piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział 9

***

Od incydentu w szatni minęło parę miesięcy, Ana musiała jeszcze pauzować przez 5 meczów, chociaż miała tego dość, za sprawą Marca chodziła na treningi. Przez ten cały czas mieszkała u Hiszpana, dalej nie potrafiła normalnie rozmawiać z ojcem, cały czas się kłócili, nie potrafili się dogadać.

***

Wyszła z samochodu i razem z piłkarzem ruszyła w stronę stadionu, gdy była już przed szatnią zatrzymała się i zaczęła przysłuchiwać.
-Myślisz, że to się uda?- zapytał głos dziewczyny w środku.
-Pewnie, wcześniej się udało, teraz już na pewno ją wyrzucą- odparła druga.
-To Lita, idź po Enrique- odparła Ana a piłkarz od razu wykonał jej polecenie.
-Widziałam, że to ty- odparła Ana wchodząc do szatni.
-Co tu robisz? Nie nauczyli Cię, że się nie podsłuchuje- zapytała wyraźnie zdziwiona.
-Po co to zrobiłaś?
-Jak to po co mówiłam, że masz się odwalić od Marca.
-I po to podłożyłaś mi te narkotyki i ten wisiorek. Czy ty jesteś normalna?! Myślałaś o drużynie!
-Gówno mnie obchodzi drużyna! Marc jest mój, tym razem Ci się udało, ale następnym obiecuje Ci, że wylecisz z tego klubu!
-Lita! To wszystko twoja sprawka?- zapytał zdziwiony trener, wchodząc do szatni.
-Ale to nie tak..
-Podłożyłaś Anie narkotyki i ten wisiorek?! Ona mogła trawić do więzienia, niesłusznie ją oskarżyłem i zawiesiłem! Wiesz ile przez to straciliśmy!
-To ja jestem najlepsza!- krzyknęła.
-Nie, nie jesteś! Wylatujesz z drużyny, jutro masz zdać wszystkie rzeczy!
-Co?!
-To, co słyszysz, już nie jesteś zawodniczką tej drużyny!- krzyknął, a piłkarka opuściła szatnie.

-Ana bardzo Cię przepraszam, mogłem Ci uwierzyć. Oczywiście sprostuje wszystko w mediach i możesz wrócić do gry. Przepraszam, że musiałaś tak długo czekać na sprawiedliwość.
-Ciesze się, że to już koniec- uśmiechnęła się.
-Zaraz na treningu poinformuje wszystkich a teraz przebierać się i na murawę- zaśmiał się i ruszył w stronę boiska.
-Udało się.
-Mówiłem, że prędzej czy później się uda, to była kwestia czasu- uśmiechnął się i spojrzał w twarz dziewczynie. Powoli zaczął zbliżać swoją twarz do jej.
-Co robicie gołąbeczki?- zaśmiał się Gerard, a oni speszeni odskoczyli od siebie.
-Nic wartego twojej uwagi- zaśmiała się dziewczyna i weszła do szatni.

Po paru minutach wszyła uśmiechnięta z szatni, cieszyła się, że to już jest za nią, już nikt nie będzie jej wmawiał, że zrobiła coś, chociaż twierdziła inaczej, najbardziej chciała zobaczyć minę ojca.
Stanęła koło Marca i uśmiechnęła się do pozostałych.
-Dzisiaj chciałbym zacząć od czegoś innego, a mianowicie od przeprosin. Chciałbym jeszcze raz przeprosić Ane, którą niesłusznie oskarżyłem o kradzież i posiadanie narkotyków.
-Co?!- krzyknął Messi.
-Lita została przyłapana i przyznała się, że to ona podłożyła to Anie, jeszcze raz przepraszam.
-I co? Kto miał racje?- zapytała stając naprzeciwko ojca a ten spuścił głowę.
-Nie masz już nic do powiedzenia? A w domu to miałeś pełno! Fajnie się na mnie krzyczało i mnie oskarżało!- krzyknęła, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Messi spojrzał na nią i pobiegł do szatni.
-Ana spokojnie- Marc stanął przy niej i przytulił ją.
-Super ojciec- odparła sarkastycznie.
-Pójdę z nim pogadać- odparł obrońca i ruszył do szatni.
-Dobra reszta do ćwiczeń- krzyknął trener.


W szatni...

