piątek, 25 grudnia 2015

Rozdział 22

***

Od powrotu Any minął tydzień i dziewczyna mogła śmiało stwierdzić, że był to jeden z jej najlepszych tygodni w życiu. Dawno nie czuła się tak swobodnie z piłką. Kochała przychodzić na treningi, cieszyła się widząc piłkarzy.
No i najważniejszą sprawą było to, że znowu mogła być blisko Marca, za którym tak bardzo tęskniła. Każdą wolną chwilę spędzali razem, ciesząc się swoim towarzystwem.

***

Piłkarka siedziała na ławce i obserwowała przebieg spotkania. Barcelona zdominowała Espanyol, nie pozwalając im nawet wyjść ze swojej połowy. Była zadowolona z przebiegu meczu.

Po chwili Marc został sfaulowany i pobiegł z pretensjami do sędziego. Po paru sekundach dostał żółtą kartkę, jednak nadal nie potrafił się uspokoić, piłkarze siłą odciągali go od arbitra.
-Muszę tam iść, on zaraz dostanie czerwoną!-krzyknęła stojąc obok trenera.
-Nie możesz od razu pobiegnie ochrona.
-No i co z tego naraz będziemy grać w 10!
-Dobrze leć-powiedział a piłkarka wbiegła na murawę.
-Marc uspokój się!-krzyknęła stając na przeciw piłkarza.
-Odsuń się!
-Bartra!-ryknęła gdy do piłkarza nic nie docierało.
-Nie teraz!
-Marc proszę uspokój się!-powiedział po raz kolejny stając na przeciwko niego lecz ten ruchem ręki przewrócił ją na ziemie. Po paru sekundach zorientował się co zrobił, ale dziewczyna była już  w drodze do tunelu.
-Ana zaczekaj!
-Odwal się ode mnie!-krzyknęła wściekła.
-Przepraszam nie chciałem!-powiedział stając na przeciw niej.
-W dupie to mam, chciałam Ci pomóc a ty to masz gdzieś!-krzyknęła i uderzyła piłkarza w twarz i pobiegła do wyjścia.

Po paru minutach była w domu.
-Ana wszystko w porządku?-zapytała Anto widząc co stało się na meczu.
-Nic nie jest w porządku!-krzyknęła i pobiegła do swojego pokoju.

-Co z nią?-zapytał Leo wchodząc do domu.
-Nie wiem odkąd wróciła nie wychodzi z pokoju.
-Ok-powiedział i ruszył do pokoju córki.
-Ana!-krzyknął stojąc przy drzwiach.
-Idź sobie!
-Ana proszę Cię wpuść mnie!-krzyknął Messi, lecz i to nie pomogło.
Po paru minutach w ich domu pojawił się Bartra.
-A ty tu po co?!-zapytał zły Argentyńczyk.
-Muszę z nią pogadać, nie chciałem.
-Trzeba było się zastanowić wcześniej.
-Wiem, nie powinienem, daj mi z nią porozmawiać.
-Dobrze.
-Ana! Wpuść mnie!
-Spierdalaj!
-Ana proszę Cię, przepraszam daj mi to wytłumaczyć!-krzyknął lecz dziewczyna nie uległa. Piłkarz wybiegł z domu i stanął na przeciwko okna dziewczyny. Podszedł do drzewa i zaczął się wspinać. Powoli szedł po gałęzi i wskoczył do pokoju piłkarki.
-Ana przepraszam!-krzyknął podchodząc do niej.
-Marc idioto mogłeś spaść!-pisnęła.
-Czyli jednak Ci na mnie zależy-powiedział a ta odwróciła się.
-Oh Ana przepraszam, nie chciałem to wszystko przez tego sędziego wybacz mi-powiedział lecz ta nie odwróciła się.
-Wybacz mi!-krzyknął klękając przed nią a ta spojrzała w jego stronę.
-Wstań!
-Wybaczysz mi?
-Nie wiem.
-To ja skoczę z oka!-krzyknął i ruszył.
-Marc przestań!-pisnęła i podbiegła do niego.
-Wybaczysz mi?-zapytał a dziewczyna przytuliła się do niego.
-Tak.
-Dziękuje a teraz chodź idziemy coś zjeść-powiedział i zabrał ją na ręce.
-Pogodzeni?-zapytał Leo.
-Tak.
-Marc ty krwawisz!-krzyknęła Anto a piłkarz spojrzał na rękę, z której ciekła krew.
-To pewnie z tego drzewa-powiedział podchodząc do kranu.
-Z drzewa?!-krzyknęli jednocześnie rodzice dziewczyny.
-Nie wpuściła mnie to musiałem jakoś wejść. Jak widać moja sztuka z dzieciństwa nie poszła na marne, jako jeden z nielicznych potrafiłem tak dobrze wspinać się po drzewach.
-Chodź opatrzę Ci to-powiedziała Anto i chwyciła dłoń piłkarza.

