***
Zaraz po szkole wróciła do domu i postanowiła ugotować coś na obiad. Wybitną kucharką nie była, ale coś potrafiła przygotować. Po godzinie obiad był już gotowy, a piłkarz właśnie wchodził do domu.
-Co tak ładnie pachnie?
-Zrobiłam obiad- powiedziała dumnie.
-Hmm... zastanowię się, czy nie zamieszkać z tobą na stałe jak będziesz mi gotować- zaśmiał się i usiadł do stołu.
-Smacznego- odparła i zaczęła jeść.
-Idziesz na swój trening?
-Nie.
-Ana, nie zaniedbuj tego, nie możesz zniszczyć takiego talentu.
-Tak? On sam się marnuje jak mnie zawiesili.
-Przestań proszę Cię masz iść, bo się obrażę.
-Dobrze, ale jutro dzisiaj pójdę na wasz.
-Jasne- wziął talerz i odłożył go do zmywarki-mam ochotę na basen, idziesz?- zapytał a dziewczyna ochoczo przytaknęła.
-Dobra zbieramy się- odparł Marc, patrząc na zegarek i wyszedł z basenu.
Po 20 minutach byli już przed stadionem.
-To już się olewa drużynę? Lepiej kraść i ćpać co?- zapytała Lita, gdy Ana weszła do szatni.
-Odwal się ode mnie.
-Dziewczyny chowajcie wszystko, bo złodziejka przyszła.
-A jak tam z Marciem? A przepraszam on Cie olał- odparła młodsza i zaśmiała się, widząc twarz piłkarki.
-Pożałujesz tego-syknęła i wyszła z szatni.
-Ana lepiej odpuść, bo to się może źle dla ciebie skończyć- odparła jedna z jej koleżanek.
-Gorzej być nie może a tej suki ja się nie zamierzam bać- odparła i wyszła na korytarz, witając się z piłkarzami.
-Hej Ana jak się trzymasz?- zapytał Xavi.
-To ty mnie nie uważasz za ćpunkę i złodziejkę?
-Oczywiście, że nie i żaden inny piłkarz, wszyscy jesteśmy z tobą.
-Chyba jednak nie wszyscy- spojrzała na wychodzącego z tunelu Messiego.
-Daj mu szansę.
-Jaką szansę, on nie jest już moim ojcem i sam sobie na to zasłużył- odparła odchodząc od piłkarza.
-Mogę z nimi trenować?- zapytała trenera.
-Dobrze, przyjdziesz jutro na swój trening?
-A niby po co?
-Ana daj spokój.
-Nigdy- powiedziała i odeszła w stronę rozgrzewających się piłkarzy.
Pierwsza część treningu minęła szybko, Ana unikała Leo i wszystkie ćwiczenia wykonywała z Marciem, na koniec przyszedł czas na mecz. Stanęła naprzeciwko ojca, szybko spojrzała na niego i odwróciła wzrok. Pierwsza połowa minęła szybko i zakończyła się wynikiem 3-3. Na początku drugiej to drużyna Messiego przejęła inicjatywę, Ana cofnęła się do obrony i ruszyła, widząc biegnącego z piłką ojca. Wiedziała co chce zrobić i zaczęła realizować swój plan.
Podbiegła do piłkarza i wślizgiem przewróciła go na ziemi, po chwili słysząc gwizdek.
-Oj przepraszam- powiedziała stając nad piłkarzem z uśmiechem na twarzy.
-Zrobiłaś to specjalnie- syknął zwijając się z bólu.
-To też mi zarzucisz?- zapytała i odeszła w stronę Marca.
-Ana! Jutro gramy mecz, on nie może być kontuzjowany!- krzyknął trener.
-No oczywiście, może za to też mnie zawiesicie! Obchodzicie się z nim jak z bogiem! On jest zwykłym piłkarzem z talentem! Mam dość tego klubu!- krzyknęła i wybiegła do szatni, zaraz za nią pobiegł Marc.
-Zrobiłaś to specjalnie- odparł zatrzymując ją w szatni.
-Tak i co z tego?
-Ana, nie możesz tak robić, chcesz, żebyśmy przegrali?
-Marc on mnie skrzywdził. Ja musiałam się odegrać.
-Ale nie tak! Obiecaj mi, że już tego nie zrobisz.
-Dobrze, idę się przejść do Thiago.
-Przyjadę po ciebie wieczorem- pocałował ją w policzek i wyszedł z szatni.
Po 30 minutach była już pod domem.
-Cześć kochanie- odparła Anto i wpuściła ją do domu.
-Hej maluchu jak się masz?- zapytała, przytulając chłopca.
-Dobrze, pogramy w piłkę?
-Oczywiście- chwyciła chłopca za rękę i ruszyła z nim na podwórko.
Po dwóch godzinach Thiago zasnął w ramionach siostry.
-Zaniosę go do pokoju- odparła i ruszyła na górę.
W drodze powrotnej weszła do swojego pokoju, usiadła na łóżku i rozejrzała się wokoło.
Wszystko wyglądało tak samo, spojrzała na zdjęcie leżące na biurku i wzięła je do ręki.