-Messi co się z tobą dzieje?- zapytał Bartra wchodząc do szatni.
-Odejdź- odparł siedząc pod ścianą z twarzą ukrytą w dłoniach.
-Nie, Leo musicie pogadać, proszę Cię!
-Po co?! Po co mam z nią gadać? Ona nie chce mnie znać! Zniszczyłem jej życie! Jak mogłem w nią wątpić?! We własną córkę! Przez tak długi czas byłem na nią wściekły, a to ja zawiniłem, mogłem dać jej to wytłumaczyć, pomóc jej, ale nie! Musiałem postawić na swoim! Co ze mnie za ojciec!
-Najlepszy na świecie- odparła Ana wchodząc do szatni.
-Ana?- zapytał zdziwiony piłkarz, a Marc wyszedł z pomieszczenia.
-Było mi cholernie przykro, że mnie opuściłeś, ale rozumiem Cię.
-Ana bardzo Cię przepraszam, że Ci nie wierzyłem! Jak mogłem nie wierzyć własnej córce?! Jestem kompletnym idiotą! Mogłem z tobą porozmawiać, dać Ci się wytłumaczyć. Przepraszam!- krzyknął i znowu zaczął płakać.
-Tato- odparła powoli. Pierwszy raz tak się do niego zwróciła, ale w tym momencie czuła, że tak powinna zrobić.
-Tak cholernie bałem się, że Cię stracę, że jak znowu do tego wrócisz, to uciekniesz ode mnie, zostawisz nas- wyszeptał
-Nigdy was nie zostawię. To wy jesteście dla mnie najważniejsi. Anto, Thiago i ty tato. To wy pokazaliście mi czym jest prawdziwa miłość, życie w rodzinie. Kocham Cię- odparła i przytuliła się do Leo.
-Ja ciebie też córciu- jeszcze mocniej przytulił ją do siebie. Parę minut posiedzieli w ciszy, ciesząc się swoim towarzystwem.
-Nastraszymy ich?- zapytała dziewczyna.
-Jaki masz plan?- spytał, wstając z podłogi.

Po chwili Ana ruszyła w stronę murawy ze łzami w oczach, kawałek za nią szedł wściekły Messi.
Wszyscy na boisku przerwali ćwiczenia i ze strachem spojrzeli na przybyłych.
-Co się stało?- zapytał wystraszony Enrique.
-On..- odparła przez łzy i skuliła się na ziemi, a Leo kopnął piłkę w stronę bramki.
Dziewczyna spojrzała na miny pozostałych i w tym samym momencie razem z ojcem wybuchnęła śmiechem.
-Nabraliście się- krzyknęła a jej ojciec podszedł do niej i przytulił ją.
-Wy!- krzyknęli piłkarze i zaczęli gonić pozostałą dwójkę.
-Wierz, że to nie ładnie tak nas okłamywać- odparł Marc, przewracając dziewczynę na ziemie.
-Marc znowu?- odparła dziewczyna ze śmiechem.
-Martwiłem się!
-Słodko!- powiedziała i uśmiechnęła się w stronę piłkarza, a ten zaczął ją gilgotać.
-Czy my wam przeszkadzamy?- spytał Gerard, a para oderwała się od siebie i szybko wstała, widząc, że wszyscy ich obserwują.
-Geri zazdrosny jesteś?
-Czy my możemy zacząć trening?- zapytał ze śmiechem trener.

***

Po treningu Ana wróciła razem z Messim do domu.
-Ana?- zapytała Anto zdziwiona widokiem jej i Leo.
-Cześć- uśmiechnęła się szeroko i weszła do środka.
-Ana!- krzyknął Thiago i rzucił się na siostrę, która od razu wzięła go na ręce.
-Czy ktoś może mi wyjaśnić, co tu się dzieje?- zapytała zszokowana Antonella.
-Mówiłam, że dowiodę tego, że jestem niewinna i tak się stało. Lita przyznała się do wszystkiego.
-Naprawdę? To cudownie!- krzyknęła kobieta i przytuliła piłkarkę.
-A ja zrozumiałem, że jestem idiota i..- nie dokończył, bo Anto spojrzała na niego.
-Messi! Słownictwo!- krzyknęła i spojrzała na syna, który nie był zainteresowany rozmową rodziny.
-Przepraszam, no więc zrozumiałem, że byłem głupi, a moja córka jest najważniejsza.
-Długo Ci to zajęło, dobrze a teraz na obiad- odparła i ruszyła do kuchni a reszta za nią.

***

Tydzień później...

-Ana chodź tu- krzyknął Messi.
-O co chodzi?- odparła dziewczyna, wchodząc do pokoju.
-Mamy teraz przerwę w meczach i treningach więc jutro jedziemy do Argentyny, poznasz swoich dziadków.
-Ja.. ja się przejdę do Marca, wrócę wieczorem- odparła i wybiegła z domu.
-O co jej chodzi?- zapytał zdziwiony.
-Daj jej to przemyśleć, pierwszy raz pozna swoich dziadków.


-Marc!- krzyknęła dziewczyna, wbiegając do domu piłkarza.
-Ana? Co się stało?- zapytał, widząc roztrzęsioną piłkarkę.
-Ja chyba przeszkadzam- odparła speszona widząc jakąś dziewczynę w ramionach piłkarza.
-Ana to moja dziewczyna Melissa, Meli to moja przyjaciółka Ana.
-To ja już pójdę- powiedziała Ana i ruszyła do wyjścia.
-Przyjadę do ciebie wieczorem.

