wtorek, 20 czerwca 2017

Nowy profil

Długo ostatnio myślałam i stwierdziłam, że pora zamknąć w moim życiu jeden rozdział.
Tak więc postanowiłam zakończyć publikowanie na tym profilu i stworzyłam nowy,
zaczynam od nowa z pustą kartką.
Mam już pomysł na bloga i parę rozdziałów, lecz na razie ich nie publikuje, zrobię to jak będę miała większość opowiadania.
Tego profilu nie usuwam, zostawiam go dla was, ale zapraszam na nowy.

https://milosc--jest--najwazniejsza.blogspot.com/ <--- oto nowy blog, są już bohaterowie i tyle na razie.
 https://ask.fm/nataliabab0808 -mój nowy ask.




Jeszcze raz dziękuje wam za wszystko, za tyle miłych komentarzy, wyświetleń, jesteście wielcy!


niedziela, 5 marca 2017

Epilog

***

7 lat później..

-My jesteśmy spakowani, dołóż parę koszulek i piłkę dla Crisa i nie zapomnij o misiu.
Zawieź go na trening na 10, wyjedźcie szybciej bo mogą być korki, później ja go odbiorę i spotkamy się w domu o 14, o 17 macie mecz, jutro wyjazd z domu o 7-mówiła szybko zakładając buty.
-Spokojnie-powiedział i pocałował żonę-damy radę, jedź ja dokończę wszystko,kocham Cię.
-Ja ciebie też-powiedziała i musnęła jego wargi.
-Fuj!-krzyknął chłopiec stojąc w progu.
-Pa kochanie, załóż kurtkę bo wieje-powiedziała całując chłopca w czoło.
-Dobrze mamo-odparł znużony,
-I strzel dla mnie gola-dodała a uśmiech na twarzy chłopca powrócił.
-Jasne!-krzyknął i podbiegł do ojca, który wziął go na ręce.
Spojrzała na nich i z uśmiechem na twarzy wyszła z domu.
I tak było bardzo często, żyli w biegu, lecz kochali się.
6 lat temu na świat przyszedł ich syn Cristiano Francesc Bartra.
To ona wybierała imiona a Marc zgadzał się z nią, Ronaldo, gdy tylko dowiedział się jak będzie miał na imię ich syn, przysłał im wiele rzeczy dla nowego członka rodziny w tym wielkiego misia.
Fabregas za to był ojcem chrzestnym Crisa, którego chłopiec uwielbiał, gdy tylko Cesc pojawiał się w ich domu, Cris nie odstępował go na krok.
Dziadkowie również kochali swojego wnuka, choć Leo na początku wyraził swój sprzeciw co do imienia chłopca, lecz widząc wzrok żony i córki szybko zmienił zdanie.
Mały Cris rósł jak na drożdżach i szybko okazała się, że jest podobny do ojca, mimo 6 lat wyglądał jak mała kopia Marca.
Chociaż talent do piłki odziedziczył po obojgu rodzicach, jak na swój wiek wyróżniał się wielkim talentem i już teraz grał z starszymi rocznikami w La Masii jako napastnik z czego Ana była dumna.
A jak związek Any i Marca?
Mimo tylu lat on nadal rozkwitał, z dnia na dzień poznawali się na nowo, mimo kłótni, które zdarzały się czasami, kochali się a ich miłość z biegiem czasu rosła.
Ronaldo ożenił się z Mia i razem wychowywali dwójkę dzieci, Juniora i Juana. Portugalczyk na każdym kroku dziękował Ana za poznanie go z piękną Hiszpanką, a dziewczyna była szczęśliwa, że Cristiano znalazł w końcu miłość życia.

