***
Tego dnia jak zawsze o 8 wyszła z domu dziecka i potulnie ruszyła do szkoły, jednak gdy tylko zniknęła za zakrętem, zmieniła kurs i ruszyła przed siebie do parku.
I tak mijał jej każdy dzień, nie chodziła do szkoły, bo i tak jak sama twierdziła skończy pod mostem no to, po co?
Na miejscu spotkała swoich kolegów, którzy jak co dnia pili.
-Cześć mała- odezwał się jeden z nich.
-Hej- powiedziała i pociągnęła spory łyk z butelki.
-Jak tam?- zapytał Carlos.
-Dobrze, po staremu a u was?
-Mamy coś nowego chcesz?- zapytał i wyciągnął spod kurtki woreczek z białym proszkiem.
-Nie, nie zamierzam ćpać.
-Przestań, chociaż spróbuj- namawiał.
-Dobra.
-Ale nic za darmo-powiedział i zaczął zbliżać się do dziewczyny.
-O co Ci chodzi?- zapytała przestraszona.
-Myślisz, że dam Ci to za darmo? Coś za coś- chwycił ją za rękę, przycisnął do siebie i zaczął zachłannie całować.
-Co ty robisz?!- zapytała wyrywając się.
-Zabawimy się trochę i to będzie twoje- potrząsnął woreczkiem.
-Chyba kpisz!
-Albo Cię przelecę, albo spieprzaj, nie będę Ci wszystkiego dawał suko!- krzyknął
-Jesteś nienormalny!
-Hahaha i ja mam uwierzyć, że ty nie dawałaś dupy na lewo i prawo a teraz chodź i nie pierdol- chwycił ją za rękę i zaczął odpinać jej bluzkę.
-Zostaw mnie!- wyrwała się i zaczęła uciekać, dopiero gdy upewniła się, że nikt jej nie goni zatrzymała się.
***
Dopiero po paru minutach otrząsnęła się i ruszyła w stronę centrum handlowego.
Chodząc po sklepach zastanawiała się nad tym, co się stało.
Uwielbiała tych ludzi, całe dnie z nimi spędzała, a oni zrobili jej coś takiego, teraz już nie miała nikogo do kogo mogłaby się odezwać.
Wchodząc do kolejnego sklepu zauważyła nowy strój z Adidasa, powoli rozglądnęła się dookoła, schowała go do torby i ruszyła do wyjścia, zauważyła, że przygląda jej się ochroniarz, więc przyśpieszyła.
Gdy usłyszała dźwięk piszczących bramek puściła się pędem przed siebie.
Robiła już tak wiele razy, kradła, zawsze jej się to udawało, bo nikt nie potrafił jej dogonić.
Tym razem myślała podobnie, powoli zaczęła zwalniać, gdy poczuła szarpnięcie za rękę, przerażona odwróciła się.
-Niech mnie pan puści- powiedziała i chciała wyrwać rękę lecz on nadal ją trzymał.
-Najpierw oddasz to, co ukradłaś.
-Nic nie ukradłam.
-Mam sprawdzić Ci torebkę? Wrócisz ze mną i oddasz to, co zabrałaś i po sprawie- powiedział nadal nie puszczając ją.
-Dobra.
Gdy tylko mężczyzna puścił jej rękę ta odwróciła się i pędem pobiegła w przeciwną stronę.
Wybiegła z centrum handlowego i wbiegła w pierwszą uliczkę, schowała się w rogu i zaczęła płakać.
Miała tego wszystkiego dość, dzisiaj straciła wszystko na czym jej jeszcze trochę zależało, coraz częściej myślała o samobójstwie, bo po co miała żyć? Nie miała nikogo, była wyrzutkiem.
-Po co to robisz?- usłyszała głos i zdziwiona podniosła się.
-Czego pan chce? Niech mnie pan zostawi!- przerażona zaczęła się cofać i obmyślać plan ucieczki, lecz nigdzie nie znalazła drogi wyjścia.
-Chce Ci pomóc.
-To niech mnie pan do cholery zostawi!- krzyknęła.
-Albo wrócisz ze mną i nie będzie problemu, albo zadzwonię na policje- powiedział stanowczo.
-Dobrze tylko niech pan nie dzwoni na policje- powiedziała i ponownie osunęła się na ziemie, zakrywając twarz rękami.
-Nie płacz- powoli podszedł do niej.
-Po co pan to robi? Po co pan się przejmuje mną, nic nieznaczącą głupią dziewczyną.
-Nie jesteś głupia, chcę Ci pomóc byś nie zeszła na złą drogę.
Ana podniosła głowę i zapłakanymi oczami spojrzała na mężczyznę.
Był niski, niewiele wyższy od niej, miał ciemne oczy i brązowe włosy, przyjrzała mu się i niepewnie zapytała.
-Pan jest piłkarzem prawda?- ten na jej pytanie zaśmiał się.
-Tak jestem piłkarzem.
Dziewczyna wytężyła umysł i próbowała przypomnieć sobie nazwisko mężczyzny.
-Messi- powiedziała nagle a ten ponownie się zaśmiał i przytaknął.
-To, co idziemy?-zapytał i wyciągnął w jej stronę rękę.
-Dobrze- chwyciła za dłoń mężczyzny i podniosła się.
Po paru minutach drogi doszli do sklepu.
-Dzwonie po policje!- krzyknął kierownik i chwycił za telefon.
-Niech pan tego nie robi!
-Spokojnie, wezmę za nią całą odpowiedzialność dobrze?- zapytał Messi.
-Dobrze, ale to pierwszy i ostatni raz.
-Oczywiście, a teraz oddaj to, co zabrałaś- powiedział do dziewczyny a ta wyciągnęła z torebki strój i podała go kierownikowi.
-Przepraszam- powiedziała cicho.
-Jeżeli to wszystko to my już pójdziemy, a ja skontaktuje się z wami jutro- powiedział i ruszył w stronę wyjścia.
-To ty mnie już znasz, ale ja Ciebie nie, jak masz na imię?- zapytał idąc w stronę samochodu.
-Ana.
-Gdzie mieszkasz? Odwiozę Cie.
-Nie trzeba, dam sobie rade sama- powiedziała i zatrzymała się.
-Trzeba, muszę porozmawiać z twoimi rodzicami- dziewczyna na te słowa posmutniała.
-O co chodzi?
-O nic dam sobie rade sama! -krzyknęła i ruszyła w drugą stronę. Mężczyzna zdziwiony ruszył za nią.
-Ana, o co chodzi?!
-Nie ważne, naprawdę.
-Chodź zawiozę Cię i po sprawie.
Dziewczyna niechętnie podała piłkarzowi adres i do końca drogi nie odzywała się, rozmyślając jak zareaguje piłkarz, gdy zobaczy gdzie mieszka.
***
No i jest pierwszy, później akcja się rozwinie i będzie lepiej.
Jeśli chcecie być informowani to zapraszam tu:
http://jestes-moja-miloscia.blogspot.com/p/informowani.html
No to do następnego, który pojawi się w niedzielę :) papa
Rozdzial kocham <3 czekam name nn :)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńPisz szybciutko kolejny! ;*
Huhuhu ;3 Ciekawie się robi ;3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny! ;#/Zuza
Oj robi się ciekawie *.* i to bardzo <3
OdpowiedzUsuń