środa, 24 czerwca 2015

Rozdział 3

***

Po wieczornej rozmowie z Anto pół nocy zastanawiał się nad tym, co powiedziała, Ana miała ciemne włosy, oczy, ale czy od razu musiała być do niego podobna? Ta myśl gnębiła go przez następne parę godzin.

***

Od dwóch miesięcy Ana regularnie bywała w domu Messich, zaczęła chodzić do nowej szkoły, przestałą palić i pić, zmieniła się, pracownicy ośrodka nie poznawali jej, była miła, nie pyskowała, pomagała.

Leo i Anto coraz częściej zauważali wielkie podobieństwo Any do piłkarza, nie tylko z charakteru, lecz i z zachowania.
-Leo trzeba coś z tym zrobić, zastanów się, nie miałeś jakiego romansu, przecież to jest niemożliwe by ona nie była z tobą spokrewniano- powiedziała przy kolacji.
-Myślisz, że ona jest moją córką?
-Nie wiem.
Piłkarz zaczął się zastanawiać i dopiero teraz sobie przypomniał.
-Cholera!
-Co się stało?
-Gdy miałem 15 lat przespałem się z jedną dziewczyną, ale to był jeden raz, a potem rozstaliśmy się i już nigdy nie widzieliśmy się.
-Leo to było 16 lat temu wiesz co to oznacza?
-Ona jest moją córką- stwierdził z niedowierzaniem piłkarz.
-Tego jeszcze nie wiesz, ale musisz zrobić testy.
-Oczywiście, że je zrobię- krzyknął.
-Leo uspokój się, musisz to jakoś rozegrać, bo gdy narobisz jej złudnych nadziei a wyniki wyjdą negatywne to ona się załamie, a nawet jak wyjdą pozytywne to, co zrobimy?
-Nie zostawie jej tam!
-Leo spokojnie, najlepiej będzie jak z nią spokojnie porozmawiasz i wszystko jej wytłumaczysz.
-Pewnie, jesteś wielka- ucałował ją i wybiegł z domu.
Całą drogę do domu dziecka zastanawiał się nad tym co jej powie, bał się jak zareaguje.
Wszedł do środka i jako pierwsze ruszył do jej wychowawczyni.
-Dzień dobry.
-Witam panie Messi, nie wiem jak mam panu dziękować.
-Dziękować?
-Tak. Ana zmieniła się nie do poznania, jest innym dzieckiem- powiedziała zachwycona.
-Cieszę się.
-A co pana do mnie sprowadza?- zapytała zaciekawiona.
-Jest pewna delikatna sprawa.
-Proszę mówić.
-Zastanawiam się, a raczej myślę, że Ana to moja córka.
-Pana córka?!
-Tak.
Piłkarz opowiedział jej całą historię i to, co zamierzał zrobić.
-Potrzebuje tylko pani zgody.
-Oczywiście, tylko obawiam się, że jeżeli to nie prawda Ana może się zmienić.
-Więc bądźmy dobrej myśli.

Leo z każdym krokiem czuł rosnący w nim strach, bał się jak zareaguje Ana na to, co jej powie.
Stanął przed drzwiami i zapukał.

Odrabiała właśnie lekcje gdy usłyszała pukanie do drzwi, domyśliła się kto to może być więc z uśmiechem na twarzy otworzyła drzwi.
-Cześć.
-Witaj Ana musimy porozmawiać- ton głosu piłkarza lekko przestraszył dziewczynę, lecz wpuściła go do środka.
-O co chodzi?
-Najpierw wysłuchaj mnie i nie przerywaj i pamiętaj nieważne co powiesz zrozumiem to.
-Dobrze, co jest?
-Ana ja najprawdopodobniej jestem twoim ojcem- powiedział cicho lecz dziewczyna usłyszała i na moment jej serce stanęło.
-Moim kim?- zapytała z niedowierzaniem, bo już nie była pewna czy sobie tego nie wyobraziła.
-Twoim ojcem.
-Jak to jest możliwe, przecież tyle lat była sama!
-Nie krzycz, ja nie wiem tego na pewno, ale mam takie podejrzenia.
-Nie, to się nie dzieje naprawdę!- dziewczyna usiadła na łóżku i zaczęła płakać.
Mogła mieć ojca i to nie byle jakiego tylko piłkarza, ale czy to jest możliwe?
-Ana proszę Cię, nie płacz, przyszedłem tu by spytać Cię, czy chcesz zrobić badania?
-Jaki to ma sens? Przecież nie ważne czy będziesz moim ojcem, czy nie i tak to nic nie zmieni, ty będziesz żył sam, a ja zgnije tu.
-Posłuchaj mnie, nie ważne, jaki będzie wynik testu, ja Ci pomogę.
-Dobrze zrobię ten test.
-No to chodźmy.

