sobota, 18 lutego 2017

Rozdział 35

***


Na trening przyjechał szybciej, chciał się jeszcze spotkać z Aną przed przyjściem chłopaków, tęsknił za nią chociaż widzieli się wczoraj, kochał ją mocno i każda nawet najmniejsza rozłąka była dla niego utrapieniem.
-Cześć-odparł z uśmiechem widząc dziewczynę, ta podeszła do niego i odciągnęła go na bok.
-Hej-odparła całując go.
-Takie powitania to ja lubie-odparł i zbliżył sie do dziewczyny.
Co robicie gołąbeczki?-usłyszeli i odskoczyli od siebie.
-Gerard!-krzyknęła i pocałowała piłkarza w policzek.
-Przerwałem wam w czymś?-zapytał uśmiechając się szeroko.
-Zmiataj do szatni bo będziesz biegać za kare-powiedziała cała czerwona a piłkarz śmiejąc się głośno wszedł do pomieszczenia.
-Musimy bardziej uważać-powiedziała i pociągnęła chłopaka do schowka na sprzęt.
-Romantycznie-powiedział ze śmiechem i pocałował piłkarkę. Po chwili drzwi się otworzyły a oni ponownie odskoczyli od siebie.
-Mam wziąć sprzęt-odparł Munir patrząc na nich dziwnie.
-Marc zaraz przyniesie-odparła i trzasnęła drzwiami.
-Coś ciężko nam to dzisiaj idzie-odparł i szybko musnął jej wargi i wyszedł z pomieszczenia.
-Mamy jeszcze jakieś dwie minuty-odparła uśmiechając się.
-Wystarczy-powiedział, zbliżył się do niej i pocałował ją w kark.
-Marc! Zaraz nas ktoś zobaczy.
-Nie dbam o to, dzisiaj po treningu jedziemy do mnie?-zapytał szeptem tuż przy jej uchu.
-Yyy, czy my wam przeszkadzamy?-usłyszeli, dziewczyna zaklęła cicho i powoli odwróciła się w kierunku, z którego dobiegał głos. Przed nimi stali wszyscy piłkarze i trener.
-Co wy robicie?-zapytał Enrique.
-Spiskujemy-odparła szybko dyskretnie puszczając piłkarzowi oczko.
-Spiskujecie?!-krzyknęli.
-No, wiecie nie za bardzo was lubimy, wolelibyśmy pozbyć się paru z was-powiedziała patrząc na nich poważnie.
-Co?!-krzyknęli przerażeni.
-Błagam was, używajcie czasami mózgu-odparła i śmiejąc się weszła do szatni by przebrać się i ochłonąć.
Musieli na chwilę zwolnić, po wydarzeniach z dzisiaj wzbudzili podejrzenia, a ona nie była jeszcze gotowa na rozpowszechnienie tego związku.
Po treningu piłkarzy pożegnała się z Marciem i razem z ojcem wróciła do domu.


-Wychodzę!-krzyknęła stojąc przy drzwiach.
-Czekaj czekaj!-powiedział Leo i wszedł do holu.
-Co?
-Gdzie idziesz?
-Do Marca-odparła.
-O której wrócisz?-zapytał.
-To przesłuchanie? Wrócę jutro pa kocham Cię-powiedziała i zanim zdążył odpowiedzieć wybiegła z domu.
-Ale..


***

Uśmiechnięta machała do kibiców. Znajdowała się w drugim autokarze. Dziś był dzień fety a zarówno piłkarze jak i piłkarki Barcy mieli co świętować po minionym sezonie.
Byli już w połowie drogi, gdy autokar piłkarzy zatrzymał się, zdziwiona spojrzała w tamtą stronę po czym poczuła wibracje w kieszeni.
-Co wy znowu wyprawiacie?-zapytała odbierając telefon.
-Chodź do nas-krzyknęli piłkarze.
-Co?! Powariowaliście?!
-Przychodź tu, bez ciebie nie ma imprezy!-krzyknął Dani.
-Nie! Nigdzie nie idę! Jak niby mam to zrobić? Przefrunąć?!
-No przecież zatrzymaliśmy autokary, ruszaj ten tyłek i chodź tu!
-Nie ruszycie do puki nie przyjdę prawda?-zapytała.
-Tak!-krzyknęli piłkarze.
-Idź, bo nie dojedziemy tam nawet do jutra-powiedziała jej koleżanka uśmiechając się.
-Zabije ich-powiedziała i wysiadła z autokaru, przedzierając się przez tłum doszła do drugiego i weszła na dach.
-Czy wyście zdurnieli do końca?! Patrzcie jak ja wyglądam!-krzyknęła patrząc na porozrywaną koszulkę.
-Po co Ci tamta, mamy dla ciebie właściwą-powiedział Leo i podał córce nową koszulkę, taką samą jaką mieli piłkarze.
-Odwróć-dodał Ivan a dziewczyna uczyniła to i spojrzała na nazwiska piłkarzy, nic się nie wyróżniało do puki nie spojrzała na trenera a to co zobaczyła niżej odebrało jej głos.
-Ale jak to-zapytała cicho.
-Chyba nie myślisz, że po tylu sezonach nie będzie cie na koszulce-powiedział Andres a Ana pogładziła swoje nazwisko i uśmiechnęła się.
-Dziękuje.
-Idź się przebrać bo te pozostałości po poprzedniej nie zakrywają za dużo-powiedział Leo.
-Jasne-odparła i ściągnęła koszulkę a piłkarze otworzyli buzię widząc piłkarkę w biustonoszu.
-Ana!-krzyknął Leo i od razu zakrył córkę.
-No co?-powiedziała zakładając nową bluzkę.
-Nie musisz się chwalić przed wszystkimi swoim biustem.
-Ta a na plaży to niby w koszulce siedzę, daj spokój przecież to to samo-odparła z uśmiechem.
-Ja zwariuje-powiedział Leo przytulając córkę-chcesz ich do erekcji doprowadzić?-dodał cicho a dziewczyna zaśmiała się.