Dziewczyna wybiegła z domu piłkarza i skierowała się do parku. Usiadła na ławce i zaczęła płakać.
Bała się nadchodzących wydarzeń, spotkania z dziadkami. Do tego dziwnie się poczuła, jak okazało się, że Marc ma dziewczynę. Teraz będzie musiała dzielić się Marciem z inną, nie była pewna czy temu podoła.

-Ana co się stało?- zapytał Leo, widząc, że dziewczyna płakała.
-Nic tato.
-Ana- odparł stanowczo.
-Tato na prawdę nic się nie dzieje!- krzyknęła i pobiegła do pokoju.

Wieczorem w domu Messich pojawił się Bartra, od razu swoje kroki skierował do pokoju dziewczyny.
-Hej, co się dzisiaj stało?- zapytał wchodząc do środka.
-Cześć, wyjeżdżamy.
-Co?! Gdzie?!- zapytał zdziwiony.
-Ej spokojnie, jedziemy do dziadków do Argentyny.
-To super!
-Nie wiem, czy super, Marc ja się boje, boję się, że mnie nie zaakceptują- odparła ze strachem.
-Ciebie? Ty jesteś najlepszą osobą na świecie, na pewno Cię pokochają.
-Myślisz?
-Jestem tego pewny.
-Dobrze a teraz ty mi powiedź, od kiedy masz dziewczynę i czemu ja o tym nic nie wiem?!- zapytała, patrząc na niego groźnie.
-Chciałem Ci powiedzieć, jak będę widział, że to nie jest przelotny związek.
-A nie jest?
-Nie, ja zakochałem się w Melissie- powiedział a dziewczyna na te słowa posmutniała.
-To super! Chodź mi pomóc się spakować- odparła kończąc temat.
-Pewnie.
-Jaka tam jest pogoda?- zapytała, stojąc przed szafą.
-Pewnie ciepło, ale nie aż tak jak tu- odparł kładąc się na jej łóżku.
-Nie za wygodnie Ci?
-Mógłbym tu spać- rozmarzył się.
-A zapraszam- odparła ze śmiechem i wróciła do pakowania.

Po godzinie była już spakowana i siedziała razem z piłkarzem, bawiąc się piłką.
-Głodna jestem- powiedziała przerywając ciszę.
-To złaź na dół i sobie coś zrób.
-Ale nogi mnie bolą.
-Jak z dzieckiem- zaśmiał się i wziął ją na barana.
-Tylko uważaj na schodach, bo jeszcze mi się coś stanie i co będzie z drużyną?- odparła ze śmiechem.
-A co jak ja sobie coś zrobię?
-E ty to jesteś łamaga to i tak im się nie przydasz.
-Bo Cię zaraz zrzucę z tych schodów- odparł i wszedł z dziewczyną do kuchni.
-A wam co?- zapytał Leo, patrząc na dwójkę.
-Leniowi się chodzić nie chce.
-Ej- odparła i pokazała piłkarzowi język.
-Głodni?-zapytała Anto.
-Bardzo- odparli równocześnie i usiedli do stołu.

***

Mamy nowy rozdział :D 
Następny postaram się dodać 1 września, a później zobaczymy, wszystko będzie zależało od szkoły.
Dziękuje wam za ponad 3000 wyświetleń, jesteście super!!
Miłych ostatnich dni wakacji :D

Nasz mistrz!! 


sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział 8

***

Zaraz po szkole wróciła do domu i postanowiła ugotować coś na obiad. Wybitną kucharką nie była, ale coś potrafiła przygotować. Po godzinie obiad był już gotowy, a piłkarz właśnie wchodził do domu.
-Co tak ładnie pachnie?
-Zrobiłam obiad- powiedziała dumnie.
-Hmm... zastanowię się, czy nie zamieszkać z tobą na stałe jak będziesz mi gotować- zaśmiał się i usiadł do stołu.
-Smacznego- odparła i zaczęła jeść.
-Idziesz na swój trening?
-Nie.
-Ana, nie zaniedbuj tego, nie możesz zniszczyć takiego talentu.
-Tak? On sam się marnuje jak mnie zawiesili.
-Przestań proszę Cię masz iść, bo się obrażę.
-Dobrze, ale jutro dzisiaj pójdę na wasz.
-Jasne- wziął talerz i odłożył go do zmywarki-mam ochotę na basen, idziesz?- zapytał a dziewczyna ochoczo przytaknęła.