***

Następne tygodnie mijały spokojnie, Ana trenowała i grała z dziewczynami lecz zawsze była na każdym meczu chłopaków pomagając im.
Po każdym treningu siedziała z Marciem i cieszyli się swoim towarzystwem.
-Cześć-powiedział Hiszpan wchodząc do pokoju dziewczyny.
-Hej-powiedziała cicho i opadła na łóżko.
-Co się stało?-zapytał.
-Źle się czuje-powiedziała, wstała i ledwo trzymając się na nogach ruszyła w jego stronę.
-Połóż się zaraz Ci przyniosę lekarstwa-powiedział i odprowadził dziewczynę do łóżka.

-Gdzie macie jakieś leki?-zapytał schodząc na dół.
-Leki? Po co?-zapytał Leo.
-Ana jest chora, ledwo stoi na nogach.
-Już daje-powiedziała Anto i pobiegła do kuchni.
Marc całą noc przesiedział z dziewczyną, która wykończona zasnęła w jego ramionach.
-Spałeś coś?-zapytała następnego dnia.
-Tak-skłamał.
-Jasne jasne, a oczy Ci się ledwo otwierają. Czemu nie położyłeś się koło mnie?
-Tak słodko spałaś, że nie chciałem Cię ruszać.
-Kładź się trening macie później więc się wyśpij.
-A ty jak się czujesz?-zapytał spoglądając na nią.
-Już lepiej, dziękuje, że się mną zająłeś-powiedziała i pocałowała go w policzek.
-To dobrze.
-A teraz idź spać.
-Nie trzeba, naprawdę.
-Marc nie ma gadania, musisz mieć siłę na treningu-powiedziała i wyszła z pokoju.
-Cześć kochanie-powiedziała Anto witając się.
-Hej.
-Jak się czujesz?-zapytała spoglądając na córkę.
-Lepiej-powiedziała i uśmiechnęła się.
-Dzisiaj nie idziesz na trening-powiedział Leo witając córkę.
-Dobrze tato nie będę trenować ale się przejdę, pooglądam.
-Oszczędzaj się Ana.
-Gdzie Marc?-zapytała Anto.
-Całą noc nie spał, kazałam mu się wyspać przed treningiem, jest coś na śniadanie?-zapytała.
-Jasne, siadaj zaraz będzie-powiedziała i podała dziewczynie talerz z kanapkami.
Piłkarka po posiłku wzięła talerz i ruszyła na górę. Po cichu weszła do pokoju i widząc śpiącego piłkarza uśmiechnęła się. Wzięła rzeczy i poszła się umyć, wyszła z łazienki w samej bieliźnie szukając ubrania.
-Takie widoki to ja rozumiem-usłyszała i podskoczyła.
-Marc! Nie śpisz?-zapytała zakładając koszulkę piłkarza, w której zawsze spała.
-Jak mam spać jak mnie rozpraszasz?-zapytał a dziewczyna uderzyła go.
-Chodź tu-powiedział i przesunął się robiąc jej miejsce.
Piłkarka położyła się koło niego i w parę minut oboje spali.
Po paru godzinach dziewczyna obudziła się, w objęciach piłkarza czuła się wspaniale, bezpiecznie.
Spojrzała na zegarek i wyskoczyła z łóżka.
-Marc trening!-krzyknęła budząc piłkarza.
-Co?-zapytał rozespany.
-Za 10 minut masz trening!-powiedziała a piłkarz wyskoczył z łóżka.
W pięć minut ubrali się i wybiegli z domu, dziewczyna była zdziwiona, że ojciec ich nie obudził.
Po paru minutach zdyszani wbiegli do ośrodka treningowego. Marc założył strój i razem z Aną wbiegli na boisko.
-Co wyście robili gołąbeczki?-zapytał Gerard patrząc na parę.
-Zaspaliśmy.
-Zaspaliście?!-krzyknęli piłkarze.
-Tato dlaczego nas nie obudziłeś?!-powiedziała patrząc na ojca.
-Ty jesteś chora a on ledwo stoi na nogach, rozmawiałem z trenerem i pozwolił wam dzisiaj nie trenować, Anto miała wam powiedzieć.
-Nie było jej w domu-odparła i opadła zdyszana na ziemię.

