niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 20

***

Od tamtego wydarzenia minął miesiąc. A w klubie nie było najlepiej.
Odkąd przyszedł nowy trener, nic nie było dobrze. Ana straciła miejsce w podstawowym składzie, większość meczów przesiadywała na ławce lub na trybunach. Nie była z tego powodu zadowolona, lecz nie chciała się skarżyć. Dziewczyny w nowym ustawieniu grały fatalnie i przez to spadły do środka tabeli.

***

-Dlaczego jeszcze jesteś w domu?- zapytał Leo, wchodząc do pokoju dziewczyny.
-Nie idę na trening.
-Czemu?- zapytał zdziwiony.
-Po co? Jutro znowu siedzę na trybunach. To już przestaje mieć sens. Powoli tracę chęć grania.
-Nie możesz tak mówić. Musisz walczyć, uda się, uwierz mi.
-Dobrze, ale dzisiaj idę na wasz- powiedziała i przytuliła ojca.


Następnego dnia siedziała razem z rodziną przed telewizorem i skakała po kanałach.
-Zostaw na chwilę-powiedział Leo widząc rozpoczynające się wiadomości.

-A na koniec coś z piłki nożnej w wykonaniu kobiet- powiedział prowadzący.
-Czy to już koniec kariery Any Messi?- zapytał jeden z prowadzących.
-Dziewczyna, odkąd do klubu przybył nowy trener jest nikim, nie gra w ogóle, chodzi na imprezy, pije.
Czyżby Leo Messi nie dawał sobie rady z rozwydrzoną córką?- dodał drugi z nich.
-Oto co na to trener dziewczyn:
-Ana zacznie grać, gdy nauczy się, że nie jest najważniejsza, że nic nie kręci się wokół niej. Nie będę wystawiał zawodniczki, która ma w dupie klub i woli imprezować- powiedział i zakończył konferencję.

-Co?!- krzyknęła, wściekła wstając z kanapy.

-Ana uspokój się- powiedziała Anto.
-Ja uważam, że jestem najważniejsza?! Jakie znowu imprezy?! Skąd oni to wzięli?! Ten frajer od początku miał coś do mnie!- krzyknęła i ruszyła w stronę drzwi.
-Gdzie idziesz?- zapytał Leo.
-Wrócę za godzinę- powiedziała i wybiegła z domu. Po paru minutach stała pod gabinetem trenera.
-Czemu pan takie bzdury wygaduje!- krzyknęła, wchodząc do środka.
-Bzdury? Mówię samą prawdę.
-Jasne, rozumiem, że mnie pan nie lubi, ale co ja mam zrobić żeby mi pan pozwolił grać.
-Dobrze, jeśli chcesz możemy załatwić to w inny sposób- powiedział powoli podchodząc do niej.
-O co panu chodzi?- zapytała przestraszona.
-Dobrze wiesz-odparł stając przed nią i ograniczając jej drogę ucieczki.
-Proszę mnie zostawić.
-Nie chcesz grać?- zapytał, dotykając jej policzka.
-Chcę- odparła przestraszona.
-To musisz na to zapracować- powiedział, wkładając jej ręce pod bluzkę.
-Nie!- krzyknęła, strącając jego dłonie.
-No proszę Cię Messi, jeden szybki numerek i zagrasz jutro- wrócił do poprzedniej czynności i wpił się w jej usta.
-Dupek!- krzyknęła i uderzyła go w twarz, wybiegając z gabinetu.

Roztrzęsiona wybiegła ze stadionu i udała się do domu.
-Ana? Co się stało?- zapytał Leo widząc, w jakim stanie jest córka.
-Zostaw mnie- szepnęła i pobiegła do pokoju.
-Co się jej stało?- zapytała Anto.
-Nie wiem, ale czuje, że ma to coś wspólnego z tym dupkiem.
-Zadzwoń po Marca- powiedziała i pocałowała męża, ten bez dyskusji wykręcił numer piłkarza. Po paru minutach Hiszpan był już w domu Messich.
-Ana wpuść mnie- powiedział pukając do jej drzwi.
-Idź sobie- powiedziała a Bartra wyczuł w jej głosie, że płakała.
-Nigdzie nie pójdę, wpuść mnie- odparł stanowczo a dziewczyna otworzyła mu drzwi.
-Skarbie- powiedział i od razu ją przytulił.
-Marc- szepnęła.
-Co się stało?- zapytał, lecz ta od razu wybuchnęła płaczem, wtulając się w jego pierś.
Nim zdołał zadać ponownie pytanie, ona spała przytulona do niego.
Westchnął i ułożył się obok niej.