Po godzinie czekali na wyniki testów, normalnie pewnie czekaliby z miesiąc, ale czego nie robi sława i pieniądze.
-Proszę o to wyniki- wysoki mężczyzna podał piłkarzowi koperty i odszedł, a ten z drżącymi rękami otwierał jedną z nich

***
Krótki, ale jest. Następny będzie po 6 lipca bo dzisiaj wyjeżdżam do Barcelony.
Miłych i udanych wakacji!


środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 2

***

Dziewczyna, gdy tylko samochód zatrzymał się, wysiadła i ruszyła w stronę bramy. Piłkarz stanął i nie potrafił się otrząsnąć, nigdy by nie uwierzył, że Ana jest z domu dziecka, gdy szok powoli minął dogonił dziewczynę.
-Ana będę musiał porozmawiać z twoim wychowawcą- powiedział niepewnie.
-Dobrze- ruszyła przodem i przed drzwiami do gabinetu zatrzymała się.
-To tu, ja już będę szła do widzenia- powoli ruszyła w przeciwną stronę, jednak w połowie zatrzymała się, odwróciła się i powiedziała:
-Dziękuje.
Piłkarz na te słowa uśmiechnął się, zapukał do gabinetu i wszedł do środka.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry ja w sprawie Any.
-Co znowu zrobiła?- zapytała załamana kobieta, słysząc imię dziewczyny.
-Znowu?- zdziwił się piłkarz.
-Wie pan Ana jest bardzo trudnym dzieckiem, z nikim nie rozmawia, pali, pije, nie chodzi do szkoły, my już nie wiemy co robić, co chwile przychodzą skargi na nią, czy to od ludzi, czy od policji.
-Powinniście coś z tym zrobić, ona nie może tak żyć.
-Staramy się, to co tym razem zrobiła?
-Ukradła strój ze sklepu.
-Bardzo pana przepraszam.
-Ja ją tylko złapałem i zaprowadziłem na miejsce, lecz proszę się nie obawiać, załatwiłem sprawę.
-Bardzo panu dziękuje, ja naprawdę nie wiem co z nią zrobić.
-A nie próbowaliście znaleźć domu?
-Była w paru rodzinach, lecz zawsze wracała do nas, nikt nie potrafił sobie z nią poradzić.
-A co z jej rodzicami?
-Matka podrzuciła ją i najprawdopodobniej zmarła, a ojciec jest nieznany.
-Czy mógłbym jutro do niej przyjechać?
-Oczywiście, ale proszę się nie zdziwić jak znowu coś zrobi.
-Dobrze, do widzenia.
-Do widzenia.

***

Leo całą drogę do domu zastanawiał się nad dziewczyną, z jednej strony trochę ja rozumiał, nie miała nikogo, nikt jej nie chciał, była sama i szczerze nie miała już szans na adopcję, bo miała 15 lat i była niegrzeczna. Chciał jej jakoś pomóc, choć na jeden dzień wyciągnąć ją z tego świata.
-Hej kochanie- przywitał się z Anto i wziął na ręce syna.
-Cześć jak tam? Załatwiłeś wszystko z Adidas?
-Było ciekawie.
-Co się stało?
Piłkarz przy obiedzie opowiedział jej o tym, co wydarzyło się w sklepie.
-Biedna dziewczyna, szkoda mi jej.
-Mnie również, dlatego chciałbym ją gdzieś jutro zabrać, wezmę też Thiago co ty na to?
-Świetny pomysł, tylko uważaj na nią, nie znasz jej i nie wiesz, co może zrobić.
-Spokojnie widzę, że nic nie zrobi, ona jest po prostu zagubiona.
-Dobrze, jak chcesz przyprowadź ją na obiad do nas a teraz idź pograj z Thiago, bo od rana na ciebie czekał.
-Jasne- odstawił talerz do zlewu i ruszył z synem do ogrodu.

