***
-Gdzie Marc?-krzyknęła gdy tylko przyjechała do szpitala.
-Ana uspokój się, przyjechał przed chwilą i pojechał na operację-powiedział Leo, który siedział już w szpitalu.
-Muszę na niego zaczekać. On nie może umrzeć!-krzyknęła zrozpaczona.
-Nie, ty też musisz jechać na zabieg. Straciłaś dużo krwi-powiedział uspokajając córkę.
-Nie mogę, nie mogę go zostawić!
-Ana my zaczekamy na niego ty musisz jechać-powiedział Xavi podchodząc do dziewczyny.
-Ale..
-Nie ma żadnego ale!
-Dobrze-powiedziała i pojechała za operację.
***
Otworzyła oczy jednak pod wpływem światła od razu je zamknęła. Po chwili spróbowała znowu, powoli zaczęła rozróżniać przedmioty.
Podniosła się powoli i rozejrzała po pomieszczeniu, wszystko było białe, skrzywiła się, nie lubiła tego koloru.
Spojrzała na ramię, które bolało ją o wiele mniej. Rękę miała zabandażowaną a na dłoni wenflon.
Chciała wstać lecz od razu przewróciła się. Wstała powoli i z powrotem wróciła do łóżka.
-Jak się czujesz?-zapytał lekarz wchodząc do sali.
-Dobrze, co z Marciem? Gdzie on jest?!-krzyknęła przypominając sobie co stało się z piłkarzem.
-Uspokój się, przeszedł operację. Jest kilka sal obok.
-Czy on będzie żył?! Muszę tam iść!
-Na razie nie, odpocznij, później tam pójdziesz.
-Ana jak się czujesz?-zapytał Leo wchodząc do sali.
-Dobrze, byłeś u Marca? Co z nim?!
-Jest po operacji.
-Ale jak się czuje?!-krzyknęła.
-Nie wiem, śpi. Odpocznij później go odwiedzisz.
Parę godzin później..
-Tato ja muszę go zobaczyć!-krzyknęła po raz kolejny tego dnia.
-Dobrze, pójdę po pielęgniarkę i odłączy Ci kroplówkę-powiedział i po paru minutach byli już sali piłkarza.
-Marc!-krzyknęła widząc śpiącego Hiszpana.
-Proszę ciszej-powiedział lekarz wchodząc do sali.
-Panie doktorze co z nim? Jak operacja? Dlaczego się nie wybudza?!
-Proszę się uspokoić. Operacja przebiegła dobrze lecz pan Bartra zapadł w śpiączkę.
-Śpiączkę?!-krzyknęła zrozpaczona.
-Tak, nie wiemy kiedy się obudzi i jakie będą tego skutki ale proszę być dobrej myśli-powiedział i wyszedł z sali a dziewczyna wybuchnęła płaczem.
-Ana spokojnie, wyjdzie z tego-powiedział Leo i przytulił córkę.
***
Od postrzelenia Marca minął tydzień. Przez ten czas wiele się zmieniło. Piłkarz nadal był w śpiączce a dziewczyna nie odstępowała go nawet na chwilę. Do nikogo się nie odzywała, zamknęła się w sobie. Nic nie jadła, całymi dnia płakała.
Leo nie wiedział co ma robić, Ana z dnia na dzień wyglądała coraz gorzej. Musiał coś zrobić bo jego córka nie wytrzyma długo.
-Musisz mi pomóc!-powiedział gdy tylko usłyszał głos przyjaciela.
-Leo? Co się stało?
-Musisz tu przyjechać, od wypadku Marc Ana nie odzywa się do nikogo, nic nie je. Ona nie wytrzyma długo!-krzyknął zrozpaczony.
-Dobrze, będę rano-odparł i rozłączył się.
Tak jak obiecał następnego dnia zjawił się pod domem Messich. Po krótkiej rozmowie z Argentyńczykiem pojechali do szpitala.
-Ana!-powiedział Hiszpan wchodząc do sali.
-Cesc? Co tu robisz?-zapytała podchodząc do przyjaciela.
-Musiałem przyjechać-odparł i spojrzał na dziewczynę. Wyglądała fatalnie, oczy miała podkrążone i czerwone od płaczu, była blada i wychudzona.
