale, pewnie zaraz wrócą spokojnie.
Wściekły piłkarz wyszedł z domu i ruszył przed siebie w poszukiwaniu dzieci.
Był zły na rodziców, że tak źle potraktowali Ane, wiedział, ile ostatnio przez niego cierpiała i nie chciał jej dokładać kolejnego bólu.
Po paru minutach zauważył ich wracających z lodami w ręku.
-Ana! Thiago!- krzyknął ucieszony.
-Ana kupiła mi loda!- odparł dumnie.
-Nie róbcie mi tego więcej, martwiłem się.
-Dobrze- odparła Ana a po jej policzkach nadal spływały słone łzy.
-Ana kochanie, nie wiem, co w nich wstąpiło, przepraszam Cię za to.
-Ale to moja wina, nigdy nie pasowałam do tej rodziny i teraz to wiem.
-Co?! Nigdy więcej tak nie mów! Jesteś moją jedyną najukochańszą córką i nigdy bym Cię nikomu nie oddał. Zapamiętaj to sobie- powiedział wpuszczając ich do domu.
-Chodź pokaże Ci twój pokój- odparła Antonella i ruszyła w głąb mieszkania.

***

-Co zrobiliście?!- krzyknęła Maria Sol, słysząc opowieść brata.
-To, co słyszysz- powiedział Leo nadal wściekły na rodziców.
-Czy wyście powariowali?! Wiecie, co ona musi teraz przeżywać!- krzyknęła i ruszyła w stronę pokoju dziewczyny.

-Nie przejmuj się nimi, nie wiem co oni wyrabiają- odparła wchodząc do pokoju Any.
-Kim jesteś?- zapytała zdziwiona piłkarka.
-A!! No tak przepraszam, nazywam się Maria Sol i jestem siostrą Leo a twoją ciocią, ale mów mi po imieniu.
-Dobrze- odparła niepewnie.
-Przepraszam Cię za rodziców, nie wiem co w nich wstąpiło, podejrzewam, że są zdziwieni tym wszystkim, zawsze mieli tylko Thiago a teraz jesteś i ty, daj im czas.
-Mogę zostać sama?- zapytała.
-Oczywiście.

-Hej Marc- powiedziała odbierając telefon od piłkarza.
-Cześć jak tam z dziadkami?
-Nawrzeszczeli na mnie, że nie jestem córką Leo- krzyknęła i znowu zaczęła płakać.
-Co?! Ana spokojnie, oni są nienormalni, mówiąc coś takiego.
-Chcę wracać do domu.
-Zostań jeszcze do jutra, jak będziesz chciała wrócić to zapraszam do siebie- odparł i po krótkiej rozmowie rozłączył się a dziewczyna zeszła na dół.

-Chcę wracać do domu- odparła do rodziców, siedzących z resztą rodziny w salonie.
-Ana jesteś tego pewna?- zapytała Anto, a siostra Messiego spojrzała wściekła na rodziców.
-Tak.
-Ana, nie mogę Cię zostawić samej w Barcelonie- odparł Leo.
-Będę mieszkać u Marca do waszego powrotu.
-Dobrze, zarezerwuje Ci bilet na jutro- odparł zrezygnowany a piłkarka wyszła z pokoju.
-Jesteście zadowoleni?- zapytał, patrząc na rodziców.

***

Następnego dnia była już w Barcelonie, Marc odebrał ją z lotniska i zabrał do domu.
Po długiej rozmowie wykończona dziewczyna zasnęła w ramionach piłkarza.
-Przychodzi dzisiaj Melissa?-zapytał z samego rana, gdy jedli śniadanie.
-Miała ale przełożę to spotkanie.
-Nie! Ciesz się dziewczyną, ja wracam do domu.
-Co?! Nie możesz sama mieszkać.
-Wieczorem przyjeżdżają rodzice, do tego czasu dam rade, nie jestem mała!- fuknęła.
-Dobrze, dobrze odwiozę Cię- odparł piłkarz i ruszył do samochodu.

Ana resztę do południa przesiedziała w domu, nie miała ochoty nikogo widzieć, było jej okropnie przykro z powodu dziadków, a nie mogła porozmawiać już z Marciem, bo ten miał dziewczynę a Ana nie chciała mu siedzieć na głowie.
Po południu postanowiła odreagować wszystko, a wiedziała, że tylko jedno jej pomoże.
Swoje kroki skierowała na stadion, przebrała się i zaczęła trenować, zapominając o wszystkim.
-Ana? Co tu robisz?- zapytał Enrique, wchodząc na murawę.
-Ja.. ja przepraszam pójdę już- speszona ruszyła w drugą stronę.
-Zaczekaj- trener dogonił dziewczynę.
-O co chodzi?
-Co się dzieje?
-Nic naprawdę.
-Ana lepiej jest komuś zaufać, porozmawiać, naprawdę.
-Dobrze- odparła i usiadła na murawie.
Po godzinie skończyła opowiadać i czuła się lepiej, że komuś się zwierzyła. Zaczęła traktować trenera jak kogoś bliskiego, komu mogła się wyżalić.
-Ana będzie dobrze, daj czas dziadkom, zrozumieją to a z Marciem się nie martw, na pewno Cię nie zostawi, jesteś mu bliska.
-Dziękuje- odparła i ruszyła w stronę szatni.

***

Dzisiaj krócej, przepraszam rozdział miał być wczoraj, ale zapomniałam.
Następny postaram się dodać w weekend, wszystko zależy od szkoły.
Trzymajcie się i powodzenia w szkole!