***
Jak co rano po porannej toalecie ubrana zeszła na dół. W kuchni siedziała jej cała rodzina.
-Wszystkiego najlepszego!- krzyknął Thiago i podbiegł z rysunkiem do siostry.
-Dziękuje- odparła zdziwiona.
-Sto lat!- zaczęli śpiewać jej rodzice i z tortem podeszli do córki a dziewczyna, widząc to rozpłakała się.
-Co się stało?- zapytała Anto.
-Pierwszy raz ktoś pamięta o moich urodzinach!- krzyknęła przez łzy.
-My zawsze będziemy- odparł Leo i przytulił córkę.
-To dla ciebie- powiedzieli i wręczyli jej prezent, który dziewczyna od razu otworzyła.
-Jej! Dziękuje! Dziękuje! Dziękuje!-krzyknęła, widząc bilet na mecz Chelsea.
-Będziesz mogła spotkać się z Cesciem.
-Dziękuje!- po raz kolejny krzyknęła i przytuliła rodziców.
-To nie wszystko, zarobiłaś już pieniądze i z klubu też dostajesz, dlatego założyliśmy Ci konto w banku, masz tam swoje wszystkie pieniądze i trochę od nas- powiedziała Antonella wręczając córce kartę bankową.
-A teraz zbieraj się- powiedział Leo.
-Gdzie?
-Zobaczysz. Długo nad tym myśleliśmy i zdecydowaliśmy, że to będzie dla ciebie najlepszy prezent- odparł podjeżdżając pod schronisko.
-Mogę adoptować psa?!- krzyknęła szczęśliwa.
-Tak.
-Dziękuje! Zawsze chciałam mieć zwierzaka- odparła rozglądając się za odpowiednim zwierzakiem.
-Co to za pieski?- zapytała pracownika.
-Te szczeniaki zostały do nas przywiezione dwa tygodnie temu, znaleziono je w stawie, ledwo uszły z życiem.
-Podoba Ci się któryś?- zapytał Leo.
-Chyba tak- odparła biorąc na ręce najmniejszego.
-Jesteś pewna? Jest najsłabszy w miocie, nie lepiej silniejszego- zapytał pracownik a piłkarka spojrzała na psa i widząc jego wzrok uśmiechnęła się.
-Ten jest na całe życie, widzę to, tato mogę z tobą porozmawiać- odparła wstając.
-O co chodzi?
-Widząc te wszystkie zwierzęta, chce mi się płakać, może udałoby nam się jakoś im pomóc pieniężnie i zorganizować jakiś dzień, twoje nazwisko przyciągnie tłumy.
-Nasze nazwisko. Cały czas zadziwia mnie, jak wiele miłości masz w sobie, oczywiście, że im pomożemy. Pieniądze przekażemy dziś, a dzień otwarty zrobimy tak za tydzień, rozgłosi się to w mediach i powinno się udać.
-Dziękuje.
-Proszę, to dla schroniska- odparł Leo wręczając czek starszemu mężczyźnie.
-Bardzo panu dziękuje!- krzyknął i rozpłakał się.
-Nie ma za co, to plan mojej córki, wymyśliła jeszcze, by rozgłosić w mediach i urządzić dzień otwarty.
-Nie wiem jak mam wam dziękować, to wiele dla mnie znaczy- odparł i po krótkiej rozmowie rodzina opuściła schronisko.
-Wszystkiego najlepszego!- usłyszała i szybko odwróciła się.
-Dziękuje- powiedziała przytulając się do piłkarza.
-Wychodzimy!- powiedział i zabrał piłkarkę na ręce a szczeniak odezwał się- A to kto?- zapytał zdziwiony.
-Nowy mieszkaniec tego domu- odparła podchodząc do pieska.
-Jak ma na imię?
-Paco.
-Fajnie, to zabieraj Paco i wychodzimy- powiedział schodząc na dół.
-Dam Ci znać, o której macie wrócić- powiedział po cichu Leo a Ana i Paco opuścili dom.
Przez resztę popołudnia Ana bawiła się cudownie z Marciem. Najpierw byli w parku, później zjedli obiad a na koniec Marc zabrał Ane na plaże.
-Tu jest pięknie- odparła widząc zachodzące słońce.
-Niedawno odkryłem to miejsce, nigdy nie ma tu ludzi, a ty jesteś pierwszą osobą, którą tu zabrałem.
-Dziękuje Ci.
-Za co?
-Za ten dzień, to był jeden z najlepszych w całym życiu.
-Idziemy się kąpać?
-Nie mam stroju.
-No to w rzeczach.
-Nie chcę wracać mokra.
-Mam zapasowe, przebierzesz się- nalegał.
-A Paco?
-Zaczeka na plaży albo wejdzie do wody jak będzie chciał- powiedział Hiszpan i pobiegł do morza a dziewczyna za nim.
Przez następną godzinę bawili się jak małe dzieci, a Paco obserwował ich z plaży, co jakiś czas podchodząc do wody.
-Jeszcze raz Ci dziękuje- powiedziała stojąc na plaży i patrząc na chłopaka.
-Nie ma za co- odparł i spojrzał w jej oczy powoli przysuwając twarz w jej stronę. Delikatnie dotknął jej ust, by po chwili śmielej ją pocałować.
-Nie Marc!- powiedziała, odsuwając się od piłkarza.
-O co chodzi?
-My nie możemy, nie chcę być twoim pocieszeniem po stracie Melissy.
-Ale to nie tak- powiedział.
-Przepraszam- powiedziała i zabierając psa, pobiegła w stronę samochodu.
-Ale ty nic nie rozumiesz- powiedział ciszej i zrezygnowany ruszył do auta.
Droga powrotna minęła w ciszy, Ana, gdy tylko samochód zatrzymał się, wysiadła i ruszyła w stronę drzwi, piłkarz jednak dogonił ją.
-Ana, proszę Cię zapomnijmy o tym, jeśli chcesz- powiedział smutny.
-Dziękuje- odparła i otworzyła drzwi.
-Niespodzianka!- usłyszała i po chwili zobaczyła tłum ludzi. Jej koleżanki z klubu, piłkarzy Barcelony i reprezentacji Hiszpanii, a nawet trenera.
Po pierwszym szoku ruszyła szczęśliwa, witając się ze wszystkimi.
-Jak tam urodziny mijają?- zapytał Marc po godzinie.
-Świetnie, nie wiedziała, że tyle osób się mną interesuje.
-I jeszcze więcej-odparł i spojrzał na dziewczynę, która posmutniała.
-Co się stało?-zapytał.
-Nic.
-Znam Cię nie od dziś, mnie nie okłamiesz.
-Myślałam, że Cesc przyjedzie.
-Nie martw się, może nie mógł, jesteś dla niego ważna i na pewno, gdyby mógł na pewno by przyjechał- odparł przytulając ją.
-Tak myślisz?- zapytała, odsuwając się i uśmiechając się.
-Ja miałbym nie przyjechać?- usłyszała i szybko odwróciła się.
-Cesc!-krzyknęła, podbiegła i przytuliła Hiszpana.
-Wszystkiego najlepszego mała- odparł wręczając jej prezent.
-Jest piękna, dziękuje- powiedziała widząc koszulkę Chelsea z nazwiskiem Fabregasa.
-Żebyś zawsze o mnie pamiętała.
Resztę wieczoru dziewczyna bawiła się wyśmienicie, około północy większość z obecnych była już mocno pijana, dziewczyna nie chciała pić, nie chciała wracać do tamtych czasów.
-Chodź na chwilę- powiedział Marc i pociągnął ją za rękę.
-O co chodzi?
-Mam dla ciebie prezent, specjalnie zostawiłem na później- powiedział i wyciągnął naszyjnik z literką M.
-Mam taki sam z literą A, mam nadzieje, że będziemy przyjaciółmi na zawsze- powiedział i założył piłkarce biżuterię.
-Nie wiem co mam powiedzieć, jest cudowny.
Impreza skończyła się koło 2, Ci co byli na siłach wracali do domu a reszta, włączając w to głównie reprezentantów została w domu Messich.
Następnego dnia Ana razem z Paco ruszyła na dół, o dziwo w domu panował porządek.
-Jak tu czysto- powiedziała wchodząc do kuchni.
-Rano była tu ekipa sprzątająca- powiedział Leo.
-Jak dużo ludzi jest u nas?
-Około 20, część wyjechała z rana, został głównie Madryt i spoza Hiszpanii.
-A gdzie są?
-Większość w salonie, ledwo żywych- powiedział ze śmiechem.
-Dziękuje za wczorajszy dzień.
-Nie ma za co, prezenty są u nas i u Thiago w pokoju, a jest tego masa.