-Dobra zbieramy się- odparł Marc, patrząc na zegarek i wyszedł z basenu.
Po 20 minutach byli już przed stadionem.
-To już się olewa drużynę? Lepiej kraść i ćpać co?- zapytała Lita, gdy Ana weszła do szatni.
-Odwal się ode mnie.
-Dziewczyny chowajcie wszystko, bo złodziejka przyszła.
-A jak tam z Marciem? A przepraszam on Cie olał- odparła młodsza i zaśmiała się, widząc twarz piłkarki.
-Pożałujesz tego-syknęła i wyszła z szatni.
-Ana lepiej odpuść, bo to się może źle dla ciebie skończyć- odparła jedna z jej koleżanek.
-Gorzej być nie może a tej suki ja się nie zamierzam bać- odparła i wyszła na korytarz, witając się z piłkarzami.
-Hej Ana jak się trzymasz?- zapytał Xavi.
-To ty mnie nie uważasz za ćpunkę i złodziejkę?
-Oczywiście, że nie i żaden inny piłkarz, wszyscy jesteśmy z tobą.
-Chyba jednak nie wszyscy- spojrzała na wychodzącego z tunelu Messiego.
-Daj mu szansę.
-Jaką szansę, on nie jest już moim ojcem i sam sobie na to zasłużył- odparła odchodząc od piłkarza.
-Mogę z nimi trenować?- zapytała trenera.
-Dobrze, przyjdziesz jutro na swój trening?
-A niby po co?
-Ana daj spokój.
-Nigdy- powiedziała i odeszła w stronę rozgrzewających się piłkarzy.

Pierwsza część treningu minęła szybko, Ana unikała Leo i wszystkie ćwiczenia wykonywała z Marciem, na koniec przyszedł czas na mecz. Stanęła naprzeciwko ojca, szybko spojrzała na niego i odwróciła wzrok. Pierwsza połowa minęła szybko i zakończyła się wynikiem 3-3. Na początku drugiej to drużyna Messiego przejęła inicjatywę, Ana cofnęła się do obrony i ruszyła, widząc biegnącego z piłką ojca. Wiedziała co chce zrobić i zaczęła realizować swój plan.
Podbiegła do piłkarza i wślizgiem przewróciła go na ziemi, po chwili słysząc gwizdek.
-Oj przepraszam- powiedziała stając nad piłkarzem z uśmiechem na twarzy.
-Zrobiłaś to specjalnie- syknął zwijając się z bólu.
-To też mi zarzucisz?- zapytała i odeszła w stronę Marca.
-Ana! Jutro gramy mecz, on nie może być kontuzjowany!- krzyknął trener.
-No oczywiście, może za to też mnie zawiesicie! Obchodzicie się z nim jak z bogiem! On jest zwykłym piłkarzem z talentem! Mam dość tego klubu!- krzyknęła i wybiegła do szatni, zaraz za nią pobiegł Marc.
-Zrobiłaś to specjalnie- odparł zatrzymując ją w szatni.
-Tak i co z tego?
-Ana, nie możesz tak robić, chcesz, żebyśmy przegrali?
-Marc on mnie skrzywdził. Ja musiałam się odegrać.
-Ale nie tak! Obiecaj mi, że już tego nie zrobisz.
-Dobrze, idę się przejść do Thiago.
-Przyjadę po ciebie wieczorem- pocałował ją w policzek i wyszedł z szatni.


Po 30 minutach była już pod domem.
-Cześć kochanie- odparła Anto i wpuściła ją do domu.
-Hej maluchu jak się masz?- zapytała, przytulając chłopca.
-Dobrze, pogramy w piłkę?
-Oczywiście- chwyciła chłopca za rękę i ruszyła z nim na podwórko.
Po dwóch godzinach Thiago zasnął w ramionach siostry.
-Zaniosę go do pokoju- odparła i ruszyła na górę.
W drodze powrotnej weszła do swojego pokoju, usiadła na łóżku i rozejrzała się wokoło.
Wszystko wyglądało tak samo, spojrzała na zdjęcie leżące na biurku i wzięła je do ręki.
Po jej policzkach popłynęły łzy, mimo wszystko kochała ojca, to on uratował ją przed dalszym życiem w domu dziecka. Jednak nadal bolało ją to, że jej nie ufa, nie dał jej nawet tego wytłumaczyć.

Otarła łzy i ruszyła na dół, gdy usiadła w salonie do domu wszedł piłkarz.
-Co Ci się stało?- zapytała Anto, widząc, że Leo utyka.
-Spytaj się moją córkę -odparł widząc Ane w domu.
-To było przez przypadek, ale oczywiście ty mi nie wierzysz, nic nowego.
-Jasne.
-Jeszcze nie wiem jak, ale udowodnię, że to nie ja ukradłam ten pieprzony wisiorek i zobaczymy, co wtedy powiesz TATO- ostatnie słowo wysyczała i wyszła z domu.
Wściekła w 10 minut doszła do domu piłkarza.
-Ana? Miałem po ciebie przyjechać.
-Wiem, ale nie mogłam tam już zostać.
-Co się stało? Leo?
-Tak- odparła i opowiedziała piłkarzowi historię.

