niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział 25

***

6 miesięcy później..


Marc Bartra obiecujący młody Hiszpan, piłkarz Barcelony. Miał przed sobą całe życie, karierę. Mówił się, że w przyszłości będzie godnym następcą Carlesa Puyola. Jednak przez jeden wypadek, jeden wieczór jego kariera legła w gruzach. Jednak czy powinniśmy na to patrzeć?

Oddał swoje życie, zdrowie, karierę by uratować Ane Messi! 
Tyle miesięcy leży w śpiączce a lekarze nie dają mu już szans na wybudzenie się.
Władze klubu zaczynają szukać nowego obrońcy. Wszystko wraca powoli do normy tylko jedna osoba zmieniła się od tego wypadku nie do poznania. A była nią właśnie Ana.
Jak informują nasze źródła codziennie przesiaduje u piłkarza, stroni od życia publicznego, nie chodzi na treningi, nie odzywa się do nikogo.
Jak dalej potoczy się jej kariera? Czy zdoła się podnieść po tej stracie? I ostatnie najważniejsze pytanie Czy jeszcze ktokolwiek wierzy, że Marc Bartra się obudzi?

 Przeczytała część artykułu i rzuciła gazeta w ścianę.
Ona wierzyła, z całych sił wierzyła, że się obudzi i wszystko będzie jak dawniej, że znowu zobaczy jego cudowne zielone oczy, uśmiech, że znowu będzie mogła się do niego przytulić, poczuć się bezpiecznie.
Usłyszała pukanie do drzwi i po chwili w pokoju pojawił się Leo, dziewczyna szybko otarła łzy i spojrzała w stronę ojca.
-Chyba pora już porozmawiać co?-zapytał podchodząc do niej.
-Przepraszam, nie daje już rady, to wszystko moja wina! Od tylu miesięcy tam leży a mi go tak cholernie brakuje! To ja tam powinnam leżeć! Nie on!-krzyknęła i znowu wybuchła płaczem.
-Ana co ty wygadujesz?! Nigdy tak nie mów! To nie jest twoja wina!
-Jest! Gdybym nie pojawiła się w waszym życiu to tego wszystkiego by nie było! Marc by normalnie żył a wy bylibyście szczęśliwą rodziną! Ja tylko wszystko psuje!
-Ana czy ty siebie słyszysz?! Nic by nie było dobrze! Zmieliłaś wiele w życiu nas wszystkich! Pomogłaś Barcelonie w wielu meczach, to też dzięki tobie wybraliśmy w zeszłym sezonie tyle trofeów a w tym znowu mamy szanse, to dzięki tobie reprezentacja Hiszpanii wygrała Euro, zmieniłaś mnie, Anto i Thiago, nigdy nie byliśmy tak zżyci jak teraz. dzięki tobie Marc tak się zmienił, nigdy nie widziałem go tak szczęśliwego. A ten wypadek niczego nie zmienił rozumiesz!
-Przepraszam!-powiedziała i przytuliła się do ojca.
-Pamiętasz co obiecałaś mi wtedy w Argentynie? Że nigdy się nie poddasz!
-Wiem tato.
-Więc się nie poddawać, za niedługo będzie lepiej, wiem to.
-Mógłbyś mi kupić bilet na jutro do Madrytu?-zapytała gdy tylko się uspokoiła.
-Po co?-zapytał zdziwiony
-Chciałabym porozmawiać z Ikerem. Mógłbyś mi kupić też bilet na ich mecz? Za wszystko oddam Ci pieniądze.
-Ana jesteś moją córką i za nic nie będziesz mi oddawać pieniędzy. Zaraz Ci zarezerwuje bilet na samolot i kupie na mecz-powiedział i wziął laptopa.
-Gotowe, wylot masz o 10, mecz jest na 16 więc bądź szybciej na stadionie, masz też wejściówki na murawę żebyś nie musiała go szukać.
-Dziękuje, zostaniesz ze mną?-zapytała.
-Oczywiście-powiedział i położył się koło córki.