-Później przejrzę, chodź Paco trzeba im trochę życie popsuć- powiedziała i razem z psem ruszyła do salonu.
-Cześć wszystkim- krzyknęła i zaśmiała się, słysząc jęki.
-Ana- powiedział Sergio.
-O co chodzi Sergio? Jak się wczoraj bawiliście?- po raz kolejny krzyknęła.
-Zlituj się- powiedział Juan.
-Co ja bym bez was zrobiła- zaśmiała się a Paco zapiszczał.
-Co to za szczur?- zapytał Ramos.
-Ja Ci dam szczur!- krzyknęła, a szczeniak podszedł do piłkarza i ugryzł go w palec.
-Ała!
-Masz za swoje, to nie jest żaden szczur! Poznajcie Paco, mój nowy piesek.
-Cześć Paco- powiedział Sergio a pies nastroszył się.
-Nie lubi Cię- powiedział Xabi.
-Jak większość- dodał Iker.
-Ej!
-Nie uwierzycie co on potrafi- powiedziała i ruszyła do ogrodu a piłkarze za nią. Ana wzięła piłkę i rzuciła ją do góry a pies podbiegł do niej i zaczął podbijać i biegać.
-Przecież ta piłka jest większa od niego- powiedział Sergio.
-Może weźmiemy go do składu zamiast ciebie Ramos?- zapytał Iker.
-Bo się obrażę!- krzyknął Hiszpan a reszta zaśmiała się.
***
I przedstawiam wam nowy rozdział!
Następny przy większej aktywności :)
piątek, 30 października 2015
piątek, 16 października 2015
Rozdział 17
***
-Jak idzie nasz plan?- zapytała Lita.
-Świetnie, masz pieniądze?
-Trzymaj- odparła wręczając dziewczynie kopertę.
-A co z Aną? Ona coś wie- powiedziała Melissa.
-Nią się nie martw, Marc jest za głupi, nie uwierzy jej.
-Po co to robisz?
-Musi cierpieć tak jak ja cierpiałam- syknęła zła.
-Idziemy- powiedziała Ana i ruszyła w stronę stolika dziewczyn.
-Ana?- zapytały zszokowane.
-Lita spierdalaj, a ty idziesz z nami!- krzyknęła i chwyciła Melisse.
-Nigdzie z wami nie idę!- pisnęła.
-Albo idziesz z nami, albo media się dowiedzą i będziesz spalona-syknęła.
-Dobrze- wstała i ruszyła za dwójką.
-Marc siadaj i słuchaj!- powiedziała Ana, wchodząc do pokoju piłkarza.
-Ana?
-Masz mu powiedzieć wszystko albo to się źle dla ciebie skończy-odparł Cesc.
-Melissa? O co tu chodzi?- zapytał zdziwiony.
-Marc ja Cię okłamałam, nie jestem w ciąży.
-Co?! A te zdjęcia?- zapytał zszokowany.
-To nie moje- odparła znudzona.
-Po co to zrobiłaś?- odparł coraz słabszym głosem.
-Jak to po co? Dla pieniędzy, sławy- zaczęła wyliczać, ale piłkarz przerwał jej.
-I myślałaś, że się nie dowiem?! Jak zamierzałaś to ukrywać!-krzyknął a w pokoju pojawiło się kilku piłkarzy.
-Jaki problem, seks z tobą i w końcu bym zaszła.
-Nienawidzę Cię! Jesteś podłą suką! Wypierdalaj z mojego życia! Nigdy już mi się na oczy nie pokazuj!- ryknął, a dziewczyna opuściła pokój.
-Marc- powiedziała Ana, przytulając piłkarza a ręką pokazując by reszta wyszła.
-Dlaczego ja? Czemu mnie to spotyka. Czy ja nie mogę stworzyć normalnego związku?! Co ze mną jest nie tak!- krzyczał, a po policzkach spływały mu łzy.
-Jesteś cudownym, przystojnym piłkarzem. Miłym, spokojnym, kochanym. Nie możesz się załamywać przez jakąś sukę.
-Czemu Ci nie wierzyłem?! Nawrzeszczałem na ciebie a ty i tak mi pomogłaś, nie odwróciłaś się ode mnie- odparł, patrząc na nią.
-Tak robią przyjaciele. A teraz chce widzieć uśmiech na twojej twarzy- odparła a piłkarz lekko się uśmiechnął.
-Jesteś najlepsza na świecie- odparł przytulając ją.
-Chodź na kolacje, a potem do mnie, obejrzymy coś.
-A co z Cesciem? Nie będzie zazdrosny? W końcu to twój chłopak- odparł zasmucony.
-To teraz ja coś powiem, on nie jest moim chłopakiem, udawaliśmy.
-Dlaczego?- zapytał zdziwiony.
-Żeby pokazać Ci, że mnie tracisz, ale chyba nie wyszło.
-Dobrze, że tak zrobiłaś, jestem durny! Ale Cesc i tak nie jest dla ciebie.
-Ej! To mój przyjaciel. A teraz rusz tyłek idziemy na kolacje.
-Dobrze, dobrze.
-Ana mamy problem- odarł Cesc odciągając piłkarkę od stolika.
-O co chodzi?
-O Olę, przyjeżdża jutro, co mam zrobić? Przecież jestem z tobą- powiedział bezradnie.
-Nie martw się, Marc już wie, a reszcie powiemy, że zerwaliśmy, ale jesteśmy przyjaciółmi.
-Dobrze, dziękuje- odparł przytulając ją.
-Nie ma za co, ale chcę ją jutro poznać.
-Jasne.
***
Następnego dnia po śniadaniu Ana powoli ruszyła w stronę boiska, na którym trenowali piłkarze.
Przy wyjściu spotkała Olę.
-Ty pewnie do Cesca?- zapytała, podchodząc do dziewczyny.
-Tak a ty jesteś tą dziewczyną, która była wtedy z Cesciem?
-Tak, Ana.
-Ola- odparła starsza, ściskając dłoń piłkarce.
-Chodź są na boisku, a powiedz mi co czujesz do Cesca?
-Nie wiem, nigdy nie spotkałam takiego człowieka, jest cudowny.
-Pasujecie do siebie idealnie.
-Siema!- krzyknęła, a piłkarze spojrzeli na dziewczyny.
-Ola!- krzyknął Cesc i podbiegł do dziewczyny, całując ją w policzek.
-Kto to?- zapytali piłkarze.
-Jego przyszła dziewczyna- odparła Ana.
-Co?! A co z wami?- krzyknęli zdziwieni.
-Jesteśmy przyjaciółmi.
-Ana! Co ty tu znowu robisz?!- krzyknął trener, patrząc na dziewczynę.
-Stoję! Nie mam już ochoty siedzieć w pokoju, jestem zdrowa i chcę trenować.
-Dzisiaj na pewno nie! Weź piłkę i poćwicz sama z boku, jutro będziesz trenować z chłopakami.
-Dobrze.
***
Po paru dniach nadszedł czas na finał Mistrzostw Europy. Hiszpania po cudownym meczu wygrała z Włochami 4-0.
-Jesteśmy mistrzami!- krzyknął Fernando i rzucił się na Cesca,
-Gratulacje!- krzyknęła Ana.
-Nic by się nie udało bez naszych cudownych trenerów- krzyknął Iker a reszta mu zawtórowała.
-To wasz wieczór cieszcie się- odparł del Bosque.
Następnego dnia z samego rana reprezentacja Hiszpanii wyleciała z lotniska w Polsce.
-Ana chcieliśmy Ci podziękować- odparł Iker podchodząc do dziewczyny.
-Nie ma za co- powiedziała dziewczyna, podnosząc się z siedzenia.
-Nie ma za co?! To też dzięki tobie wygraliśmy!- krzyknął Sergio Ramos.
-Dajcie spokój.
-Mamy dla ciebie prezent- tym razem odezwał się Pique.
-Proszę!- krzyknęli wszyscy i podali dziewczynie dużego misia w koszulce Hiszpanii z podpisami wszystkich piłkarzy.
-Jejku bardzo wam dziękuje!-krzyknęła i przytuliła piłkarzy.
Do końca lotu wszyscy cudownie się bawili, grali, śpiewali.
Na lotnisku w Madrycie czekało mnóstwo kibiców, którzy na widok piłkarzy zaczęli piszczeć i wiwatować.
-No to czas na pożegnanie- odparła i zaczęła się żegnać z Hiszpanami.
-Będę tęsknić- powiedział Cesc i przytulił dziewczynę.
-Odwiedź nas, proszę- odparła i zaczęła płakać.
-Ej! Nie płacz, przyjadę.
-Dbaj o Olę, jesteście sobie pisani.