-Teraz opowiesz mi, co się stało?- zapytał, gdy rano obudziła się.
-Nie chcę- odparła i znowu zaczęła płakać.
-Będzie Ci lepiej, nieważne co powiesz, pomogę Ci.
-On próbował mnie zgwałcić- wyszeptała.
-Co?!- wykrzyknął, wyskakując z łóżka.
-Powiedział, że jak się z nim prześpię to zagram dzisiaj, obmacywał mnie, ale udało mi się uciec- powiedziała zrozpaczona.
-Zabije go!- krzyknął i gdy tylko udało mu się uspokoić dziewczynę, wybiegł z pokoju.
-Co tu się dzieje?!- spytał Leo słysząc krzyk.
-Ten debil chciał zgwałcić Anę!- krzyknął, a Leo poczerwieniał ze złości.
-Zabije!- krzyknął i pobiegł do samochodu, zaraz za nim poszedł Marc i roztrzęsiona Ana.

-Czemu nie jesteś przebrana?!- syknął trener, widząc piłkarkę.
-Chciałeś ją zgwałcić!- krzyknął Leo i podbiegł do mężczyzny, przyciskając go do ściany.
-Leo?! Zostaw go!- krzyknął Enrique i odciągnął piłkarza.
-Zapłacisz za to, co jej zrobiłeś!
-Co tu się dzieje?!- krzyknął trener.
-Nic jej nie zrobiłem- odparł otrzepując się.
-Obmacywałeś ją! Chciałeś ją zgwałcić!
-Masz dowód?- zapytał spokojnie, a Leo wyrwał się i uderzył go w twarz.
-Tato!- krzyknęła i pociągnęła go za rękę.
-Zapłaci za to, co Ci zrobił- ryknął.
-Zostaw go, proszę- szepnęła i rozpłakała się, a ojciec od razu ja przytulił.

***

Do przerwy świątecznej zostały raptem 4 mecze, a Ana zagrała tylko w paru i to po góra 15 minut. Dziewczyna, piłkarze i kibice byli zawiedzeni. Piłkarka od paru dni myślała nad pewną zmianą w swoim życiu i już wiedziała, jaką podjęła decyzje.
-Chciałabym coś powiedzieć- odparła, gdy wszyscy byli na murawie.
-Z niecierpliwością czekamy co masz nam do powiedzenia- powiedział trener, lecz dziewczyna nie spojrzała na niego.
-Odchodzę z klubu- odparła patrząc na wszystkich.
-Co?! Nie!- krzyknął Marc, a reszta zdziwiona spojrzała na niego.
-Podjęłam już decyzje, chcę odejść z klubu, tu prawie nic nie gram i nie chcę do końca kariery przesiedzieć na trybunach-odparła patrząc zła na Sancheza.
-Ana jesteś pewna?- zapytała jedna z jej koleżanek.
-Tak.
-A gdzie chcesz odejść?- zapytał zrozpaczony Marc.
-Jeśli wszystko pójdzie dobrze to do Chelsea.
-Ana to jest twoja decyzja, ale zastanów się.. Spróbuj może na razie na wypożyczeniu- odparł Enrique.
-Dobrze.
-Ana, czemu mi nie powiedziałaś?- zapytał Leo.
-Chciałam sama podjąć tę decyzje.
-A gdzie zamieszkasz?- zapytał.
-U Cesca rozmawiałam już z nim, zgodził się.
-Jeśli tego chcesz. Ale spróbuj na razie na wypożyczeniu, zobaczysz jak to jest, a jak Ci się nie spodoba to wrócisz.
-Dobrze tato- powiedziała i ze łzami w oczach przytuliła ojca.
Nie chciała opuszczać tego klubu, ale chciała grać, a w obecnej sytuacji nie mogła. Było jej okropnie żal, że musi odejść od rodziny, przyjaciół, ale nie widziała innego wyjścia.