-Ana przed chwilą przyszedł list do ciebie-krzyknął Leo a dziewczyna zbiegła na dół.
-Do mnie?-zapytała zdziwiona.
-Tak i chyba nawet wiem o co chodzi-odparł z uśmiechem a dziewczyna zaczęła czytać list.
-Co?!-krzyknęła.
-Powołanie?-zapytał Leo.
-Jak to możliwe?-zapytała zdziwiona.
-Ana chyba nie sądziłaś, że będzie inaczej, jesteś najlepszą piłkarką Barcy.
-Tato mogę grać? Przecież ty jesteś z Argentyny.
-Twoja matka była Hiszpanką ty się urodziłaś i taką masz narodowość więc spokojnie możesz grać.
-Opowiesz mi o niej?-zapytała cicho.
-Dobrze, chodź-powiedział i ruszył do gabinetu.
-Co tu robimy?-zapytała zdziwiona.
-Nie znałem twojej mamy zbyt długo, parę miesięcy i koniec, nie wiedziałem, że jest w ciąży, nic mi nie powiedziała o tobie.
Była silną kobietą, miała ciężki charakter, jak coś sobie postanowiła to tak musiało być, była zawzięta, uparta lecz i spokojna, pomocna, nigdy nie zostawiła nikogo w potrzebie. Mimo iż z z wyglądu jesteś taka jak ja większość charakteru odziedziczyłaś po Elizabeth-powiedział i wręczył Anie zdjęcie.
-To mama?-zapytała.
-Tak, mieliśmy wtedy po 15 lat, byliśmy młodzi i głupi-dodał z uśmiechem.
-Mogę zatrzymać jej zdjęcie?
-Oczywiście, a teraz leć się pakować jutro wylatujemy do Madrytu, tam masz zbiórkę.

Następnego dnia z samego rana Ana wraz z ojcem wyleciała do stolicy Hiszpanii. Na lotnisku byli na czas, większość dziewczyn już była. Piłkarka czuła się nieswojo, nikogo nie znała.
-Dasz radę-powiedział Leo widząc strach na twarzy córki.
-Wiesz, że wszyscy Cię rozpoznają?-zapytała czując wzrok na sobie.
-Takie życie piłkarza-powiedział i przytulił córkę.
-To Leo Messi!-krzyknęła jedna z piłkarek a reszta otoczyła Argentyńczyka.
Po paru minutach piłkarz wydostał się z grona fanek i pożegnał się z córką.

Następne dwa dni przebiegły spokojnie, Ana mało rozmawiała z pozostałymi piłkarkami, nie potrafiła się przełamać. Mimo iż trenowało jej się świetnie i dostawała pochwały nie czuła się zbyt dobrze w tym towarzystwie.
Zostały im jeszcze 3 dni do spotkania z Angielkami, dziewczyny ostro trenowały i były gotowe do starcia.
Po krótkiej przerwie wszystkie zeszły na obiad.


W tym samym czasie..

-Myślisz, że pozwolą nam wejść?-zapytał jeden z trójki przyjaciół.

-Zobaczymy-odparł najwyższy i podszedł do ochroniarzy.
-Dzień dobry my do Any Messi-powiedział blondyn.
-Hah wszyscy by chcieli do Messi, nie możemy was wpuścić-powiedział grubszy.
-Dlaczego? Mam prawo widzieć się z przyjaciółką!-krzyknął brunet.
-Przyjaciółką?! Chyba Ci się coś pomyliło.
-Mi?! Wiesz kim jestem!-krzyknął zdenerwowany.
-Jak widać nikim ważnym. Zmiatać stąd!
-Jestem Fernando Torres i masz nas natychmiast wpuścić!
-Jasne a ja nazywam się Cesc Fabregas!-krzyknął sarkastycznie niższy z ochroniarzy.
-Ty nie ale ja tak!-powiedział Hiszpan i ściągnął okulary.
-Przepraszam, nie poznałem pana już puszczam.
-EJ! A ja to nikt ważny?!-oburzył się Torres.
-Jak widać nie! Dobra gdzie może być Ana-zapytał Cesc.
-Jest pora obiadowa, pewnie na stołówce-powiedział Juan i ruszył we wskazanym kierunku.