***

Po końcowym gwizdku podniosła się z siedzenia i ruszyła na murawę.
Spojrzała na boisko i zobaczyła piłkarzy żegnających się. Podeszła bliżej i jako pierwszy zauważył ją Cristiano.
-Ana? Co tam u ciebie?-zapytał podchodząc do dziewczyny jednak ta poczuła łzy w oczach. Portugalczyk szybko to zauważył i mocno przytulił piłkarkę.
-Mógłbyś zawołać Ikera?-zapytała a ten bez słowa odszedł kilka kroków.
-Casillas!-krzyknął a wszyscy na boisku spojrzeli na nich.
Hiszpan gdy tylko usłyszał swoje nazwisko od razu podszedł do pary.
-Cześć Ana co tu robisz?-zapytał witając się z nią.
-Możemy porozmawiać?
-Oczywiście, ale w domu, chodź przywitasz się ze wszystkimi-powiedział i chwycił ją za rękę ciągnąc do szatni.
-Dziwnie tu macie, inaczej-powiedziała rozglądając się po pomieszczeniu. Usiadła koło Ikera i spojrzała na piłkarzy wchodzących do szatni.
-O witamy piękną panią!-krzyknął Ramos.
-Cześć Sergio-powiedziała i przytuliła się do piłkarza.
-Zmykaj na korytarz za chwilę do ciebie przyjdę-powiedział Iker gdy większość zaczęła się rozbierać.
-W swoim życiu widziałam więcej niż bym chciała, na przykład nagich Hiszpanów biegających po hotelu-powiedziała i spojrzała wymowie na Ramosa i Alonso a piłkarze wybuchnęli śmiechem.
-Byliśmy pijani-powiedział zażenowany Xabi.
-Szkoda, że to ja musiałam się tłumaczyć przed trenerem gdy zdjęcia wyciekły do internetu.
-Moja wina, że ten idiota Torres wrzucił to na instagrama!-bronił się Sergio a reszta piłkarzy tarzała się ze śmiechu. Dziewczyna uśmiechnęła się i zadrżała z zimna. Tak szybko rano się pakowała, że nie zdążyła zabrać kurtki.
-Trzymaj, jest twoja!-krzyknął Ronaldo i rzucił dziewczynie klubową bluzę.
-Dziękuje-powiedziała i wyszła z pomieszczenia.
-Cris dobrze się czujesz?-zapytał Fabio.
-Co?
-Oddałeś swoją bluzę bez kłótni?!
-O co wam chodzi?!-zapytał oburzony.
-Crisiano nie pakuj się w nic, to córka Messiego-powiedział Pepe.
-Odwalcie się!-krzyknął wkurzony i wszedł pod prysznic.

***

-O czym chciałaś porozmawiać?-zapytał gdy siedzieli u niego na kapanie.
-Pomóż mi Iker, nie daje już sobie rady. Marc już od tak długo jest w śpiączce a ja zaczyna wątpić czy się obudzi!
-Nie możesz wątpić! Wiem przez co przeszłaś ale dajesz radę tak długi czas to i daj jeszcze przez chwilę. Będzie dobrze, czuję to.
-Iker ale to tak długo trwa! To wszystko moja wina!
-Powiedz tak jeszcze raz a nawrzeszczę na ciebie. To nie jest twoja wina i wbij to sobie w końcu do głowy!-powiedział i przytulił dziewczynę.
Ana wiedziała, że Hiszpan zawsze jej pomoże, odkąd poznała go na zgrupowaniu. Był dla niej jak ojciec, zawsze ją wysłuchał, pomógł. Uwielbiała go.