-Będę tęsknić- powiedział piłkarz i ostatnimi siłami zmusił się, by nie płakać.
-Ja też- powiedziała i po jej policzkach popłynęły łzy.
-Nie płacz, proszę. Zdobądź dla mnie bramkę. Będę oglądać każdy twój mecz- powiedział przytulając ją do siebie, po raz ostatni spojrzała na Hiszpana i odeszła w stronę odprawy.

***

-Bartra podejdź tu- krzyknął Enrique, gdy jego piłkarz wpadł na kolejną osobę.
-O co chodzi?
-To ja się powinienem o to pytać. Co się z tobą dzieje?
-Nic naprawdę.
-Masz podkrążone oczy i ledwo stoisz na nogach. Spałeś coś?
-Nie potrafię.
-To przez Anę prawda?- zapytał zmartwiony.
-Nie, wszystko w porządku!- krzyknął.
-Znam Cię nie od dziś i wiem, kiedy coś jest nie tak. Wiem jak bardzo byliście blisko z Aną, ale ona pojechała spełniać marzenia chyba tego chciałeś prawda?
-Tak, ale jest mi tak ciężko bez niej- powiedział zrozpaczony.
-Wiem Marc, ale to szybko minie, zanim się obejrzysz ona będzie z powrotem-powiedział i poklepał piłkarza po plecach.
Piłkarz usiadł na murawie i po raz kolejny się rozpłakał. Nie wiedział co się z nim dzieje, ale strata dziewczyny była ciosem i nie potrafił się podnieść. Brakowało mu jej uśmiechu, wygłupów. Chciał by była przy nim już na zawsze.
-Co się dzieje?- zapytał Leo podchodząc bliżej, a za nim ruszyli piłkarze.
-Nic, koniec treningu na dzisiaj- powiedział trener, lecz żaden z piłkarzy nie ruszył się z miejsca.
-Nam wszystkim jej brakuje, ale musisz iść dalej Marc, przecież za parę miesięcy ona wróci- odparł Luis a reszta zdziwiona spojrzała na niego.
-Wiem, ale nie potrafię.
-Potrafisz, dasz radę- tym razem głos zabrał Dani.
Jeszcze przez parę minut rozmawiali z piłkarzem i gdy tylko się uspokoił, ruszyli do szatni.

***

No i jest następny, Marca będzie więcej, uzbrójcie się w cierpliwość, jeszcze trochę :)
Nowy rozdział za tydzień lub dwa ;)

sobota, 14 listopada 2015

Rozdział 19

***

Ana razem z psem o 12 wylądowała w Londynie. Musiała jakoś dostać się do mieszkania Fabregasa, gdzie była umówiona z Olą. Hiszpan o niczym nie wiedział. Ana chciała mu zrobić niespodziankę i korzystając z prezentu od rodziców, wybrała się do stolicy Anglii.
-Chodź piesku musimy jakoś dać radę- powiedziała i razem ze zwierzakiem opuściła lotnisko.
Po godzinie chodzenia po Londynie jakoś udało im się dotrzeć pod posiadłość Fabregasa.
-Cześć- odparł Ana widząc dziewczynę.
-Hej Ana!- krzyknęła i przytuliła dziewczynę.
-Cesc na zgrupowaniu?- zapytała, wchodząc do domu.
-Tak, nic mu nie mówiłam będzie niespodzianka.
-Dziękuje- odparła i zasiadły do rozmowy.

Zaraz po wygranym meczu przez Chelsea dziewczyny ruszyły na murawę. Ana stanęła na boisku i spojrzała w stronę Hiszpana, który był do niej odwrócony plecami. Powoli ruszyła w jego kierunku.
-Ana?!- krzyknął zdziwiony, widząc piłkarkę a ta ostatnie kilka metrów pokonała biegiem i rzuciła się w ramiona piłkarza.
-Tęskniłam- powiedziała i mocniej wtuliła się w piłkarza.
-Co tu robisz?- zapytał, rozglądając się na boki.
-Skorzystałam z prezentu i przyjechałam na mecz.
-Chodź pogadamy w domu, bo wzbudzasz coraz większą ciekawość- powiedział widząc, że wszyscy się na nich patrzą.