***

Następnego dnia wieczorem siedziała na ławce rezerwowych i oglądała mecz.
Miała iść na trybuny, ale Marc załatwił jej miejsce na ławce.
-Ale jutro widzę Cię na treningu- odparł trener.
-Dobrze.
Pierwsza połowa przebiegała źle dla Dumy Katalonii, przygrywali 1-0 z Malagą a ich skuteczność nie zachwycała.
Dziewczyna chwyciła kartkę do ręki i zaczęła rozrysowywać grę.
-Co robisz?- zapytał Marc.
-Próbuję dowiedzieć się czemu przegrywacie- powiedziała a Marc już się nie odezwał.
Gdy rozbrzmiał gwizdek na przerwę dziewczyna zerwała się i podbiegła do Suareza.
-Luis zaczekaj!
-O co chodzi?- zapytał zdziwiony.
-Mam pewien plan na drugą połowę, powinien się udać, przekaż to piłkarzom ok?- zapytała wręczając mu kartkę.
-Jasne.
-A i jeszcze jedno spróbuj brać więcej na siebie, nie musisz wszystkiego podawać do Neya czy Messiego, spróbuj indywidualnych akcji. I strzały z dystansu a resztę masz na kartce. Jakby co to nie jest ode mnie i niech Enrique lepiej nie wie- uśmiechnęła się i ruszyła w stronę ławki rezerwowych.
-Co ty kombinujesz?- zapytał Marc.
-Pomagam wam wygrać.
Po 15 minutach piłkarze zaczęli wychodzić na murawę, Ana odszukała wzrokiem piłkarza z 9 na plecach, a ten dyskretnie skinął głową i uśmiechnął się.
Drugą połowę zaczęła Barcelona, od razu ruszyli pod bramkę przeciwnika, wymieniając szybko piłkę.
Messi podał do Rakiticia, który zgodnie ze wskazówkami poszukał sobie miejsca i oddał strzał, zaskoczony bramkarz Malagi po chwili wyciągał piłkę z bramki.
W następnych minutach było podobnie, Barcelona dominowała, grała szybką piłkę, częściej akcje szły bokami, a środek pola nie był już tak obciążony.
-Co się stało trenerze?- zapytała Ana, widząc twarz Enrique.
-Co im się stało? Nie mówiłem im, że tak mają grać, chociaż wygląda to świetnie.
-Proszę im zaufać, wiedzą co robią.
Do końca Barcelona dominowała, jednak na tablicy wyników widniał wynik 1-1 do końca meczu zostały 2 minuty. Barcelona ruszyła z kolejnym atakiem, Neymar podał do Messiego a ten posłał piłkę do Suareza, który rozglądnął się i ruszył w kierunku bramki, mijając kolejnych piłkarzy. Przy końcu przyśpieszył i silnym strzałem wpakował piłkę do bramki.
Urugwajczyk od razu ruszył w kierunku ławki rezerwowych i wyciągnął dziewczynę na boisko, przytulając ją do siebie.
-Udało się- szepnął.
-Mówiłam, wystarczy mi zaufać a teraz leć cieszyć się-  uśmiechnęła się i razem z Bartrą ruszyła do tunelu.


***
Tak jak obiecałam mojemu anonimkowi rozdział jest dzisiaj, następny pojawi się jak zobaczę większą aktywność.
Nie zawiedźcie mnie :)

A i jeśli chodzi o mecz, powiedzmy, że były to moje spostrzeżenia w okresie pierwszych meczów Suareza w Barcie ;)

czwartek, 13 sierpnia 2015

Rozdział 7

***

Od 2 miesięcy grała w klubie, chodziła do szkoły i w wolnej chwili siedziała u Marca.
Zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej, wspierali się w trudnych chwilach, śmiali, bawili jak małe dzieci. Nieraz rozumieli się bez słów.
Zaraz po szkole wpadła do domu, zjadła obiad i pobiegła na trening.
Na stadionie minęła się z tatą i ruszyła do szatni, w której były już wszystkie piłkarki.
Poszła do ubikacji i gdy wróciła była już sama, założyła korki i pobiegła na murawę.