Po prezentacji pucharów i piłkarzy nadszedł czas na zdjęcia i wygłupy.
Ana stała z grupą dzieci rozdzielając im pozycje na boisku. Gdy wszystkich ustawiła, przyniosła małe bramki i stanęła obok młodszych zawodników pomagając im.
Ich mecz wzbudził wielkie emocje na trybunach. Kibice dopingowali młodych następców.
-Brawo mistrzu!-krzyknęła gdy Thiago strzelił gola a trybuny krzyknęły szczęśliwe.
-Ana możemy pogadać?-zapytał Marc.
-Dani zastąp mnie-odparła i ruszyła za Hiszpanem-O co chodzi?-zapytała stając koło niego.
-O nas, może to już czas na ujawnienie naszego związku?
-Nie wiem, boje się-odparła ciszej.
-Czego?
-Tego, że nie podołam, że nie będę taka jak chcesz żebym była, znasz mnie, jestem wredna, pyskata.
-I najlepsza na świecie-przerwał jej piłkarz-znam cię już parę lat, gdybym chciał uciec zrobiłbym to na początku a jednak nadal tu jestem. Jesteś kochana, pomocna, masz wielkie serce i to się liczy, nie ważne ile razy się pokłócimy, nadal będę kochał Cię tak samo-odparł patrząc jej w oczy.
-Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało-powiedziała i pocałowała Hiszpana.

.
Po paru sekundach trybuny ucichły, piłkarze zdziwieni szukali wyjaśnienia, widząc całującą się parę zaczęli klaskać, wszystkie światła skierowane były na nich.
-Zabije Cię Bartra!-krzyknął Leo a Hiszpan odruchowo schował dziewczynę za sobą.
-Co mówiłem o przystawianiu się do mojej córki!-krzyknął chwytając go za koszulkę.
Piłkarze już mieli ruszyć w ich stronę gdy Messi znowu odezwał się.
-Długo mieliśmy jeszcze na to czekać?-zapytał ze śmiechem puszczając piłkarza.
-Tato! Przestraszyłeś nas!-pisnęła dziewczyna.
Bartra ponownie pocałował młodą Messi a stadion wybuchnął gromkimi brawami i okrzykami.
Następnego dnia wszystkie gazety na świecie pisały o nowym związku.


Miesiąc później...


-Marc oni nas zabiją!-krzyknęła zła.
-Przestań, przecież nie będzie tak źle, będę przy tobie, będzie dobrze.
-Tak?! A pamiętasz jak tata zareagował na nasz związek?
-Wygłupiał się przecież!
-A myślisz, że teraz też będzie się wygłupiał jak powiemy mu, że spłodziłeś mu wnuka tamtej nocy?!-krzyknęła wychodząc z auta.
-Ana, nie ważne co będzie, damy rade, ty ja i nasz mały piłkarz.
-Piłkarz? A może piłkarka?-zapytała uśmiechając się.
-Kocham ten uśmiech i kocham nasze małe dzidzi, nie ważne czy to będzie chłopiec czy dziewczynka-powiedział całując ją.
-Miejmy to już za sobą-powiedziała dzwoniąc do drzwi.
-Ana? Marc?-zdziwiła się Anto widząc młodą parę.
-Musimy wam coś powiedzieć-odparł Marc wchodząc do środka.
-Mamo, tato lepiej usiądźcie.
-O co chodzi?-zapytał Leo spełniając prośbę córki.
-Jestem w ciąży-powiedziała szybko.
-Co?!-krzyknęli.
-Jestem w ciąży-odparła spoglądając na rodziców.
-Jak to-szepnął Leo.
-Chyba nie muszę wam mówić skąd się biorą dzieci?
-Ale ty masz 17 lat, karierę przed sobą, jesteś za młoda na dziecko.
-Prawie 18, a przypomnieć Ci w jakim ty wieku miałeś pierwsze?-krzyknęła.
-Nie o to mi chodzi. Dobrze, który to miesiąc?-zapytał z uśmiechem.
-Pierwszy.
-Będziesz wspaniałą matką, tego jestem pewna-powiedziała Anto przytulając córkę.
-Nie ważne jakiej płci będzie dziecko, macie zaakceptować jego imie-powiedziała spoglądając znacząco na ojca.
-Dobrze-powiedział i przytulił córkę.