***

Dojechała na stadion i szybko przebrała się, po drodze zahaczyła o trening młodych piłkarzy.
-Cześć młody-krzyknęła widząc brata a ten natychmiast podbiegł i przytulił siostrę.
-Hej Ana!
-Jak tam trening?-zapytała.
-Dzisiaj mam zadebiutować w pierwszej drużynie Barcy-odparł dumnie.
-Naprawdę!-krzyknęła
-Boje się-powiedział cicho.
-Nie masz czego, naprawdę, będziesz świetny, mało kto w twoim wieku gra już w pierwszej drużynie, masz 15 lat a już Ci się to udało. Jesteś świetny i w przyszłości możesz pobić nawet ojca.
-Ale czy nie jestem za młody? W końcu tam grają profesjonalni piłkarze a ja..
-Nie, nie jesteś za młody, masz wielki talent po Messich, jeśli trener widzi w tobie zawodnika pierwszej drużyny to tak jest. A jak rodzice wiedzą?
-Nie, chciałem im zrobić niespodziankę, możesz zaprosić ich na mecz?
-Oczywiście, skończyliście już?
-Tak, teraz mam wolne dwie godziny i potem trening z pierwszą drużyną.
-To idź się przebrać i odpocząć i możesz przyjść na końcówkę mojego treningu.
-Jasne-powiedział i przytulił ją.
-Uwierz mi, że ojciec będzie pękał z dumy tak jak ja-odparła uśmiechając się.
-Dzięki.
-Leć do kolegów a wieczorem widzimy się na ławce rezerwowych-odparła i ruszyła na swoje boisko.

-Dlaczego nie powiedziałeś mi, że Thiago zagra-odparła z wyrzutem widząc Enrique.
-To była niespodzianka ale widzę, że młody się wygadał, jak on się czuje?
-Boi się ale myślę, że będzie dobrze. Myślisz, że da rade? Ma 15 lat, to mało.
-Ale gra jak nie jeden 25 latek, już bardzo przypomina ojca i za parę lat może być lepszy od niego. Da radę, ma wiele cech po ojcu, szczególnie lewą nogę ale u was to chyba rodzinne-odparła i faktycznie coś w tym było, Leo, Ana Thiago, Mateo i nawet mały Cris byli lewonożni.
-Geny robią swoje.
-A co u ciebie?-zapytał.
-Dobrze, jutro wyruszamy z Hiszpanami na mecze, Cristiano jedzie z nami, wszystko po staremu.
-Cris razem z Mateo też wymiatają, tą najskuteczniejszym duetem w swojej lidze, za niedługo cały skład będzie składał się z potomków Messich-dodał ze śmiechem.
-Możliwe, jak widać rodzina piłkarzy-powiedziała i wzięła piłkę, widząc wychodzące koleżanki.


Wieczorem, udało jej się przekonać rodziców do przyjść na mecz, zasiedli oni wraz z Cristiano i Mateo w loży honorowej, tuż nad ławką rezerwowych, Thiago przemknął niezauważony i usiadł na ławce.
-Thiago idź na rozgrzewkę-powiedziała Ana podchodząc do piłkarza-dasz radę, pamiętaj wszyscy jesteśmy z ciebie dumni-dodała widząc jego stres.
Zdumieni rodzice chłopaka patrzyli z niedowierzaniem na boisko.
-Czy to..-zaczęła Anto.
-Nie, to nie możliwe-dodał Leo, lecz gdy w 55 minucie na telebimie zauważył imię i nazwisko syna poderwał się i przeskoczył barierki.
-Ana możesz mi to wytłumaczyć!-krzyknął zdumiony.
-Co? Twój syn właśnie debiutuje w Fc Barcelonie!-krzyknęła przekrzykując wiwatujący tłum.
-Ale jak to? Powiedział mi, że idzie do kolegi, on ma 15 lat!
-I już Cie pobił, przygotuj się, za parę lat to on będzie najlepszy w historii!
-Mój Thiago-powiedział z dumą i rozpłakał się patrząc na syna.
-Nasz-poprawiła go i uśmiechnęła się widząc łzy szczęścia na twarzy ojca.
Niespełna kwadrans później Thiago strzelił gola a wszystkim akcja przypomniała legendarnego Leo Messiego, który właśnie ściskał syna.

