Zaraz po treningu pobiegła do szpitala,czuła, że coś się dzisiaj wydarzy.
Usiadła koło łóżka chłopaka i chwyciła jego dłoń. Dziś był wyjątkowy dzień dla niej, skończyła 17 lat lecz nie czuła żadnej różnicy, wiedziała, że wszystko będzie takie same, będzie mieszkać z rodzicami, nadal grać w Barcy. Nie zważała na płynące z całego świata życzenia urodzinowe, dzisiaj nie miała do tego głowy, jedynym jej życzeniem było by Marc w końcu się obudził.
-Nie przeszkadzam?-usłyszała i szybko odwrócił się do drzwi.
-Cesc!-krzyknęła i podbiegła do piłkarza.
-Wszystkiego Najlepszego moja mała 17-powiedział i przytulił dziewczynę.
-Dziękuje, co tu robisz?
-Musiałem przyjechać na twoje urodziny.
-Nie masz treningów?
-Dostałem pozwolenie i mam przekazać życzenia urodzinowe od wszystkich z Chelsea.
-Dziękuje-powiedziała i razem z piłkarzem opuściła szpital.
Do wieczora w domu Messich panował ruch, co jakiś czas ktoś przychodził i wychodził. W końcu o 20 zrobiło się spokojnie.
-Tato zawieziesz mnie do Marca?-zapytała wchodząc do salonu.
-Jest późno jutro pojedziemy.
-Proszę, czuje, że muszę tam być-powiedziała i podeszła do taty.
-Dobrze, chodź-powiedział zrezygnowany i ruszyła do samochodu.
Po paru minutach byli już w szpitalu.
-Marc czuje, że za niedługo się obudzisz, wiem to, uda Ci się. Proszę Cię Marc, nie daje sobie bez ciebie rady, musisz tu być ze mną, proszę-powiedziała i rozpłakała się. Wstała i powoli nachyliła się nad piłkarzem, zbliżyła się do niego i musnęła jego wargi.
W tym momencie wydarzyło się wiele. Urządzenia zaczęły pikać a Ana zauważyła, że Hiszpan powoli otwiera oczy.
Zdumiona spojrzała na niego i chwyciła go za rękę.
-Marc!-krzyknęła gdy otworzył oczy.
-Kim jesteś?-zapytał cicho.
-Marc nie wygłupiaj się to ja Ana.
-Kto to Marc?-zapytał zdziwiony.
-Idę po lekarza-powiedziała i wybiegła na korytarz, po chwili wracając z mężczyzną.
Starszy Hiszpan podszedł do piłkarza i zbadał go.
-Ma zanik pamięci, nie wiem czy jest trwały, zobaczymy a teraz jedziemy na badania-powiedział.
-Tato! Przyjeżdżaj do szpitala!-krzyknęła do telefonu.
-Ana? Co się stało?-zapytał zdziwiony.
-Marc się obudził!-krzyknęła i rozłączyła się.
Była szczęśliwa ja nigdy, w końcu usłyszała jego głos, zobaczyła jego cudowne zielone oczy. Tylko jedno ją martwiło, ten zanik pamięci, bała się jak to będzie.
2 godziny później..
-Można?-zapytała pukając do drzwi sali, w której leżał piłkarz.
-Jasne-powiedział i lekko poprawił się na łóżku.
-Jak się czujesz?-zapytała siadając koło niego.
-Dobrze jak na kogoś kto wybudził się ze śpiączki.
-Pamiętasz?
-Lekarz mi powiedział.
-To niczego nie pamiętasz?-zapytała.
-Nie, lecz lekarze mówią, że powinienem odzyskać pamięć.
-Cieszę się-powiedziała uśmiechając się.
-Powiesz mi kim jesteś?-zapytał patrząc na nią.
-Nazywam się Ana Messi.
-Co tu robisz? Kim ja jestem? Bo na razie wiem tylko, że nazywam się Marc Bartra.
-Jesteśmy.. Znaczy byliśmy przyjaciółmi, jestem tu codziennie, nie mogę inaczej.
A ty masz 24 lata i jesteś piłkarzem najlepszego klubu na świecie FC Barcelony...
-Bartra!-krzyknęli piłkarze i wbiegli do sali. Zdziwiony Hiszpan spojrzał na nich.
-Wynocha!-krzyknęła a mężczyźni opuścili salę.
-Czy wyście powariowali!-krzyknęła wychodząc za nimi.
-O co chodzi? Czemu nas wyrzuciłaś?
-On nic nie pamięta, nie wie kim jest a co dopiero wy, to skutek długotrwałej śpiączki.
-Odzyska pamięć?-zapytał zszokowany Xavi.
-Nie wiadomo, może-powiedziała i wróciła do sali.
Następnego dnia z samego rana ruszyła z psem do szpitala, po paru minutach była już w budynku, wjechała windą na wyznaczone piętro i weszła do sali gdzie leżał piłkarz.
-Paco!-krzyknęła gdy pies rzucił się na Hiszpana.
-To twój pies?-zapytał.
-Tak to jest Paco, dostałam go na 16 urodziny.
-Psy mogą wchodzić do szpitala?-zapytał zdziwiony.
-Jemu wolno, jest takim terapeutą dla dzieci, często tu bywa-wyjaśniła.
-Fajny jest-powiedział i pogłaskał psa.
-Był ktoś u ciebie?-zapytała.
-Rodzice, trener, Andres, Xavi i ten cały czas wesoły, w tatuażach, ma dziwny styl.
-Dani?
-Tak on.