-Dobrze- powiedział i ruszył w przeciwnym kierunku, a do piłkarki przyszedł Hiszpan.
-W porządku?- zapytał Marc.
-Tak- powiedziała i otarła łzy.
-Będzie dobrze, nie martw się.
-Kto wraca do Barcelony?- zapytała, patrząc na pozostałych.
-Wszyscy- powiedział Jordi i ruszył w kierunku miejsca odprawy.
Po półtorej godzinie wszyscy byli w Barcelonie, na lotnisku czekała na nią rodzina.
-Ana!- krzyknął Thiago i podbiegł do siostry.
-Cześć kochanie- powiedziała przytulając chłopca.
-Dobrze, że już jesteś, tęskniliśmy za tobą-powiedziała Anto i uściskała dziewczynę.
-Ja też.
Następnego dnia..
-Ana, musimy Ci coś powiedzieć- odparł Leo przy obiedzie.
-O co chodzi?
-Jedziemy do Argentyny.
-Rozumiem.
-Jak nie chcesz to nie musisz jechać- odparł szybko.
-Pojadę, nie będę robić wam kłopotu, a i tak nie mam gdzie zostać bo Marc jedzie do rodziny. Kiedy wylatujemy?
-Jutro z rana, jak będziesz chciała, to możesz poznać swoich drugich dziadków.
-Dobrze, kiedy zaczynacie treningi?
-10 sierpnia.
-Ok, przejdę się-powiedziała i wyszła z domu.
Swoje kroki jak zawsze w takich chwilach skierowała na stadion, miała ochotę pograć w piłkę.
Przebrała się w szatni i z piłką pod pachą ruszyła na murawę.
Usiadła na środku boiska i rozglądnęła się. Tak wiele wspomnień wiązała z tym miejscem, tych dobrych, ale i tych złych. Każdego dnia dziękowała Bogu, że może tu być.
-Powinnaś tu zamieszkać- usłyszała i szybko spojrzała w stronę, z której dobiegał głos.
-Taa...
-Co tu znowu robisz?
-Przyszłam pomyśleć, a tylko tu potrafię.
-Znam to uczucie, kiedyś jak grałem to potrafiłem cały dzień przesiedzieć na stadionie i myśleć.
-Nie wiem czemu, ale tylko tu potrafię się uspokoić.
-Czyli coś się stało- odparł trener, patrząc na nią.
-Jedziemy jutro do Argentyny, mam poznać drugich dziadków i boję się, że zakończy się tak jak z pierwszymi.
-Nie możesz tak myśleć, będzie dobrze, a jak noga?
-W porządku, skończyłam rehabilitacje i mogę normalnie grać.
-To świetnie, przydasz się nam na ten sezon.
-Miejmy nadzieję, do widzenia- odparła i podnosząc się z murawy opuściła stadion.
Następnego dnia po południu byli już w domu rodziny Messich, Ana po szybkim przywitaniu z dziadkami poszła do pokoju i nie wychodziła stamtąd.
-Ana idziemy do rodziców Anto dobrze?- zapytał Leo, wchodząc do pokoju.
-Oczywiście, tylko się przebiorę.
Po godzinie stali już przed domem rodziny Roccuzzo, Drzwi otworzyła im kobiet, matka Anto.
-Anto, Leo, Thiago!- krzyknęła i uściskała wszystkich.
-Cześć mamo- odparła Antonella wchodząc do środka.
-A ty pewnie jesteś Ana tak?
-Tak, dzień dobry- powiedziała, witając się z kobietą.
-Dużo słyszeliśmy o tobie i jesteśmy zaszczyceni, mając taką wnuczkę.
-Dziękuje bardzo- odparła uśmiechając się szeroko.
Do końca spotkania Ana odezwała się tylko parę razy, ale była szczęśliwa, że dziadkowie tak miło ją przyjęli.
Następnego dnia zaraz z rana piłkarka ruszyła na dół. Widząc całą rodzinę przy stole uśmiechnęła się.
-Dzień dobry- odparła i usiadła na wolnym miejscu.
-Jak się spało?- zapytał Leo.
-Świetnie- odparła zajadając się kanapką.
-Ana możesz zostać po śniadaniu na chwilę?- zapytał Jorge.
-Dobrze- odparła niepewnie i do końca posiłku zastanawiała się, o co może chodzić.
-Ana my chcielibyśmy Cię przeprosić. Nie wiem, co w nas wstąpiło wtedy. Nic nas nie usprawiedliwia, bardzo Cię przepraszamy, że musiałaś tak cierpieć za nasze błędy.
Chcielibyśmy z całego serca Cię przeprosić i prosić o wybaczenie- odparła Celia ze łzami w oczach.
-Jeśli kiedykolwiek będziesz chciała się do nas zwracać babcia i dziadek to będziemy zachwyceni, ale nic na siłę- powiedział Jorge spoglądając na wnuczkę.
-Nie płacz babciu- odparła Ana podchodząc do kobiety i przytulając ją.
-Wybaczasz nam?- zapytała.
-Oczywiście.
-Nigdy nie sądziłem, że będę miał taką zdolną i mądrą wnuczkę- powiedział jej dziadek, przytulając dziewczynę.
-Nareszcie!- krzyknął Leo, widząc co wydarzyło się w kuchni.
-Jest tu jakieś boisko? Mam ochotę pograć.
-Jasne, idź się przebierz i pójdziemy- odparł i po paru minutach byli na miejscu.
-Nad czym myślisz?- zapytał Leo, gdy po skończonym meczu leżeli na trawie.
-Nad tym, co by się ze mną działo, gdyby nie tamta kradzież. Pewnie skończyłabym gdzieś pod mostem.
-Nie myśli o tym, co było kiedyś, ciesz się tym, co jest teraz. Bóg chciał, żebyśmy byli razem i tak jest. A ja mam najwspanialszą córkę na świecie.
-Czasami mam wrażenie, że to wszystko sen. Że się po prostu obudzę i to wszytko zniknie.
-Nigdy nie zniknie, jesteś częścią tej rodziny i wiesz mi, że bez ciebie wszytko byłoby inne, gorsze.
Ale musisz mi obiecać jedno.
-Co?
-Nieważne co się stanie, nieważne jak będzie Ci ciężko, nie poddasz się i zawsze będziesz walczyć.
-Obiecuje.
***
Mamy nowy, przecięty jak dla mnie, ale ocenę zostawiam wam.
Nowy może za tydzień, nie wiem, zależy, jak wyrobię się ze szkołą.
Dziś mija 11 lat od debiutu Leo w Barcelonie!!
Oby tych lat było jak najwięcej!
-Jak idzie nasz plan?- zapytała Lita.
-Świetnie, masz pieniądze?
-Trzymaj- odparła wręczając dziewczynie kopertę.
-A co z Aną? Ona coś wie- powiedziała Melissa.
-Nią się nie martw, Marc jest za głupi, nie uwierzy jej.
-Po co to robisz?
-Musi cierpieć tak jak ja cierpiałam- syknęła zła.
-Idziemy- powiedziała Ana i ruszyła w stronę stolika dziewczyn.
-Ana?- zapytały zszokowane.
-Lita spierdalaj, a ty idziesz z nami!- krzyknęła i chwyciła Melisse.
-Nigdzie z wami nie idę!- pisnęła.
-Albo idziesz z nami, albo media się dowiedzą i będziesz spalona-syknęła.
-Dobrze- wstała i ruszyła za dwójką.
-Marc siadaj i słuchaj!- powiedziała Ana, wchodząc do pokoju piłkarza.
-Ana?
-Masz mu powiedzieć wszystko albo to się źle dla ciebie skończy-odparł Cesc.
-Melissa? O co tu chodzi?- zapytał zdziwiony.
-Marc ja Cię okłamałam, nie jestem w ciąży.
-Co?! A te zdjęcia?- zapytał zszokowany.
-To nie moje- odparła znudzona.
-Po co to zrobiłaś?- odparł coraz słabszym głosem.
-Jak to po co? Dla pieniędzy, sławy- zaczęła wyliczać, ale piłkarz przerwał jej.
-I myślałaś, że się nie dowiem?! Jak zamierzałaś to ukrywać!-krzyknął a w pokoju pojawiło się kilku piłkarzy.
-Jaki problem, seks z tobą i w końcu bym zaszła.
-Nienawidzę Cię! Jesteś podłą suką! Wypierdalaj z mojego życia! Nigdy już mi się na oczy nie pokazuj!- ryknął, a dziewczyna opuściła pokój.
-Marc- powiedziała Ana, przytulając piłkarza a ręką pokazując by reszta wyszła.
-Dlaczego ja? Czemu mnie to spotyka. Czy ja nie mogę stworzyć normalnego związku?! Co ze mną jest nie tak!- krzyczał, a po policzkach spływały mu łzy.