Po jej policzkach popłynęły łzy, mimo wszystko kochała ojca, to on uratował ją przed dalszym życiem w domu dziecka. Jednak nadal bolało ją to, że jej nie ufa, nie dał jej nawet tego wytłumaczyć.
Otarła łzy i ruszyła na dół, gdy usiadła w salonie do domu wszedł piłkarz.
-Co Ci się stało?- zapytała Anto, widząc, że Leo utyka.
-Spytaj się moją córkę -odparł widząc Ane w domu.
-To było przez przypadek, ale oczywiście ty mi nie wierzysz, nic nowego.
-Jasne.
-Jeszcze nie wiem jak, ale udowodnię, że to nie ja ukradłam ten pieprzony wisiorek i zobaczymy, co wtedy powiesz TATO- ostatnie słowo wysyczała i wyszła z domu.
Wściekła w 10 minut doszła do domu piłkarza.
-Ana? Miałem po ciebie przyjechać.
-Wiem, ale nie mogłam tam już zostać.
-Co się stało? Leo?
-Tak- odparła i opowiedziała piłkarzowi historię.
***
Następnego dnia wieczorem siedziała na ławce rezerwowych i oglądała mecz.
Miała iść na trybuny, ale Marc załatwił jej miejsce na ławce.
-Ale jutro widzę Cię na treningu- odparł trener.
-Dobrze.
Pierwsza połowa przebiegała źle dla Dumy Katalonii, przygrywali 1-0 z Malagą a ich skuteczność nie zachwycała.
Dziewczyna chwyciła kartkę do ręki i zaczęła rozrysowywać grę.
-Co robisz?- zapytał Marc.
-Próbuję dowiedzieć się czemu przegrywacie- powiedziała a Marc już się nie odezwał.
Gdy rozbrzmiał gwizdek na przerwę dziewczyna zerwała się i podbiegła do Suareza.
-Luis zaczekaj!
-O co chodzi?- zapytał zdziwiony.
-Mam pewien plan na drugą połowę, powinien się udać, przekaż to piłkarzom ok?- zapytała wręczając mu kartkę.
-Jasne.
-A i jeszcze jedno spróbuj brać więcej na siebie, nie musisz wszystkiego podawać do Neya czy Messiego, spróbuj indywidualnych akcji. I strzały z dystansu a resztę masz na kartce. Jakby co to nie jest ode mnie i niech Enrique lepiej nie wie- uśmiechnęła się i ruszyła w stronę ławki rezerwowych.
-Co ty kombinujesz?- zapytał Marc.
-Pomagam wam wygrać.
Po 15 minutach piłkarze zaczęli wychodzić na murawę, Ana odszukała wzrokiem piłkarza z 9 na plecach, a ten dyskretnie skinął głową i uśmiechnął się.
Drugą połowę zaczęła Barcelona, od razu ruszyli pod bramkę przeciwnika, wymieniając szybko piłkę.
Messi podał do Rakiticia, który zgodnie ze wskazówkami poszukał sobie miejsca i oddał strzał, zaskoczony bramkarz Malagi po chwili wyciągał piłkę z bramki.
W następnych minutach było podobnie, Barcelona dominowała, grała szybką piłkę, częściej akcje szły bokami, a środek pola nie był już tak obciążony.
-Co się stało trenerze?- zapytała Ana, widząc twarz Enrique.
-Co im się stało? Nie mówiłem im, że tak mają grać, chociaż wygląda to świetnie.
-Proszę im zaufać, wiedzą co robią.
Do końca Barcelona dominowała, jednak na tablicy wyników widniał wynik 1-1 do końca meczu zostały 2 minuty. Barcelona ruszyła z kolejnym atakiem, Neymar podał do Messiego a ten posłał piłkę do Suareza, który rozglądnął się i ruszył w kierunku bramki, mijając kolejnych piłkarzy. Przy końcu przyśpieszył i silnym strzałem wpakował piłkę do bramki.
Urugwajczyk od razu ruszył w kierunku ławki rezerwowych i wyciągnął dziewczynę na boisko, przytulając ją do siebie.
-Udało się- szepnął.
-Mówiłam, wystarczy mi zaufać a teraz leć cieszyć się- uśmiechnęła się i razem z Bartrą ruszyła do tunelu.
***
Tak jak obiecałam mojemu anonimkowi rozdział jest dzisiaj, następny pojawi się jak zobaczę większą aktywność.
Nie zawiedźcie mnie :)
A i jeśli chodzi o mecz, powiedzmy, że były to moje spostrzeżenia w okresie pierwszych meczów Suareza w Barcie ;)
Błagam pisz kolejny :) Proszę szybko! Masz ogromny talent i nie mogę się już doczekać nn :)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze genialny czekam na kolejny i na wyjaśnienie tej akcji z narkotykami i kradzieżą.
OdpowiedzUsuńDzieki dzieki dzieki caly dzien czekalam :) Rodzial mega zajebisty :)
OdpowiedzUsuńCo ja mowie caly dzien , caly tydzien :) Anonimek dziekuje hehe
UsuńŚwietny! <3
OdpowiedzUsuńCzekam aż sprawa z wisiorek się wyjaśni ;3 /Zuza