Trening przebiegł szybko i w miłej atmosferze. Z boiska schodziła z Martą, rozmawiały o nadchodzącym meczu z Valencia.
-To ona!- krzyknęła Lita, gdy tylko Ana pojawiła się w szatni. Wszystkie dziewczyny i trener patrzyli na dziewczynę.
-O co chodzi?- zapytała zdziwiona.
-Ukradłaś mi mój szczęśliwy wisiorek, który dostałam od rodziców.
-Co?!
-Trenerze, to ona, wychodziła ostatnia z szatni i przecież wszyscy wiemy skąd pochodzi- zakpiła.
-To Cię nie powinno interesować- powiedziała przez zaciśnięte zęby.
-Ana rozumiesz, że to poważne oskarżenie, więc proszę Cię, żebyś wyciągnęła wszystko z torby.
-Proszę bardzo!- krzyknęła i obróciła torbę, z której zaczęły wylatywać wszystkie rzeczy, na nieszczęście Any wyleciał także wisiorek i woreczek z narkotykami.
-To nie moje! Nie wiem jak to się tu znalazło!- krzyknęła a trener podniósł wisiorek i woreczek.
-Czy to twoje?- zapytał Lity.
-Tak! A nie mówiłam. Złodziejka i do tego ćpunka.
-Ana chodź ze mną, muszę zawiadomić twojego ojca.
-Trenerze, ale to nie jest moje, nie wiem, jak to się tu znalazło!
Po paru minutach do gabinetu wpadł Messi.
-O co chodzi?- zapytał zdziwiony.
-Leo, przyłapałem dzisiaj Ane na kradzieży, do tego miała przy sobie narkotyki- ręką wskazał na woreczek, który leżał na jego biurku.
-Co?! Ana wytłumacz mi to!
-Leo spokojnie, Ana jutro poinformuje Cię, jaka będzie kara.
-Ale to nie jest moje!- krzyknęła piłkarka.
-Tak, a co robiło w twojej torbie i do tego kradzież! Znowu powtarzasz to, co kiedyś!
-Jasne po, co masz wierzyć własnej córce!
Proszę bardzo mam to gdzieś! Ja zdania nie zmienię!- krzyknęła i wybiegła z biura.
Po chwili dogonił ją Messi i szarpnął za rękę.
-Do samochodu- krzyknął wściekły.
-Nie!
-Ana, do samochodu bez dyskusji!- wściekła wykonała polecenie ojca i po paru minutach byli pod domem.
Gdy tylko samochód zatrzymał się, piłkarka chwyciła torbę i pobiegła do pokoju.
-Co się stało?- zapytała zdziwiona Anto.
-Co się stało?! To smarkula kradnie i do tego ćpa! -ryknął Leo.
-Co?!
-Enrique przyłapał ją na kradzieży, a do tego miała przy sobie narkotyki!
-Leo uspokój się! Musisz z nią na spokojnie porozmawiać. Może to nie tak.
-A jak? Jak wytłumaczysz to, że kradła?!

***

Ana wpadła do pokoju i zaczęła wrzucać do torby ubrania. Nie zamierzała zostawać w tym domu.
Była wściekła, została oskarżona za coś, czego nie zrobiła. Ale jak miała się bronić skoro wszyscy byli przeciwko niej, nie miała szans.

Chwyciła torbę i zeszła na dół przysłuchując się rozmowie rodziców.
-A jak wytłumaczysz to, że kradła?!- krzyknął jej ojciec.
-Jasne, po co masz wierzyć własnej córce! Proszę bardzo, wierz sobie wszystkim tylko nie mi!
Dziękuje Ci, że pokazałeś mi, że nie mam nikogo. Nie mam żadnego oparcia, nikomu nie mogę zaufać.
Proszę bardzo, możesz mnie zawieść do domu dziecka, nie jesteś pierwszy i pewnie nie ostatni!
Albo wiesz co? Nie kłopocz się, już mnie nie zobaczysz!- krzyknęła i wybiegła z domu.

Biegła przed siebie potrącając ludzi wokoło, łzy spływały jej po twarzy, jednak ona się tym nie przejmowała. Wiedziała, że tylko jedna osoba jej teraz pomoże.
Stanęła przed drzwiami piłkarza i zapukała.
-Ana? Co się stało?- zapytał zszokowany Marc.
-Nienawidzę go!- krzyknęła.
-Spokojnie- przytulił ją do siebie i zaprowadził do pokoju.
Dopiero gdy dziewczyna się uspokoiła, mógł zacząć rozmowę.
-Powiesz mi, co się stało?
Dziewczyna powoli opowiedziała piłkarzowi, co się stało, nie omijając kłótni w domu.
-Ana powiedz mi jedno, to nie ty ukradłaś ten wisiorek?- zapytał niepewnie piłkarz.
-Oczywiście, że nie. Dobrze kiedyś kradłam, wiem, ale to nie znaczy, że człowiek nie może się zmienić!
-A te narkotyki?
-Nie wiem, kto mi je tam podłożył. Ja nigdy nie ćpałam i nie będę.
-Wierze Ci, ale teraz nic nie zrobisz, chodź spać jutro masz szkołę i trening.
-Nie chcę iść do szkoły- powiedziała a samotna łza spłynęła po jej policzku.
-Dobrze, ale tylko jutro a teraz chodź.
-Mogę spać z tobą?
-Jasne.