-Czy mnie wzrok nie myli?- zapytał Jose Mourinho.
-Dzień dobry, Ana Messi- przedstawiła się.
-Jose Mourinho, miło mi Cię poznać.
-Mi również- odparła z uśmiechem.
-Korzystając z okazji, miałabyś ochotę spróbować w angielskiej lidze? Widziałem twój poprzedni sezon, jesteś niesamowita.
-Dziękuje, ale na razie nigdzie się nie wybieram- powiedziała i razem z Cesciem opuściła murawę.


Miesiąc później..

-Ana rozmawiałyśmy i podjęłyśmy decyzję, żebyś to ty została nowym kapitanem- powiedziała obecna pani kapitan.
-Jesteście pewne?- zapytała, przebierając się w strój treningowy.
-Tak, będziesz świetnym kapitanem, należy Ci się.
-Dobrze, dziękuje-powiedziała przyjmując opaskę.
Po paru minutach piłkarki wyszły na murawę, jednak nie było na nim Enrique, lecz jakiś mężczyzna.
-Kim pan jest?- zapytała, podchodząc do niego.
-Nazywam sie Juan Sanchez i jestem waszym nowym trenerem.
-Co?! A gdzie Luis?- zapytała zdziwiona.
-Nie trenuje już was tylko chłopaków- odparł obojętnie.
-Nie, to niemożliwe! Tak nie może być!- krzyknęła zła.
-Skończ się wydzierać. Kim ty w ogóle jesteś?
-Jestem kapitanem i  mam prawo wiedzieć- powiedziała spoglądając na nowego trenera.
-Tak? A jak się nazywasz?- zapytał z kpiną.
-Ana Messi.
-No tak Messi. Myślisz, że jak masz sławnego ojca, to wszystko Ci wolno?! Pewnie tutaj też grasz tylko dzięki niemu?!- syknął.
-Oho to przegiął- powiedziała jedna z piłkarek.
-Jak śmiesz! Nie znasz mnie i już oceniasz!- krzyknęła.
-Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na ty smarkulo, u mnie nie liczy się nazwisko, tylko talent.
-Pan jest popierdolony! Nie ma pan prawa oceniać mnie! Nigdy pan mnie nie widział a już ocenia!- krzyknęła i wściekła ruszyła w stronę tunelu.
-Jeśli teraz opuścisz trening, jesteś zawieszona na 2 spotkania!- krzyknął, lecz dziewczyna nie odwróciła się, tylko wściekła ruszyła do biura Enrique.
-Dlaczego?!- krzyknęła, wchodząc do środka.
-Wiedziałem, że przyjdziesz.
-Dlaczego nie jesteś już naszym trenerem?
-Nie wiem, takie dostałem rozkazy, teraz trenuje tylko chłopaków. A co się stało?
-Zdążyłam przebywać z tym idiotą 5 minut i już dostałam zawieszenie.
-Co?! Dlaczego?!- krzyknął.
-Stwierdził, że jak mam takie nazwisko to wszytko mi wolno a u niego liczy się talent, no to mu powiedziałam i wyszła i dostałam zawieszenie na dwa mecze!
-Uspokój się, dzisiaj potrenujesz z nami, a potem zobaczymy- powiedział i ruszyli na murawę.
-O królowa raczyła wrócić na trening!- odparł trener, widząc piłkarkę a ta wściekła ruszyła w jego kierunku.
-Jest pan podłym człowiekiem! Nie wiem, jak mogli kogoś takiego zatrudnić!
-Powiedz jeszcze słowo, a przesiedzisz cały sezon na trybunach!
-Ana daj spokój- powiedział Enrique chwytając piłkarkę za rękę.
-Co za pieprzony dupek!- krzyknęła i kopnęła piłkę w światło bramki, po chwili opadła na ziemię i próbowała się uspokoić.
-Co się stało?- zapytał Leo, który, jak i reszta piłkarzy, widział co się stało.
-Przyszedł dupek i się rządzi, nikt mi nie będzie mówił, że gram tu tylko przez nazwisko!
-Spokojnie, nie przejmuj się nim- powiedział Leo przytulając córkę.
-Gdzie Paco?- zapytała, nie widząc pieska.
-Jest w szatni z chłopakami, za chwilę przyjdzie- odparł.
Paco, odkąd przyszedł na pierwszy trening i pokazał swoje umiejętności bywał na każdym treningu i meczu. Dostał oficjalne pozwolenie od władz klubu i ligi i mógł na każdym meczu, siedzieć koło piłkarzy na ławce. On nie był zwykłym psem, był kimś więcej, piłkarze i kibice od pierwszej chwili pokochali go, po przegranym meczu potrafił siedzieć i pocieszać piłkarzy a po wygranym razem z nimi cieszyć się.
-Paco!- krzyknęła dziewczyna, widząc psa, który słysząc swoje imię, podbiegł do właścicielki.
-Co to za kundel?- zapytał nowy trener dziewczyn, widząc psa.
-To nie jest żaden kundel. To Paco!- powiedziała, podchodząc do trenera.
-Co tu robi pies?! To jest boisko!
-Paco ma oficjalne pozwolenie, jest na każdym meczu i treningu. A panu nic do tego- powiedziała i odeszła od niego.