***

Ana całą noc nie potrafiła zasnąć, przed oczami miała wydarzenia z poprzedniego dnia. Powinna się cieszyć, że spotkała piłkarza pewnie nie jedno dziecko chciało, by go poznać, lecz ona nie dostrzegała go jako sławną gwiazdę, lecz jak człowieka. Pomógł jej i uchronił przed kolejną wizytą na policji, nie oceniał jej.

Następnego dnia zaraz po śniadaniu siedziała w pokoju, była sobota, więc nie musiała się nigdzie ukrywać.
Usłyszała pukanie do drzwi, zdziwiona wstała i ruszyła w tamtą stronę.
-Dzień dobry- uśmiechnęła się widząc piłkarza.
-Cześć Ana.
-Co pan tu robi?- zapytała zdziwiona.
-Przyjechaliśmy zabrać Cię na wycieczkę.
Dziewczyna dopiero teraz zauważyła, że za piłkarzem stał mały chłopiec.
-Cześć, jestem Ana a ty jak masz na imię?- uklęknęła i powili zwróciła się do dziecka.
-Thiago- odparł niepewnie i wychylił się.
-To pana syn?-zapytała, spoglądając na Leo.
-Tak, a i nie jestem żaden pan, aż taki stary jeszcze nie jestem, mów mi Leo.
-Dobrze.
Thiago podszedł do dziewczyny i zapytał:
-Mieszkasz tu?
-Tak.
-W domu też mam własny pokój i dużo zabawek- odparł maluch.
-Fajnie.
-A ty gdzie masz zabawki?- zapytał zdziwiony.
-Nie mam.
-To trzeba Ci kupić- powiedział z uśmiechem.
Leo i Ana zaśmiali się na słowa chłopca.
-Zbieraj się, a i weź strój kąpielowy, my czekamy na dole.
-Ale ja chce zaczekać na Ane -uparł się chłopiec i tupnął nóżką.
-Niech zostanie, zaraz zejdziemy.
-Dobrze- po tych słowach Leo wyszedł.
Teraz już wiedział, że ta dziewczyna nie jest zła tylko zagubiona, chciał jej pomóc.

Po 20 minutach dojechali na plażę, Ana widząc gdzie są uśmiechnęła się szeroko. Na plaży była tylko 2 razy w życiu jak była mała.
-Chodźcie znajdziemy jakieś miejsca- powiedział piłkarz i założył okulary na nos, chociaż i tak wiedział, że prędzej czy później ktoś go rozpozna.
-Tato idziemy do wody?
-Jasne, Ana idziesz też?
-Dobrze- odpowiedziała niepewnie, nie potrafiła pływać, w wodzie była tylko parę razy w życiu.
Pomimo obaw dziewczyny w wodzie czuła się wspaniale, razem z Thiago i Leo bawiła się wyśmienicie, to był jej najlepszy dzień w życiu.
-Dziękuje- odparła trzymając na rękach Thiago, który zasnął i nie chciał jej puścić.
-Za co?- zapytał zdziwiony piłkarz.
-Za to, że mnie tu zabrałeś, za to, że mogłam, choć na chwilę oderwać się od tamtego życia.
-Nie ma za co- odpowiedział i objął ją ramieniem.
Był z siebie bardzo zadowolony, cieszył się, że mógł pomóc tej dziewczynie, bo wiedział, że tamta ze wczoraj to tylko przykrywka, ona była inna, miła, pomocna, spokojna, tylko ktoś musiał to dostrzec, tak jak udało to się jemu.
-Jedziemy teraz do mnie zjemy obiad, a potem odwiozę Cię do ośrodka.
-Naprawdę nie trzeba, nie chcę Ci robić kłopotu.
-To nie była prośba- odparł stanowczym głosem, lecz widząc twarz dziewczyny zaśmiał się.

