piątek, 17 lipca 2015
Rozdział 4
***
Wyciągnął papier z koperty i zaczął czytać, po chwili wypuścił kartkę z ręki i z wrażenia usiadł.
-Co tam pisze?- zapytała zaciekawiona Ana.
-Sama zobacz.
Podał jej drugą kopertę, którą ta otworzyła i widząc wynik rozpłakała się.
-Co teraz zrobimy?- zapytała dziewczyna po paru minutach ciszy.
Życie piłkarza i Any w tej chwili zmieniło się.
Messi dowiedział się, że ma córkę, nie potrafił opisać swoich emocji, uczucia targały nim okropnie.
Miał córkę, zawsze chciał ją mieć, a teraz to się spełniło, chciał skakać, krzyczeć, powiedzieć każdemu, że ma córkę.
-Jak to, co jedziemy do mnie musimy porozmawiać z Anto.
Po paru minutach siedzieli w kuchni i opowiadali wszytko żonie piłkarza.
-Wiedziałam- uśmiechnęła się starsza z dziewczyn.
-Co?- zapytali równocześnie.
-Wiedziałam, jaki będzie wynik, inny nie mógł być, jesteście identyczni- dodała ze śmiechem patrząc na pozostałych.
-Ja mam pytanie- odparła Ana.
-O co chodzi?
-Co teraz będzie?- zapytała cicho, to pytanie trudno przeszło jej przez gardło, bała się jaką otrzyma odpowiedź.
Leo spojrzał na Anto a ta uśmiechnęła się, już wcześniej rozmawiali o tym i piłkarz wiedział, co ma powiedzieć.
-Jak to, co wracamy do domu dziecka- odparł z kamienną twarzą.
-Rozumiem- powiedziała a po jej policzkach zaczęły spływać słone łzy.
-Po twoje rzeczy- dodał z uśmiechem piłkarz.
-A..ale jak to?- zapytała z niedowierzaniem.
-Miałbym pozwolić Ci tam zostać, nigdy, zamieszkasz z nami.
Dziewczyna słysząc te słowa, zaczęła jeszcze bardziej płakać, tym razem ze szczęścia, rzuciła się na piłkarza.
-Ja przepraszam- wymamrotała zdając sobie sprawę z tego, co zrobiła.
-Nic się nie stało.
***
Następnego dnia Messi podpisywał papiery adopcyjne, był dumny z tego, że miał córkę.
Zawsze chciał mieć swoją księżniczkę i w końcu się jej doczekał.
A mały Thiago tak przywiązał się do Any, że nie odstępował jej na krok.
-Spakowałaś wszystko?- zapytał, wchodząc do jej pokoju.
-Tak- odparła ze śmiechem- w końcu opuszczam ten pokój.
***
-Ana wstawaj!- poczuła ciężar i szybko otworzyła oczy i ujrzała roześmianą twarz Thiago.
-Thiago prosiłam Cię, żebyś jej nie budził- do pokoju wbiegła Anto- Przepraszam Ana za niego.
-Nic się nie stało.
-To jak już nie śpisz to zapraszam na śniadanie- powiedziała i wyszła z pokoju.
-Co się stało Thiago?- zapytała, wstając z łóżka.
-Tata obiecał zabrać nas dzisiaj na trening- krzyknął ucieszony
-Super- uśmiechnęła się i przytuliła chłopca.
Ubrana po paru minutach zeszła na dół, widząc całą rodzinę przy stole uśmiechnęła się. Nigdy by nie pomyślała, że będzie mogła wyrwać się z bidula i nigdy tam nie wracać.
Wchodząc, pocałowała Leo w policzek i usiadła przy stole.
-Słyszałem, że już wiesz, że idziemy na trening- spojrzał groźnie na syna a ten wyszczerzył się.
-Tak, jeśli mogę to chętnie pójdę.
-No to zbieraj się, widzimy się za 5 minut na dole, weź luźnie rzeczy, bo Thiago nie da Ci spokoju jak z nim nie zagrasz- uśmiechnął się.
***
Po 20 minutach byli już przed stadionem, dziewczyna z zachwytu otworzyła buzię.
-Zamknij buzie, bo Ci mucha wpadnie- odparł jej ojciec a ta wybuchnęła śmiechem.
-Chodź muszę Ci wszystko pokazać- Thiago ciągnął ją za rękę.
-Dobrze, dobrze idę już.
-Ja lecę się przebrać a wy wejdźcie na stadion- pocałował Anto w usta i odszedł w przeciwną stronę.
Ana, gdy tylko doszli na murawę, stanęła w miejscu i z zachwytem oglądała stadion, wewnątrz był on jeszcze piękniejszy niż z zewnątrz. Nigdy się nie spodziewała, że znajdzie się tutaj i będzie mogła oglądać trening piłkarzy.
Usiadła na trybunach i razem z Thiago czekali na piłkarzy. Po paru minutach pierwsi mężczyźni zaczęli wychodzić a Thiago pędem puścił się na murawę.
