niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział 25

***

6 miesięcy później..


Marc Bartra obiecujący młody Hiszpan, piłkarz Barcelony. Miał przed sobą całe życie, karierę. Mówił się, że w przyszłości będzie godnym następcą Carlesa Puyola. Jednak przez jeden wypadek, jeden wieczór jego kariera legła w gruzach. Jednak czy powinniśmy na to patrzeć?

Oddał swoje życie, zdrowie, karierę by uratować Ane Messi! 
Tyle miesięcy leży w śpiączce a lekarze nie dają mu już szans na wybudzenie się.
Władze klubu zaczynają szukać nowego obrońcy. Wszystko wraca powoli do normy tylko jedna osoba zmieniła się od tego wypadku nie do poznania. A była nią właśnie Ana.
Jak informują nasze źródła codziennie przesiaduje u piłkarza, stroni od życia publicznego, nie chodzi na treningi, nie odzywa się do nikogo.
Jak dalej potoczy się jej kariera? Czy zdoła się podnieść po tej stracie? I ostatnie najważniejsze pytanie Czy jeszcze ktokolwiek wierzy, że Marc Bartra się obudzi?

 Przeczytała część artykułu i rzuciła gazeta w ścianę.
Ona wierzyła, z całych sił wierzyła, że się obudzi i wszystko będzie jak dawniej, że znowu zobaczy jego cudowne zielone oczy, uśmiech, że znowu będzie mogła się do niego przytulić, poczuć się bezpiecznie.
Usłyszała pukanie do drzwi i po chwili w pokoju pojawił się Leo, dziewczyna szybko otarła łzy i spojrzała w stronę ojca.
-Chyba pora już porozmawiać co?-zapytał podchodząc do niej.
-Przepraszam, nie daje już rady, to wszystko moja wina! Od tylu miesięcy tam leży a mi go tak cholernie brakuje! To ja tam powinnam leżeć! Nie on!-krzyknęła i znowu wybuchła płaczem.
-Ana co ty wygadujesz?! Nigdy tak nie mów! To nie jest twoja wina!
-Jest! Gdybym nie pojawiła się w waszym życiu to tego wszystkiego by nie było! Marc by normalnie żył a wy bylibyście szczęśliwą rodziną! Ja tylko wszystko psuje!
-Ana czy ty siebie słyszysz?! Nic by nie było dobrze! Zmieliłaś wiele w życiu nas wszystkich! Pomogłaś Barcelonie w wielu meczach, to też dzięki tobie wybraliśmy w zeszłym sezonie tyle trofeów a w tym znowu mamy szanse, to dzięki tobie reprezentacja Hiszpanii wygrała Euro, zmieniłaś mnie, Anto i Thiago, nigdy nie byliśmy tak zżyci jak teraz. dzięki tobie Marc tak się zmienił, nigdy nie widziałem go tak szczęśliwego. A ten wypadek niczego nie zmienił rozumiesz!
-Przepraszam!-powiedziała i przytuliła się do ojca.
-Pamiętasz co obiecałaś mi wtedy w Argentynie? Że nigdy się nie poddasz!
-Wiem tato.
-Więc się nie poddawać, za niedługo będzie lepiej, wiem to.
-Mógłbyś mi kupić bilet na jutro do Madrytu?-zapytała gdy tylko się uspokoiła.
-Po co?-zapytał zdziwiony
-Chciałabym porozmawiać z Ikerem. Mógłbyś mi kupić też bilet na ich mecz? Za wszystko oddam Ci pieniądze.
-Ana jesteś moją córką i za nic nie będziesz mi oddawać pieniędzy. Zaraz Ci zarezerwuje bilet na samolot i kupie na mecz-powiedział i wziął laptopa.
-Gotowe, wylot masz o 10, mecz jest na 16 więc bądź szybciej na stadionie, masz też wejściówki na murawę żebyś nie musiała go szukać.
-Dziękuje, zostaniesz ze mną?-zapytała.
-Oczywiście-powiedział i położył się koło córki.