***

Następnego dnia z rana pojechała z piłkarzem na trening choć nie chciała widzieć ojca Marc nalegał, bał się, że dziewczyna może sobie coś zrobić.
Piłkarz szybko przebrał się i usiadł na ławce, przytulając dziewczynę, wiedział, że musi jej być teraz ciężko, dlatego chciał być przy niej.
Ana, gdy tylko zobaczyła ojca, zaczęła płakać. Messi skrzywdził ją, nie potrafiła mu wybaczyć tego, że w nią zwątpił.
Leo chciał do niej podejść, leczy ona od razu wstała i pobiegła w przeciwną stronę.
-Ja idę się rozgrzewać, bądź dzielna- pocałował ją w czoło i pobiegł do grających piłkarz.
-Ana podejdź tu- krzyknął Enrique, gdy tylko pojawił się na murawiem a piłkarz spojrzeli na nich.
-O co chodzi?- zapytała, ale znała odpowiedź.
-O twoją karę, razem z zarządem zdecydowaliśmy nie zgłaszać tego nigdzie, lecz jesteś zawieszona na 20 spotkań.
-Na ile?!- krzyknęła, a wszyscy spojrzeli na nią.
-Tak jak słyszałaś.
-Ale przecież to prawie do końca sezonu!
-Ana, nie mogę takich rzeczy lekceważyć. Decyzja już zapadła, na treningi oczywiście możesz chodzić.
-Co?! Super, że karzecie mnie za coś, czego nie zrobiłam! Proszę bardzo radźcie sobie beze mnie- krzyknęła i spojrzała na ojca, u którego było widać cień uśmiechu.
-Tak Cię to śmieszy?! Śmieszy Cię moja porażka? Fajnie się ogląda mój płacz, moje łzy, brawo dokonałeś tego płacze, jesteś z siebie dumny?! Zniszczyłeś mnie!- krzyknęła i wybiegła.
-Ana czekaj!- krzyknął Marc i pobiegł za nią.
-Marc, 20 meczów! 20!- krzyknęła i znowu zaczęła płakać.
-To szybko minie, nie płacz, proszę Cię. Chodź, dam Ci klucze do domu idź tam i czekaj na mnie.

Wzięła kluczyki i ruszyła do wyjścia, zastanawiając się co zrobić.

-Mogę u ciebie zamieszkać przez jakiś czas?- zapytała leżąc razem z Marciem w łóżku.
-Pewnie, jak długo będziesz chciała.
-Możemy podjechać po moje rzeczy?
-Dobrze, ale jutro idziesz do szkoły- pogroził jej palcem a ta z uśmiechem przytaknęła.

Stanęła przed drzwiami i lekko zapukała, na jej szczęście drzwi otworzyła Antonella.
-Ana!- krzyknęła i przytuliła dziewczynę.
-Przyszłam po swoje rzeczy, jest Leo?
-Tak.
-Super- powiedziała po cichu i weszła do domu.
-Ana!- krzyknął Thiago gdy tylko zobaczył siostrę, zwracając tym samym uwagę Messiego.
-Cześć maluchu jak się masz?- zapytała przytulając chłopca.
-Dobrze, ale tęsknie za tobą.
-Przyjdę do ciebie jutro.
-Przyjdziesz? A gdzie się wybierasz?- zapytał jej ojciec.
-To Cię nie powinno interesować, nie jesteś już moim ojcem- krzyknęła i pobiegła do pokoju.
-Ana zamieszka przez jakiś czas u mnie, tak będzie najlepiej- odparł obrońca.
-Co?! Ona ma wrócić do domu i odpowiedzieć za to, co zrobiła.
-Leo szanuje Cię, ale zastanów się, aż tak nie ufasz swojej córce?- zapytał a napastnik posmutniał.
-Dobrze, niech zamieszka u ciebie, ale opiekuj się nią- odparła Anto a Leo wyszedł z pokoju.
-Oczywiście.
-On to okropnie przeżywa- odparła gdy mężczyzna wyszedł.
-A Ana? Cały czas płacze, ale powiem Ci jedno wiem, że ona tego nie zrobiła.
-Ja też to wiem, ale Leo jest za bardzo uparty.
-Niech się lepiej zastanowi, bo traci córkę.