Ana nie do końca wiedziała, co ma zrobić, Antonella widząc to, uśmiechnęła się i odpowiedziała:
-Idź, nic Ci nie zrobią.
Dziewczyna słysząc to, wstała i niepewnie ruszyła w stronę murawy.
Zatrzymała się koło ławki rezerwowych i z uśmiechem obserwowała brata, który wygłupiał się z piłkarzami.
-Oni tak zawsze- usłyszała koło siebie i ze strach podskoczyła.
-Spokojnie, nie chciałem Cię przestraszyć Marc Bartra- uśmiechnął się i wystawił rękę w stronę dziewczyny.
-Ana yyy Messi- odparła cicho, nie wiedząc, czy może posługiwać się nazwiskiem ojca.
-Ana chodź tu- usłyszała głos Leo i szybko podbiegła do niego.
-Leo co to za piękność nam przyprowadziłeś?- spytał Munir a Ana słysząc to oblała się rumieńcami.
-To moja córka Ana i już mówię, jeżeli któryś spróbuje jej tknąć zabije- odpowiedział z kamienną twarzą.
-Dobra chłopaki na rozgrzewkę już!- krzyknął Enrique
Usiadła i obserwowała piłkarzy i Thiago, który z boku bawił się piłką.
Minął dopiero dzień, a jej życie zmieniło się nie do poznania. Ma rodzinę, poznała piłkarzy i ma najwspanialszego brata na świecie. Czego mogła by jeszcze chcieć? W końcu mogła powiedzieć, że była szczęśliwa i to cholernie.
***
Podniosła głowę i zauważyła piłkę lecącą w stronę Thiago, w ułamku sekundy poderwała się i w biegu podskoczyła i wybiła piłkę ręką kilka centymetrów przed chłopcem.
Upadła na murawę ciężko oddychając. Ta piłka mogła zrobić krzywdę chłopcu, nie do końca wiedziała, jak to zrobiła.
-Thiago!- krzyknęła matka chłopca i po chwili znajdując się obok niego, to samo uczynił ojciec.
Po chwili zaczęła się uspokajać i wstała z murawy.
-Nic Ci nie jest?- kucnęła przy chłopcu, który od razu rzucił się na nią.
-Nie, uratowałaś mnie.
-Idź lepiej z mamą na trybuny.
-Dobrze- pocałował ją i pobiegł z rodzicielką.
-Jak tyś to zrobiłaś?- zapytał, któryś z piłkarzy.
-Nie wiem.
-Wszystko w porządku?-zapytał Leo, przytulając ją.
-Tak, nic mi nie jest.
-Masz ochotę z nami zagrać?- zapytał Marc.
-Na razie nie, może później.
Piłkarze wrócili do treningu, dziewczyna wzięła piłkę i oddaliła się od reszty zaczęła grać.
Podbijała piłkę, ciesząc się z gry. Nie zawsze wiedziała skąd to umie, ale w końcu jest córką najlepszego piłkarza na świecie.
Przerwała, czując na sobie czyjś wzrok, odwróciła się i zobaczyła zszokowanych piłkarzy ze sztabem szkoleniowym na czele.
-Ja może pójdę na trybuny- odparła speszona.
-Leo ona jest lepsza od ciebie!
-Musisz z nami zagrać!
-Dobrze, ale nie mam butów-spuściła wzrok.
-Ja mam w szafce zapasowe nowe korki, chodź przymierzysz-odparł Marc
W ciszy ruszyła za piłkarzem, w oddali słysząc głosy podziwu reszty.
-Proszę- podał jej nowe białe korki nike.
Dziewczyna uśmiechnęła się, nigdy nie miała takich korków. Ściągnęła buty i założyła korki.
-Dobre?
-Tak, dziękuje- uśmiechnęła się do piłkarza i ruszyła w stronę murawy.
-Jesteś naprawdę świetna, gdzie nauczyłaś się tak grać?- zapytał zaciekawiony.
-Nie wiem, jakoś tak, gram czasami, ale to tylko sporadycznie.
Nic nie odpowiedział, bo ruszyli w stronę piłkarzy.
-Dobra Ana ty jesteś z Claudio, Jordim, Gerardem, Marciem, Martinem, Andresem, Rafaelem, Sergim, Pedro i Luisem.
-A gdzie mam grać?
-Atak?
-Atak.
Ustawiła się na boisku i spojrzała na przeciwny skład, w którym grali: Marc, Adriano, Javier, Jeremy, Dani, Xavi, Sergio, Ivan, Neymar, Leo i Munir.
Obydwie drużyny grały świetnie, Ana czuła się wspaniale, zawsze, gdy dostawała piłkę wszystko chciała zrobić jak najlepiej, podawała, kiwała, strzelała.
Trener doliczył 1 minutę do gry, spojrzała na wynik 5-5. Dostała piłkę od Marca i ruszyła biegiem do przodu, mijając kolejnych piłkarzy, gdy była już blisko bramki, w drogę wbiegł jej ojciec, uśmiechnęła się i zwodem minęła go, podając do Luisa, który zdobył bramkę. Podbiegła do piłkarza i przytuliła się.