-To przecież Cesc Fabregas, Fernando Torres i Juan Mata!-krzyknęła jedna z hiszpanek widząc
piłkarzy.
-Co?!-zapytała Ana odwracając się w tamtym kierunki, widząc piłkarzy pognała w ich kierunku.
-Cesc!-krzyknęła wskakując na piłkarza.
-A my?-zapytał Juan.
-Cześć chłopaki!-powiedziała i przytuliła się do pozostałych.
-Chodźmy stąd, za dużo uwagi przyciągamy-powiedział Fer i jako pierwszy ruszył do drzwi.
-Co tu robicie?-zapytała wychodząc ze stołówki.
-Przyjechaliśmy Cię odwiedzić-powiedział Juan. Dziewczyna spojrzała przed siebie i nagle zatrzymała się.
-Co się stało?-zapytał Cesc spoglądając w tym samym kierunku. Z windy hotelowej wysiadła trenerka Hiszpanek i z wściekłą miną ruszyła w ich kierunku
-No to po nas-powiedziała Ana.
-Co oni tutaj robią?!-zapytała zła.
-Przyszliśmy odwiedzić Anę.
-Nie macie prawa, moje dziewczyny muszą być skoncentrowane przed meczem! Nie możecie ich rozpraszać.
-Oni tylko na chwilę, za godzinę ich tu nie będzie, proszę dawno się z nimi nie widziałam-powiedziała Ana.
-Za godzinę ma tu ich nie być-fuknęła i ruszyła w przeciwnym kierunku.
-Przemiła kobieta-powiedział Fer a reszta zaśmiała się.

***

Zapraszam na nowy rozdział, dziękuje za tyle miłych komentarzy pod poprzednim postem.
Chciałabym wam życzyć zdrowych i wesołych świąt :)

piątek, 11 grudnia 2015

Rozdział 21

***

Ana od dwóch miesięcy grała w Londyńskiej Chelsea i szczerze mogła przyznać, że to był dobry wybór. Dziewczyny miło ją przyjęły i szybko zgrała się z nimi. Była z Cesciem więc on gdy tylko było jej smutno dodawał otuchy.
Poznała nowych piłkarzy lecz część jej serca dalej tęskniła za Barceloną, za tymi cudownymi ludźmi, za rodziną i za nim. Brakowało jej Marca cholernie i mimo iż miała przy sobie Hiszpana co noc płakała. Brakowało jej ich wspólnych wygłupów, zabaw i rozmów po nocach.
-Jak się czuje moja piłkarka?-zapytał Cesc przy śniadaniu.
-Dobrze-odparła i wysiliła się na uśmiech.
-Minęły już dwa miesiące, został Ci niecały miesiąc możesz wrócić szybciej.
-Nie mam po co wracać, dopóki jest tam ten dupek nie wrócę.
-Dasz radę, nie myśl teraz o Marcu.
-Skąd wiesz?-zapytała zdziwiona.
-Bo znam Cię już trochę, tęsknisz za nim to widać-powiedział i przytulił dziewczynę.

***

-Leo musicie coś zrobić, ona się tu źle czuje-powiedział Cesc w rozmowie telefonicznej.
-Co? Dlaczego?
-Ona tęskni za wami a tym bardziej za Marciem.
-Coś ich łączy, on od jej wyjazdu jest cieniem. Dobra postaramy się to załatwić-odparł i zakończył rozmowę.

-Chłopaki idziemy protestować!-krzyknął Dani podsłuchując rozmowę przyjaciela.