-To dobrze. Mam tu filmiki z twojej gry i różne zdjęcia-powiedziała i usiadła koło Marca.
W szpitalu spędziła cały dzień, spokojnie tłumacząc mu całe jego życie. Jednak Bartra nic nie pamiętał, Ana jednak nie zamierzała się poddać. Tyle na niego czekała i nie chciała teraz go opuścić.
-A ty nie masz jakiegoś treningu czy coś?-zapytał a dziewczyna pobladła.
-Cholera!-krzyknęła gdy spojrzała na zegar.
-Zapomniałaś?-zapytał.
-Przegapiłam swój trening ale może zdążę na wasz, mam 20 minut.
-To leć.
-Przyjdę jutro-powiedziała i razem z psem wybiegła ze szpitala.
Gdy tylko wbiegła na stadion przebrała się i sprintem pokonała ostatnie kilka metrów. Wpadła na murawę i opadła na boisko dysząc.
-Wiesz która jest godzina?-zapytał Luis stając nad nią.
-Przepraszam nie zauważyłam.
-Byłaś u Marca?-zapytał.
-Tak.
-Dobrze, dzisiaj trenujesz z chłopakami ale jutro masz być na swoim treningu.
Zaczynamy, 15 okrążeń a ty Ana odpocznij bo ledwo żyjesz, napij się-powiedział i ruszył na środek boiska.
***
Weszła do pralni w poszukiwaniu koszulki na mecz. Dzisiaj grały u siebie więc nie musiała być szybciej na stadionie.
-Mamo! Gdzie jest moja koszulka?-zapytała.
-Suszy się!
-Nie ma jej-powiedziała a Argentynka zjawiła się w pomieszczeniu.
-Przecież dzisiaj rano wieszałam tu twoją i ojca-powiedziała i rozglądnęła się.
-Nie no nie wytrzymam!-powiedziała gdy zorientowała się o co chodzi.
-Co się stało?
-Tu jest koszulka taty a mojej nie ma czyli ojciec ma moją koszulkę!-krzyknęła zła.
-Ja z nim oszaleje!-Ana chwyciła telefon i wykręciła numer do piłkarza.
-Tato!-krzyknęła gdy tylko usłyszała głos w słuchawce.
-Ana? Nie mogę teraz rozmawiać Enrique przedstawia plan gry i muszę się przebrać.
-Przebrać?! Ciekawe w co?! Masz moją koszulkę!
-Co?! Jak to!-krzyknął i spojrzał do torby-Cholera!-dodał po chwili.
-Jak mogłeś nie zauważyć jaką bierzesz, za ile musisz być na murawie?
-Za 20 minut.
-Dobra dam rade, za chwilę będę-powiedziała i rozłączyła się.
-Leo czy ja Ci przeszkadzam?-zapytał Luis gdy piłkarz odłożył telefon.
-Przepraszam-powiedział i skupił się na dalszej przemowie.
Chwyciła torbę i wrzuciła tam koszulkę Messiego, pożegnała się z rodziną i wybiegła z domu. Po paru minutach była przed stadionem, ominęła tłum ludzi i podbiegła do wejścia.
-Chwileczkę panienko, przepustka-powiedział ochroniarz zatrzymując dziewczynę.
-Została w domu-powiedziała zła na siebie, że zapomniała tak ważnej rzeczy.
-To proszę po nią wrócić i dopiero wejdziesz.
-Ale ja nie mam czasu muszę coś dać ojcu!
-Bez przepustki nie wejdziesz, gdym dostaw 1 euro za każdym razem gdy to słyszę to byłbym milionerem.
-Ale musi mi pan uwierzyć!
-Zjeżdżaj stąd! Kolejkę blokujesz!-krzyknął któryś z kibiców.
-Może podejść pan ze mną do szatni i tata potwierdzi, że nie kłamię a jak nie to może pan wezwać policję-powiedziała zdesperowana a mężczyzna zastanowił się.
-Dobrze ale jeśli kłamiesz to czeka Cię noc na komisariacie-powiedział i ruszył z dziewczyną.
-Na urodziny dostaniesz okulary!-krzyknęła wchodząc do szatni a wszyscy spojrzeli na nią.
-Ana?-zapytał Luis.
-Mógłby ktoś powiedzieć panu, że nie jestem psychiczną fanką bo zaraz wyląduje na policji-powiedziała spoglądając na ochroniarza.
-Może zostać, proszę odejść-powiedział Enrique- Co tu robisz?-zapytał gdy ochroniarz wyszedł.
-Jak to co?! Jakby ktoś tu umiał patrzeć nie było by mnie tu-powiedziała i rzuciła koszulką w ojca.
-Dziękuje-powiedział i przytulił córkę wręczając jej trykot.
-Pomyliłeś koszulkę?!-krzyknął Dani i razem z resztą wybuchnął śmiechem.
***
Wiadomo, że ostatnia scena nie miała by miejsca w prawdziwym życia ale to tylko fikcja :D
Nowy rozdział w sobotę bądź niedziele :)
Nareszcie się doczekałam, wspaniały rozdział. Mam nadzieję, że Marc odzyska pamięć, czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńNic dodać , nic ująć :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny �� a teraz zapraszam do mnie na nowy rozdział (przepraszam ze pisze z anonima ale jestem na tablecie i nie mogę się zalogować ) http://dlaczegoniepowiedzialasmi.blogspot.com/2016/02/rozdzia-4.html
OdpowiedzUsuńŚwietny! Marc się wreszcie wybudził, mam nadziej, że odzyska pamięć. Życzę weny i czekam na następny ❤!
OdpowiedzUsuń