-Piękny gol- pochwaliła.
-Twoja akcja to było marzenie, szkoda, że nie grasz z nami.
Podbiegli do nich kolejni piłkarz, gratulując akcji.
Trener zarządził koniec meczu, a dziewczyna opadła zdyszana na ziemie.
-Ana chodź do nas!- krzyknął trener.
-Co się stało?- zapytała podchodząc do piłkarzy.
-Grałaś dzisiaj wspaniale i chciałbym Cię zaprosić na trening żeńskiej drużyny.
-Ja nie wiem- nie do końca była pewna, czy da sobie rade.
-Dziewczyno ty nas kiwałaś, jak chciałaś, robiłaś z nami co chciałaś, nie możesz zaprzepaścić takiej okazji- odparł Xavi
-Dobrze.
-Zostań na chwile, to przedstawię Cię drużynie.
-Leo masz jakąś koszulkę, nie chcę się pokazywać w tej przepoconej- spytała, gdy byli już w tunelu prowadzącym do szatni.
-Chodź, sprawdzimy.
Usiadła na miejscu ojca i rozglądnęła się po szatni, była duża, choć wszędzie panował bałagan.
Do szatni zaczęli wchodzić piłkarze, część z nich była już bez koszulek. Musiała by skłamać mówiąc, że nie ma na co popatrzeć.
-Trzymaj i zmiataj, obok jest szatnia dziewczyn, tam się przebierz- pocałowała ojca w policzek i ruszyła w stronę drzwi.
-Marc korki- przypomniała sobie, że dalej ma korki piłkarza.
-Zostaw, już są twoje- uśmiechnęła się i przytuliła piłkarza. Pożegnała się z resztą i ruszyła we wskazane miejsce.
***
Po paru minutach była przebrana w zapasową koszulkę treningową ojca, na szczęście była czysta, przejrzała się w lustrze i z korkami w ręce ruszyła w stronę Antonelli i Thiago.
-Byłaś wspaniała- krzyknął chłopiec i przytulił siostrę.
-Dziękuje. Ty kiedyś też taki będziesz.
-Mogłabym zostać do końca treningu dziewczyn?- zapytała Anto.
-Jasne, dasz radę wrócić sama?
-Pewnie, dziękuje- ucałowała macochę w policzek i ruszyła w przeciwną stronę.
Przez ten czas odkąd poznała Leo bardzo zaprzyjaźniła się z Antonellą, cieszyła się, że ma taką matkę.
-Jestem- uśmiechnęła się w stronę Luisa Enrique
-Bardzo nam się przydarz, odkąd odeszła nasza najlepsza napastniczka brakuje nam goli. Mam nadzieje, że ty wniesiesz coś do tej drużyny.
-Postaram się.
Po paru minutach na boisko zaczęły wbiegać zawodniczki, zaciekawione obserwując Ane.
-Dziewczyny oto nasza nowa napastniczka Ana Messi- powiedział, gdy były już wszystkie.
-Messi?- zapytała chuda blondynka z dość ostrym makijażem.
-Tak, to córka Leo Messiego.
-Przecież on ma tylko syna- odparła ta sama dziewczyna, gromiąc wzrokiem Ane.
-Jak widać nie wiecie wszystkiego. Dobra macie 5 minut na zapoznanie się z koleżanką i zapraszam na trening.
Ana po kolei witała się z dziewczynami, tylko jedna nie chciała do niej podejść.
-Kto to?- zapytała nową koleżankę.
-To Lita, nie przejmuj się nią, myśli, że jest najlepszą piłkarką na świecie.
Usiadła na ławce rezerwowych i obserwowała trening dziewczyn, bawiąc się piłką.
Trening dziewczyn nie różnił się prawie niczym od treningu chłopaków. Oglądała z uśmiechem wyczyny jej nowych koleżanek i cieszyła się, że za niedługo i ona będzie mogła reprezentować te barwy.
***
Cześć, wracam po przerwie, wakacje trwają, więc cieszmy się nimi!
Nowy rozdział oddaje w wasze ręce, proszę was, wyrażajcie swoją opinię, będę wdzięczna.
Następny może w niedziele, zobaczę jaka będzie aktywność.
Trzymajcie się i miłych wakacji!
A tutaj zdjęcie z moich najlepszych wakacji w życiu! Barcelona <3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jakie zazdro *.* Barcelona ❤🌴
OdpowiedzUsuńA rozdział boski 😃 coś czuję, że Ana będzie miała kłopoty przez tą laskę
Czekam ❤☀
Zazdro byłaś w Barcelonie *o*
OdpowiedzUsuńJa też chcę do Barcelony <3 Zazdro :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, czekam na następny ;)
Pozdrawiam :*
Cudeńko rozdział <3 /Zuza
OdpowiedzUsuńPowiem jedno ZAJEBIASZCZE.
OdpowiedzUsuńDzisiaj zaczęłam je czytać, i pewnie będę czytać jeszcze długo.
Barcelona? Zazdro::* Mega opowiadania:D
OdpowiedzUsuń