-Kochanie, powiedz mi jeszcze raz, na pewno chcesz jechać z nami? Nie chcesz zostać z dziadkami?
-Nie, chce się zobaczyć z wujkiem Cesciem, powiedział, że ma dla mnie prezent-odparł i pobiegł do auta a Ana spojrzała na Marca.
-Na mnie nie patrz, nie wiem o co chodzi-odparł podchodzą do niej i całując ją.

Byli szczęśliwą rodziną i żyli ze sobą jeszcze długi czas, mimo dawnych przeciwności losu, udało im się stworzyć szczęśliwy związek, który przetrwał wszystko.

***

No i cóż, koniec.
co mogę powiedzieć? Chyba tylko dziękuje!
Dziękuje wam za tyle wyświetleń i pozytywnych komentarzy!
Dziękuje wam, że byliście ze mną przez ten cały czas.




sobota, 18 lutego 2017

Rozdział 35

***


Na trening przyjechał szybciej, chciał się jeszcze spotkać z Aną przed przyjściem chłopaków, tęsknił za nią chociaż widzieli się wczoraj, kochał ją mocno i każda nawet najmniejsza rozłąka była dla niego utrapieniem.
-Cześć-odparł z uśmiechem widząc dziewczynę, ta podeszła do niego i odciągnęła go na bok.
-Hej-odparła całując go.
-Takie powitania to ja lubie-odparł i zbliżył sie do dziewczyny.
Co robicie gołąbeczki?-usłyszeli i odskoczyli od siebie.
-Gerard!-krzyknęła i pocałowała piłkarza w policzek.
-Przerwałem wam w czymś?-zapytał uśmiechając się szeroko.
-Zmiataj do szatni bo będziesz biegać za kare-powiedziała cała czerwona a piłkarz śmiejąc się głośno wszedł do pomieszczenia.
-Musimy bardziej uważać-powiedziała i pociągnęła chłopaka do schowka na sprzęt.
-Romantycznie-powiedział ze śmiechem i pocałował piłkarkę. Po chwili drzwi się otworzyły a oni ponownie odskoczyli od siebie.
-Mam wziąć sprzęt-odparł Munir patrząc na nich dziwnie.
-Marc zaraz przyniesie-odparła i trzasnęła drzwiami.
-Coś ciężko nam to dzisiaj idzie-odparł i szybko musnął jej wargi i wyszedł z pomieszczenia.
-Mamy jeszcze jakieś dwie minuty-odparła uśmiechając się.
-Wystarczy-powiedział, zbliżył się do niej i pocałował ją w kark.
-Marc! Zaraz nas ktoś zobaczy.
-Nie dbam o to, dzisiaj po treningu jedziemy do mnie?-zapytał szeptem tuż przy jej uchu.
-Yyy, czy my wam przeszkadzamy?-usłyszeli, dziewczyna zaklęła cicho i powoli odwróciła się w kierunku, z którego dobiegał głos. Przed nimi stali wszyscy piłkarze i trener.
-Co wy robicie?-zapytał Enrique.
-Spiskujemy-odparła szybko dyskretnie puszczając piłkarzowi oczko.
-Spiskujecie?!-krzyknęli.
-No, wiecie nie za bardzo was lubimy, wolelibyśmy pozbyć się paru z was-powiedziała patrząc na nich poważnie.
-Co?!-krzyknęli przerażeni.
-Błagam was, używajcie czasami mózgu-odparła i śmiejąc się weszła do szatni by przebrać się i ochłonąć.
Musieli na chwilę zwolnić, po wydarzeniach z dzisiaj wzbudzili podejrzenia, a ona nie była jeszcze gotowa na rozpowszechnienie tego związku.
Po treningu piłkarzy pożegnała się z Marciem i razem z ojcem wróciła do domu.