-Jesteś cudownym, przystojnym piłkarzem. Miłym, spokojnym, kochanym. Nie możesz się załamywać przez jakąś sukę.
-Czemu Ci nie wierzyłem?! Nawrzeszczałem na ciebie a ty i tak mi pomogłaś, nie odwróciłaś się ode mnie- odparł, patrząc na nią.
-Tak robią przyjaciele. A teraz chce widzieć uśmiech na twojej twarzy- odparła a piłkarz lekko się uśmiechnął.
-Jesteś najlepsza na świecie- odparł przytulając ją.
-Chodź na kolacje, a potem do mnie, obejrzymy coś.
-A co z Cesciem? Nie będzie zazdrosny? W końcu to twój chłopak- odparł zasmucony.
-To teraz ja coś powiem, on nie jest moim chłopakiem, udawaliśmy.
-Dlaczego?- zapytał zdziwiony.
-Żeby pokazać Ci, że mnie tracisz, ale chyba nie wyszło.
-Dobrze, że tak zrobiłaś, jestem durny! Ale Cesc i tak nie jest dla ciebie.
-Ej! To mój przyjaciel. A teraz rusz tyłek idziemy na kolacje.
-Dobrze, dobrze.
-Ana mamy problem- odarł Cesc odciągając piłkarkę od stolika.
-O co chodzi?
-O Olę, przyjeżdża jutro, co mam zrobić? Przecież jestem z tobą- powiedział bezradnie.
-Nie martw się, Marc już wie, a reszcie powiemy, że zerwaliśmy, ale jesteśmy przyjaciółmi.
-Dobrze, dziękuje- odparł przytulając ją.
-Nie ma za co, ale chcę ją jutro poznać.
-Jasne.
***
Następnego dnia po śniadaniu Ana powoli ruszyła w stronę boiska, na którym trenowali piłkarze.
Przy wyjściu spotkała Olę.
-Ty pewnie do Cesca?- zapytała, podchodząc do dziewczyny.
-Tak a ty jesteś tą dziewczyną, która była wtedy z Cesciem?
-Tak, Ana.
-Ola- odparła starsza, ściskając dłoń piłkarce.
-Chodź są na boisku, a powiedz mi co czujesz do Cesca?
-Nie wiem, nigdy nie spotkałam takiego człowieka, jest cudowny.
-Pasujecie do siebie idealnie.
-Siema!- krzyknęła, a piłkarze spojrzeli na dziewczyny.
-Ola!- krzyknął Cesc i podbiegł do dziewczyny, całując ją w policzek.
-Kto to?- zapytali piłkarze.
-Jego przyszła dziewczyna- odparła Ana.
-Co?! A co z wami?- krzyknęli zdziwieni.
-Jesteśmy przyjaciółmi.
-Ana! Co ty tu znowu robisz?!- krzyknął trener, patrząc na dziewczynę.
-Stoję! Nie mam już ochoty siedzieć w pokoju, jestem zdrowa i chcę trenować.
-Dzisiaj na pewno nie! Weź piłkę i poćwicz sama z boku, jutro będziesz trenować z chłopakami.
-Dobrze.
***
Po paru dniach nadszedł czas na finał Mistrzostw Europy. Hiszpania po cudownym meczu wygrała z Włochami 4-0.
-Jesteśmy mistrzami!- krzyknął Fernando i rzucił się na Cesca,
-Gratulacje!- krzyknęła Ana.
-Nic by się nie udało bez naszych cudownych trenerów- krzyknął Iker a reszta mu zawtórowała.
-To wasz wieczór cieszcie się- odparł del Bosque.
Następnego dnia z samego rana reprezentacja Hiszpanii wyleciała z lotniska w Polsce.
-Ana chcieliśmy Ci podziękować- odparł Iker podchodząc do dziewczyny.
-Nie ma za co- powiedziała dziewczyna, podnosząc się z siedzenia.
-Nie ma za co?! To też dzięki tobie wygraliśmy!- krzyknął Sergio Ramos.
-Dajcie spokój.
-Mamy dla ciebie prezent- tym razem odezwał się Pique.
-Proszę!- krzyknęli wszyscy i podali dziewczynie dużego misia w koszulce Hiszpanii z podpisami wszystkich piłkarzy.
-Jejku bardzo wam dziękuje!-krzyknęła i przytuliła piłkarzy.
Do końca lotu wszyscy cudownie się bawili, grali, śpiewali.
Na lotnisku w Madrycie czekało mnóstwo kibiców, którzy na widok piłkarzy zaczęli piszczeć i wiwatować.
-No to czas na pożegnanie- odparła i zaczęła się żegnać z Hiszpanami.
-Będę tęsknić- powiedział Cesc i przytulił dziewczynę.
-Odwiedź nas, proszę- odparła i zaczęła płakać.
-Ej! Nie płacz, przyjadę.
-Dbaj o Olę, jesteście sobie pisani.
-Dobrze- powiedział i ruszył w przeciwnym kierunku, a do piłkarki przyszedł Hiszpan.
-W porządku?- zapytał Marc.
-Tak- powiedziała i otarła łzy.
-Będzie dobrze, nie martw się.
-Kto wraca do Barcelony?- zapytała, patrząc na pozostałych.
-Wszyscy- powiedział Jordi i ruszył w kierunku miejsca odprawy.
Po półtorej godzinie wszyscy byli w Barcelonie, na lotnisku czekała na nią rodzina.
-Ana!- krzyknął Thiago i podbiegł do siostry.
-Cześć kochanie- powiedziała przytulając chłopca.
-Dobrze, że już jesteś, tęskniliśmy za tobą-powiedziała Anto i uściskała dziewczynę.
-Ja też.
Następnego dnia..
-Ana, musimy Ci coś powiedzieć- odparł Leo przy obiedzie.
-O co chodzi?
-Jedziemy do Argentyny.
-Rozumiem.
-Jak nie chcesz to nie musisz jechać- odparł szybko.
-Pojadę, nie będę robić wam kłopotu, a i tak nie mam gdzie zostać bo Marc jedzie do rodziny. Kiedy wylatujemy?
-Jutro z rana, jak będziesz chciała, to możesz poznać swoich drugich dziadków.
-Dobrze, kiedy zaczynacie treningi?
-10 sierpnia.
-Ok, przejdę się-powiedziała i wyszła z domu.
Swoje kroki jak zawsze w takich chwilach skierowała na stadion, miała ochotę pograć w piłkę.
Przebrała się w szatni i z piłką pod pachą ruszyła na murawę.
Usiadła na środku boiska i rozglądnęła się. Tak wiele wspomnień wiązała z tym miejscem, tych dobrych, ale i tych złych. Każdego dnia dziękowała Bogu, że może tu być.
-Powinnaś tu zamieszkać- usłyszała i szybko spojrzała w stronę, z której dobiegał głos.
-Taa...
-Co tu znowu robisz?
-Przyszłam pomyśleć, a tylko tu potrafię.
-Znam to uczucie, kiedyś jak grałem to potrafiłem cały dzień przesiedzieć na stadionie i myśleć.
-Nie wiem czemu, ale tylko tu potrafię się uspokoić.
-Czyli coś się stało- odparł trener, patrząc na nią.
-Jedziemy jutro do Argentyny, mam poznać drugich dziadków i boję się, że zakończy się tak jak z pierwszymi.
-Nie możesz tak myśleć, będzie dobrze, a jak noga?
-W porządku, skończyłam rehabilitacje i mogę normalnie grać.
-To świetnie, przydasz się nam na ten sezon.
-Miejmy nadzieję, do widzenia- odparła i podnosząc się z murawy opuściła stadion.
Następnego dnia po południu byli już w domu rodziny Messich, Ana po szybkim przywitaniu z dziadkami poszła do pokoju i nie wychodziła stamtąd.
-Ana idziemy do rodziców Anto dobrze?- zapytał Leo, wchodząc do pokoju.
-Oczywiście, tylko się przebiorę.
Po godzinie stali już przed domem rodziny Roccuzzo, Drzwi otworzyła im kobiet, matka Anto.
-Anto, Leo, Thiago!- krzyknęła i uściskała wszystkich.
-Cześć mamo- odparła Antonella wchodząc do środka.
-A ty pewnie jesteś Ana tak?
-Tak, dzień dobry- powiedziała, witając się z kobietą.
-Dużo słyszeliśmy o tobie i jesteśmy zaszczyceni, mając taką wnuczkę.
-Dziękuje bardzo- odparła uśmiechając się szeroko.
Do końca spotkania Ana odezwała się tylko parę razy, ale była szczęśliwa, że dziadkowie tak miło ją przyjęli.