***

Po końcowym gwizdku podniosła się z siedzenia i ruszyła na murawę.
Spojrzała na boisko i zobaczyła piłkarzy żegnających się. Podeszła bliżej i jako pierwszy zauważył ją Cristiano.
-Ana? Co tam u ciebie?-zapytał podchodząc do dziewczyny jednak ta poczuła łzy w oczach. Portugalczyk szybko to zauważył i mocno przytulił piłkarkę.
-Mógłbyś zawołać Ikera?-zapytała a ten bez słowa odszedł kilka kroków.
-Casillas!-krzyknął a wszyscy na boisku spojrzeli na nich.
Hiszpan gdy tylko usłyszał swoje nazwisko od razu podszedł do pary.
-Cześć Ana co tu robisz?-zapytał witając się z nią.
-Możemy porozmawiać?
-Oczywiście, ale w domu, chodź przywitasz się ze wszystkimi-powiedział i chwycił ją za rękę ciągnąc do szatni.
-Dziwnie tu macie, inaczej-powiedziała rozglądając się po pomieszczeniu. Usiadła koło Ikera i spojrzała na piłkarzy wchodzących do szatni.
-O witamy piękną panią!-krzyknął Ramos.
-Cześć Sergio-powiedziała i przytuliła się do piłkarza.
-Zmykaj na korytarz za chwilę do ciebie przyjdę-powiedział Iker gdy większość zaczęła się rozbierać.
-W swoim życiu widziałam więcej niż bym chciała, na przykład nagich Hiszpanów biegających po hotelu-powiedziała i spojrzała wymowie na Ramosa i Alonso a piłkarze wybuchnęli śmiechem.
-Byliśmy pijani-powiedział zażenowany Xabi.
-Szkoda, że to ja musiałam się tłumaczyć przed trenerem gdy zdjęcia wyciekły do internetu.
-Moja wina, że ten idiota Torres wrzucił to na instagrama!-bronił się Sergio a reszta piłkarzy tarzała się ze śmiechu. Dziewczyna uśmiechnęła się i zadrżała z zimna. Tak szybko rano się pakowała, że nie zdążyła zabrać kurtki.
-Trzymaj, jest twoja!-krzyknął Ronaldo i rzucił dziewczynie klubową bluzę.
-Dziękuje-powiedziała i wyszła z pomieszczenia.
-Cris dobrze się czujesz?-zapytał Fabio.
-Co?
-Oddałeś swoją bluzę bez kłótni?!
-O co wam chodzi?!-zapytał oburzony.
-Crisiano nie pakuj się w nic, to córka Messiego-powiedział Pepe.
-Odwalcie się!-krzyknął wkurzony i wszedł pod prysznic.

***

-O czym chciałaś porozmawiać?-zapytał gdy siedzieli u niego na kapanie.
-Pomóż mi Iker, nie daje już sobie rady. Marc już od tak długo jest w śpiączce a ja zaczyna wątpić czy się obudzi!
-Nie możesz wątpić! Wiem przez co przeszłaś ale dajesz radę tak długi czas to i daj jeszcze przez chwilę. Będzie dobrze, czuję to.
-Iker ale to tak długo trwa! To wszystko moja wina!
-Powiedz tak jeszcze raz a nawrzeszczę na ciebie. To nie jest twoja wina i wbij to sobie w końcu do głowy!-powiedział i przytulił dziewczynę.
Ana wiedziała, że Hiszpan zawsze jej pomoże, odkąd poznała go na zgrupowaniu. Był dla niej jak ojciec, zawsze ją wysłuchał, pomógł. Uwielbiała go.