-Ana!-krzyknął dziennikarz i podbiegł do piłkarki.
-O co chodzi?-zapytała.
-Udzielisz mi krótkiego wywiadu?
-Dobrze-powiedziała i spojrzała ma mężczyznę.
-Wczoraj byłaś na meczu Realu, po spotkaniu pojechałaś do Casillasa, teraz masz bluzę Realu. Czy to coś oznacza?
-Dlaczego ma to od razu coś oznaczać? Nie mogę po prostu pójść na mecz i spotkać się z przyjaciółmi?
-Do kogo należy ta bluza?-zapytał dociekliwy.
-Do mojego przyjaciela Cristiano Ronaldo.
-Nie sądzisz, że to zaostrzy tylko konflikt między Portugalczykiem a twoim ojcem?
-Konflikt?! Jaki znowu konflikt? Tą pieprzoną historię wymyśliliście sobie wy! Nie ma żadnych nieporozumień na linii Messi- Ronaldo czy wy to zrozumiecie?! Wymyśliliście sobie głupią historię, którą ciągniecie przez lata, a która nie istnieje. Zrozumiecie to w końcu? Miedzy tymi piłkarzami jest tylko sportowa rywalizacja. Nic poza tym! To są dwaj wielcy piłkarze, z wielkimi talentami a wasze historie niszczą ich. Zastanówcie się co zrobicie jak ich już zabraknie w sporcie!-krzyknęła i zła weszła do domu.
-Ana? Od kogo to bluza?-zapytał zdziwiony Leo.
-Od Cristiano! Ty też masz jakiś problem!-krzyknęła.
-Nie.
-Przepraszam!-dodała po chwili zdając sobie sprawę z tonu swojego głosu.
-Nic się nie stało-powiedział i przytulił córkę.
-Muszę iść do Marca-powiedziała i odwróciła się do drzwi.
-Spokojnie, zjemy razem śniadanie i zawiozę Cię dobrze?
-Dziękuje-powiedziała i przytuliła się do ojca.
-Kocham Cie-powiedział i mocno objął córkę.
-Mogę dzisiaj zabrać Thiago?-zapytała przy śniadaniu.
-Gdzie?
-Zaniedbałam przez ostatnie miesiące was a ty bardziej jego, przepraszam was, chciałabym to wam jakoś wynagrodzić. Wpadniemy na chwilę do Marca, pochodzimy po mieście, zjemy coś i przyjdziemy na trening taty.
-Oczywiście, że możesz. Będzie zachwycony-powiedziała Anto zdziwiona odmianą jaka zaszła w dziewczynie.
Po śniadaniu Ana ruszyła do pokoju brata, weszła do środka a chłopiec powoli zaczął się budzić.
-Ana?-zapytał i przytulił siostrę.
-Wstawaj, ubieraj się i wychodzimy.
-Gdzie?-zapytał zaciekawiony.
-Dzisiaj spędzasz dzień ze mną, pochodzimy trochę po mieście a później zobaczymy-powiedziała i razem z chłopcem zeszła do kuchni.
Po posiłku ruszyli na miasto. Przez parę godzin chodzili po Barcelonie, bawili się na placu zabaw i na plaży. Wpadli też na chwilę do Marca, który nadal był w śpiączce. Ana była z siebie dumna, w końcu powoli zaczęła stawać na nogi.
Po całym dniu razem z bratem ruszyła na stadion, obiecała sobie, że będzie silna i nigdy się nie podda. Dla niego, dla Marca.
-Dobrze Cie widzieć-powiedział Enrique gdy tylko weszli na murawę.
-Mogę jutro przyjść na trening?-zapytała kładąc się na murawie.
-Oczywiście-powiedział i kopnął piłkę w kierunku Thiago. Ucieszony chłopiec pobiegł z nią w stronę bramki.
-Kogo ja widzę-powiedział Xavi podchodząc do dziewczyny.
-Cześć Xavi.
-Jak się czujesz?
-Zdecydowanie lepiej, staje wreszcie na nogi-powiedziała uśmiechając się.
-Brakowało mi tego-odparł i przytulił piłkarkę.
Dziewczyna wstała i pobiegła na bramkę a jej brat strzelał gole.
-Gol!-krzyknął Thiago i przewrócił się na murawę, po chwili dołączyła do niego dziewczyna.
-Co wy tu wyprawiacie?-zapytał Leo podchodząc do dzieci.
-Gramy!-odparli równocześnie.
-Thiago strzelił właśnie bramkę w finale Ligi Mistrzów-powiedziała Ana a Leo wziął syna na ręce.
-Brawo mój piłkarzu-powiedział i przytulił dzieci.