-Wychodzę!-krzyknęła stojąc przy drzwiach.
-Czekaj czekaj!-powiedział Leo i wszedł do holu.
-Co?
-Gdzie idziesz?
-Do Marca-odparła.
-O której wrócisz?-zapytał.
-To przesłuchanie? Wrócę jutro pa kocham Cię-powiedziała i zanim zdążył odpowiedzieć wybiegła z domu.
-Ale..


***

Uśmiechnięta machała do kibiców. Znajdowała się w drugim autokarze. Dziś był dzień fety a zarówno piłkarze jak i piłkarki Barcy mieli co świętować po minionym sezonie.
Byli już w połowie drogi, gdy autokar piłkarzy zatrzymał się, zdziwiona spojrzała w tamtą stronę po czym poczuła wibracje w kieszeni.
-Co wy znowu wyprawiacie?-zapytała odbierając telefon.
-Chodź do nas-krzyknęli piłkarze.
-Co?! Powariowaliście?!
-Przychodź tu, bez ciebie nie ma imprezy!-krzyknął Dani.
-Nie! Nigdzie nie idę! Jak niby mam to zrobić? Przefrunąć?!
-No przecież zatrzymaliśmy autokary, ruszaj ten tyłek i chodź tu!
-Nie ruszycie do puki nie przyjdę prawda?-zapytała.
-Tak!-krzyknęli piłkarze.
-Idź, bo nie dojedziemy tam nawet do jutra-powiedziała jej koleżanka uśmiechając się.
-Zabije ich-powiedziała i wysiadła z autokaru, przedzierając się przez tłum doszła do drugiego i weszła na dach.
-Czy wyście zdurnieli do końca?! Patrzcie jak ja wyglądam!-krzyknęła patrząc na porozrywaną koszulkę.
-Po co Ci tamta, mamy dla ciebie właściwą-powiedział Leo i podał córce nową koszulkę, taką samą jaką mieli piłkarze.
-Odwróć-dodał Ivan a dziewczyna uczyniła to i spojrzała na nazwiska piłkarzy, nic się nie wyróżniało do puki nie spojrzała na trenera a to co zobaczyła niżej odebrało jej głos.
-Ale jak to-zapytała cicho.
-Chyba nie myślisz, że po tylu sezonach nie będzie cie na koszulce-powiedział Andres a Ana pogładziła swoje nazwisko i uśmiechnęła się.
-Dziękuje.
-Idź się przebrać bo te pozostałości po poprzedniej nie zakrywają za dużo-powiedział Leo.
-Jasne-odparła i ściągnęła koszulkę a piłkarze otworzyli buzię widząc piłkarkę w biustonoszu.
-Ana!-krzyknął Leo i od razu zakrył córkę.
-No co?-powiedziała zakładając nową bluzkę.
-Nie musisz się chwalić przed wszystkimi swoim biustem.
-Ta a na plaży to niby w koszulce siedzę, daj spokój przecież to to samo-odparła z uśmiechem.
-Ja zwariuje-powiedział Leo przytulając córkę-chcesz ich do erekcji doprowadzić?-dodał cicho a dziewczyna zaśmiała się.


Po prezentacji pucharów i piłkarzy nadszedł czas na zdjęcia i wygłupy.
Ana stała z grupą dzieci rozdzielając im pozycje na boisku. Gdy wszystkich ustawiła, przyniosła małe bramki i stanęła obok młodszych zawodników pomagając im.
Ich mecz wzbudził wielkie emocje na trybunach. Kibice dopingowali młodych następców.
-Brawo mistrzu!-krzyknęła gdy Thiago strzelił gola a trybuny krzyknęły szczęśliwe.
-Ana możemy pogadać?-zapytał Marc.
-Dani zastąp mnie-odparła i ruszyła za Hiszpanem-O co chodzi?-zapytała stając koło niego.
-O nas, może to już czas na ujawnienie naszego związku?
-Nie wiem, boje się-odparła ciszej.
-Czego?
-Tego, że nie podołam, że nie będę taka jak chcesz żebym była, znasz mnie, jestem wredna, pyskata.
-I najlepsza na świecie-przerwał jej piłkarz-znam cię już parę lat, gdybym chciał uciec zrobiłbym to na początku a jednak nadal tu jestem. Jesteś kochana, pomocna, masz wielkie serce i to się liczy, nie ważne ile razy się pokłócimy, nadal będę kochał Cię tak samo-odparł patrząc jej w oczy.
-Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało-powiedziała i pocałowała Hiszpana.