-Co?!-krzyknęli zdziwieni.
-Dani, dziękuje, że mnie uprzedziłeś-powiedział Argentyńczyk.
-Ależ nie ma za co-odparł i uśmiechnął się do przyjaciela.
-Dobra do rzeczy, Ana tęskni za nami a tym bardziej wiecie za kim a on za nią. Musimy ją sprowadzić z powrotem.
-Ale ten ich pieprzony trener i tak usadzi ją na ławce!-krzyknął Gerard.
-Dlatego idziemy protestować!-krzyknął Dani i wszyscy ruszyli do zarządu.
-Co tu robicie?-zapytał Bartomeu.
-Macie zwolnić trenera dziewczyn.
-Co?! Dlaczego?!
-Bo Ana nie wróci a bez niej ta drużyna rozpada się. Od przyjścia tego Sancheza drużyna z pierwszego miejsca spadła na koniec tabeli. Coś tu jest nie tak!-krzyknął Xavi.
-Coś w tym jest. Ale nie mogę od tak kogoś zwolnić. Kto zajmie jego miejsce?
-Jak to kto? Enrique.
-On ma za dużo obowiązków.
-Jakoś wcześniej sobie świetnie radził.
-Nie, nie zwolnię Sancheza a wy wracać do trenowania jutro mecz!-krzyknął i ruszył w przeciwną stronę.
-Wiem co trzeba zrobić!-krzyknął Ivan a reszta spojrzała na niego.

***

Następnego wieczoru Ana razem z Cesciem siedzieli przed telewizorem i czekali na mecz Barcelony.
Gdy tylko piłkarze zaczęli wychodzić na boisko dziewczyna uśmiechnęła się.
Po paru minutach rozbrzmiał dźwięk gwizdka lecz piłkarze Barcelony nie podeszli do piłki tylko ustawili się  w rzędzie.
-Co się dzieje?-zapytała zdziwiona.
-Nie wiem.

***

-Chcecie oddać mecz?-zapytał sędzia podchodząc do nich.
-Tak-odparł Xavi.
-Jesteście pewni? dam wam jeszcze 2 minuty-odparł lecz piłkarze nadal nie ruszyli się z miejsca.
Po paru minutach na boisko wbiegł Bartomeu.
-Co wy robicie?!
-Protestujemy!
-Protestujecie?! Nie pozwolę na to!
-Gówno nas to obchodzi prosiliśmy o coś!
-Nie zwolnię go!-krzyknął wkurzony.
-To my nie będziemy grać!
Po paru sekundach dyrektor skapitulował.
-Dobrze zwolnię go.
-I?
-I ściągnę Ane ale zacznijcie grać!-krzyknął i opuścił boisko a piłkarze ustawili się na swoich pozycjach.

-Daj mnie na głośnik-powiedziała dzwoniąc do trenera w przerwie meczu.
-Jasne.
-Co to było?!-krzyknęła.
-Ana?!-zapytał Marc uśmiechając się.
-Co wyście zrobili na początku meczu?!
-Musieliśmy pokazać tym na górze kto tu rządzi, nie mieli racji więc musieliśmy im pokazać-powiedział Ivan.
-O co chodziło?-zapytała.
-Tego Ci nie możemy powiedzieć ale było to w słusznej sprawie-tym razem głos zabrał Luis.
-Nie możecie tak robić! Macie wygrać ligę! Nie możecie pozwalać sobie nawet na takie coś proszę was.
-Właśnie Barca ma być królową Hiszpanii-krzyknął Fabregas.
-Cesc?!-krzyknął Pique.
-Geri!
-Cesc kochanie co u ciebie?-powiedział Hiszpan wyrywając telefon trenerowi.
-Ej! Koniec tego wracać na boisko i wygrywać mi ten mecz!-krzyknęła dziewczyna i rozłączyła się.