-Ana!-krzyknął dziennikarz i podbiegł do piłkarki.
-O co chodzi?-zapytała.
-Udzielisz mi krótkiego wywiadu?
-Dobrze-powiedziała i spojrzała ma mężczyznę.
-Wczoraj byłaś na meczu Realu, po spotkaniu pojechałaś do Casillasa, teraz masz bluzę Realu. Czy to coś oznacza?
-Dlaczego ma to od razu coś oznaczać? Nie mogę po prostu pójść na mecz i spotkać się z przyjaciółmi?
-Do kogo należy ta bluza?-zapytał dociekliwy.
-Do mojego przyjaciela Cristiano Ronaldo.
-Nie sądzisz, że to zaostrzy tylko konflikt między Portugalczykiem a twoim ojcem?
-Konflikt?! Jaki znowu konflikt? Tą pieprzoną historię wymyśliliście sobie wy! Nie ma żadnych nieporozumień na linii Messi- Ronaldo czy wy to zrozumiecie?! Wymyśliliście sobie głupią historię, którą ciągniecie przez lata, a która nie istnieje. Zrozumiecie to w końcu? Miedzy tymi piłkarzami jest tylko sportowa rywalizacja. Nic poza tym! To są dwaj wielcy piłkarze, z wielkimi talentami a wasze historie niszczą ich. Zastanówcie się co zrobicie jak ich już zabraknie w sporcie!-krzyknęła i zła weszła do domu.
-Ana? Od kogo to bluza?-zapytał zdziwiony Leo.
-Od Cristiano! Ty też masz jakiś problem!-krzyknęła.
-Nie.
-Przepraszam!-dodała po chwili zdając sobie sprawę z tonu swojego głosu.
-Nic się nie stało-powiedział i przytulił córkę.
-Muszę iść do Marca-powiedziała i odwróciła się do drzwi.
-Spokojnie, zjemy razem śniadanie i zawiozę Cię dobrze?
-Dziękuje-powiedziała i przytuliła się do ojca.
-Kocham Cie-powiedział i mocno objął córkę.
-Mogę dzisiaj zabrać Thiago?-zapytała przy śniadaniu.
-Gdzie?
-Zaniedbałam przez ostatnie miesiące was a ty bardziej jego, przepraszam was, chciałabym to wam jakoś wynagrodzić. Wpadniemy na chwilę do Marca, pochodzimy po mieście, zjemy coś i przyjdziemy na trening taty.
-Oczywiście, że możesz. Będzie zachwycony-powiedziała Anto zdziwiona odmianą jaka zaszła w dziewczynie.
Po śniadaniu Ana ruszyła do pokoju brata, weszła do środka a chłopiec powoli zaczął się budzić.
-Ana?-zapytał i przytulił siostrę.
-Wstawaj, ubieraj się i wychodzimy.
-Gdzie?-zapytał zaciekawiony.
-Dzisiaj spędzasz dzień ze mną, pochodzimy trochę po mieście a później zobaczymy-powiedziała i razem z chłopcem zeszła do kuchni.
Po posiłku ruszyli na miasto. Przez parę godzin chodzili po Barcelonie, bawili się na placu zabaw i na plaży. Wpadli też na chwilę do Marca, który nadal był w śpiączce. Ana była z siebie dumna, w końcu powoli zaczęła stawać na nogi.
Po całym dniu razem z bratem ruszyła na stadion, obiecała sobie, że będzie silna i nigdy się nie podda. Dla niego, dla Marca.
-Dobrze Cie widzieć-powiedział Enrique gdy tylko weszli na murawę.
-Mogę jutro przyjść na trening?-zapytała kładąc się na murawie.
-Oczywiście-powiedział i kopnął piłkę w kierunku Thiago. Ucieszony chłopiec pobiegł z nią w stronę bramki.
-Kogo ja widzę-powiedział Xavi podchodząc do dziewczyny.
-Cześć Xavi.
-Jak się czujesz?
-Zdecydowanie lepiej, staje wreszcie na nogi-powiedziała uśmiechając się.
-Brakowało mi tego-odparł i przytulił piłkarkę.
Dziewczyna wstała i pobiegła na bramkę a jej brat strzelał gole.
-Gol!-krzyknął Thiago i przewrócił się na murawę, po chwili dołączyła do niego dziewczyna.
-Co wy tu wyprawiacie?-zapytał Leo podchodząc do dzieci.
-Gramy!-odparli równocześnie.
-Thiago strzelił właśnie bramkę w finale Ligi Mistrzów-powiedziała Ana a Leo wziął syna na ręce.
-Brawo mój piłkarzu-powiedział i przytulił dzieci.