Następnego dnia zaraz z rana piłkarka ruszyła na dół. Widząc całą rodzinę przy stole uśmiechnęła się.
-Dzień dobry- odparła i usiadła na wolnym miejscu.
-Jak się spało?- zapytał Leo.
-Świetnie- odparła zajadając się kanapką.
-Ana możesz zostać po śniadaniu na chwilę?- zapytał Jorge.
-Dobrze- odparła niepewnie i do końca posiłku zastanawiała się, o co może chodzić.
-Ana my chcielibyśmy Cię przeprosić. Nie wiem, co w nas wstąpiło wtedy. Nic nas nie usprawiedliwia, bardzo Cię przepraszamy, że musiałaś tak cierpieć za nasze błędy.
Chcielibyśmy z całego serca Cię przeprosić i prosić o wybaczenie- odparła Celia ze łzami w oczach.
-Jeśli kiedykolwiek będziesz chciała się do nas zwracać babcia i dziadek to będziemy zachwyceni, ale nic na siłę- powiedział Jorge spoglądając na wnuczkę.
-Nie płacz babciu- odparła Ana podchodząc do kobiety i przytulając ją.
-Wybaczasz nam?- zapytała.
-Oczywiście.
-Nigdy nie sądziłem, że będę miał taką zdolną i mądrą wnuczkę- powiedział jej dziadek, przytulając dziewczynę.
-Nareszcie!- krzyknął Leo, widząc co wydarzyło się w kuchni.
-Jest tu jakieś boisko? Mam ochotę pograć.
-Jasne, idź się przebierz i pójdziemy- odparł i po paru minutach byli na miejscu.
-Nad czym myślisz?- zapytał Leo, gdy po skończonym meczu leżeli na trawie.
-Nad tym, co by się ze mną działo, gdyby nie tamta kradzież. Pewnie skończyłabym gdzieś pod mostem.
-Nie myśli o tym, co było kiedyś, ciesz się tym, co jest teraz. Bóg chciał, żebyśmy byli razem i tak jest. A ja mam najwspanialszą córkę na świecie.
-Czasami mam wrażenie, że to wszystko sen. Że się po prostu obudzę i to wszytko zniknie.
-Nigdy nie zniknie, jesteś częścią tej rodziny i wiesz mi, że bez ciebie wszytko byłoby inne, gorsze.
Ale musisz mi obiecać jedno.
-Co?
-Nieważne co się stanie, nieważne jak będzie Ci ciężko, nie poddasz się i zawsze będziesz walczyć.
-Obiecuje.
***
Mamy nowy, przecięty jak dla mnie, ale ocenę zostawiam wam.
Nowy może za tydzień, nie wiem, zależy, jak wyrobię się ze szkołą.
Dziś mija 11 lat od debiutu Leo w Barcelonie!!
Oby tych lat było jak najwięcej!
piątek, 2 października 2015
Rozdział 16
***
Następnego dnia dziewczyna czuła się znacznie lepiej, leki, które dostawała, działały, lecz nie miała co robić. Dostała osobną salę, na życzenie jej ojca, bo po co miała być z innymi jak i tak by się nie dogadali przez barierę językową.
Pielęgniarki, które do niej przychodziły, coś nie niej mówiły, lecz piłkarka tylko patrzyła na nie.
Z wyrazu ich twarzy odgadła, że nie były zadowolone, co chwile coś na nią krzyczały.
Jedyną osobą, która z nią rozmawiała, był lekarz, który co jakiś czas przychodził do dziewczyny.
-Cześć Ana jak się czujesz?- zapytał wchodząc do sali.
-Dobrze tylko nudzę się, mogę trochę pochodzić, rozprostować nogi.
-Jeszcze nie dzisiaj, jutro, musisz odpoczywać, leki działają i wyglądasz dobrze, ale nie jest jeszcze cudownie.
-Dobrze tylko jedna rzecz nie daje mi spokoju.
-O co chodzi?
-O pielęgniarki, co tu przyjdą, coś na mnie krzyczą i wychodzą zdenerwowane.
-Nie przejmuj się to stare zrzędy, dzisiaj z urlopu przychodzi pielęgniarka, która również zna hiszpański, bo ma tam rodzinę, więc będziesz miała z kim porozmawiać.
-Dziękuje.
-Mam prośbę, mój syn jest fanem twojego ojca, mogłabyś go poprosić o autograf?- zapytał.
-Oczywiście- odparła z uśmiechem, jeszcze nigdy nie spotkała tak uprzejmego i spokojnego lekarza.
-Dzięki a teraz odpoczywaj.
-Jasne.
-Albo chociaż postaraj się- powiedział spoglądając na korytarz.
-Co?- zapytała zdziwiona, jednak po chwili zrozumiała, o co chodzi.
-Cześć! -krzyknęli piłkarze i po kolei zaczęli wchodzić po sali.
-Hej. Mogę wiedzieć, co wy tu robicie?- zapytała, gdy wszyscy weszli.
-Jak to co?! Przyszliśmy Cię odwiedzić!- krzyknął Fernando.
-Ciszej! Bo zaraz te pieprzone pielęgniarki przylecą! Co wy znowu wymyśliliście?- zapytała, widząc, że każdy ma co najmniej po dwie torby w rękach.
-Przynieśliśmy ci różnie rzeczy- odparł Iker.
-Tu masz mojego laptopa, zgrałem parę filmów, żebyś się nie nudziła, jest też internet i specjalnie dla ciebie zainstalowaliśmy kamery w ośrodku, żebyś mogła nas obserwować- odparł Gerard.
-Dziękuje, nie musieliście.
-To nie wszystko, przynieśliśmy Ci soki, słodycze i jedzenie, bo wiemy, jakie tu jest. A i mamy też dla ciebie piłkę, dla zabawy- powiedział Juan.
-Dziękuje wam, ale ja tu będę jakieś parę dni, a wy mi zrobiliście zapas na miesiąc.
-Przesadzasz, musisz coś jeść, bo jesteś za chuda- odparł Gerard a do sali weszła pielęgniarka.
-Proszę was o wyjście, koniec odwiedzin- odparła po hiszpańsku.
-Przyjdziemy jutro, trzymaj się.
-To pani jest tą pielęgniarką, o której mi lekarz opowiadał.
-Tak i będę do ciebie często zaglądać, żebyś już nie musiała słuchać krzyków innych pielęgniarek.
-Dziękuje.
-A teraz odpoczywaj.
Do 16 było spokojnie, dziewczynę odwiedzili jeszcze rodzice. Leżała i oglądała wideo z kamer zamontowanych przez piłkarzy, gdy do sali wchodzi selekcjoner reprezentacji Hiszpanii.
-Cześć Ana- powiedział Vicente del Bosque
-Dzień dobry.
-Przepraszam, że dopiero dzisiaj; ale było lekkie zamieszanie.
-Nic się nie stało.
-Mam nadzieje, że to pierwsza i ostatnia taka sytuacja, jak się źle czujesz, to od razu bierz wolne.
-Dobrze, co z meczem? Nie będę mogła wyjść.
-To nic przyjdę jutro i wybierzemy skład, a na meczu będziemy w kontakcie- po paru minutach skończyli rozmowę.
***
Następnego dnia z samego rana po śniadaniu, chwyciła piłkę i zaczęła podbijać. Nie miała już ochoty na siedzenie w łóżku, więc postanowiła się zabawić. Po paru minutach do pokoju wbiegła pielęgniarka, widząc co wyprawia dziewczyna krzyknęła i wybiegła po chwili wracając z lekarzem.
-Ana! Czy ty nie możesz nawet dnia usiedzieć na tyłku?- zapytał, widząc co wyprawia piłkarka.
-Wczoraj leżałam w łóżku, dzisiaj już nie zamierzam.
-To chociaż się nie przemęczaj, twoje wyniki są dobre, myślę, że za parę dni wrócisz do pracy.
-Dziękuję a tu dla pana obiecany autograf i koszulka dla syna-odparła wręczając lekarzowi rzecz.
-Ana! Dziękuje Ci bardzo! Mój syn będzie wniebowzięty!- odparł.
-Mogę chociaż trochę pochodzić, mam już dość siedzenia w tych czterech ścianach.
-Dobrze, ale dopiero jak skończy Ci się kroplówka i nie za dużo.
-Jasne- uśmiechnęła się.
-Trzymaj się, wpadnę później.
Przez następną godzinę oglądała film na laptopie i układała skład na dzisiejsze spotkanie.
Gdy tylko kroplówka się skończyła, ubrała buty i szczęśliwa wyszła z sali.
