***
-Teraz pójdziemy na stadion, twoja drużyna teraz ma trening a potem daje Ci spokój co?-zapytała gdy kolejną godzinę chodzili po Barcelonie. Mimo iż Marc nic sobie nie przypomniał Ana była szczęśliwa, że znowu mogła spędzić z nim czas.
-Jasne-powiedział i uśmiechnął się. Po paru minutach doszli na stadion, najpierw zwiedzili wszystkie zakamarki i jako ostatnie weszli do szatni.
-Numer 15 jest twój-powiedziała a piłkarz podszedł do szafki i otworzył ją. Dotknął koszulki i nagle wszystko przeleciało mu przed oczami.
-Pamiętam!-krzyknął
-Co?-zapytała zdziwiona.
-Pamiętam wszystko od pierwszego wejścia do tej szatni, wszystkie mecze, wygrane, porażki.
-A piłkarzy pamiętasz?-zapytała ucieszona.
-Chodź zobaczymy-powiedział i pociągnął ją na murawę.
-Bartra!-krzyknął Gerard i podbiegł do pary.
-Cieszę się Geri, że i mnie zauważyłeś-powiedziała ze śmiechem dziewczyna a piłkarz przytulił ją.
-Gerard, Andres, Leo, Ney, Luis, Ivan, Sergio, Javier-powiedział patrząc po kolei na piłkarzy.
-Pamiętasz-odparła z uśmiechem.
-Pamiętasz?-zapytali zdumieni.
-Przed chwilą gdy wszedłem do szatni przypomniałem sobie jak po raz pierwszy tu byłem, wszystko co tu przeżyłem-powiedział z uśmiechem.
***
-Kurwa-powiedziała cicho. Od 10 minut powinni być w szatni przed meczem a oni stali w tym pieprzonym korku,
Mieli dolecieć wczoraj ale przez strajki wylecieli dzisiaj z dużym opóźnieniem i nie zdążyli na zgrupowanie.
-Nie da się tego ominąć-zapytał poirytowany Pique.
-Nic nie mogę zrobić-odparł taksówkarz.
W końcu po 20 minutach dojechali przed stadion i sprintem pobiegli do środka.
Zdyszani po parunastu sekundach wbiegli do szatni.
-Gdzie wyście byli?-zapytał Del Bosque gdy tylko zobaczył grupę.
-Przez te strajki były opóźnienia i ten pieprzony korek-fuknęła.
-Dobrze, siadajcie i przebierać się-powiedział a Ana szybko przywitała się z Hiszpanami.
-Gdzie Anglia?-zapytała a piłkarze zdziwieni spojrzeli na nią.
-Czy wy nic nigdy nie rozumiecie. Gdzie Cesc, Fer i Juan?-zapytała trenera.
-Tak jak wy mieli opóźnienia za chwile powinni być-powiedział a drzwi otworzyły się.
-Cesc!-krzyknęła i podbiegła do piłkarza.
-Te Romeo i Julia siadać bo trener nigdy nie zacznie-powiedział Sergio ze śmiechem.
-Kto to?-zapytał Marc, który też dostał powołanie lecz nie czół się zbyt pewnie.
-Cesc Fabregas mój i Any przyjaciel, chodzili kiedyś-powiedział a młodszego obrońcę coś zakuło w sercu. Spojrzał na parę, która przytulała się. Musieli być blisko. Wiedział to.
-Marc zaczniesz w podstawowym składzie z Gerardem na środku obrony. On Ci pomoże, jakbyś miał jakieś pytania to się nie krępuj.
-Dobrze.
-Dobra przebierać się a ty Ana chodź ze mną-powiedział i razem wyszli z szatni.
-Myślisz, że da radę?-zapytał.
-Da, ufam mu a do tego jest z Pique więc nie ma się o co martwić-powiedziała z uśmiechem.
Mecz zakończył się wygraną Hiszpanów a Marc zaliczył dobry występ i do tego asystę.
***
Tydzień później..
-Chodźcie tu-krzyknął trener wchodząc na murawę.
-O co chodzi?-zapytał Xavi.
-Nikt jeszcze o tym nie wie, chciałem żebyście usłyszeli to pierwsi. Odchodzę z klubu-powiedział a na murawie nastała cisza.
-Co?!-krzyknęli piłkarze gdy otrząsnęli się.
-To już pewne?-zapytała Ana ledwo hamując łzy.
-Wieczorem mam dać oficjalną informacje ale przemyślałem to i tak, wieczorny trening jest naszym ostatnim-powiedział a Ana wybiegła z boiska.
-Ana!-krzyknął Leo.
-Zostaw ją, jak się uspokoi to wróci-powiedział Neymar zatrzymując przyjaciela.
Wbiegła do szatni i zamknęła drzwi na klucz. Usiadła pod ścianą i rozpłakała się na dobre.
Nie wyobrażała sobie Barcy bez Enrique, on był jej częścią, tworzył historię, ostatnio gdy nie trenował dziewczyn skoczyło się to fatalnie, co będzie z chłopakami? Co będzie z nią?
Gdy tylko miała jakiś problem on jej pomagał, był dla niej jak drugi ojciec. Nie chciała go stracić.
Podniosła się z ziemi i ruszyła do klubowego muzeum, chciała jeszcze raz od nowa to przeżyć, przypomnieć sobie wszystko.