Następnego dnia usiadła na trybunach razem z rodziną. Przed wyjazdem była spora kłótnia między Leo a Anto. Mianowicie, Anto była w 9 miesiącu ciąży, termin porodu był za kilka dnia a Argentynka uparła się by być na meczu. Leo zgodził się tylko pod warunkiem, że Ana zostanie z nimi na trybunach.

Pierwsza połowa minęła spokojnie i Barca wygrywała 2-0, Na początku drugiej Luis podwyższył wynik a piłkarze zaczęli grać spokojniej.
-Ała!-krzyknęła Anto.
-Co się stało?-zapytała przestraszona Ana.
-Chyba się zaczęło!-krzyknęła łapiąc się za brzuch.
-Co?!-krzyknęła lecz szybko się opanowała i pomogła mamie zejść z trybun.
-Thiago zostań z mamą ja zaraz przyjdę-powiedziała i pobiegła po lekarza, po chwili Anto była już w karetce.
-Leo!-powiedziała między falami bólu.
-Zaraz po niego pójdę, Thiago zostanie ze mną, przyjedziemy do szpitala-krzyknęła i chwyciła brata na ręce.
-Nie możecie tu wejść w trakcie meczu-powiedział ochroniarz zatrzymując ich.
-Kurwa! Moja mama rodzi, jeśli nas nie wpuścisz, będziesz żałował tej decyzji-powiedziała a ochroniarz przepuścił ich.
-Ściągnij tatę!-krzyknęła zdyszana.
-Co?! Dlaczego?!-zapytał zdziwiony trener.
-Mama zaczęła rodzić, jedzie już do szpitala!-krzyknęła a Enrique od razu zrobił zmianę.
-Messi schodzisz!-krzyknął.
-Co?! Dlaczego!
-Ruszaj się! Anto rodzi!-krzyknęła wściekła Ana a piłkarz wytrzeszczył oczy.
-Co?!
-Idziesz czy mamy iść bez ciebie?-zapytała i ruszyła w stronę tunelu.
-Mówiłem jej, że ma zostać w domu!-krzyczał zły jadąc autem.
-Uspokój się, nie będziesz na nią krzyczał! Masz ją wspierać!

Godzinę później siedzieli już w sali, ciesząc się z nowego członka rodziny.
-Na siostrę chyba nie mam co liczyć-powiedziała ze śmiechem Ana patrząc na malutkiego chłopca.
-Może kiedyś-powiedział Leo dumnie trzymając syna na rękach.
-Jak dacie mu na imię?
-Mateo-powiedziała Anto.
-Witaj na świecie, Mateo Messi, kolejny wielki piłkarzu-odparła Ana trzymając brata na rękach.
-To dla ciebie-powiedział Thiago i położył małą piłeczkę w łóżku brata.
-Skąd ją masz?-zapytał zdziwiony Leo.
-Jak się dzisiaj kłóciliście, wziąłem ją na wszelki wypadek-odparł dumnie.
-Kocham Cię kochanie-powiedziała Anto i przytuliła syna.

***

No i mamy nowy rozdział, przepraszam, że tak długo ale nie mam czasu. Następny pojawi się do 2 tygodni :)

Wszystkiego Najlepszego Luis!


niedziela, 10 stycznia 2016

Rozdział 24

***

-Gdzie Marc?-krzyknęła gdy tylko przyjechała do szpitala.
-Ana uspokój się, przyjechał przed chwilą i pojechał na operację-powiedział Leo, który siedział już w szpitalu.
-Muszę na niego zaczekać. On nie może umrzeć!-krzyknęła zrozpaczona.
-Nie, ty też musisz jechać na zabieg. Straciłaś dużo krwi-powiedział uspokajając córkę.
-Nie mogę, nie mogę go zostawić!
-Ana my zaczekamy na niego ty musisz jechać-powiedział Xavi podchodząc do dziewczyny.
-Ale..
-Nie ma żadnego ale!
-Dobrze-powiedziała i pojechała za operację.