.
Po paru sekundach trybuny ucichły, piłkarze zdziwieni szukali wyjaśnienia, widząc całującą się parę zaczęli klaskać, wszystkie światła skierowane były na nich.
-Zabije Cię Bartra!-krzyknął Leo a Hiszpan odruchowo schował dziewczynę za sobą.
-Co mówiłem o przystawianiu się do mojej córki!-krzyknął chwytając go za koszulkę.
Piłkarze już mieli ruszyć w ich stronę gdy Messi znowu odezwał się.
-Długo mieliśmy jeszcze na to czekać?-zapytał ze śmiechem puszczając piłkarza.
-Tato! Przestraszyłeś nas!-pisnęła dziewczyna.
Bartra ponownie pocałował młodą Messi a stadion wybuchnął gromkimi brawami i okrzykami.
Następnego dnia wszystkie gazety na świecie pisały o nowym związku.


Miesiąc później...


-Marc oni nas zabiją!-krzyknęła zła.
-Przestań, przecież nie będzie tak źle, będę przy tobie, będzie dobrze.
-Tak?! A pamiętasz jak tata zareagował na nasz związek?
-Wygłupiał się przecież!
-A myślisz, że teraz też będzie się wygłupiał jak powiemy mu, że spłodziłeś mu wnuka tamtej nocy?!-krzyknęła wychodząc z auta.
-Ana, nie ważne co będzie, damy rade, ty ja i nasz mały piłkarz.
-Piłkarz? A może piłkarka?-zapytała uśmiechając się.
-Kocham ten uśmiech i kocham nasze małe dzidzi, nie ważne czy to będzie chłopiec czy dziewczynka-powiedział całując ją.
-Miejmy to już za sobą-powiedziała dzwoniąc do drzwi.
-Ana? Marc?-zdziwiła się Anto widząc młodą parę.
-Musimy wam coś powiedzieć-odparł Marc wchodząc do środka.
-Mamo, tato lepiej usiądźcie.
-O co chodzi?-zapytał Leo spełniając prośbę córki.
-Jestem w ciąży-powiedziała szybko.
-Co?!-krzyknęli.
-Jestem w ciąży-odparła spoglądając na rodziców.
-Jak to-szepnął Leo.
-Chyba nie muszę wam mówić skąd się biorą dzieci?
-Ale ty masz 17 lat, karierę przed sobą, jesteś za młoda na dziecko.
-Prawie 18, a przypomnieć Ci w jakim ty wieku miałeś pierwsze?-krzyknęła.
-Nie o to mi chodzi. Dobrze, który to miesiąc?-zapytał z uśmiechem.
-Pierwszy.
-Będziesz wspaniałą matką, tego jestem pewna-powiedziała Anto przytulając córkę.
-Nie ważne jakiej płci będzie dziecko, macie zaakceptować jego imie-powiedziała spoglądając znacząco na ojca.
-Dobrze-powiedział i przytulił córkę.