Przechodząc po korytarzach widziała różne dzieci, mniej i bardziej chore, ale wszystkie były uśmiechnięte. W prawie każdej sali widziała flagi reprezentacji Hiszpanii i wpadła na pomysł.
-Ana! Wszędzie Cię szukam!- usłyszała i szybko odwróciła się.
-Marc?! Co tu robisz?- zapytała, witając się z piłkarzem.
-Przyszedłem Cię odwiedzić.
-Nie powinieneś być w hotelu, koncentrować się przed meczem?
-Dostałem pozwolenie od trenera, który za niedługo tu będzie.
-Dobrze, chodźmy do mnie.
-Jasne, co tu robiłaś?
-Zwiedzałam, mam już dość mojej sali, musiałam na chwilę nogi rozprostować a jak u was?
-Brakuje nam Ciebie, nudno jest- odparł i przytulił dziewczynę. Od czasu wypadku na meczu, piłkarz znowu rozmawiał z dziewczyną, zrozumiał, jak bardzo mu na niej zależy i chce, żeby była szczęśliwa.
Po godzinnej rozmowie z piłkarzem, przyszedł trener a Hiszpan, żegnając się z dziewczyną wyszedł ze szpitala.
-Ana, masz wybraną jedenastkę?
-Po części- odparła pokazując trenerowi rozpiskę.
-Świetny skład a jak z taktyką?
-Oglądałam mecze Portugalii i myślę, że tak powinno być ok- odparła i pokazała trenerowi taktykę.
-Miejmy nadzieję, że to zadziała.
-Mam jeszcze jedną prośbę, jeśli dziś wygramy, mogę pożyczyć na jutro piłkarzy, tu jest wielu małych kibiców i na pewno spotkanie z piłkarzami pomogłoby im.
-Oczywiście, świetny pomysł.
Druga połowa dogrywki dobiegała końca, a na tablicy widniał wynik 0-0. Piłkarka chwyciła kartkę i zaczęła wypisywać potencjalnych strzelców do karnych. Po gwizdku chwyciła za telefon i wybrała numer do trenera.
-Jak myślisz, kto ma strzelać?
-Najlepiej ich zapytać kto jest na siłach, ja mam parę typów- odparła i podała trenerowi nazwiska.
-Zobaczymy, co da się zrobić.
-Niech mnie pan da na głośnik.
-Jasne.
-Dobra chłopaki, koniec obijania się, od tego zależy wasz udział w finale, teraz nie liczy się już meczu, teraz liczą się tylko karne, jesteście tak daleko, ale możecie zajść dalej, musicie dać z siebie wszystko, zasłużyliście na finał. Zróbcie to dla Hiszpanii, kibiców i dla samych siebie.
-Jeśli wygramy to dla ciebie!- krzyknął Ramos a piłkarze mu zawtórowali.
-To ruszać dupy i wygrywać mi to!- krzyknęła i rozłączyła się.
Został ostatni karny, Cesc podszedł do piłki, dziewczyna czuła, że mu się uda.
Odszedł od piłki i po gwizdku rozpędził się i wpakował piłkę do siatki. Kibice, piłkarze i Ana zaczęli krzyczeć z radości. Hiszpania była w finale!
***
Następnego dnia z samego rana do pokoju dziewczyny wbiegli piłkarze.
-Gratulacje!- krzyknęła, przytulając ich.
-Bez ciebie by się nie udało- odparł Fer i uśmiechnął się.
-Dobra, idziemy. Trener wam wszystko powiedział?- zapytała.
-Tak, mamy nawet prezenty dla dzieciaków- odparł Iker i wskazał na worki stojące koło drzwi.
-Świetnie, tłumacze już czekają, kto zna angielski, może ze starszymi dzieciakami pogadać.
-Jasne!- krzyknęli i ruszyli do świetlicy.
Radość dzieci była nie do opisania, skakały, śpiewały, tańczyły.
Przez kolejne 2 godziny widziała tylko uśmiechy dzieci.
-Jesteś naprawdę cudowną dziewczyną- odparł jej lekarz.
-Oj wiele jeszcze mi brakuje.
-Jutro będziesz mogła wyjść, lecz masz się oszczędzać do finału.
-Dobrze, dziękuje.
Po spotkaniu z dziećmi wszyscy siedzieli u Any i wcinali ciasto.
-Marc! Wszędzie Cię szukałam!- usłyszeli i spojrzeli na drzwi.
-Melissa?! Co tu robisz?- zapytał piłkarz.
-Jak to co?! Przyjechałam do ciebie, w hotelu mi powiedzieli, że jesteś w szpitalu, stało się coś?- zapytała słodko.
-Ana jest chora.
-No tak Ana, muszę Ci coś powiedzieć!- krzyknęła i spojrzała wkurzona na piłkarkę.
-O co chodzi?
-Jestem w ciąży!- pisnęła a w sali zapadła cisza.
-Co?!-powiedziała zdziwiona Ana.
-Naprawdę?!- krzyknął piłkarz i chwycił w ramiona dziewczynę.
-Tak! Mam nawet zdjęcia naszego maleństwa- odparł i wyciągnęła zdjęcia usg, po czym spojrzała z triumfem na Ane.
-To trzeba uczcić!- krzyknął i wraz z dziewczyną wybiegli z sali.
-Straciłam go na zawsze- odparła Ana i zaczęła płakać.
-Ana, nie płacz- powiedział Cesc przytulając dziewczynę.
Następnego dnia z samego rana opuściła szpital i wraz z Cesciem ruszyła w stronę hotelu.
-Jak tam Marc?
-Nie myśl o nim- powiedział i przytulił dziewczynę.
-Coś mi tu nie gra, ona dziwnie na mnie patrzyła.
-Wydaje Ci się.
-Może- odparła wchodząc do hotelu, swoje kroki od razu skierowała do swojego pokoju.
-O której macie dzisiaj trening?
-O 11, ale ty masz siedzieć w pokoju.
-Wpadnę na chwilę.
-Ana!- krzyknął zły.
-Tylko na chwilę, to co robimy?
-Oglądamy film?
-Jasne.
-Będę się zbierał- odparł Cesc po dwóch godzinach.
-Dobrze trzymaj się papa- powiedziała i pocałowała przyjaciela w policzek.
Gdy tylko piłkarz wyszedł, dziewczyna weszła pod prysznic, dawno nie czuła się tak dobrze.
Umyła się, ubrała i wyszła z pokoju, gdy usłyszała głos, przystanęła.
-Tak udało się, łyknął to.
-Tak, tak cieszy się, ale ta jędza coś podejrzewa.
-Spróbuje się jej pozbyć, do zobaczenia popołudniu- odparła Melissa i rozłączyła, się a Ana wybiegła z hotelu.
Idąc w stronę boiska, zastanawiała się nad słowami Melissy, chciała się dowiedzieć co knuje i już wiedziała, co ma zrobić.
-Cześć chłopaki!- krzyknęła, a piłkarze przerwali trening.
-Ana! Miałaś leżeć w łóżku- odparł trener.
-Chwila na świeżym powietrzu mi nie zaszkodzi.
-Dobrze, ale tylko na chwilę i wracasz do łóżka.
-Marc musimy porozmawiać.
-O co chodzi?
-O Melisse.
-Co się stało?
-Słyszałam jej dzisiejszą rozmowę, ona coś ukrywa, podejrzewam, że nie jest w ciąży.
-Co?! Jak możesz tak mówić!- krzyknął.
-Marc posłuchaj mnie musisz z nią porozmawiać- odparła powoli.
-Nie! Jesteś po prostu o nią zazdrosna! Jak możesz być taką przyjaciółką! Powinnaś się cieszyć!
-Marc! Proszę Cię!- krzyknęła zdesperowana.
-Odejdź! Nie chcę Cię już widzieć!- krzyknął, a dziewczyna ze łzami w oczach wybiegła z pokoju.
***
-Co się stało?- zapytał Cesc widząc roztrzęsioną dziewczynę.
-Pokłóciłam się z Marciem.
-O co?
-O Melisse, ona coś ukrywa.
-Co?- zapytał zdziwiony.
-Słyszałam dzisiaj jak mówi, że się nabrał i muszą się mnie pozbyć. Tylko nie wiem, z kim współpracuje.
-Jesteś pewna?
-Tak, musisz mi pomóc to udowodnić.
-Jak?
-Będziemy ją śledzić, dzisiaj po południu ma spotkanie z tym kimś.
-Co? Ana ty miałaś siedzieć w pokoju, a i tak się zorientują, jak nas nie będzie.
-Gererd będzie nas krył.
-Ana ja przez ciebie zwariuje- odparł zrezygnowany.
-Geri kochanie!- krzyknęła, wchodząc do pokoju piłkarza.