Następnego dnia z samego rana pojechała z Cesciem na trening. Po treningu przyszła pora na mecz. Dziewczyny od pierwszych minut prowadziły grę i wygrywały 2 golami.
-Ana chodź tu-krzyknął Mourinho.
-O co chodzi?-zapytała podchodząc do trenera.
-Witaj Ana.
-Eee dzień dobry-odparła zdziwiona.
-Chciałbym Ci coś powiedzieć.
-Dobrze, co się stało?
-Za długo z tym zwlekałem i popełniłem kilka błędów. Chciałbym żebyś do nas wróciła-odparł dyrektor Barcelony.
-Co?! Ja nie wrócę dopóki on tam będzie!
-Nie dałaś mi skończyć. Zwolniłem Sancheza, trenerem znowu jest Enrique. Wróć do nas Barcelona beż ciebie gra fatalnie.
-A to nie przypadkiem przez tego pieprzonego trenera?
-Ana wrócisz do nas?-zapytał po raz kolejny.
-Ja nie wiem-powiedziała i spojrzała na koleżanki z klubu.
-Dam Ci czas.
-Niech pan zaczeka-powiedziała i podeszła do piłkarek.
-Dziewczyny przerwijcie na chwile-powiedziała podchodząc do nich.
-Co sie stało?
-Od dłuższego czasu o tym myślałam i dzisiaj mogę to spełnić. Dziękuje wam za te 2 miesiące. Nauczyłam się tu wiele, pokazałyście mi jak wygląda Angielski football, poznałam wiele nowych i wspaniałych koleżanek, dojrzałam lecz teraz już wiem, że pora wracać. Moje serce od zawsze należało do Barcelony a ten wyjazd uświadomił mnie w tym. Dziękuje wam za wszystko, nigdy was nie zapomnę.
-Ana to my Ci dziękujemy, byłaś wspaniała-powiedziała pani kapitan i przytuliła dziewczynę.


Po paru godzinach Ana była w Barcelonie, stojąc na lotnisku była szczęśliwa jak nigdy. W końcu była w domu i nie mogła się doczekać gdy tylko zobaczy piłkarzy.
Po paru minutach była już w domu.
-Ana?-zapytała jej macocha.
-Cześć, stęskniła się-powiedziała przytulając ją.
-Czemu nie mówiłaś, że przyjeżdżasz w odwiedziny?-zapytała wchodząc do domu.
-Wróciłam na stałe.
-To cudownie-powiedziała i ponownie przytuliła dziewczynę.
-Tata na treningu?-zapytała.
-Tak.
-To my lecimy. Wrócę z tatą, chodź Paco!-krzyknęła i razem z psem wybiegła z domu.
Po paru minutach stali przed stadionem. Gdy tylko stanęła w tunelu uśmiechnęła się, dawno nie czuła się tak wspaniale.
Powoli ruszyła w stronę murawy, stanęła przy linii i spojrzała na piłkarzy, którzy zamiast trenować wygłupiali się.
-Ana?!-krzyknął Claudio widząc dziewczynę.
-Co?-powiedział zdziwiony Bartra i szybko odwrócił się. Widząc dziewczynę powoli ruszył w jej kierunku.
Ana spojrzała na Hiszpana i biegiem pokonała dystans dzielący ich.
-Marc! Tak bardzo tęskniłam!-krzyknęła rzucając się na piłkarza.
-Nie rób mi tego więcej!-powiedział przytulając piłkarkę.
-Nie zrobię!-powiedziała i po raz kolejny przytuliła piłkarza.
-Ja wiem, że wy ten tego ale my też się stęskniliśmy-powiedział Gerard a dziewczyna oderwała się od Hiszpana.
-Geri!-krzyknęła i przytuliła piłkarza.
-Brakowało nam ciebie-tym razem odezwał się Sergio
-Nawet nie wiecie jak mi was też-powiedziała i po kolei przywitała się z każdym.
-Dobra kończymy dzisiaj trening-powiedział Enrique.
-Nie, chciałabym zagrać znowu z chłopakami-powiedziała podchodząc do trenera.
-Dobrze, cieszę się, że wróciłaś-powiedział i przytulił piłkarkę.

Po godzinnej grze trener zakończył trening. Dziewczyna razem z Marciem opuściła stadion.

-Gdzie Ana?-zapytała Anto widząc męża.
-A jak myślisz?-zapytał całując ją.
-No tak, dajmy im się nacieszyć.
-Szkoda tylko, że Marc widzi ją częściej niż ja.
-Oj Leo nie pamiętasz jak my byliśmy młodzi, całymi dniami siedzieliśmy razem, niech się cieszą
życiem.
-Może masz racje-powiedział i przyciągnął żonę do siebie.
-Messi, Messi, Messi co ja z tobą mam?-zapytała całując męża.
-Wszystko co najlepsze.
-Pojedziesz po Thiago?-zapytała.
-Jasne.

***
Aktywność na stronie bardzo spadła więc postanowiłam zaczekać z rozdziałem. Dodaje dziś bo są jeszcze osoby, które na niego czekają :)
Zastanawiam się czy jest sens dodawania następnych rozdziałów..
Wybór zostawiam wam :)