czwartek, 13 sierpnia 2015

Rozdział 7

***

Od 2 miesięcy grała w klubie, chodziła do szkoły i w wolnej chwili siedziała u Marca.
Zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej, wspierali się w trudnych chwilach, śmiali, bawili jak małe dzieci. Nieraz rozumieli się bez słów.
Zaraz po szkole wpadła do domu, zjadła obiad i pobiegła na trening.
Na stadionie minęła się z tatą i ruszyła do szatni, w której były już wszystkie piłkarki.
Poszła do ubikacji i gdy wróciła była już sama, założyła korki i pobiegła na murawę.

Trening przebiegł szybko i w miłej atmosferze. Z boiska schodziła z Martą, rozmawiały o nadchodzącym meczu z Valencia.
-To ona!- krzyknęła Lita, gdy tylko Ana pojawiła się w szatni. Wszystkie dziewczyny i trener patrzyli na dziewczynę.
-O co chodzi?- zapytała zdziwiona.
-Ukradłaś mi mój szczęśliwy wisiorek, który dostałam od rodziców.
-Co?!
-Trenerze, to ona, wychodziła ostatnia z szatni i przecież wszyscy wiemy skąd pochodzi- zakpiła.
-To Cię nie powinno interesować- powiedziała przez zaciśnięte zęby.
-Ana rozumiesz, że to poważne oskarżenie, więc proszę Cię, żebyś wyciągnęła wszystko z torby.
-Proszę bardzo!- krzyknęła i obróciła torbę, z której zaczęły wylatywać wszystkie rzeczy, na nieszczęście Any wyleciał także wisiorek i woreczek z narkotykami.
-To nie moje! Nie wiem jak to się tu znalazło!- krzyknęła a trener podniósł wisiorek i woreczek.
-Czy to twoje?- zapytał Lity.
-Tak! A nie mówiłam. Złodziejka i do tego ćpunka.
-Ana chodź ze mną, muszę zawiadomić twojego ojca.
-Trenerze, ale to nie jest moje, nie wiem, jak to się tu znalazło!
Po paru minutach do gabinetu wpadł Messi.
-O co chodzi?- zapytał zdziwiony.
-Leo, przyłapałem dzisiaj Ane na kradzieży, do tego miała przy sobie narkotyki- ręką wskazał na woreczek, który leżał na jego biurku.
-Co?! Ana wytłumacz mi to!
-Leo spokojnie, Ana jutro poinformuje Cię, jaka będzie kara.
-Ale to nie jest moje!- krzyknęła piłkarka.
-Tak, a co robiło w twojej torbie i do tego kradzież! Znowu powtarzasz to, co kiedyś!
-Jasne po, co masz wierzyć własnej córce!
Proszę bardzo mam to gdzieś! Ja zdania nie zmienię!- krzyknęła i wybiegła z biura.
Po chwili dogonił ją Messi i szarpnął za rękę.
-Do samochodu- krzyknął wściekły.
-Nie!
-Ana, do samochodu bez dyskusji!- wściekła wykonała polecenie ojca i po paru minutach byli pod domem.
Gdy tylko samochód zatrzymał się, piłkarka chwyciła torbę i pobiegła do pokoju.
-Co się stało?- zapytała zdziwiona Anto.
-Co się stało?! To smarkula kradnie i do tego ćpa! -ryknął Leo.
-Co?!
-Enrique przyłapał ją na kradzieży, a do tego miała przy sobie narkotyki!
-Leo uspokój się! Musisz z nią na spokojnie porozmawiać. Może to nie tak.
-A jak? Jak wytłumaczysz to, że kradła?!

***

Ana wpadła do pokoju i zaczęła wrzucać do torby ubrania. Nie zamierzała zostawać w tym domu.
Była wściekła, została oskarżona za coś, czego nie zrobiła. Ale jak miała się bronić skoro wszyscy byli przeciwko niej, nie miała szans.

Chwyciła torbę i zeszła na dół przysłuchując się rozmowie rodziców.
-A jak wytłumaczysz to, że kradła?!- krzyknął jej ojciec.
-Jasne, po co masz wierzyć własnej córce! Proszę bardzo, wierz sobie wszystkim tylko nie mi!
Dziękuje Ci, że pokazałeś mi, że nie mam nikogo. Nie mam żadnego oparcia, nikomu nie mogę zaufać.
Proszę bardzo, możesz mnie zawieść do domu dziecka, nie jesteś pierwszy i pewnie nie ostatni!
Albo wiesz co? Nie kłopocz się, już mnie nie zobaczysz!- krzyknęła i wybiegła z domu.

Biegła przed siebie potrącając ludzi wokoło, łzy spływały jej po twarzy, jednak ona się tym nie przejmowała. Wiedziała, że tylko jedna osoba jej teraz pomoże.
Stanęła przed drzwiami piłkarza i zapukała.
-Ana? Co się stało?- zapytał zszokowany Marc.
-Nienawidzę go!- krzyknęła.
-Spokojnie- przytulił ją do siebie i zaprowadził do pokoju.
Dopiero gdy dziewczyna się uspokoiła, mógł zacząć rozmowę.
-Powiesz mi, co się stało?
Dziewczyna powoli opowiedziała piłkarzowi, co się stało, nie omijając kłótni w domu.
-Ana powiedz mi jedno, to nie ty ukradłaś ten wisiorek?- zapytał niepewnie piłkarz.
-Oczywiście, że nie. Dobrze kiedyś kradłam, wiem, ale to nie znaczy, że człowiek nie może się zmienić!
-A te narkotyki?
-Nie wiem, kto mi je tam podłożył. Ja nigdy nie ćpałam i nie będę.
-Wierze Ci, ale teraz nic nie zrobisz, chodź spać jutro masz szkołę i trening.
-Nie chcę iść do szkoły- powiedziała a samotna łza spłynęła po jej policzku.
-Dobrze, ale tylko jutro a teraz chodź.
-Mogę spać z tobą?
-Jasne.