Następnego dnia usiadła na trybunach razem z rodziną. Przed wyjazdem była spora kłótnia między Leo a Anto. Mianowicie, Anto była w 9 miesiącu ciąży, termin porodu był za kilka dnia a Argentynka uparła się by być na meczu. Leo zgodził się tylko pod warunkiem, że Ana zostanie z nimi na trybunach.

Pierwsza połowa minęła spokojnie i Barca wygrywała 2-0, Na początku drugiej Luis podwyższył wynik a piłkarze zaczęli grać spokojniej.
-Ała!-krzyknęła Anto.
-Co się stało?-zapytała przestraszona Ana.
-Chyba się zaczęło!-krzyknęła łapiąc się za brzuch.
-Co?!-krzyknęła lecz szybko się opanowała i pomogła mamie zejść z trybun.
-Thiago zostań z mamą ja zaraz przyjdę-powiedziała i pobiegła po lekarza, po chwili Anto była już w karetce.
-Leo!-powiedziała między falami bólu.
-Zaraz po niego pójdę, Thiago zostanie ze mną, przyjedziemy do szpitala-krzyknęła i chwyciła brata na ręce.
-Nie możecie tu wejść w trakcie meczu-powiedział ochroniarz zatrzymując ich.
-Kurwa! Moja mama rodzi, jeśli nas nie wpuścisz, będziesz żałował tej decyzji-powiedziała a ochroniarz przepuścił ich.
-Ściągnij tatę!-krzyknęła zdyszana.
-Co?! Dlaczego?!-zapytał zdziwiony trener.
-Mama zaczęła rodzić, jedzie już do szpitala!-krzyknęła a Enrique od razu zrobił zmianę.
-Messi schodzisz!-krzyknął.
-Co?! Dlaczego!
-Ruszaj się! Anto rodzi!-krzyknęła wściekła Ana a piłkarz wytrzeszczył oczy.
-Co?!
-Idziesz czy mamy iść bez ciebie?-zapytała i ruszyła w stronę tunelu.
-Mówiłem jej, że ma zostać w domu!-krzyczał zły jadąc autem.
-Uspokój się, nie będziesz na nią krzyczał! Masz ją wspierać!

Godzinę później siedzieli już w sali, ciesząc się z nowego członka rodziny.
-Na siostrę chyba nie mam co liczyć-powiedziała ze śmiechem Ana patrząc na malutkiego chłopca.
-Może kiedyś-powiedział Leo dumnie trzymając syna na rękach.
-Jak dacie mu na imię?
-Mateo-powiedziała Anto.
-Witaj na świecie, Mateo Messi, kolejny wielki piłkarzu-odparła Ana trzymając brata na rękach.
-To dla ciebie-powiedział Thiago i położył małą piłeczkę w łóżku brata.
-Skąd ją masz?-zapytał zdziwiony Leo.
-Jak się dzisiaj kłóciliście, wziąłem ją na wszelki wypadek-odparł dumnie.
-Kocham Cię kochanie-powiedziała Anto i przytuliła syna.

***

No i mamy nowy rozdział, przepraszam, że tak długo ale nie mam czasu. Następny pojawi się do 2 tygodni :)

Wszystkiego Najlepszego Luis!


8 komentarzy:

  1. Jak zawsze wspaniały, niech Marc się wreszcie wybudzi

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny ❤ Czekam aż Marc się obudzi i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały rozdział, Marc w następnym się obudzi?

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski! Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  5. Mega, dodaj szybko next :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy dodasz następny? Proszę szybko!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dawaj szybciej rozdziały :/ <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Dodaj wreszcie next!

    OdpowiedzUsuń