Po trzech godzinach zwiedzania zdecydowała wrócić na murawę.
-Powiedziałeś im?-zapytała trenera widząc koleżanki z zespołu.
-Tak-powiedział i spojrzał na dziewczynę.
-Dobrze-powiedziała i ruszyła do wyjścia.
-Przyjdzie ktoś dobry i znowu będzie tak samo.
-Nigdy nie będzie-powiedziała i udała się pod gabinet trenera, czuła, że musi tam być, pomyśleć.
Po dwóch godzinach usłyszała kroki, podniosła głowę i otarła łzy.
-Nie płacz-powiedział i przytulił dziewczynę.
-Nie chcę żebyś odchodził-odparła cicho.
-Przejdźmy się-powiedział i ruszyli na trybuny.
-Jesteś tego pewien? Na pewno chcesz odejść?-zapytała gdy usiedli.
-Tak.
-A powiedziałeś już swojej rodzinie? Wiedzą o tym?
-Jeszcze nie ale powiem im.
-Nie pytałeś się ich o zdanie? Przecież tworzycie rodzinę, powinieneś wszystko z nimi konsultować.
-Może masz racje-powiedział po chwili zastanowienia.
-Dlaczego to robisz? Dlaczego odchodzisz?
-Ana, czasami przychodzi taki czas, w którym pewne rzeczy się kończą i dla mnie to jest właśnie to.
-Ale nie chcesz dokonać czegoś niezwykłego, na początku swojej kariery trenera Barcy było źle, ludzie w ciebie wątpili ale nie oni, nie piłkarze i nie ja. Od zawsze wiedziałam, że dokonasz czegoś niesamowitego i tobie się to udało, chcesz to teraz skończyć gdy jesteś tak dobry i możesz osiągnąć wszystko?-zapytała a trener nie odpowiedział.
-Sam już nie wiem-powiedział po chwili.
-Przejdź się po klubie, to Ci pomoże zdecydować ale proszę Cię nie podejmuj tej decyzji pochopnie. Jak będziesz chciał odejść zrozumiem to ale zastanów się-powiedziała i odeszła zostawiając trenera z milionami myśli.
Zaraz po wyjściu ze stadionu ruszyła w stronę domu Marca. Gdy była kilka metrów od posiadłości zatrzymała się i spojrzała w stronę pary.
Dopiero po chwili zrozumiała kto to i podbiegła do nich.
-O cześć Ana poznaj Melissa, Meli to Ana-powiedział wyraźnie szczęśliwi Marc.
-Spieprzaj stąd!-krzyknęła wściekła.
-Oj Ana, Marc zaprosił mnie do środka i skorzystam z propozycji-powiedziała z uśmiechem.
-Z niczego nie skorzystasz, spieprzaj stąd bo wezwę policję.
-Rączka już nie boli?-zapytała z sarkazmem.
-Wypierdalaj stąd!-krzyknęła a dziewczyna ze śmiechem odeszła.
-Co ty wyprawiasz? Spodobała mi się!-krzyknął wyraźnie zły Bartra.
-Tak?! To proszę bardzo ale to też dzięki niej nie pamiętasz teraz tak wielu rzeczy i leżałeś w śpiączce!-krzyknęła zła.
-Co?!-zapytał i ruszył za dziewczyną do domu.
-Nie chciałam Ci tego mówić ale skoro ona się pojawiła to powiem-odparła i opowiedziała piłkarzowi wszystko.
Wieczorem razem z ojcem pojechała na stadion, bała się co usłyszy ale chciała być dzielna.
-Ana nie ważne co powie Luis będzie dobrze rozumiesz?-zapytał Leo zatrzymując córkę przed wejściem na murawę, na której czekali już dziennikarze.
-Dobrze-powiedziała i razem z ojcem weszła na boisko i usiadła koło piłkarzy.
-Panie Enrique to już koniec niepewności proszę powiedzieć jaka jest pańska decyzja?-zapytał jeden z dziennikarzy.
-Rano poinformowałem już piłkarzy i piłkarki o mojej decyzji-powiedział i spojrzał na Ane, która tłumiła płacz przytulając się do ojca.
-Jaka jest pana decyzja?-zapytał inny.
-Lecz później wydarzyło się coś co dało mi wiele do myślenia i teraz śmiało mogę powiedzieć, że dzięki jednej osobie podjąłem moją decyzję. Zostaje w klubie!-powiedział a piłkarze szczęśliwi poderwali się z murawy.
-Kto wpłynął na pana decyzję?
-Bardzo młoda i utalentowana osoba jaką jest Ana-powiedział i przytulił dziewczynę.
-Dziękuje-wyszeptała.
-To ja dziękuje bez ciebie nie było by mnie już tu więcej i popełnił bym największy błąd w życiu.
***
No i mamy nowy rozdział Marc będzie w następnych rozdziałach pojawiał się częściej, te opowiadanie to bardziej życie Any ale i Marca nie zabraknie.
Maje pytanie brzmi tak:
Mam na boku napisane pare mniejszych historii do tego opowiadania takie jak z koszulką z poprzedniego rozdziału i chciałam się zapytać czy chcecie żebym je dołączyła do opowiadania? Oczywiście opowiadają o Anie i trochę o Marcu :)
Proszę o odpowiedzi :)