-Oho ile mnie to będzie kosztowało?-zapytał przytulając Shakire.
-Ej!
-Zawsze jak słyszę Geri kochanie to czegoś chcecie albo ty, albo Shak.
-I zawsze działa- odparła Kolumbijka.
-To, czego chcesz?- odparł zrezygnowany.
-Musicie nas kryć.
-Co?- odparli równocześnie.
-Idziemy śledzić Melisse, ona coś knuje, wiem to.
-Ana to niebezpieczne, miałaś się oszczędzać.
-Szczęście tego dupka jest dla mnie najważniejsze, nieważne co mówi, ja wiem swoje.
-Marca?
-Tak, ona go okłamuje, muszę to udowodnić.
-Dobrze, co mamy robić.
-Nie wpuszczajcie nikogo do mnie, powiedźcie, że chce odpocząć, a Cesc źle się czuje i śpi.
-Dobrze, ile czasu potrzebujecie?
-Maksymalnie do wieczora, dziękuje- odparł i pocałowała oboje.
-Wychodzi- odparł Cesc widząc Melisse żegnającą się z Marciem.
-Wyjdziemy tyłem i idziemy za nią.
-Dobrze.
Po parunastu minutach doszli do kawiarni, dziewczyna usiadła przy stoliku a para w rogu.
-Czeka na kogoś- odparł Cesc spoglądając w stronę dziewczyny.
-Wiedziałam- powiedziała Ana patrząc, kto wszedł do kawiarni.
Następnego dnia dziewczyna czuła się znacznie lepiej, leki, które dostawała, działały, lecz nie miała co robić. Dostała osobną salę, na życzenie jej ojca, bo po co miała być z innymi jak i tak by się nie dogadali przez barierę językową.
Pielęgniarki, które do niej przychodziły, coś nie niej mówiły, lecz piłkarka tylko patrzyła na nie.
Z wyrazu ich twarzy odgadła, że nie były zadowolone, co chwile coś na nią krzyczały.
Jedyną osobą, która z nią rozmawiała, był lekarz, który co jakiś czas przychodził do dziewczyny.
-Cześć Ana jak się czujesz?- zapytał wchodząc do sali.
-Dobrze tylko nudzę się, mogę trochę pochodzić, rozprostować nogi.
-Jeszcze nie dzisiaj, jutro, musisz odpoczywać, leki działają i wyglądasz dobrze, ale nie jest jeszcze cudownie.
-Dobrze tylko jedna rzecz nie daje mi spokoju.
-O co chodzi?
-O pielęgniarki, co tu przyjdą, coś na mnie krzyczą i wychodzą zdenerwowane.
-Nie przejmuj się to stare zrzędy, dzisiaj z urlopu przychodzi pielęgniarka, która również zna hiszpański, bo ma tam rodzinę, więc będziesz miała z kim porozmawiać.
-Dziękuje.
-Mam prośbę, mój syn jest fanem twojego ojca, mogłabyś go poprosić o autograf?- zapytał.
-Oczywiście- odparła z uśmiechem, jeszcze nigdy nie spotkała tak uprzejmego i spokojnego lekarza.
-Dzięki a teraz odpoczywaj.
-Jasne.
-Albo chociaż postaraj się- powiedział spoglądając na korytarz.
-Co?- zapytała zdziwiona, jednak po chwili zrozumiała, o co chodzi.
-Cześć! -krzyknęli piłkarze i po kolei zaczęli wchodzić po sali.
-Hej. Mogę wiedzieć, co wy tu robicie?- zapytała, gdy wszyscy weszli.
-Jak to co?! Przyszliśmy Cię odwiedzić!- krzyknął Fernando.
-Ciszej! Bo zaraz te pieprzone pielęgniarki przylecą! Co wy znowu wymyśliliście?- zapytała, widząc, że każdy ma co najmniej po dwie torby w rękach.
-Przynieśliśmy ci różnie rzeczy- odparł Iker.
-Tu masz mojego laptopa, zgrałem parę filmów, żebyś się nie nudziła, jest też internet i specjalnie dla ciebie zainstalowaliśmy kamery w ośrodku, żebyś mogła nas obserwować- odparł Gerard.
-Dziękuje, nie musieliście.
-To nie wszystko, przynieśliśmy Ci soki, słodycze i jedzenie, bo wiemy, jakie tu jest. A i mamy też dla ciebie piłkę, dla zabawy- powiedział Juan.
-Dziękuje wam, ale ja tu będę jakieś parę dni, a wy mi zrobiliście zapas na miesiąc.
-Przesadzasz, musisz coś jeść, bo jesteś za chuda- odparł Gerard a do sali weszła pielęgniarka.
-Proszę was o wyjście, koniec odwiedzin- odparła po hiszpańsku.
-Przyjdziemy jutro, trzymaj się.
-To pani jest tą pielęgniarką, o której mi lekarz opowiadał.
-Tak i będę do ciebie często zaglądać, żebyś już nie musiała słuchać krzyków innych pielęgniarek.
-Dziękuje.
-A teraz odpoczywaj.
Do 16 było spokojnie, dziewczynę odwiedzili jeszcze rodzice. Leżała i oglądała wideo z kamer zamontowanych przez piłkarzy, gdy do sali wchodzi selekcjoner reprezentacji Hiszpanii.
-Cześć Ana- powiedział Vicente del Bosque
-Dzień dobry.
-Przepraszam, że dopiero dzisiaj; ale było lekkie zamieszanie.
-Nic się nie stało.
-Mam nadzieje, że to pierwsza i ostatnia taka sytuacja, jak się źle czujesz, to od razu bierz wolne.
-Dobrze, co z meczem? Nie będę mogła wyjść.
-To nic przyjdę jutro i wybierzemy skład, a na meczu będziemy w kontakcie- po paru minutach skończyli rozmowę.
***
Następnego dnia z samego rana po śniadaniu, chwyciła piłkę i zaczęła podbijać. Nie miała już ochoty na siedzenie w łóżku, więc postanowiła się zabawić. Po paru minutach do pokoju wbiegła pielęgniarka, widząc co wyprawia dziewczyna krzyknęła i wybiegła po chwili wracając z lekarzem.
-Ana! Czy ty nie możesz nawet dnia usiedzieć na tyłku?- zapytał, widząc co wyprawia piłkarka.
-Wczoraj leżałam w łóżku, dzisiaj już nie zamierzam.
-To chociaż się nie przemęczaj, twoje wyniki są dobre, myślę, że za parę dni wrócisz do pracy.
-Dziękuję a tu dla pana obiecany autograf i koszulka dla syna-odparła wręczając lekarzowi rzecz.
-Ana! Dziękuje Ci bardzo! Mój syn będzie wniebowzięty!- odparł.
-Mogę chociaż trochę pochodzić, mam już dość siedzenia w tych czterech ścianach.
-Dobrze, ale dopiero jak skończy Ci się kroplówka i nie za dużo.
-Jasne- uśmiechnęła się.
-Trzymaj się, wpadnę później.
Przez następną godzinę oglądała film na laptopie i układała skład na dzisiejsze spotkanie.
Gdy tylko kroplówka się skończyła, ubrała buty i szczęśliwa wyszła z sali.
Przechodząc po korytarzach widziała różne dzieci, mniej i bardziej chore, ale wszystkie były uśmiechnięte. W prawie każdej sali widziała flagi reprezentacji Hiszpanii i wpadła na pomysł.
-Ana! Wszędzie Cię szukam!- usłyszała i szybko odwróciła się.
-Marc?! Co tu robisz?- zapytała, witając się z piłkarzem.
-Przyszedłem Cię odwiedzić.
-Nie powinieneś być w hotelu, koncentrować się przed meczem?
-Dostałem pozwolenie od trenera, który za niedługo tu będzie.
-Dobrze, chodźmy do mnie.
-Jasne, co tu robiłaś?
-Zwiedzałam, mam już dość mojej sali, musiałam na chwilę nogi rozprostować a jak u was?
-Brakuje nam Ciebie, nudno jest- odparł i przytulił dziewczynę. Od czasu wypadku na meczu, piłkarz znowu rozmawiał z dziewczyną, zrozumiał, jak bardzo mu na niej zależy i chce, żeby była szczęśliwa.
Po godzinnej rozmowie z piłkarzem, przyszedł trener a Hiszpan, żegnając się z dziewczyną wyszedł ze szpitala.
-Ana, masz wybraną jedenastkę?
-Po części- odparła pokazując trenerowi rozpiskę.
-Świetny skład a jak z taktyką?
-Oglądałam mecze Portugalii i myślę, że tak powinno być ok- odparła i pokazała trenerowi taktykę.
-Miejmy nadzieję, że to zadziała.