Reszta meczu przebiegła w miarę spokojnie, Ana starała się nie patrzeć na nowego trenera.
-Gramy mecz? Chciałbym zobaczyć jak grają dziewczyny- zapytał Sanchez.
-Oczywiście. Ana idź do dziewczyn- powiedział a dziewczyna niechętne ruszyła w stronę nowego trenera.
-Messi na ławkę- powiedział widząc dziewczynę.
-Dlaczego? Przecież gramy innym ustawieniem.
-Bo ja tak chce, na ławke.

***

-Mogę w końcu wejść?- zapytała, gdy została sama na ławce rezerwowych.
-Nie.
-Ale zostało 15 minut.
-Kto tu jest trenerem? Ja czy ty?- zapytał a dziewczyna podniosła się.
-Gdzie idziesz?- zapytał zdziwiony.
-Tam, gdzie będę mogła pograć- powiedziała i ruszyła do ławki piłkarzy.
-Niech zgadnę chcesz wejść?- zapytał z uśmiechem.
-Mogę?- zapytała.
-Jasne.
Po chwili weszła na boisko za Luisa i gra rozpoczęła się ponownie.
Po dwóch minutach Ana po asyście ojca zdobyła przepiękną bramkę z główki. Wracając na własną połowę podeszła do trenera.
-Może być?- zapytała, podnosząc ręce.
-Ujdzie, z takimi rozgrywającymi nawet dziecko strzeliłoby bramkę- powiedział a Ana ostatnimi siłami odeszła nic nie mówiąc.
Przez następne 5 minut mecz przebiegał spokojnie, po chwili wszyscy usłyszeli pisk i przerwali grę.
-Paco!- krzyknęła, widząc psa, który leżał, zwijając się z bólu.
-Co się dzieje?- zapytali piłkarze.
-Co mu pan zrobił?!- krzyknęła.
-Plątał się pod nogami, to go przesunąłem.
-Kopnął go pan!- krzyknęła, biorąc psa na ręce.
-Do lekarza- powiedział Leo i razem z córką opuścili stadion. Po paru minutach czekali przed gabinetem weterynarza.
-Co z nim?- zapytał przestraszona, gdy zobaczyła lekarza.
-Spokojnie, na szczęście psu nic nie jest, parę siniaków i zwichnięta łapa. Dostał leki przeciwbólowe i na wzmocnienie, niech się nie przemęcza i możecie wracać do domu.
-Bardzo panu dziękujemy- powiedział Leo i opuścili przychodnie.


-Co tak późno?- zapytała Anto, gdy pozostali weszli do domu.
-Były lekkie problemy- powiedział Leo przytulając żonę.
-Co się stało Paco?- zapytała, widząc psa na rękach córki.
-Nie mam ochoty o tym gadać, pójdę odpocząć- powiedziała Ana i poszła na górę.
-Zaraz Ci wszystko wyjaśnię.


***

Dzisiaj krócej, ale jest :D Następny powinien pojawić się za tydzień.
Jeśli chodzi o psa to wiadomo, że jest to fikcja, bo nie wpuściliby go na stadion, ale co do jego gry to już nie. Pochwalę się, że ten pomysł zaczerpnęłam z własnego życia. A mianowicie moja sunia tak gra w piłkę. Jest niesamowita, potrafi podbić kilka razy piłkę i nie wiem skąd to umie :D

No nic do nowego ;)