***

Otworzyła oczy jednak pod wpływem światła od razu je zamknęła. Po chwili spróbowała znowu, powoli zaczęła rozróżniać przedmioty.
Podniosła się powoli i rozejrzała po pomieszczeniu, wszystko było białe, skrzywiła się, nie lubiła tego koloru.
Spojrzała na ramię, które bolało ją o wiele mniej. Rękę miała zabandażowaną a na dłoni wenflon.
Chciała wstać lecz od razu przewróciła się. Wstała powoli i z powrotem wróciła do łóżka.
-Jak się czujesz?-zapytał lekarz wchodząc do sali.
-Dobrze, co z Marciem? Gdzie on jest?!-krzyknęła przypominając sobie co stało się z piłkarzem.
-Uspokój się, przeszedł operację. Jest kilka sal obok.
-Czy on będzie żył?! Muszę tam iść!
-Na razie nie, odpocznij, później tam pójdziesz.
-Ana jak się czujesz?-zapytał Leo wchodząc do sali.
-Dobrze, byłeś u Marca? Co z nim?!
-Jest po operacji.
-Ale jak się czuje?!-krzyknęła.
-Nie wiem, śpi. Odpocznij później go odwiedzisz.


Parę godzin później..

-Tato ja muszę go zobaczyć!-krzyknęła po raz kolejny tego dnia.
-Dobrze, pójdę po pielęgniarkę i odłączy Ci kroplówkę-powiedział i po paru minutach byli już sali piłkarza.
-Marc!-krzyknęła widząc śpiącego Hiszpana.
-Proszę ciszej-powiedział lekarz wchodząc do sali.
-Panie doktorze co z nim? Jak operacja? Dlaczego się nie wybudza?!
-Proszę się uspokoić. Operacja przebiegła dobrze lecz pan Bartra zapadł w śpiączkę.
-Śpiączkę?!-krzyknęła zrozpaczona.
-Tak, nie wiemy kiedy się obudzi i jakie będą tego skutki ale proszę być dobrej myśli-powiedział i wyszedł z sali a dziewczyna wybuchnęła płaczem.
-Ana spokojnie, wyjdzie z tego-powiedział Leo i przytulił córkę.

***

Od postrzelenia Marca minął tydzień. Przez ten czas wiele się zmieniło. Piłkarz nadal był w śpiączce a dziewczyna nie odstępowała go nawet na chwilę. Do nikogo się nie odzywała, zamknęła się w sobie. Nic nie jadła, całymi dnia płakała.
Leo nie wiedział co ma robić, Ana z dnia na dzień wyglądała coraz gorzej. Musiał coś zrobić bo jego córka nie wytrzyma długo.
-Musisz mi pomóc!-powiedział gdy tylko usłyszał głos przyjaciela.
-Leo? Co się stało?
-Musisz tu przyjechać, od wypadku Marc Ana nie odzywa się do nikogo, nic nie je. Ona nie wytrzyma długo!-krzyknął zrozpaczony.
-Dobrze, będę rano-odparł i rozłączył się.
Tak jak obiecał następnego dnia zjawił się pod domem Messich. Po krótkiej rozmowie z Argentyńczykiem pojechali do szpitala.
-Ana!-powiedział Hiszpan wchodząc do sali.
-Cesc? Co tu robisz?-zapytała podchodząc do przyjaciela.
-Musiałem przyjechać-odparł i spojrzał na dziewczynę. Wyglądała fatalnie, oczy miała podkrążone i czerwone od płaczu, była blada i wychudzona.
-Cesc ja sobie już nie daje rady! To wszystko moja wina! To przeze mnie on tu leży, to ja powinnam być na jego miejscu!-krzyknęła, nie potrafiąc już tłumić w sobie emocji.
-Ana co ty wygadujesz! To nie jest twoja wina!
-Jest, to ja miałam wtedy oberwać! To ja miałam tu leżeć, nie on!
-Ana, on to zrobił dla ciebie! To nie jest twoja wina! Daj mu czas wyjdzie z tego, jest twardy!-powiedział i przytulił do siebie dziewczynę, która powoli zaczęła się uspokajać.
-Dziękuje, że tu przyszedłeś.
-Nie ma za co, a teraz chodź coś zjeść-powiedział i pociągnął ją za rękę.