Następnego dnia Barca grała mecz z Realem Madryt. Wynik już w 3 minucie otworzył Ivan Rakitić.
W 55 minucie Bartra strzelił gola z główki i od razu podbiegł po piłkę wkładając ją pod koszulkę i celebrując gola dla nienarodzonego dziecka.
Wzrok wszystkich piłkarzy powędrował na Anę.
-Czy chcesz nam coś powiedzieć?-zapytał Enrique.
-Musiałeś teraz?-zapytała gdy Marc podbiegł do niej.
-Nie będę czekać dłużej! Cały świat musi wiedzieć, że będę miał  dziecko-powiedział i pocałował ją.
-Wracaj na boisko.
-Jesteś w ciąży?!-krzyknęli piłkarze.
-Tak.
-Nie wierze-odparł Jordi.
-Ale jak to?
-Czy wam również mam tłumaczyć jak się dzieci robi?-zapytała patrząc na nich.
-Nie, nie!
-Gratulacje!-krzyknął Xavi przytulając ją.
-Dobra koniec, skupmy się na meczu a nie na moim dziecku-powiedziała i ponownie spojrzała na murawę.

Po zakończonym zwycięsko spotkaniu Ana od razu podbiegła do Cristiano.
-Cris czekaj!
-Co?-warknął.
-Chciałam się tylko przywitać-powiedziała patrząc na niego.
-Cześć i pa-powiedział i ruszył do tunelu.
-Cristiano!-krzyknęła.
-Co?!
-Wróć tu natychmiast-krzyknęła a piłkarz spełnił jej prośbę.
-Czego chcesz?!-fuknął.
-Powiesz mi co się dzieje-zapytała i zmusiła go by spojrzał na nią, w jego oczach było widać ból.
-Chcesz wiedzieć?!-krzyknął a ona przytaknęła-Dobra! Jesteś z Bartrą, będziesz miała dziecko a ja nadal jestem sam!-krzyknął a piłkarze spojrzeli na niego.
-Cris-szepnęła i przytuliła go-zaczekaj tu, zaraz wracam-powiedziała i pobiegła na trybuny.
-Ana!-krzyknęła kobieta i przywitała się z piłkarką.
-Chodź idziemy!-powiedziała i pociągnęła ją za rękę.
-Co?! Gdzie?!-zapytała zdziwiona.
-Poznać twojego idola, chodź!-krzyknęła i pociągnęła dziewczynę w trykocie Realu Madryt na boisko-jakim cudem przetrwałaś mecz w loży Barcelony.
-Nie wszyscy kibice to buraki, było na prawdę miło.
-Chodź-powiedziała gdy ta zatrzymała się.
-Nie, nie potrafię..
-Co?! Dlaczego?!
-Boję się.
-Obiecuje, że Cris Cię nie zje, on jest super facetem.
-W to nie wątpię.
-To chodź poznać swojego idola.
-Po co miałem czekać?-zapytał zniecierpliwiony Portugalczyk.
-Mia poznaj Cristiano Ronaldo, Cris ta oto urocza blondynka nazywa się Mia Sanchez-piłkarz otworzył oczy ze zdumnienia, nigdy nie widział tak ślicznej kobiety.
-Cześć-wykrztusił jedynie.
-Ja lecę, poznajcie się, odwieź ją później do mnie albo i nie-odparła z uśmiechem-to twoja szansa, powodzenia-dodała szeptem do Portugalczyka.
Odeszła od nich i z uśmiechem spojrzała jak zachwycają się sobą, była pewna, że z tego coś będzie.
-Co znowu zrobiłaś?-zapytał Marc obejmując ją.
-Ja? Nic.
-Twój uśmiech wszystko zdradza.
-Pomogłam pewnej miłości rozwinąć się.
-Jesteś niemożliwa ale i ta Cię kocham-powiedział i pocałował dziewczynę.

***
Krzyczcie, bijcie a nawet zabijcie mnie!
Wiem przegięłam pół roku bez żadnego rozdziału.
Przepraszam, niestety klasa maturalna i własne problemy nie dały mi nawet chwili spokoju.
Dziś dodałam więcej by zostawić tylko epilog. Miało to trochę inaczej wyglądać ale chce to już skończyć dla was.
Jeśli jeszcze ktoś tu pozostał proszę o chociaż mały komentarz bym wiedziała, że jednak jesteście i wspieracie mnie.
Kocham was!