Po paru minutach byli pod posiadłością Messiego, dziewczyna z zachwytu otworzyła buzię, dom, a raczej willa była piękna.
-Chodź- powiedział piłkarz i przepuścił ją w drzwiach.
-Wróciliśmy- powiedział szeptem.
-Cześć- przywitała go piękna brunetka.
-Dzień dobry- odparła nieśmiało Ana.
-Witaj ty pewnie jesteś Ana- odpowiedziała i uśmiechnęła się szeroko.
-Tak.
-Daj wezmę go od ciebie, bo jest ciężki- powoli chwyciła syna i zabrała na ręce.
-Chcę do Any- odpowiedział cicho Thiago nie otwierając oczu a pozostali zaśmiali się.

Wieczorem Leo odwiózł Anę do domu dziecka a sam razem z resztą rodziny siedzieli przed telewizorem i oglądali bajki.
-Leo jedna rzecz mnie dziwi?
-Co?
-Zauważyłeś jak Thiago przywiązał się do Ana, nie chciał jej odstąpić ani na chwilę, czy to nie dziwne zachowanie, w końcu nigdy wcześniej jej nie widział.
-Czy ja wiem, spodobała mu się i tyle.
-Leo jest jeszcze jedno.
-Tak?
-Ona jest do ciebie bardzo podobna.
-Co?!- zdziwił się piłkarz.

***

Rozdział miał być szybciej, przepraszam, ale szkoła do końca nie odpuszcza i mało kiedy znajduję czas na komputer, ale to się zmieni.
Rozdział jak i następne kilka będą biegły szybko, ale później to się uspokoi.
Do następnego! :)

piątek, 12 czerwca 2015

Rozdział 1

***

Tego dnia jak zawsze o 8 wyszła z domu dziecka i potulnie ruszyła do szkoły, jednak gdy tylko zniknęła za zakrętem, zmieniła kurs i ruszyła przed siebie do parku.
I tak mijał jej każdy dzień, nie chodziła do szkoły, bo i tak jak sama twierdziła skończy pod mostem no to, po co?

Na miejscu spotkała swoich kolegów, którzy jak co dnia pili.
-Cześć mała- odezwał się jeden z nich.
-Hej- powiedziała i pociągnęła spory łyk z butelki.
-Jak tam?- zapytał Carlos.
-Dobrze, po staremu a u was?
-Mamy coś nowego chcesz?- zapytał i wyciągnął spod kurtki woreczek z białym proszkiem.
-Nie, nie zamierzam ćpać.
-Przestań, chociaż spróbuj- namawiał.
-Dobra.
-Ale nic za darmo-powiedział i zaczął zbliżać się do dziewczyny.
-O co Ci chodzi?- zapytała przestraszona.
-Myślisz, że dam Ci to za darmo? Coś za coś- chwycił ją za rękę, przycisnął do siebie i zaczął zachłannie całować.
-Co ty robisz?!- zapytała wyrywając się.
-Zabawimy się trochę i to będzie twoje- potrząsnął woreczkiem.
-Chyba kpisz!
-Albo Cię przelecę, albo spieprzaj, nie będę Ci wszystkiego dawał suko!- krzyknął
-Jesteś nienormalny!
-Hahaha i ja mam uwierzyć, że ty nie dawałaś dupy na lewo i prawo a teraz chodź i nie pierdol- chwycił ją za rękę i zaczął odpinać jej bluzkę.
-Zostaw mnie!- wyrwała się i zaczęła uciekać, dopiero gdy upewniła się, że nikt jej nie goni zatrzymała się.

***

Dopiero po paru minutach otrząsnęła się i ruszyła w stronę centrum handlowego.
Chodząc po sklepach zastanawiała się nad tym, co się stało.
Uwielbiała tych ludzi, całe dnie z nimi spędzała, a oni zrobili jej coś takiego, teraz już nie miała nikogo do kogo mogłaby się odezwać.

Wchodząc do kolejnego sklepu zauważyła nowy strój z Adidasa, powoli rozglądnęła się dookoła, schowała go do torby i ruszyła do wyjścia, zauważyła, że przygląda jej się ochroniarz, więc przyśpieszyła.
Gdy usłyszała dźwięk piszczących bramek puściła się pędem przed siebie.
Robiła już tak wiele razy, kradła, zawsze jej się to udawało, bo nikt nie potrafił jej dogonić.
Tym razem myślała podobnie, powoli zaczęła zwalniać, gdy poczuła szarpnięcie za rękę, przerażona odwróciła się.
-Niech mnie pan puści- powiedziała i chciała wyrwać rękę lecz on nadal ją trzymał.
-Najpierw oddasz to, co ukradłaś.
-Nic nie ukradłam.
-Mam sprawdzić Ci torebkę? Wrócisz ze mną i oddasz to, co zabrałaś i po sprawie- powiedział nadal nie puszczając ją.
-Dobra.
Gdy tylko mężczyzna puścił jej rękę ta odwróciła się i pędem pobiegła w przeciwną stronę.
Wybiegła z centrum handlowego i wbiegła w pierwszą uliczkę, schowała się w rogu i zaczęła płakać.