***

Mijały miesiące a Hiszpan nadal był w śpiączce. Z dnia na dzień lekarze tracili nadzieje na to, że się obudzi. Cały świat tracił nadzieje, tylko nie ona. Całymi dniami przesiadywała w szpitalu.
Leo robił wszystko by było jak dawniej, by znowu zobaczył uśmiech na jej tworzy. Ściągał najlepszych psychologów, jednak przez żadnym nie chciała się otworzyć. Zamknęła się w swoim własnym świecie i nikogo tam nie wpuszczała.
 Na treningi nie chodziła, jedyne co robiła dla klubu to grała mecze i tylko za namową Fabregasa.
Mimo iż co mecz strzela przynajmniej gola, mimo iż była najlepszą piłkarką w Hiszpanii to nawet gra nie dawała jej szczęścia. Każdego strzelonego gola dedykowała jemu, każdą piłkę, którą dostała po strzeleniu 3 bramek przynosiła do jego sali. Wszystko robiła dla niego i tylko widok jego dodawał je otuchy, mimo iż nadal był w śpiączce.

Tego dnia jak zawsze po śniadaniu ruszyła do szpitala. Paco zaprowadziła na oddział dziecięcy a sama ruszyła do sali piłkarza.
Od kilku miesięcy Paco był częstym gościem na oddziałach dla dzieci. Pomagał im, bawił się z nimi, sprawiał, że uśmiech pojawiał się na ich małych twarzach.
Usiadła przy łóżku i zaczęła opowiadać co robiła wczoraj wieczorem. Tak było codziennie, przychodziła tu i mówiła do niego godzinami. Wierzyła, że on to usłyszy. Była tego pewna.
-Ana, za godzinę masz mecz-powiedział Leo wchodząc do sali.
Piłkarka kiwnęła głową i pocałowała Hiszpana w policzek.
Weszła do szatni i usiadła na swoim miejscu, przebrała się i wysłuchała przemowy trenera. Zastanowiła się przez chwilę nad tym co powiedział i ruszyła na boisku.

Po strzelonej bramce podbiegła do kamery i pocałowała dłoń, na której wytatuowane miała pół serca, drugie pół miał Marc. Zrobili to po ich pierwszej poważnej kłótni, by zawsze kiedy będą źli na siebie pamiętać, że są jednością, że jedno nie istnieje bez drugiego. I tak było i tym razem Ana nie istniała bez Marca a ten bez niej.

***

Długo zastanawiałam się czy uśmiercać Marca, jednak zdecydowałam się tego nie robić, co będzie dalej zobaczycie :D


niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział 23

***

-Anto możemy porozmawiać?-zapytała schodząc na dół.
-Jasne-odparła Argentynka i razem wyszły z pokoju.
-Jesteś w ciąży prawda?-zapytała Ana spoglądając na macochę.
-Co?!-zapytała zszokowana.
-Czemu nic nie powiedziałaś?
-Skąd wiesz?
-Jak widać tylko tata jest taki głupi i tego nie zauważył, masz już mały brzuch, jesz więcej i codziennie rano masz mdłości-powiedziała Ana i uśmiechnęła się.
-Jesteś niemożliwa.
-Który to miesiąc?-zapytała zaciekawiona.
-Trzeci-powiedziała z uśmiechem.
-Czemu nic nie powiedziałaś?
-Czekam na odpowiedni moment, boję się.
-Czego?! Tata jak tylko usłyszy, że będzie miał dziecko to oszaleje z radości a wy będziecie mieli cudowne dziecko a ja może doczekam się siostry-powiedziała i przytuliła Argentynkę.
-Na to jeszcze musimy poczekać.

***

Stanęła na linii, przybiła piątkę z koleżanką i wbiegła na murawę, chciała w tym meczu dać z siebie wszystko by pokazać, że zasługuje ma miejsce w składzie.
Pierwsza akcja zakończyła się przechwytem zawodniczek z Madrytu
Spojrzała na koleżankę z drużyny i pognała w pole karne, dostając piłkę obróciła się i wpakowała ją do bramki.
Szczęśliwa podbiegła po piłkę i włożyła ją pod koszulkę, podeszła do trybuny, na której siedziała jej rodzina i ręką wskazała na Anto.

-Czy ja czegoś nie wiem?-zapytał Leo spoglądając na gest córki.
-Oj Leo, chciałam Ci powiedzieć, ale Ana mnie uprzedziła, jestem w ciąży!-krzyknęła szczęśliwa.
-Naprawdę?!-krzyknął i porwał żonę w ramiona.
-Będzie kolejny Messi!-krzyknął jakiś z kibiców.

***

-To kolejne zwycięstwo Barcy odkąd wróciłaś do klubu-powiedział dziennikarz podchodząc do dziewczyny po meczu.
-Dziękuje ale to nie ja to zmieniłam. Drużyna pracuje na pełnych obrotach i właśnie widać efekty.
-Co oznaczał twój gest po golu? Czyżbyś była w ciąży?-zapytał zaciekawiony.
-Nie, ten gol był dla jednaj z najwspanialszych osób na świecie do mojej mamy Antonelli.
-Ale to nie jest twoja matka-odparł dociekliwie.
-Nie łączą nas więzy krwi ale czemu to musi oznaczać, że nie jest moją matką?
Od początku kiedy pojawiłam się w tej rodzinie Anto wspierała mnie na każdym kroku. Pomagała mi w trudnych chwilach, dbała o mnie, dlatego mogę powiedzieć, że chociaż nie znałam mojej mamy to ona zastępuje ją wspaniale i zawsze będzie tą jedyną. Dziękuje Ci za wszystko mamo-powiedziała gdy tylko Argentynka podeszła do niej.
-Ana nawet nie wiesz jak zmieniłaś moje życie córciu-powiedziała przez łzy i razem z resztą rodziny udali się do domu.

***

Następne dni mijały spokojnie rodzina czekała na nowego członka rodziny.

Była 16 po południu pożegnała się z Marciem i spacerem ruszyła do domu. Uśmiechała się do przechodniów ciesząc się dniem. Czuła się doskonale, była szczęśliwa.
Po chwili poczuła szarpnięcie, odwróciła się nie zdążyła się odezwać i zobaczyła ciemność.


Powoli otworzyła oczy jednak nic nie zobaczyła, poczuła, że ma na głowie przepaskę. Próbowała się poruszyć lecz nogi i ręce miała związane. Wytężyła myśli próbując sobie przypomnieć co się stało.
Jednak ostatnie co pamiętała to wielkie ręce i nic więcej.
Usłyszała głosy i po chwili do pomieszczenia ktoś wszedł.
-O królewna się obudziła-usłyszała kobiecy głos. Próbowała coś powiedzieć lecz miała zawiązane usta.
-Odwiąże Ci usta ale spróbuj zacząć krzyczeć a zastrzelę Cię-dodała druga a dziewczyna próbowała sobie przypomnieć skąd je zna.
-Czego ode mnie chcecie?-zapytała po chwili.
-Od ciebie smarkulo nic.
-Po co mnie porwałyście?
-Dla kasy, spokojnie od twojego pieprzonego ojca wyciągnę parę milionów, jak będziesz grzeczna to może wrócisz do domu-odparła pierwsza z nich.
-Lita? Melissa?-zapytała gdy tylko udało jej się rozszyfrować głosy.
Usłyszała wybuch i poczuła silny ból w ramieniu.
-Co ty robisz idiotko! Jak ją zabijesz to nic nie dostaniemy-odparła Melissa i podeszła do dziewczyny zdejmując jej przepaskę z oczu i przewiązując ramie by zatamować krwawienie.


Otworzyła oczy i spojrzała na małe okno, było ciemno wiec siedziała tu już dobre parę godzin. Z minuty na minutę czuła się coraz gorzej. Ręka z której sączyła się krew okropnie ją bolała. Była słaba z każdą chwilą traciła siłę.
-Mogę trochę wody?-wyszeptała w stronę stojącego przy drzwiach mężczyznę.
Ten bez słowa podszedł do niej i napoił ją po czym opuścił pomieszczenie.


W tym samym czasie..


-Leo zadzwoń do Marca niech ją przywiezie do domu bo jest już późno-powiedziała Antonella.