-Cesc ja sobie już nie daje rady! To wszystko moja wina! To przeze mnie on tu leży, to ja powinnam być na jego miejscu!-krzyknęła, nie potrafiąc już tłumić w sobie emocji.
-Ana co ty wygadujesz! To nie jest twoja wina!
-Jest, to ja miałam wtedy oberwać! To ja miałam tu leżeć, nie on!
-Ana, on to zrobił dla ciebie! To nie jest twoja wina! Daj mu czas wyjdzie z tego, jest twardy!-powiedział i przytulił do siebie dziewczynę, która powoli zaczęła się uspokajać.
-Dziękuje, że tu przyszedłeś.
-Nie ma za co, a teraz chodź coś zjeść-powiedział i pociągnął ją za rękę.
***
Mijały miesiące a Hiszpan nadal był w śpiączce. Z dnia na dzień lekarze tracili nadzieje na to, że się obudzi. Cały świat tracił nadzieje, tylko nie ona. Całymi dniami przesiadywała w szpitalu.
Leo robił wszystko by było jak dawniej, by znowu zobaczył uśmiech na jej tworzy. Ściągał najlepszych psychologów, jednak przez żadnym nie chciała się otworzyć. Zamknęła się w swoim własnym świecie i nikogo tam nie wpuszczała.
Na treningi nie chodziła, jedyne co robiła dla klubu to grała mecze i tylko za namową Fabregasa.
Mimo iż co mecz strzela przynajmniej gola, mimo iż była najlepszą piłkarką w Hiszpanii to nawet gra nie dawała jej szczęścia. Każdego strzelonego gola dedykowała jemu, każdą piłkę, którą dostała po strzeleniu 3 bramek przynosiła do jego sali. Wszystko robiła dla niego i tylko widok jego dodawał je otuchy, mimo iż nadal był w śpiączce.
Tego dnia jak zawsze po śniadaniu ruszyła do szpitala. Paco zaprowadziła na oddział dziecięcy a sama ruszyła do sali piłkarza.
Od kilku miesięcy Paco był częstym gościem na oddziałach dla dzieci. Pomagał im, bawił się z nimi, sprawiał, że uśmiech pojawiał się na ich małych twarzach.
Usiadła przy łóżku i zaczęła opowiadać co robiła wczoraj wieczorem. Tak było codziennie, przychodziła tu i mówiła do niego godzinami. Wierzyła, że on to usłyszy. Była tego pewna.
-Ana, za godzinę masz mecz-powiedział Leo wchodząc do sali.
Piłkarka kiwnęła głową i pocałowała Hiszpana w policzek.
Weszła do szatni i usiadła na swoim miejscu, przebrała się i wysłuchała przemowy trenera. Zastanowiła się przez chwilę nad tym co powiedział i ruszyła na boisku.
Po strzelonej bramce podbiegła do kamery i pocałowała dłoń, na której wytatuowane miała pół serca, drugie pół miał Marc. Zrobili to po ich pierwszej poważnej kłótni, by zawsze kiedy będą źli na siebie pamiętać, że są jednością, że jedno nie istnieje bez drugiego. I tak było i tym razem Ana nie istniała bez Marca a ten bez niej.
***
Długo zastanawiałam się czy uśmiercać Marca, jednak zdecydowałam się tego nie robić, co będzie dalej zobaczycie :D
Jak zawsze wspaniały tylko szkoda, że taki krótki. Czekam z niecierpliwością na kolejny, serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział, i bardzo dobrze że Bartra będzie żył. 😄
OdpowiedzUsuńon musi żyć...
OdpowiedzUsuńsuper rozdział :)
Czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńzapraszam na drugi rozdział http://dlaczegoniepowiedzialasmi.blogspot.com/2016/01/rozdzia-2.html
Czekam na next <3
OdpowiedzUsuńCudowny *,* Marc przeżyje już myślałam, że go uśmiercisz ;*! Szkoda, że taki krótki ;) Dodaj szybko następny ;* Życzę weny ❤
OdpowiedzUsuńCudowny! <3
OdpowiedzUsuńMarc ma żyć hah ;3 /Zuza
Kiedy next? Boski <3 <3
OdpowiedzUsuńKiedy następny? Czekamy, dodaj szybko ;*
OdpowiedzUsuńKiedy next? Dodaj ;*
OdpowiedzUsuń