***
No i mamy nowy rozdział tak jak obiecałam jest dłuższy, następny za tydzień, może szybciej.
Do zobaczenia!
Kto by tu nie chciał usiąść?

sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział 6

***

Od miesiąca Ana była członkiem tej cudownej rodziny. Pokochała ich całym sercem, z Thiago dogadywała się wspaniale, potrafiła przesiedzieć z nim cały dzień i noc, gdy rodzice chcieli gdzieś wyjść, kochała tego malca.
Wraz z rodziną i częścią piłkarzy Barcelony przez tydzień była na Ibizie.
Nigdy jeszcze tak dobrze się nie bawiła, czuła się tam jak w niebie.
Jeszcze mocniej zżyła się z piłkarzami Barcelony a najbardziej z Marciem.
Nigdzie nie wychodzili sami, zawsze można było ich spotkać razem.
Ana czuła, że w końcu znalazła prawdziwego przyjaciela, na lata.

W klubie też czuła się wspaniale, jutro miała rozegrać swój pierwszy mecz w barwach Barcelony.
Długo czekała na tą chwilę, miała nadzieje, że zagra dobrze.
Dziewczyny przyjęły ją bardzo dobrze, zaprzyjaźniła się prawie ze wszystkimi, lecz był jeden wyjątek a była nim Lita, która nienawidziła Any, bo jak sama twierdziła, zabrała jej Marca.

***

Przebrana wyszła z szatni i powoli ruszyła na murawę, na której ćwiczyli piłkarze.
Przywitała się z trenerem i po cichu ruszyła w stronę Marca, który był odwrócony do niej plecami.
Ręką pokazała, by reszta była cicho i w biegu wskoczyła na piłkarza a ten nie wiedząc co się stało przewrócił się. Wszyscy zaczęli się śmiać z dziewczyną na czele.
-Oj coś kiepski jesteś Marc, jak nawet sam nie potrafisz utrzymać się na nogach- krzyknęła ze śmiechem Ana i zaczęła uciekać przed piłkarzem.
Po paru minutach biegania Marc złapał piłkarkę i przewrócił ją na murawę.
-I kto teraz nie potrafi utrzymać się na nogach?
-Dobra złaź ze mnie ciężki jesteś- piłkarz słysząc to jeszcze mocniej przywarł do dziewczyny.
-Marc!
-Przyjdziesz dzisiaj do mnie?- zapytał podnosząc się z ziemi.
-A co masz mi do zaoferowania?- zapytała drocząc się z nim.
-Kolację przy świecach, cudowną kąpiel i dziki seks.
-Hmm.. Kusząca propozycja, myślę, że skorzystam- zaśmiała się i ruszyła w stronę ławki rezerwowych widząc wzrok trenera.
-Przyjadę po ciebie po twoim treningu- dodał Marc, odchodząc od dziewczyny.

***

-Będziesz jutro na meczu?- zapytała, leżąc Marcowi na kolanach.
-No nie wiem, nie gra nikt wart mojej uwagi- odparł poważnie.
-Marc!- uderzyła piłkarza.
-Jasne, że będę, nie przegapię twojego debiutu-zaśmiał się.
-Mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze.
-Pewnie, że tak, będziesz najlepsza i strzelisz dla mnie gola.
-Dla ciebie?- zapytała, unosząc brew.
-A dla kogo innego?
-Hmm.. dla Leo, Thiago..
-Ej!- krzyknął, udając oburzonego.
-Dobrze, dobrze, jak strzele to będzie dla ciebie, ale przez to narażam się Licie.
-Tej wytapetowanej blondynce?
-Taa.. podobasz jej się.
-Nie w moim typie.
-Idziemy do basenu?- zapytała, wstając.
-Zwariowałaś? Jest 23.
-No i co? Ciepło jest, chodź- krzyknęła do piłkarza i pobiegła na podwórko.
-Jesteś nienormalna- zaśmiał się i wskoczył do basenu.

***

Stanęła przy linii bocznej i czekała aż koleżanka zejdzie z boiska. Była 50 minuta a na tablicy wyników widniał niekorzystny wynik dla Barcelony. Spojrzała na trybuny i uśmiechnęła się, widząc Marca i resztę pierwszej drużyny.
Gdy tylko dostała piłkę, ruszyła pędem do przodu, minęła ostatnią zawodniczkę i z całej siły uderzyła w piłkę, która wpadła do bramki.
Podbiegła do trybuny, na której siedział Marc i ukłoniła się, po chwili tonąc w uściskach piłkarek.
Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 3-2 dla Barcelony a wszystkie gole strzeliła Ana.

-Gratulacje- powiedział Messi i wyściskał córkę.
-Dziękuje.
-Przepiękne gole- usłyszała za sobą i po chwili tonęła w uścisku Marca.
-Odwieź ja dzisiaj do domu, też musimy się nacieszyć- zaśmiał się Leo i razem z resztą rodziny ruszył w stronę samochodu.


***

Miał być długi a wyszło inaczej, przepraszam, myślę, że następny będzie już dłuższy.
To macie taki prezent ode mnie z okazji moich urodzin.
A tu fotki z Camp Nou :)