-Jasne.
-Cześć Marc-powiedział gdy usłyszał głos kolegi.
-Siema co tam?
-Mógłbyś przywieść już Ane, późno się robi.
-Co?! Przecież wyszła do domu o 16. Nie ma jej?-zapytał zdziwiony.
-Nie, nie ma-powiedział przestraszony Argentyńczyk.
-Dobra ja pojadę na stadion a ty się rozejrzyj może gdzieś siedzi-powiedział i nie czekając na odpowiedź rozłączył się.

-Co się stało?

-Marc powiedział, że wyszła od niego o 16!
-Spokojnie, pojeździj po jej koleżankach może jest u któreś a ja zadzwonię do chłopaków.

Parę godzin poszukiwań nie dały rezultatu, nikt nie potrafił znaleźć dziewczyny. Zrozpaczony Leo po paru godzinach jazdy wrócił do domu, gdzie siedzieli wszyscy piłkarza.
-Co wy tu robicie?
-Szukaliśmy wszędzie, nigdzie jej nie ma-odparł Xavi.
-Trzeba iść na policję!-dodał Dani. Po chwili telefon Leo zadzwonił.
-Mamy twoją córkę jeśli za godzinę nie przywieziesz 50 milionów do opuszczonej fabryki na przedmieściach ona zginie.
-Co z Aną? Chce ją usłyszeć!-krzyknął.
-Tato!-usłyszał głos córki i dźwięk kończącej rozmowy.


O wyznaczonej godzinie Messi pojawił się pod fabryką. Za parę minut miała pojawić się policja.
Zauważył dobrze zbudowanego mężczyznę z kominiarką na twarzy, który jednym ciosem powalił go na ziemię i odebrał pieniądze.
-A co z Aną?!-krzyknął Leo.
-Nie zobaczysz jej już nigdy!-powiedział i zniknął za zakrętem piłkarz biegiem ruszył w jego kierunku lecz gdy dobiegł mężczyzny już nie było.
Zrozpaczony padł na kolana i zaczął płakać.

***

Usłyszała huk i powoli podniosła się z ziemi. Po chwili w pomieszczeniu obok dało się słyszeć krzyki.
Chciała krzyknąć ale z jej gardła wydobył się jedynie cichy pomruk.
-Na ziemie!-usłyszała i do pokoju wbiegła kilku policjantów.
-Nic Ci nie jest?-zapytał jeden z funkcjonariuszy odwiązując ją.
-Ręka-wydusiła a mężczyzna zauważył ranę postrzałową i chwycił piłkarkę na ręce.
-Zaraz będziesz w karetce.
-Gdzie są moi rodzice?!
-Są na zewnątrz, zaraz będziesz z nimi.


-Ana!-krzyknął Messi i podbiegł do córki.
-Tato!
-Już nic Ci nie grozi, wszystko będzie dobrze!-krzyczał przytulając ją.
-Ana, nic Ci nie jest?-zapytał Marc i przytulił dziewczynę.
-Nie-odparła słabo



-Nigdy z nim nie będziesz?!-krzyknęła Lita, wyrwała się i chwyciła broń.
Przez następne kilka sekund wydarzyło się wiele.
Ana schyliła głowę przewidując najgorsze, wiedziała, że za chwilę oberwie.
Usłyszała wybuch lecz nic nie poczuła, otworzyła oczy i spojrzała w dół.
-Nie!!-krzyknęła i upadła na kolana.
-Ana muszę Ci coś powiedzieć-wyszeptał piłkarz tracąc siły.
-Marc spójrz na mnie, nic Ci nie będzie zaraz przyjedzie karetka. Nic Ci nie będzie!
-Ana to koniec-powiedział zamykając oczy.
-Nie! To nie koniec! Marc jutro gracie mecz, zagrasz w nim i strzelisz gola. Rozumiesz?! Nie zamykaj oczu Marc!-krzyknęła.
-Ana ja..-piłkarz nie dokończył tylko zamknął oczy.
-Nie!!!!

***

No i mamy nowy rozdział, dosyć kijowy ale potrzebny do następnych wątków.
Mam teraz dwa plany na następne odcinki i muszę się jeszcze zastanowić, który wybrać.


Do następnego i szczęśliwego Nowego Roku!!