Miała tego wszystkiego dość, dzisiaj straciła wszystko na czym jej jeszcze trochę zależało, coraz częściej myślała o samobójstwie, bo po co miała żyć? Nie miała nikogo, była wyrzutkiem.
-Po co to robisz?- usłyszała głos i zdziwiona podniosła się.
-Czego pan chce? Niech mnie pan zostawi!- przerażona zaczęła się cofać i obmyślać plan ucieczki, lecz nigdzie nie znalazła drogi wyjścia.
-Chce Ci pomóc.
-To niech mnie pan do cholery zostawi!- krzyknęła.
-Albo wrócisz ze mną i nie będzie problemu, albo zadzwonię na policje- powiedział stanowczo.
-Dobrze tylko niech pan nie dzwoni na policje- powiedziała i ponownie osunęła się na ziemie, zakrywając twarz rękami.
-Nie płacz- powoli podszedł do niej.
-Po co pan to robi? Po co pan się przejmuje mną, nic nieznaczącą głupią dziewczyną.
-Nie jesteś głupia, chcę Ci pomóc byś nie zeszła na złą drogę.
Ana podniosła głowę i zapłakanymi oczami spojrzała na mężczyznę.
Był niski, niewiele wyższy od niej, miał ciemne oczy i brązowe włosy, przyjrzała mu się i niepewnie zapytała.
-Pan jest piłkarzem prawda?- ten na jej pytanie zaśmiał się.
-Tak jestem piłkarzem.
Dziewczyna wytężyła umysł i próbowała przypomnieć sobie nazwisko mężczyzny.
-Messi- powiedziała nagle a ten ponownie się zaśmiał i przytaknął.
-To, co idziemy?-zapytał i wyciągnął w jej stronę rękę.
-Dobrze- chwyciła za dłoń mężczyzny i podniosła się.
Po paru minutach drogi doszli do sklepu.
-Dzwonie po policje!- krzyknął kierownik i chwycił za telefon.
-Niech pan tego nie robi!
-Spokojnie, wezmę za nią całą odpowiedzialność dobrze?- zapytał Messi.
-Dobrze, ale to pierwszy i ostatni raz.
-Oczywiście, a teraz oddaj to, co zabrałaś- powiedział do dziewczyny a ta wyciągnęła z torebki strój i podała go kierownikowi.
-Przepraszam- powiedziała cicho.
-Jeżeli to wszystko to my już pójdziemy, a ja skontaktuje się z wami jutro- powiedział i ruszył w stronę wyjścia.
-To ty mnie już znasz, ale ja Ciebie nie, jak masz na imię?- zapytał idąc w stronę samochodu.
-Ana.
-Gdzie mieszkasz? Odwiozę Cie.
-Nie trzeba, dam sobie rade sama- powiedziała i zatrzymała się.
-Trzeba, muszę porozmawiać z twoimi rodzicami- dziewczyna na te słowa posmutniała.
-O co chodzi?
-O nic dam sobie rade sama! -krzyknęła i ruszyła w drugą stronę. Mężczyzna zdziwiony ruszył za nią.
-Ana, o co chodzi?!
-Nie ważne, naprawdę.
-Chodź zawiozę Cię i po sprawie.
Dziewczyna niechętnie podała piłkarzowi adres i do końca drogi nie odzywała się, rozmyślając jak zareaguje piłkarz, gdy zobaczy gdzie mieszka.

***
No i jest pierwszy, później akcja się rozwinie i będzie lepiej.
Jeśli chcecie być informowani to zapraszam tu:
 http://jestes-moja-miloscia.blogspot.com/p/informowani.html
No to do następnego, który pojawi się w niedzielę :) papa