-Mam jeszcze jedną prośbę, jeśli dziś wygramy, mogę pożyczyć na jutro piłkarzy, tu jest wielu małych kibiców i na pewno spotkanie z piłkarzami pomogłoby im.
-Oczywiście, świetny pomysł.
Druga połowa dogrywki dobiegała końca, a na tablicy widniał wynik 0-0. Piłkarka chwyciła kartkę i zaczęła wypisywać potencjalnych strzelców do karnych. Po gwizdku chwyciła za telefon i wybrała numer do trenera.
-Jak myślisz, kto ma strzelać?
-Najlepiej ich zapytać kto jest na siłach, ja mam parę typów- odparła i podała trenerowi nazwiska.
-Zobaczymy, co da się zrobić.
-Niech mnie pan da na głośnik.
-Jasne.
-Dobra chłopaki, koniec obijania się, od tego zależy wasz udział w finale, teraz nie liczy się już meczu, teraz liczą się tylko karne, jesteście tak daleko, ale możecie zajść dalej, musicie dać z siebie wszystko, zasłużyliście na finał. Zróbcie to dla Hiszpanii, kibiców i dla samych siebie.
-Jeśli wygramy to dla ciebie!- krzyknął Ramos a piłkarze mu zawtórowali.
-To ruszać dupy i wygrywać mi to!- krzyknęła i rozłączyła się.
Został ostatni karny, Cesc podszedł do piłki, dziewczyna czuła, że mu się uda.
Odszedł od piłki i po gwizdku rozpędził się i wpakował piłkę do siatki. Kibice, piłkarze i Ana zaczęli krzyczeć z radości. Hiszpania była w finale!
***
Następnego dnia z samego rana do pokoju dziewczyny wbiegli piłkarze.
-Gratulacje!- krzyknęła, przytulając ich.
-Bez ciebie by się nie udało- odparł Fer i uśmiechnął się.
-Dobra, idziemy. Trener wam wszystko powiedział?- zapytała.
-Tak, mamy nawet prezenty dla dzieciaków- odparł Iker i wskazał na worki stojące koło drzwi.
-Świetnie, tłumacze już czekają, kto zna angielski, może ze starszymi dzieciakami pogadać.
-Jasne!- krzyknęli i ruszyli do świetlicy.
Radość dzieci była nie do opisania, skakały, śpiewały, tańczyły.
Przez kolejne 2 godziny widziała tylko uśmiechy dzieci.
-Jesteś naprawdę cudowną dziewczyną- odparł jej lekarz.
-Oj wiele jeszcze mi brakuje.
-Jutro będziesz mogła wyjść, lecz masz się oszczędzać do finału.
-Dobrze, dziękuje.
Po spotkaniu z dziećmi wszyscy siedzieli u Any i wcinali ciasto.
-Marc! Wszędzie Cię szukałam!- usłyszeli i spojrzeli na drzwi.
-Melissa?! Co tu robisz?- zapytał piłkarz.
-Jak to co?! Przyjechałam do ciebie, w hotelu mi powiedzieli, że jesteś w szpitalu, stało się coś?- zapytała słodko.
-Ana jest chora.
-No tak Ana, muszę Ci coś powiedzieć!- krzyknęła i spojrzała wkurzona na piłkarkę.
-O co chodzi?
-Jestem w ciąży!- pisnęła a w sali zapadła cisza.
-Co?!-powiedziała zdziwiona Ana.
-Naprawdę?!- krzyknął piłkarz i chwycił w ramiona dziewczynę.
-Tak! Mam nawet zdjęcia naszego maleństwa- odparł i wyciągnęła zdjęcia usg, po czym spojrzała z triumfem na Ane.
-To trzeba uczcić!- krzyknął i wraz z dziewczyną wybiegli z sali.
-Straciłam go na zawsze- odparła Ana i zaczęła płakać.
-Ana, nie płacz- powiedział Cesc przytulając dziewczynę.
Następnego dnia z samego rana opuściła szpital i wraz z Cesciem ruszyła w stronę hotelu.
-Jak tam Marc?
-Nie myśl o nim- powiedział i przytulił dziewczynę.
-Coś mi tu nie gra, ona dziwnie na mnie patrzyła.
-Wydaje Ci się.
-Może- odparła wchodząc do hotelu, swoje kroki od razu skierowała do swojego pokoju.
-O której macie dzisiaj trening?
-O 11, ale ty masz siedzieć w pokoju.
-Wpadnę na chwilę.
-Ana!- krzyknął zły.
-Tylko na chwilę, to co robimy?
-Oglądamy film?
-Jasne.
-Będę się zbierał- odparł Cesc po dwóch godzinach.
-Dobrze trzymaj się papa- powiedziała i pocałowała przyjaciela w policzek.
Gdy tylko piłkarz wyszedł, dziewczyna weszła pod prysznic, dawno nie czuła się tak dobrze.
Umyła się, ubrała i wyszła z pokoju, gdy usłyszała głos, przystanęła.
-Tak udało się, łyknął to.
-Tak, tak cieszy się, ale ta jędza coś podejrzewa.
-Spróbuje się jej pozbyć, do zobaczenia popołudniu- odparła Melissa i rozłączyła, się a Ana wybiegła z hotelu.
Idąc w stronę boiska, zastanawiała się nad słowami Melissy, chciała się dowiedzieć co knuje i już wiedziała, co ma zrobić.
-Cześć chłopaki!- krzyknęła, a piłkarze przerwali trening.
-Ana! Miałaś leżeć w łóżku- odparł trener.
-Chwila na świeżym powietrzu mi nie zaszkodzi.
-Dobrze, ale tylko na chwilę i wracasz do łóżka.
-Marc musimy porozmawiać.
-O co chodzi?
-O Melisse.
-Co się stało?
-Słyszałam jej dzisiejszą rozmowę, ona coś ukrywa, podejrzewam, że nie jest w ciąży.
-Co?! Jak możesz tak mówić!- krzyknął.
-Marc posłuchaj mnie musisz z nią porozmawiać- odparła powoli.
-Nie! Jesteś po prostu o nią zazdrosna! Jak możesz być taką przyjaciółką! Powinnaś się cieszyć!
-Marc! Proszę Cię!- krzyknęła zdesperowana.
-Odejdź! Nie chcę Cię już widzieć!- krzyknął, a dziewczyna ze łzami w oczach wybiegła z pokoju.
***
-Co się stało?- zapytał Cesc widząc roztrzęsioną dziewczynę.
-Pokłóciłam się z Marciem.
-O co?
-O Melisse, ona coś ukrywa.
-Co?- zapytał zdziwiony.
-Słyszałam dzisiaj jak mówi, że się nabrał i muszą się mnie pozbyć. Tylko nie wiem, z kim współpracuje.
-Jesteś pewna?
-Tak, musisz mi pomóc to udowodnić.
-Jak?
-Będziemy ją śledzić, dzisiaj po południu ma spotkanie z tym kimś.
-Co? Ana ty miałaś siedzieć w pokoju, a i tak się zorientują, jak nas nie będzie.
-Gererd będzie nas krył.
-Ana ja przez ciebie zwariuje- odparł zrezygnowany.
-Geri kochanie!- krzyknęła, wchodząc do pokoju piłkarza.
-Oho ile mnie to będzie kosztowało?-zapytał przytulając Shakire.
-Ej!
-Zawsze jak słyszę Geri kochanie to czegoś chcecie albo ty, albo Shak.
-I zawsze działa- odparła Kolumbijka.
-To, czego chcesz?- odparł zrezygnowany.
-Musicie nas kryć.
-Co?- odparli równocześnie.
-Idziemy śledzić Melisse, ona coś knuje, wiem to.
-Ana to niebezpieczne, miałaś się oszczędzać.
-Szczęście tego dupka jest dla mnie najważniejsze, nieważne co mówi, ja wiem swoje.
-Marca?
-Tak, ona go okłamuje, muszę to udowodnić.
-Dobrze, co mamy robić.
-Nie wpuszczajcie nikogo do mnie, powiedźcie, że chce odpocząć, a Cesc źle się czuje i śpi.
-Dobrze, ile czasu potrzebujecie?
-Maksymalnie do wieczora, dziękuje- odparł i pocałowała oboje.
-Wychodzi- odparł Cesc widząc Melisse żegnającą się z Marciem.
-Wyjdziemy tyłem i idziemy za nią.
-Dobrze.
Po parunastu minutach doszli do kawiarni, dziewczyna usiadła przy stoliku a para w rogu.
-Czeka na kogoś- odparł Cesc spoglądając w stronę dziewczyny.
-Wiedziałam- powiedziała Ana patrząc, kto wszedł do kawiarni.
***
Następny za tydzień :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)