***

Następnego dnia z rana pojechała z piłkarzem na trening choć nie chciała widzieć ojca Marc nalegał, bał się, że dziewczyna może sobie coś zrobić.
Piłkarz szybko przebrał się i usiadł na ławce, przytulając dziewczynę, wiedział, że musi jej być teraz ciężko, dlatego chciał być przy niej.
Ana, gdy tylko zobaczyła ojca, zaczęła płakać. Messi skrzywdził ją, nie potrafiła mu wybaczyć tego, że w nią zwątpił.
Leo chciał do niej podejść, leczy ona od razu wstała i pobiegła w przeciwną stronę.
-Ja idę się rozgrzewać, bądź dzielna- pocałował ją w czoło i pobiegł do grających piłkarz.
-Ana podejdź tu- krzyknął Enrique, gdy tylko pojawił się na murawiem a piłkarz spojrzeli na nich.
-O co chodzi?- zapytała, ale znała odpowiedź.
-O twoją karę, razem z zarządem zdecydowaliśmy nie zgłaszać tego nigdzie, lecz jesteś zawieszona na 20 spotkań.
-Na ile?!- krzyknęła, a wszyscy spojrzeli na nią.
-Tak jak słyszałaś.
-Ale przecież to prawie do końca sezonu!
-Ana, nie mogę takich rzeczy lekceważyć. Decyzja już zapadła, na treningi oczywiście możesz chodzić.
-Co?! Super, że karzecie mnie za coś, czego nie zrobiłam! Proszę bardzo radźcie sobie beze mnie- krzyknęła i spojrzała na ojca, u którego było widać cień uśmiechu.
-Tak Cię to śmieszy?! Śmieszy Cię moja porażka? Fajnie się ogląda mój płacz, moje łzy, brawo dokonałeś tego płacze, jesteś z siebie dumny?! Zniszczyłeś mnie!- krzyknęła i wybiegła.
-Ana czekaj!- krzyknął Marc i pobiegł za nią.
-Marc, 20 meczów! 20!- krzyknęła i znowu zaczęła płakać.
-To szybko minie, nie płacz, proszę Cię. Chodź, dam Ci klucze do domu idź tam i czekaj na mnie.

Wzięła kluczyki i ruszyła do wyjścia, zastanawiając się co zrobić.

-Mogę u ciebie zamieszkać przez jakiś czas?- zapytała leżąc razem z Marciem w łóżku.
-Pewnie, jak długo będziesz chciała.
-Możemy podjechać po moje rzeczy?
-Dobrze, ale jutro idziesz do szkoły- pogroził jej palcem a ta z uśmiechem przytaknęła.

Stanęła przed drzwiami i lekko zapukała, na jej szczęście drzwi otworzyła Antonella.
-Ana!- krzyknęła i przytuliła dziewczynę.
-Przyszłam po swoje rzeczy, jest Leo?
-Tak.
-Super- powiedziała po cichu i weszła do domu.
-Ana!- krzyknął Thiago gdy tylko zobaczył siostrę, zwracając tym samym uwagę Messiego.
-Cześć maluchu jak się masz?- zapytała przytulając chłopca.
-Dobrze, ale tęsknie za tobą.
-Przyjdę do ciebie jutro.
-Przyjdziesz? A gdzie się wybierasz?- zapytał jej ojciec.
-To Cię nie powinno interesować, nie jesteś już moim ojcem- krzyknęła i pobiegła do pokoju.
-Ana zamieszka przez jakiś czas u mnie, tak będzie najlepiej- odparł obrońca.
-Co?! Ona ma wrócić do domu i odpowiedzieć za to, co zrobiła.
-Leo szanuje Cię, ale zastanów się, aż tak nie ufasz swojej córce?- zapytał a napastnik posmutniał.
-Dobrze, niech zamieszka u ciebie, ale opiekuj się nią- odparła Anto a Leo wyszedł z pokoju.
-Oczywiście.
-On to okropnie przeżywa- odparła gdy mężczyzna wyszedł.
-A Ana? Cały czas płacze, ale powiem Ci jedno wiem, że ona tego nie zrobiła.
-Ja też to wiem, ale Leo jest za bardzo uparty.
-Niech się lepiej zastanowi, bo traci córkę.

***
No i mamy nowy rozdział tak jak obiecałam jest dłuższy, następny za tydzień, może szybciej.
Do zobaczenia!
Kto by tu nie chciał usiąść?

9 komentarzy:

  1. Ja bym chciała <3 rozdział cudny

    OdpowiedzUsuń
  2. Juz czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To się narobiło ;/
    Czekam na kolejny ;*/Zuza

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział jestem pewna że ktoś porzucił jej te rzeczy do torby. Czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy ten next ???

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam , czekam , czekam ,czekam ,czekam ,czekam i nic :(

    OdpowiedzUsuń