Następnego dnia Barca grała mecz z Realem Madryt. Wynik już w 3 minucie otworzył Ivan Rakitić.
W 55 minucie Bartra strzelił gola z główki i od razu podbiegł po piłkę wkładając ją pod koszulkę i celebrując gola dla nienarodzonego dziecka.
Wzrok wszystkich piłkarzy powędrował na Anę.
-Czy chcesz nam coś powiedzieć?-zapytał Enrique.
-Musiałeś teraz?-zapytała gdy Marc podbiegł do niej.
-Nie będę czekać dłużej! Cały świat musi wiedzieć, że będę miał  dziecko-powiedział i pocałował ją.
-Wracaj na boisko.
-Jesteś w ciąży?!-krzyknęli piłkarze.
-Tak.
-Nie wierze-odparł Jordi.
-Ale jak to?
-Czy wam również mam tłumaczyć jak się dzieci robi?-zapytała patrząc na nich.
-Nie, nie!
-Gratulacje!-krzyknął Xavi przytulając ją.
-Dobra koniec, skupmy się na meczu a nie na moim dziecku-powiedziała i ponownie spojrzała na murawę.

Po zakończonym zwycięsko spotkaniu Ana od razu podbiegła do Cristiano.
-Cris czekaj!
-Co?-warknął.
-Chciałam się tylko przywitać-powiedziała patrząc na niego.
-Cześć i pa-powiedział i ruszył do tunelu.
-Cristiano!-krzyknęła.
-Co?!
-Wróć tu natychmiast-krzyknęła a piłkarz spełnił jej prośbę.
-Czego chcesz?!-fuknął.
-Powiesz mi co się dzieje-zapytała i zmusiła go by spojrzał na nią, w jego oczach było widać ból.
-Chcesz wiedzieć?!-krzyknął a ona przytaknęła-Dobra! Jesteś z Bartrą, będziesz miała dziecko a ja nadal jestem sam!-krzyknął a piłkarze spojrzeli na niego.
-Cris-szepnęła i przytuliła go-zaczekaj tu, zaraz wracam-powiedziała i pobiegła na trybuny.
-Ana!-krzyknęła kobieta i przywitała się z piłkarką.
-Chodź idziemy!-powiedziała i pociągnęła ją za rękę.
-Co?! Gdzie?!-zapytała zdziwiona.
-Poznać twojego idola, chodź!-krzyknęła i pociągnęła dziewczynę w trykocie Realu Madryt na boisko-jakim cudem przetrwałaś mecz w loży Barcelony.
-Nie wszyscy kibice to buraki, było na prawdę miło.
-Chodź-powiedziała gdy ta zatrzymała się.
-Nie, nie potrafię..
-Co?! Dlaczego?!
-Boję się.
-Obiecuje, że Cris Cię nie zje, on jest super facetem.
-W to nie wątpię.
-To chodź poznać swojego idola.
-Po co miałem czekać?-zapytał zniecierpliwiony Portugalczyk.
-Mia poznaj Cristiano Ronaldo, Cris ta oto urocza blondynka nazywa się Mia Sanchez-piłkarz otworzył oczy ze zdumnienia, nigdy nie widział tak ślicznej kobiety.
-Cześć-wykrztusił jedynie.
-Ja lecę, poznajcie się, odwieź ją później do mnie albo i nie-odparła z uśmiechem-to twoja szansa, powodzenia-dodała szeptem do Portugalczyka.
Odeszła od nich i z uśmiechem spojrzała jak zachwycają się sobą, była pewna, że z tego coś będzie.
-Co znowu zrobiłaś?-zapytał Marc obejmując ją.
-Ja? Nic.
-Twój uśmiech wszystko zdradza.
-Pomogłam pewnej miłości rozwinąć się.
-Jesteś niemożliwa ale i ta Cię kocham-powiedział i pocałował dziewczynę.

***
Krzyczcie, bijcie a nawet zabijcie mnie!
Wiem przegięłam pół roku bez żadnego rozdziału.
Przepraszam, niestety klasa maturalna i własne problemy nie dały mi nawet chwili spokoju.
Dziś dodałam więcej by zostawić tylko epilog. Miało to trochę inaczej wyglądać ale chce to już skończyć dla was.
Jeśli jeszcze ktoś tu pozostał proszę o chociaż mały komentarz bym wiedziała, że jednak jesteście i wspieracie mnie.
Kocham was!

2 komentarze: